Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Nasza przyszłość jest związana z Chinami - wywiad z rektorem Markiem Tukiendorfem


28 grudzień 2007
A A A

O powstających w Polsce nowych Instytutach Konfucjusza oraz rosnącym zainteresowaniu Chinami i językiem chińskim w naszym kraju z dr hab. inż. Markiem Tukiendorfem, prorektorem ds. nauki Politechniki Opolskiej rozmawia Aleksander Kobyłka. W trakcie odbywającej się w Pekinie w dniach 11-13 grudnia konferencji zrzeszającej przedstawicieli Instytutów Konfucjusza z całego świata, doszło do podpisania umów dotyczących otwarcia trzech kolejnych Instytutów w Polsce (pierwsza tego rodzaju placówka znajduje się w Krakowie). Jak udało się doprowadzić do podpisania umowy przewidującej uruchomienie Instytutu przy Politechnice Opolskiej?

Po pierwsze, od ponad roku prowadzimy intensywne rozmowy z politechniką w Pekinie. W listopadzie 2006 roku podpisaliśmy umowę o współpracy z tą uczelnią, a zaraz później zaprosiliśmy do współpracy lektorkę języka chińskiego, która od początku semestru zimowego pracuje z naszymi studentami. W tej chwili języka chińskiego uczy się 200 osób. Chętnych jest coraz więcej, a zatrudniając tylko jednego lektora, nie byliśmy w stanie sprostać temu zapotrzebowaniu, dlatego należało jakoś tę kwestię rozwiązać. Z drugiej strony zaczęliśmy rozwijać współpracę naukową. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego rozesłało w maju tego roku korespondencję zachęcającą do wspólnego poszukiwania grantów związanych ze współpracą. Jest ono skłonne współfinansować podróże i akomodację zarówno naszych profesorów jadących do Chin, jak i chińskich odwiedzających Polskę. Nasza uczelnia złożyła tego rodzaju wnioski, również do zaakceptowania przez stronę chińską.

Dlaczego Politechnika zdecydowała się na współpracę właśnie z Chińczykami?

Wynika to z pewnego rodzaju instynktu oraz umiejętności przewidywania powstających trendów. Już po pierwszej podróży do Chin można się zorientować, że jest to kraj bardzo dynamicznie się rozwijający. Za tym idzie wspaniała infrastruktura, architektura, nowoczesne budynki czy samochody. Niestety nie mają one zbyt wiele wspólnego z polską myślą techniczną co, naszym zdaniem, warto byłoby zmienić.

Nie ukrywajmy jednak, Opole nie jest dużym ośrodkiem akademickim, a powstanie tu drugi Instytut Konfucjusza w Polsce. Postronny obserwator mógłby spodziewać się, że będzie on zlokalizowany chociażby w Warszawie, a jeśli nie, to w Poznaniu czy Wrocławiu.

W Poznaniu i Wrocławiu również powstaną podobne Instytuty, ponieważ równolegle umowy zostały podpisane przez przedstawicieli Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Z uwagi na kolejność alfabetyczną, Opole faktycznie będzie siedzibą drugiego ośrodka w Polsce. To jest dowód na to, że nie w liczbie leży siła. Znaczenie ma potencjał intelektualny oraz sposoby pobudzania zainteresowania. Nie wiem czy istnieje druga uczelnia w Polsce, która kształci 200 studentów języka chińskiego, jako języka nowożytnego, drugiego języka. Nie mówię naturalnie o studiach sinologicznych, gdyż to jest zupełnie odrębna kategoria. Studenci wybierają świadomie tę umiejętność porozumiewania się w języku chińskim. Dlaczego? Przeważnie mają instynktowne wyobrażenia o tym, że w Chinach można znaleźć pracę, że to jest świetna przygoda życiowa. Mam wrażenie, że obecnie trudno znaleźć lepsze połączenie niż wykształcenie techniczne i znajomość języka chińskiego.

Z własnych doświadczeń wiem, że właściwie w całej Polsce istnieje również wielki popyt na język chiński. Te wyobrażenia i stereotypy o Chinach, o których Pan mówił, niestety nadal pokutują i funkcjonują zarówno w mediach, jak i w potocznej wiedzy. Zaczynają jednak powoli być konfrontowane z rzeczywistością, a obiegowe opinie powoli ustępują rzetelnym informacjom. Myślę, że właśnie w tej kwestii rola Instytutów może być bardzo znacząca.

Tak jest w istocie, zwłaszcza, że istnieją ludzie, którzy postrzegają w nich ogromną szansę wzajemnej promocji. Z jednej strony istotne jest promowanie wiedzy o Chinach w Polsce, ale z drugiej jest to doskonała okazja, aby eksportować swoje własne osiągnięcia. Jednym ze statutowych zadań Instytutów Konfucjusza, obok promowania języka i kultury chińskiej, jest również budowanie pomostów biznesowo-ekonomicznych. A zatem są to nie tylko chińskie ośrodki w Polsce, ale również magnesy przyciągające tych, którzy chcą zrobić coś na chińskim rynku. Chińczycy, z którymi miałem do czynienia, wykazali się dużą wiedzą o Polsce, a takie nazwiska jak Chopin, Kopernik czy Curie-Skłodowska są w Chinach dość powszechnie znane. Trzeba również pamiętać, że wejście Polski do strefy Schengen spowoduje duże zainteresowanie chińską turystyką w Polsce – to jest światełko dla firm turystycznych, które natychmiast powinny podjąć działania na rynku chińskim. Swobodny przejazd pomiędzy Polską a resztą krajów Unii Europejskiej może być ważnym czynnikiem zwiększającym atrakcyjność przyjazdów do Polski.

Wspominał Pan wcześniej o pomocy ze strony ministerstwa, a także o możliwościach nawiązania współpracy biznesowej z Chinami. Czy w związku z tym Politechnika otrzymywała jakieś wsparcie ze strony władz szczebla centralnego lub samorządowego?

Na szczeblu samorządowym otrzymaliśmy bardzo istotne wsparcie ze strony pana marszałka województwa opolskiego Józefa Sebesty oraz prezydenta miasta Opola Ryszarda Zembaczyńskiego. Pan marszałek był ze mną w Pekinie na konferencji organizowanej przez Politechnikę i otwierał ją wspólnie z rektorem Politechniki Pekińskiej, będącym zarazem wicemerem Pekinu. Okazuje się, że w dzisiejszym świecie styk władzy i nauki jest czymś oczywistym. Co z naszego punktu widzenia pozwala na bardzo bezpośrednie aplikowanie nauki i teorii do praktyki rynku.

Czy wobec tego zaangażowania, władze województwa i Opola liczą na to, że w związku z zacieśnieniem współpracy uda się zachęcić chińskich inwestorów po podjęcia inwestycji w regionie?

Dokładnie takie jest wyobrażenie zarówno Marszałka Sebesty, prezydenta Zembaczyńskiego, jak również moje - jako negocjatora i opiekuna merytorycznego ze strony Politechniki - oraz rektora naszej uczelni prof. Jerzego Skubisa, dzięki którego przeczuciu, z wyprzedzeniem podjęliśmy te działania. Po raz pierwszy do Chin udałem się jako pewnego rodzaju zwiadowca, który miał zbierać informacje dotyczące zapotrzebowania na tego rodzaju współpracę. Dzięki tej intuicji z początkiem marca zatrudniliśmy lektorkę języka chińskiego, a kilka miesięcy później w Polsce zrobiło się głośno o Chinach. Stało się tak pod koniec maja, kiedy okazało się, że Polska będzie współorganizatorem mistrzostw Europy w piłce nożnej Euro 2012. Zrodziły się wówczas obawy, że może zabraknąć pracowników potrzebnych do budowy koniecznej infrastruktury i możliwe, że będzie trzeba ściągać ich właśnie z Chin. A kto będzie nimi kierował, jak nie nasi inżynierowie, którzy będą się mogli z nimi porozumiewać w języku chińskim?

Zastanawiając się nad Instytutem w Opolu, myślałem, że to może być jedna z podstawowych przyczyn jego powstania. Może niekoniecznie doprowadzi on do znajdowania pracy przez Polaków w Chinach, ale mógłby działać w drugą stronę - chińskie firmy inwestujące w Polsce, które chcą wejść na rynek europejski, a nasz kraj jest dobrym przyczółkiem do tego rodzaju działań, mogą potrzebować polskich pracowników, którzy znając międzynarodowe realia będą dobrze wykształconymi specjalistami, a jednocześnie będą mogli porozumiewać się ze swoimi pracodawcami właśnie w języku chińskim.

Tak, to prawda, choć nie zgodzę się z tym, że Chiny są wystarczająco nasycone kadrą europejską. Faktycznie młodych Europejczyków jest bardzo wielu w nowoczesnych chińskich miastach, jednak na każdym otwartym, konsumenckim rynku, a takim jest rynek chiński, zawsze istnieje miejsce, by wejść na niego z nowymi produktami i nowymi pomysłami. W Chinach tak właśnie jest, ale podstawą dla tego rodzaju działań jest znajomość języka.
{mospagebreak}
A zatem ze strony Politechniki nawiązanie współpracy i powołanie Instytutu ma dwa zasadnicze cele: zapewnienie sobie zasobów, które pozwolą na sprawniejsze i liczniejsze nauczanie języka chińskiego oraz rozwijanie współpracy naukowej?

Dokładnie tak, przy czym istnieje jeszcze jedna, bardzo ważna kwestia. Dla każdej uczelni, nawet największej, tego rodzaju instytucja przerasta jej potrzeby. Ona dostarcza nauczycieli, specjalistów oraz umożliwia wymianę, ale każda uczelnia może to robić w ramach działań bilateralnych na mocy podpisanych umów. Natomiast Instytuty są pewnym darem dla miast i regionów, dlatego noszą one nazwy: Instytut Konfucjusza w Krakowie, w Opolu, a nie na Uniwersytecie Jagiellońskim, na Politechnice Opolskiej, choć oczywiście umowy są podpisywane pomiędzy polską i chińską uczelnią partnerską. Dlatego szereg stolic i ważnych miast w Europie, Azji i Ameryce Północnej cieszy się posiadaniem takiego Instytutu. Niestety w tym gronie nie ma Warszawy.

Co ciekawe, zazwyczaj w tego rodzaju współpracy dominują uniwersytety i jednostki okołohumanistyczne. Ich przedstawiciele patrzą na nas z pewnym podziwem, gdyż my mamy odmienne podejście - chcemy tę współpracę aplikować do rzeczy namacalnych materialnie. Politechnika siłą rzeczy różni się od uniwersytetu tym, że produkuje pewne dobra, że myśl naukowa skierowana jest na aspekt materialny. Nauka, wedle strategii lizbońskiej oraz naszej głębokiej wiary, ma się skończyć finalnym produktem do zastosowania i w tym kierunku kształcimy naszą młodzież, stawiając silny nacisk na wątek technologiczno-ekonomiczny. Natomiast uniwersytety mają inną domenę. One interesują się sprawami humanistycznymi, polityką, zagadnieniami związanymi ze stosunkami międzynarodowymi. My te kwestie doceniamy, ale kładziemy nacisk na wymierne wymiary współpracy.

Przechodząc do konkretów, kiedy można liczyć na realizację podpisanej umowy?

Umowa jest podpisana, a zatem teraz musimy przejść do spraw organizacyjnych – należy stworzyć budżet, pokazać, że mamy odpowiednie miejsce, które należy odpowiednio przygotować, a następnie przedstawić stosownym władzom partnerskim. Uczelnia ma obiecane 100 tys. dolarów kapitału startowego, obecnie na warsztatach kształceni są również przyszli pracownicy Instytutu. Nie jestem teraz w stanie określić dokładnej daty otwarcia, gdyż w dużej mierze zależy ona od tempa przygotowań prowadzonych przez uczelnię we współpracy z władzami marszałkowskimi i władzami Opola. Ale są to już wyłącznie kwestie techniczne i organizacyjne.

Czy istnieją już konkretne plany dotyczące działalności Instytutu?


Plany istnieją, gdyż były one elementem wniosku o powołanie placówki. Główne plany dotyczą poszerzenia oferty kształcenia języka chińskiego, w tym planujemy również wprowadzić ten język do szkół podstawowych i średnich. Kolejnym elementem jest stworzenie lepszych mechanizmów wymiany studentów i pracowników naukowych. Resztę planów pozostawiamy ludziom kompetentnym związanym z kulturą czy nauką, którzy mogą i chcą przedstawiać swoje własne programy i wizje działania. Chcemy zaprosić do współpracy wszystkich zainteresowanych, którzy będą mieli pomysły we wszelkich płaszczyznach działania. Mogę zagwarantować, że nie będzie to Instytut uśpiony, a będzie to bardzo dynamiczna jednostka kulturalno-naukowa, która będzie tętnić życiem. Myślę, że każdy, kto w ostatnich latach był w Chinach, będzie popierał tego rodzaju działania, gdyż dzięki takim Instytutom powstaje szansa na nadrobienie straconego czasu polskiej nieobecności w Chinach.

Można powiedzieć, że Polska jest spóźniona w odkrywaniu Chin o co najmniej dziesięć lat. Czy planuje Pan współpracę z pozostałymi placówkami w Polsce? Niedawno rozmawiałem z panią Joanną Wardęgą z krakowskiego Instytutu, która wyraziła radość w związku z powstaniem kolejnych jednostek, wyjaśniając, że popyt na organizację konferencji, szkoleń, imprez związanych z Chinami jest w Polsce tak duży, że oni nie są w stanie sami go zaspokoić.

W trakcie trzydniowej konferencji w Pekinie szefów i mentorów Instytutów Konfucjusza na całym świecie, doprowadziliśmy do nieformalnej umowy pomiędzy polskimi placówkami, która przewiduje wzajemne wsparcie i współpracę. Z całą pewnością każdy z nas ma inną koncepcję i inny kierunek działań – niektórzy bardziej uniwersytecki, my bardziej politechniczny. W trakcie tej konferencji wskazywano na konieczność lepszego przepływu informacji i lepszej synchronizacji działań w obrębie krajów, a także pomiędzy sąsiadującymi państwami. Przykładowo, jeden z Instytutów znajduje się w Ołomuńcu i jest naturalnym partnerem w ramach takiej międzypaństwowej współpracy. A zatem mogę zapewnić, że taka koordynacja działań będzie miała miejsce. W Polsce współpraca może być o tyle łatwiejsza, a zarazem ciekawsza, że tak jak wspomniałem, nasze podejście będzie nieco inne niż podejście uniwersytetów, a zatem będziemy mogli bardzo dobrze się uzupełniać.