Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Magdalena Lejman: Kirgiskie rewolucje


09 kwiecień 2010
A A A

Na fali ostatnich wydarzeń w Kirgistanie pojawiają się już opinie, po których można sądzić, że kraj dosięgła nowa rewolucja. Tymczasem zmiany systemu politycznego w Kirgistanie, zarówno te niesione przez rewolucje (aksamitną - w 2005 r. i ostatnią - znaczoną ofiarami), jak i posunięcia czysto polityczne są stałym elementem rozwoju kirgiskiej państwowości. W Kirgistanie rewolucja paradoksalnie staje się częścią politycznej ewolucji.

 

Na tle państw Azji Centralnej Kirgistan tradycyjnie uważany był za najbardziej liberalny i demokratyczny. Od politycznego usamodzielnienia się w 1991 r. poszukiwał najbardziej dla siebie odpowiedniego systemu, balansując między parlamentarnym a prezydenckim. Pierwszy prezydent, Askar Akajew, prowadził kraj od republiki parlamentarnej, przez półprezydencką, do silnie prezydenckiej. Koncentracja władzy przez Akajewa doprowadziła w końcu do politycznego konfliktu. Aksamitna rewolucja w marcu 2005 r. (tzw. rewolucja tulipanów) wyniosła do władzy Kurmanbeka Bakijewa, niemniej nie zakończyła systemowego kryzysu. Popisana przez Bakijewa w listopadzie 2006 r. konstytucja dawała Kirgistanowi najbardziej demokratyczny ustrój w regionie. Parlamentaryzm nie utrzymał się jednak długo. Już po kilku tygodniach powrócono do konstytucji z 1993 r., a szala przechyliła się znów na korzyść systemu prezydenckiego.

Image
Podpalony plakat z podobizną prezydenta Bakijewa, Tałas 06.04.2010 (fot. ferghana.ru)
Zeszłoroczne wybory prezydenckie, choć skrytykowane przez OBWE i UE, potwierdziły pozycję Bakijewa w kraju. Z inicjatywy prezydenta w październiku 2009 r. dokonano rekonstrukcji rządu i zapowiedziano uproszczenie struktur władzy wykonawczej. Kirgiska opozycja była tymczasem systematycznie tłumiona, a rządy przyjmowały coraz więcej cech autorytarnych. W swoich ostatnich wypowiedziach Bakijew twierdził, że rządy demokracji i koncepcja praw jednostki nie są zgodne z kirgiską tradycją, ponieważ prowadzą do samolubstwa i osłabienia społecznej moralności. Według niego systemem bardziej odpowiednim dla kraju byłaby „demokracja doradcza”, przewidująca konsultacje rządu z wpływowymi grupami społecznymi.

Dla światowych mocarstw wewnętrzne dylematy Kirgistanu pozostawały w cieniu jego walorów geostrategicznych. Położenie niedaleko Afganistanu, w którym USA prowadzą aktywne działania wojskowe, uczyniło z Kirgistanu podmiot zabiegów ze strony Waszyngtonu i Moskwy, w których Biszkek starał się uzyskać możliwie najwięcej.

Funkcjonująca od 2001 r. amerykańska baza wojskowa w kirgiskim Manas jest solą w oku Rosji, uważającej cały region Azji Centralnej za swoją wyłączną strefę wpływów. Na początku 2009 r., gdy Moskwa obiecała Kirgistanowi 2 mld dolarów pomocy, władze w Biszkeku ogłosiły rychłe zamknięcie Manas. Decyzję odwołano, gdy Amerykanie zapłacili 180 mln dolarów za możliwość pozostania w bazie. W odpowiedzi Rosja zwróciła się do kirgiskich władz o pozwolenie na otwarcie drugiej poza dotychczasową, znajdującą się w Kant (niedaleko Biszkeku), rosyjskiej bazy wojskowej, tym razem na południu kraju.

Przed miesiącem USA udało się uzgodnić z kirgiską administracją budowę centrum szkoleń antyterrorystycznych w Batken, w południowo-zachodniej części kraju. Budowę podobnego obiektu rozważała wcześniej Moskwa. Niezależnie od tej inicjatywy, na ostatnim spotkaniu prezydentów Miedwiediewa i Obamy w Waszyngtonie, 8 kwietnia br., rosyjski przywódca nie omieszkał wspomnieć, że amerykańska  baza w Manas powinna zostać zamknięta. Żaden z prezydentów nie ujął się za odsuniętym dzień wcześniej od władzy prezydentem Bakijewem i nie przekreślił władzy zdobytej przez opozycję. Choć podnieśli apel o powstrzymania się od przemocy i zapewnienia bezpieczeństwa kraju, brak wezwań do przywrócenia urzędującego prezydenta świadczy o przekonaniu, że rosyjskie i amerykańskie interesy będą uwzględnione, niezależnie od zmiany w ekipie rządzącej. Bardziej od politycznych sympatii wydają się decydować w tym wypadku praktyczne interesy.

Czy władza zdobyta przez opozycję w Kirgistanie zostanie przez nią utrzymana nie jest jeszcze przesądzone. Prezydent Bakijew wezwał naród do powstrzymania się od ulegania prowokacji i zapowiedział, że nie odda urzędu. Rewolucja kirgiska nie wydaje się skończona, podobnie jak formowanie się jej systemu władzy. Demokracja, by właściwie funkcjonować, potrzebuje praktyki życia społecznego, ludzie muszą do niej przywyknąć. Stanie się to możliwe, gdy kraj będzie stabilny, prężny i dobrze zorganizowany. Najprostszą, choć niekoniecznie skuteczną drogą do takiego stanu rzeczy wydaje się azjatycki model „demokracji autorytarnej”. Taka opcja skazuje jednak Kirgistan na dalsze polityczne wahania i kolejne „rewolucje”.  


Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.