Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Daria Paprocka-Rzehak: Tolerancyjni MY i nietolerancyjni ONI

Daria Paprocka-Rzehak: Tolerancyjni MY i nietolerancyjni ONI


10 marzec 2008
A A A

„Nigdy nie nauczyliśmy się być nietolerancyjni wobec osób i kultur, które są nietolerancyjne wobec nas” – mówi Geert Wilders, który właśnie zakończył prace nad filmem porównującym Koran do Mein Kampf. Czy aby na pewno jesteśmy tak tolerancyjni?

30 września 2005 duńska gazeta Jyllands-Posten opublikowała rysunki przestawiające proroka Mahometa w różnych humorystycznych i satyrycznych sytuacjach. Rysunki te były dopełnieniem felietonu krytykującego autocenzurę, napisanego po tym, jak pisarz Kare Bluitgen poskarżył się, że nie był w stanie znaleźć ilustratora dla swojej książki dla dzieci opowiadającej o Proroku.

Rysunków opublikowanych w Jyllands-Posten było dwanaście i przedstawiały proroka Mahometa w mniej lub bardziej karykaturalny sposób. Redaktor działu kulturalnego gazety Flemming Rose tłumaczył później, kiedy rysunki nabrały już światowego rozgłosu, że nie prosił ilustratorów by narysowali karykatury Mahometa, a jedynie by zilustrowali go takim, jakim go postrzegają. Jeden z rysowników - Kurt Westergaard - przedstawił proroka Mahometa, który na głowie zamiast turbanu ma bombę z tlącym się zapalnikiem. Spośród dwunastu rysunków, ten został uznany za najbardziej obraźliwy i nie pomogły wyjaśnienia autora karykatury, że nie chciał nikogo obrazić, a jedynie pokazać, jak terroryści wykorzystują religię do usprawiedliwiania zamachów.

Flemming Rose twierdzi, że opublikowanie rysunków przyczyniło się do dyskusji na temat integracji mniejszości religijnych w Danii, w której muzułmanie stanowią 5 proc. społeczeństwa. W dyskusji tej podniesiono problem poczucia krytyki i potępienia ze strony konserwatywnych muzułmanów wobec cienionych w krajach europejskich wartości świeckich. Dla wielu, opublikowane karykatury były odpowiedzią na tą krytykę. Okazało się jednak, że karykatury szybko zyskały rozgłos poza granicami Danii, i znalazły się w centrum zainteresowania całego świata muzułmańskiego przyczyniając się nie tylko do pogłębionych dyskusji na temat mniejszości religijnych i różnic w systemach wartości.

W październiku 2005 rozpoczęły się masowe protesty w państwach muzułmańskich, uważających opublikowane karykatury za obraźliwe i obrazoburcze. Nawoływano do bojkotu duńskich produktów. W odpowiedzi, stając w obronie wolności słowa gazety w Austrii, Francji, Niemczech, Włoszech i Hiszpanii dokonały przedruku karykatur. W Polsce „Rzeczpospolita” wydrukowała dwie z dwunastu karykatur. Kiedy na początku 2006 roku gwałtowne protesty wstrząsnęły niemalże całym światem muzułmańskim, ambasady Danii w Syrii, Libanie i Iranie zostały zaatakowanie, a w zamieszkach zginęło ponad 100 osób, Dania zdecydowała się złagodzić swoje stanowisko w tej sprawie. 2 lutego 2006 roku Duński Premier Anders Fogh Rasmussen wystąpił w arabskiej telewizji przepraszając za karykatury, ale broniąc wolności słowa.

Gazeta Jyllands-Posten twierdziła, że Dania posiada wieloletnią tradycję satyrycznego podejścia do wszelkich tematów tabu, w tym do tematów religijnych i że Islam nie został potraktowany w tym wypadku inaczej. Arabscy i muzułmańscy komentatorzy uważali natomiast, że problem karykatur i ostrej reakcji muzułmanów należy postrzegać w kontekście Islamofobii, opresji wobec muzułmanów w konflikcie na Bliskim Wschodzie i wojny z terrorem pod przywództwem Stanów Zjednoczonych.

Problem karykatur miał jednak jeszcze jedno podłoże – naruszył on sferę sacrum Islamu.  Zgodnie z tradycjami ikonoklazmu (zakazu przedstawiania boskości, sacrum) większość dzieł sztuki dotyczących proroka Mahometa ma charakter kaligraficzny. Koran potępia kult obrazów czy rzeźb uważając to za bałwochwalstwo, a wszelkie malarstwo postrzegane jest jako niebezpiecznie bliskie obrazoburstwu. Muzułmanie wierzą, że ci, którzy malują obrazy zostaną ukarani w dniu zmartwychwstania, kiedy to zostaną poproszeni by ożywić wszystko, co stworzyli. Co więcej, w społeczeństwach muzułmańskich obraza proroka Mahometa jest uważana za jedną z najcięższych zbrodni, i w niektórych interpretacjach szariatu (prawa islamskiego) obraza Mahometa jest jednoznaczna z wyrokiem śmierci.Tak więc, kiedy w kwestii karykatur świat zachodni bronił wolności słowa, świat muzułmański bronił wartości zapisanych w świętej księdze oraz proroka, którego wyznawcy Islamu kochają i cenią równie mocno jak Zachód ceni wolność wypowiedzi.

Wydarzenia sprzed dwóch, trzech lat okazują się jednak mieć swój ciąg dalszy. 12 lutego 2008 duńska policja aresztowała dwóch Tunezyjczyków i jednego Duńczyka marokańskiego pochodzenia podejrzanych o planowanie zabójstwa Kurta Westergaarda, autora najbardziej kontrowersyjnej z dwunastu karykatur. Żaden z aresztowanych nie został postawiony przed sądem. Tunezyjczycy, zostali deportowani, podczas gdy Duńczyk o marokańskim pochodzeniu został wypuszczony na wolność. Duński wywiad mówi, że cała akcja była działaniem prewencyjnym, i że lepiej było podjąć działania, kiedy jeszcze spisek był w fazie początkowej. Działanie duńskiego wywiadu nie jest bezpodstawne, kiedy pamięta się zabójstwo holenderskiego reżysera Theo Van Gogha, który został zamordowany w 2004 roku przez islamskiego ekstremistę, urażonego wyreżyserowanym przez Van Gogha filmem oskarżającym Islam o ignorowanie problemu przemocy wobec kobiet. Społeczność muzułmańska w Danii poddaje w wątpliwość historię spisku na życie karykaturzysty.

Aresztowanie podejrzanych o planowanie zabójstwa karykaturzysty wywołało natychmiastową reakcję duńskiej prasy. Dzień po aresztowaniu, 13 lutego, wszystkie duńskie gazety ponownie opublikowały karykaturę na znak solidarności z Jyllands-Posten – gazety zagrożonej terrorem, oraz w obronie wolności prasy.Reakcja państw muzułmańskich była niemalże natychmiastowa. Protesty wobec ponownej publikacji karykatur Mahometa miały miejsce między innymi w Afganistanie, Sudanie, Indonezji, Strefie Gazy, Pakistanie i Danii.

27 lutego 2008 Minister Spraw Wewnętrznych Niemiec Wolfgang Schaeuble w wywiadzie dla tygodnika Die Zeit poparł decyzję duńskich gazet w sprawie ponownego opublikowania karykatur. „Szanuję fakt, że wszystkie duńskie gazety wydrukowały karykatury Mahometa, by pokazać, że nie pozwolą by doszło pomiędzy nimi do podziałów. Właściwie, wszystkie europejskie gazety powinny obecnie opublikować karykatury, z wyjaśnieniem: też uważamy je za godne pożałowania, ale nie można usprawiedliwić uciekania się do przemocy w odpowiedzi na korzystanie z wolności prasy”.

I w ten oto sposób świat zachodu i społeczność muzułmańska stoją mniej więcej w tym samym miejscu, w którym znajdowały się na początku roku 2006. Zachód broni wolności słowa. Muzułmanie czują, że po raz kolejny, w sposób świadomy, urażone zostały ich uczucia religijne. Gwałtowne demonstracje przetaczają się przez kolejne kraje muzułmańskie, a Zachód uznaje je za dalece zbyt gwałtowne jak na odpowiedź na publikację w prasie. Ekstremiści muzułmańscy zacierają ręce, bo karykatury te będą wspaniałą pożywką dla anty-zachodniej propagandy, jaką uprawiają.

Czy istotnie, niepublikowanie karykatur po raz kolejny oznaczałoby, że rezygnujemy z wolności słowa? Walka o wolność słowa nie może odbywać się pomimo wszystko, i wbrew wszystkiemu. Wolność słowa nie może stać w sprzeczności z elementarnym poszanowaniem dla wierzeń religijnych i wyznawców wszystkich religii. Dlatego też ponowne wydrukowanie karykatur, przy pełnej świadomości, że naruszają one sferę sacrum Islamu i obrażają uczucia religijne muzułmanów, trudno zakwalifikować jako akt obrony wolności słowa, czy obrony jakiejkolwiek innej szlachetnej wartości, z którą zachód chciałby się identyfikować.

Jeśli bowiem podchodzić do wolności słowa w sposób nieugięty i „bez światło-cienia”, to należy czym prędzej udostępnić szerokiej publiczności film holenderskiego parlamentarzysty Geerta Wildersa, porównującego Koran do Mein Kampf Adolfa Hitlera. Wilders, w swoim 15-minutowym filmie Fitna (arabskie słowo oznaczające niezgodę, chaos) twierdzi, że Koran jest księgą nawołującą do przemocy i opresji wobec kobiet i homoseksualistów. Rząd holenderski stoi na stanowisku, że nie może zakazać projekcji filmu, choć jednocześnie podkreśla, że opinie przedstawione w produkcji Geerta Wildersa – lidera Partii Wolności, która posiada 9 miejsc w 150 osobowym parlamencie holenderskim – nie są oficjalnym stanowiskiem rządu Holandii.

Film nie został jeszcze wyświetlony, a przez Kabul, Damaszek i Teheran przetoczyła się już fala protestów, wobec jego treści. Spalono kilka holenderskich flag, pojawiły się żądania wycofania wojsk holenderskich z Afganistanu.

Parlamentarzysta właśnie szuka stacji telewizyjnej zainteresowanej wyświetleniem jego filmu. Jeśli żadna stacja telewizyjna nie zdecyduje się na wyświetlenie filmu, wówczas Geert Wilders, ostrzegający Holandię przed „tsunami islamizacji”, zamieści go w Internecie. Dlaczego jest tak nieugięty w kwestii swojego filmu? Bo – jak powiedział w wywiadzie dla Associated Press – „nigdy nie nauczyliśmy się być nietolerancyjni wobec osób i kultur, które są nietolerancyjne wobec nas”. Kiedy słyszy się tego typu wypowiedzi, chyba najwyższy czas zacząć zadawać sobie pytania: gdzie leżą granice wolności słowa? Wolność słowa to nie po prostu mówienie wszystkiego, na co przyjdzie nam ochota. Jest to wolność, która pociąga za sobą odpowiedzialność – odpowiedzialność za to, co mówimy.