Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Antoni Bielewicz: Trudny wybór Kazachów

Antoni Bielewicz: Trudny wybór Kazachów


05 listopad 2005
A A A

Za niespełna miesiąc odbędą się wybory prezydenckie w Kazachstanie. Za faworyta uchodzi urzędujący prezydent, Nursułtan Nazarbajew. Rywalizacja pomiędzy nim a  Żarmachanem Tujakbajem, kandydatem zjednoczonej opozycji, trwa już od kilku miesięcy.

Przez ostatnie pół roku Nursułtan Nazarbajew nie przepuszcza żadnej okazji by przypomnieć się obywatelom. Podczas „gospodarskich wizyt” odwiedza odległe regiony kraju. W sierpniu był w okręgach Pawłodarskim i Ałmackim. Wpadł do Temirtau, by zainaugurować działalność nowego kompleksu sportowego, otwartego oczywiście z inicjatywy prezydenta (przy wsparciu zakładów metalurgicznych JSC “Mittal Steel Temirtau”).

Początek września spędził w Ałmacie. Odwiedził szpital i gimnazjum, w którym podziękował nauczycielom za ich trud. Nie omieszkał przy okazji przypomnieć, że w ostatnich trzech latach średnia pensja nauczycielska wzrosła o 60 proc. Kilka dni później zdążył spotkać się z przedsiębiorcami, doceniając ich wkład w sukces gospodarczy Kazachstanu.

Dopilnował by pod koniec września otworzyć kolarskie kryterium uliczne w stolicy kraju Astanie i sfotografować się na rowerze z idolem Kazachów, zawodowym kolarzem Aleksandrem Winokurowem. Był podczas rozpoczęcia Kazachstan Open, zawodowego turnieju golfa z pulą nagród sięgającą dwustu pięćdziesięciu tysięcy euro, a także międzynarodowego festiwalu filmowego Eurazja 2005 w Ałmacie.

Mimo napiętego terminarza Nursułtan Nazarbajew nie zaniedbuje także areny międzynarodowej. Znalazł czas by polecieć na tysiąclecie rosyjskiego Kazania i kolejny raz w tym roku spotkać się z Władimirem Putinem. Niedawno odwiedził Tbilisi by obiecać gruzińskiemu prezydentowi dostawy kazachskiego gazu. W początkach września spędził dzień z Billem Clintonem, którego zapewnił o chęci wsparcia finansowego prozdrowotnej fundacji eks-prezydenta zajmującej się m.in. profilaktyką i leczeniem AIDS. Przy okazji wykazał się refleksem godnym prawdziwego męża stanu składając na ręce byłego prezydenta deklarację o pomocy dla Amerykanów dotkniętych kataklizmem w Nowym Orleanie. Zrobił to jako pierwszy z przywódców WNP, co zostało bardzo docenione przede wszystkim przez samych Kazachów. W połowie października spotkał się z Condoleezzą Rice, a miał też gościć sekretarza obrony Donalda Rumsfelda (wizyta została jednak przełożona).

Spokojna starość czy Kazachgate

Dla 65-letniego Nursułtana Nazarbajewa kolejna wygrana w wyborach to szansa na spokojne zakończenie trwających już szesnaście lat rządów. To także okazja na przygotowanie sukcesji.

Zabezpieczenie przyszłości jest szczególnie ważne w obliczu korupcyjnych oskarżeń jakie pod adresem prezydenta i jego najbliższego otoczenia podnosi od lat już nie tylko opozycja, ale i międzynarodowe organy ścigania. Do 9 stycznia 2006 roku odroczony został prowadzony przed sądem w Nowym Jorku od lat proces Jamesa Giffena, amerykańskiego przedsiębiorcy, doradcy prezydenta Kazachstanu, a prawdopodobnie także współpracownika CIA, który doprowadził do podpisania przez amerykańskiego giganta Mobil Oil Corp. (obecnie część ExxonMobil) intratnych kontraktów na eksploatację złóż Tengiz.

Afera znana pod nazwą Kazachgate, kładzie się cieniem na reputacji prezydenta kraju, mającego być jednym z trzech dygnitarzy kazachskich, którzy od połowy lat 90-tych wzbogacili się o prawie osiemdziesiąt milionów dolarów łapówek, przyznanych za przychylność amerykańskim nafciarzom.

Nursułtan Nazarbajew, który przez lata utrzymywał, że sprawa tocząca się w USA i wobec obywatela Stanów Zjednoczonych w najmniejszym nawet stopniu nie dotyczy prezydenta, ostatnio zmienił front. Podczas transmitowanej na cały kraj telekonferencji wyjaśniał obywatelom, że skandal ma w istocie na celu rewizję miliardowych kontraktów z Kazachstanem i jest swoistą grą sił pomiędzy koncernami naftowymi. Takie wyjaśnienie wielu obywatelom Kazachstanu, kraju zajmującego niechlubne 107 miejsce na liście najbardziej skorumpowanych państw świata Transparency International wciąż wystarczy. By jednak prezydent spokojnie mógł patrzeć w przyszłość musi w najbliższych latach zainstalować w Astanie przychylnego mu następcę.

Od lat mówi się, że taką osobą może być jego najstarsza córka 42-letnia Dariga. Magnatka medialna i założycielka holdingu medialnego Khabar (3 kanały telewizji, 3 stacje radiowe i kilka tytułów prasowych) oficjalnie zrezygnowała z kierowania przedsiębiorstwem by poświęcić się kampanii wyborczej założonej w ubiegłym roku partii Asar („Razem”). Populistyczna partia, która w ostatnich wyborach parlamentarnych do Madżlisu od lat zdominowanego przez proprezydencką partię Otar („Ojczyzna”) zdobyła cztery mandaty, cieszy się dziś popularnością według niektórych badań nawet dwukrotnie przewyższającą najważniejszą siłę polityczną kraju.

Szybki sukces wyborczy stał się nawet asumptem do przypuszczeń jakoby Dariga Nazarbajewa montowała front opozycyjny przeciwko ojcu. Miał ją w tym wspierać mąż Rachat Alijew, szef kazachskich służb bezpieczeństwa „zesłany” pod koniec 2002 roku na placówkę dyplomatyczną w Wiedniu. Już pierwsze wywiady nowej parlamentarzystki, w których powiedziała m.in., że opozycja może spokojnie odpoczywać jeszcze przez dziesięć lat, bo w kraju nie ma autorytetu mogącego zastąpić Nursułtana Nazarbajewa, pozbawiły ostatecznie wszystkich złudzeń co do charakteru relacji pomiędzy ojcem i córką.

Wysoka stawka

O równie wysoką stawkę gra najważniejszy z jedenastu kontrkandydatów urzędującego prezydenta Żarmachan Tujakbaj. Ten 58-letni były prokurator generalny, wiceszef partii Otan i przewodniczący Madżlisu, postawił wszystko na jedną kartę kilka dni po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych. Odważył się wówczas nazwać je „farsą” i „pogwałceniem woli głosujących”.

Dlaczego to zrobił? „Można tu mówić o osobistym rozczarowaniu. Pan Nazarbajew przez lata zapowiadał demokratyzację i reformę systemu władzy. Jednak jego zachowanie i rzeczywiste działania podejmowane przez władzę nie dają nadziei na zmianę. Ostatecznie zdałem sobie sprawę, że reformy obiecywane przez Nazarbajewa są fikcją właśnie podczas ostatnich wyborów” – wyjaśnia swoje motywy dziś Żarmachan Tujakbaj.

Ostre słowa pod adresem prezydenta zostały powitane z entuzjazmem przez opozycję, nie tylko ze względu na swoją wymowę medialną. Oto wśród Kazachów pojawił się ktoś, kto może być godnym przeciwnikiem Nazarbajewa. Wokół postawnego prawnika o powściągliwym stylu bycia zgromadziły się najważniejsze partie opozycyjne z komunistami, partią „Prawdziwy Ak Zhol”, powstałą po kwietniowym rozłamie w „Ak Zhol” (Jasna Ścieżka), największym ugrupowaniu opozycyjnym Kazachstanu i Ludową Partią Ałga (Naprzód), tworząc koalicję Demokratyczny Wybór Kazachstanu.

Zjednoczona opozycja (poza którą została m.in. część partii Ak Zhol, wystawiająca własnego kandydata na prezydenta Alichana Bajmenowa), idzie do wyborów pod hasłami modernizacji i zmian konstytucyjnych. „Chcemy zwiększyć rolę parlamentu kosztem prezydenta, który miałby pełnić role reprezentacyjne” – mówi Jerłan Jereszepow z „Ałgi”. Na celownik wzięła wszechobecną korupcję. Dziś w Kazachstanie trzeba płacić za wszystko: stanowiska w administracji, zaliczony egzamin, czy miejsce na bazarze. „Musimy zwalczać ten przypominający ogromną piramidę system. Inaczej nigdy nie będzie w naszym kraju demokracji, a każdy polityk, który przyjdzie na miejsce Nazarbajewa z czasem zacznie rządzić podobnie” – dodaje Jerłan Jereszepow.

Opozycyjny kandydat na prezydenta zapowiada korektę polityki zagranicznej, przede wszystkim zerwanie z tradycją lawirowania pomiędzy trzema najważniejszymi potęgami (Rosją, USA i Chinami), uprawianą od lat przez Nazarbajewa. „Dziś prezydent uprawia swoistą grę. Skrytykowany przez władzę jednego z mocarstw zwraca się ku jego konkurentom. To nie przystoi naszemu państwu, które powinno być postrzegane za granicą jako stabilny, otwarty i racjonalny kraj. Nasza polityka powinna opierać się na równych relacjach ze wszystkimi.” - deklaruje Żarmachan Tujakbaj.

Ambitny jest program gospodarczy opozycji. Zakłada on odejście od modelu opartego na surowcach. „Dziś cała gospodarka Kazachstanu opiera się na petrodolarach. Duża ich część trafia do prezydenta, jego krewnych i współpracowników w formie łapówek, więc Nazarbajew nie chce zmiany tego stanu rzeczy. My chcemy jednak odejść od opierania budżetu na przychodach z ropy i gazu i przyciągnąć inwestorów z innych branż. Mamy inżynierów i specjalistów z różnych dziedzin, którzy dziś m.in. z racji jednostronnego rozwoju przemysłu nie mogą pracować w swoich wyuczonych zawodach i zajmują się handlem żeby przeżyć. Może zresztą o to właśnie prezydentowi chodzi? Żeby ludzie sfrustrowani i pochłonięci codziennymi sprawami nie mieli sił na politykę?” – mówi Nurłan Duaszew, inny działacz „Ałgi”.

Dobrze widoczny boom

Właśnie ten punkt programu może okazać się najtrudniejszy. Każde kazachskie dziecko wie, że obecny boom inwestycyjny i budowlany jest całkowicie zależny od wydobycia ropy i gazu. Przychody związane z ropą naftową stanowią prawie 25 proc. rocznych wpływów budżetowych państwa.

Do końca 2002 roku do Kazachstanu napłynęło w formie inwestycji bezpośrednich ponad piętnaście miliardów dolarów. 2/3 sumy trafiło do sektora naftowo-gazowego. Potwierdzone zasoby tego surowca sięgają 1,2 miliarda ton, kraj produkuje rocznie 47 milionów ton, a eksportuje około 30 milionów ton. Jak w swojej analizie „Kazachstan: regionalny przykład sukcesu” pisze Anna Wołowska, z Ośrodka Studiów Wschodnich: „Rozwój ekonomiczny Kazachstanu nie ma analogii w żadnym z państw Azji Centralnej. W odróżnieniu od innych bogatych w zasoby naturalne krajów regionu Kazachstan zdołał wykorzystać swój potencjał gospodarczy w sposób, który przynosząc wymierne korzyści teraz tworzy jednocześnie perspektywy dalszego długotrwałego wzrostu”.

Właśnie dzięki wzrostom cen surowców naturalnych Kazachstan może się poszczycić najbardziej stabilnym i zrównoważonym wzrostem gospodarczym w Azji Środkowej (odpowiednio 13,5 proc. (2001); 9,8 proc. (2002); 9,3 proc. (2003); 9,4 proc. (2004) według danych ADB: Asian Development Bank). Jego skutki dostrzegają dziś nie tylko mieszkańcy forsownie rozbudowywanej Astany i Ałmaty, ale i prowincja. I mimo że dane ADB mówiły, że jeszcze pod koniec lat 90-tych poniżej progu ubóstwa żyła aż ¼ społeczeństwa, to dziś Kazachom egzystuje się nieco łatwiej.

Inercja społeczna

Opozycja doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że duża część społeczeństwa może nie chcieć zmian. „Inercję pogłębia niedostatek wolnych mediów. Inaczej myślą ludzie w dużych miastach, inaczej w rozproszonych wsiach i aułach, gdzie docierają tylko dwa kanały państwowej telewizji, w której kreowany jest negatywny obraz opozycji jako siły przeciwnej postępowi i powolnym reformom, o których ciągle wspomina nasz prezydent” – mówi Nurłan Duaszew.

Najważniejszym celami jest dziś przebudzenie społeczeństwa i przekonanie go, że warto zainicjować proces przemian. „To co wciąż jeszcze utrzymuje ten system to strach. Wszechobecne poczucie że jeśli wystąpisz przeciwko władzy będziesz miał poważne problemy. Dlatego ludzie często nie zastanawiają się nawet nad tym co będzie po wyborach, albo jakie szanse ma opozycja. Musimy przekonać społeczeństwo że mamy pomysł na władzę, jesteśmy gotowi do jego realizacji i zostaniemy ze społeczeństwem do końca” – mówi Żarmachan Tujakbaj.

Administracja robi co może by utrudnić działania opozycji mnożąc przeszkody formalne i pod różnymi pretekstami delegalizując niepokorne partie. Po ubiegłorocznych wyborach działacze partii „Ałga” złożyli w sądzie protest przeciwko domniemanym fałszerstwom podczas wyborów. Nim jednak doszło do jego rozpatrzenia wyrokiem sądu gospodarczego rozwiązano samą liczącą kilkadziesiąt tysięcy członków partię. „Podczas procesu bronili nas doskonali prawnicy. Co z tego? Wydanie wyroku w tak złożonej sprawie zajęło sędziemu kwadrans. Dosłownie po 15 minutach po zakończeniu postępowania wyszedł z pokoju sędziowskiego z siedmiostronnicowym uzasadnieniem wyroku. Przecież w 15 minut nawet nie da się napisać uzasadnienia, a co dopiero mówić o analizie sprawy.” – mówi Jerłan Jereszepow.

Główny wróg

Opublikowany w połowie października list otwarty międzynarodowej organizacji Human Rights Watch (HRW) do Nursułtana Nazarbajewa wylicza kilkanaście najbardziej drastycznych przykładów naruszeń swobód obywatelskich. Wśród nich m.in. atak zamaskowanych sprawców na ekipę Żarmachana Tujakbaja, w wyniku którego zraniono cegłą rzecznika i kamerzystę współpracującego z opozycją, fizyczne groźby i szykany wobec działaczy opozycji. (Ostatnio uzbrojeni żołnierze kazachskiego OMONu zatrzymali na drodze Tolena Toktasynowa z Demokratycznego Wyboru Kazachstanu, który zmierzał na spotkanie z Condoleezzą Rice).

Pod szczególnie silnym ostrzałem znalazła się niezależna prasa, a także studenci z organizacji Kahar („Bohater”) wzorującej się na ukraińskiej Porze, serbskim Otporze, czy gruzińskiej Khmarze. Najskuteczniejszym orężem w walce z opozycyjną prasą okazują się sądy zamykające gazety pod tak wydumanymi pretekstami jak „naruszenie godności Kazachów” poprzez zamieszczenie kontrowersyjnego wywiadu z Władymirem Żyrinowskim (dziennik Respublika), czy relacja z konferencji prasowej działaczy opozycji (dziennik Soz – „Głos”). Dopiero strajk głodowy naczelnych sześciu pism: Soz, Swoboda Slowa (“Wolność Słowa”), Epoka, Prawda Kazachstana (“Prawda Kazachstanu”), Apta.kz (“Tydzień.kz”), Azat (“Wolność”) i Zhuma Tayms (“Wiadomość Piątkowe”) umożliwił znalezienie nowego zakładu, który zgodziłby się drukować pisma po tym jak we wrześniu bieżącego roku wydawnictwo „Wremia” zerwało kontrakt z opozycyjnymi pismami.

HRW zwraca również uwagę na urągający międzynarodowym normom zakaz zgromadzeń w okresie od zakończenia wyborów do ogłoszenia ich wyników, wprowadzony kilka miesięcy temu. To dowód na to, że niezależnie od wysiłku wkładanego w przygotowania do wyborów władza obawia się powtórzenia scenariusza znanego z Tbilisi, Kijowa i Biszkeku.

Najdobitniej świadczy o tym list ministra spraw wewnętrznych Zautbeka Turisbiekowa do premiera Danijala Achmietowa który prasa opozycyjna ujawniła na początku roku. W piśmie można przeczytać m.in. że „Ostatnie wydarzenia w Gruzji i Ukrainie (...) wymagają podjęcia prewencyjnych działań w naszym kraju. (...). Doświadczenia Ukrainy w czasie ostatnich wyborów prezydenckich pokazują, że zachodzące wydarzenia były możliwe w rezultacie nie wykazania przez kierownictwo kraju twardej woli politycznej i niepodjęcia odpowiednich decyzji o zastosowaniu siłowych działań w celu neutralizacji zaostrzającej się sytuacji. (....)”.

W dalszej części listu minister tworzy swoistą „listę zakupów” potrzebnych do stłumienia potencjalnej rebelii. Znalazło się na niej m.in. 17 tys. pistoletów, 2,5 tys. automatów, 100 ckm-ów, 3 tys. lekkich kamizelek kuloodpornych, 2 tys. tarcz, 2,8 tys. kasków, 1,5 tys pałek gumowych, 32 karabiny snajperskie, 840 granatów błyskowo-hukowych a także działka wodne i ciepła odzież dla funkcjonariuszy resortu spraw wewnętrznych. Brzmi ona szczególnie złowrogo w obliczu kolejnych deklaracji o obronie obecnego przywódcy nawet z bronią w ręku składanych przez liderów partii proprezydenckich.

W tej sytuacji wiele zależy od rozwagi samej opozycji, a także determinacji obywateli. „Ostatecznie jednak wszystko zależy od ich woli. Jeśli w obronie (potencjalnie sfałszowanych – przyp. A. Bielewicz) wyników wyborów na ulicę wyjdzie kilkadziesiąt osób przegramy. Jeśli jednak wyjdzie milion, to nawet uzbrojona armia nie pomoże” – mówi jeden z opozycjonistów.


Powyższy tekst jest wyrazem poglądów autora.
Redakcja PSZ.PL nie ponosi odpowiedzialności za publikowany materiał.