Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Marek Ostrowski: Dolar kontratakuje - analiza rynku walut i surowców

Marek Ostrowski: Dolar kontratakuje - analiza rynku walut i surowców


28 maj 2007
A A A

Ostatnie kilka tygodni na światowym rynku walut i surowców upłynęło pod znakiem korekty na wszystkich możliwych wykresach. O ile od początku roku do połowy kwietnia rosła cena miedzi, złota, srebra itp., o tyle gorąca wiosna na parkietach pokazała, że galop należy przystopować. Podobny obraz pojawił się w relacjach eur/usd i pln/usd. Dlaczego tak się dzieje? Można powiedzieć krótko: dolar kontratakuje.

Rynek walutowo-surowcowy podzielony jest poniekąd według wzoru USA-reszta świata. W tym kontekście przekonanie, że druga połowa roku będzie dla Amerykanów znacznie lepsza niż pierwsza, odbiło się w pierwszym rzucie na euro i złotówce, a także doprowadziło do spadku cen surowców.

Generalnie jednak ostatnie tendencje na rynku walutowym można podzielić na trzy części: rosnący dolar, wyprzedaż walut rynków wschodzących, słabnący jen.
Jak powiedzieliśmy, powodem kupowania dolara jest nadzieja na polepszenie sytuacji ekonomicznej USA. Początek roku upłynął pod znakiem rezerwy co do tempa rozwoju największego rynku świata. Straszył zarówno Greenspan, jak i Bernanke, a to nie wróżyło niczego dobrego. Co więcej, fala spadków giełdowych z 27 lutego wywołała panikę i w konsekwencji inwestorzy poczuli niechęć do NYSE. Od początku maja sytuacja powoli się odwraca. Po tym jak para eur/usd przez kilka tygodni trwała w konsolidacji między 1,355, a 1,3655 inwestorzy zniechęcili się do dalszego inwestowania we wspólnotową walutę, bo wykres spadł i obecnie jest na poziomie 1,342. Trudno się temu dziwić, skoro z USA napływały coraz to lepsze informacje. Amerykanom udało się utrzymać niską inflację – zarówno producentów (PPI), jak i konsumentów (CPI). W dodatku liczba sprzedawanych domów zaczęła w końcu rosnąć. W kwietniu sprzedano ich o 16 proc. więcej niż miesiąc wcześniej i zdecydowanie jest to znak świadczący o polepszającej się koniunkturze.
Wyprzedaż walut na rynkach wschodzących to chyba objaw pojawiającego się co jakiś czas spadku zaufania do gospodarek państw rozwijających się.  Pamiętajmy bowiem, że o ile stopy zwrotu, zwłaszcza inwestycji w papiery wartościowe, są często o wiele wyższe na rynkach wschodzących, niż rozwiniętych, o tyle z ryzykiem jest dokładnie odwrotnie. W związku z tym, co jakiś czas przychodzi fala spadku zaufania. Istotna jest na pewno sytuacja w Chinach, gdzie indeksy Shenzen i Szanghaju nie mogą przestać rosnąć, a to, jak wiemy, pierwszy krok do gwałtownych spadków. Wartości indeksów w Rosji już zaczynają spadać. Na pewno nie pomogła również wypowiedź Alana Greenspana, który swoim zwyczajem węszy kryzys, tym razem jednak na rynkach wschodzących. Ostatecznie tracą również polskie złotówki, których musimy wydać 2,84 na dolara i 3,81 na euro.
Interesująco wygląda kwestia słabnącej waluty japońskiej, która traci w zasadzie nieprzerwanie od ponad roku. Dość znaczna korekta tego trendu miała miejsce pod koniec lutego, kiedy na wielu parkietach zakończono inwestycje w oparciu o tzw. taniego jena. Jednakże w dniu dzisiejszym jen jest jeszcze tańszy niż wówczas i nic nie zapowiada poważniejszych zmian. Przez pewien czas mówiło się o niedowartościowaniu japońskiej waluty i możliwości podniesienia stóp procentowych (przypomnijmy, że wynoszą one 0,50 proc.), jednakże inflacja na poziomie 0,0% raczej oddala taką ewentualność.

Przechodząc do analizy rynku surowcowego trzeba uświadomić sobie jego relacje do amerykańskiej waluty. Ceny większości produktów z kręgu tzw. commodities, czyli metali, paliw, czy podstawowych produktów spożywczyc, reagują odwrotnie do dolara. Jeżeli rośnie wartość USD, to z reguły spada cena złota, cukru, miedzi itp. Dzieje się tak, ponieważ wszystkie ceny kwotowane są w walucie amerykańskiej. Kiedy gwałtownie rośnie jej wartość, inwestorzy operujący inną walutą, mogą, siłą rzeczy, nabyć mniejszą ilość danego produktu. Aby zatem wyrównać wolnorynkową krzywą popytu i podaży cena z reguły maleje. Naturalnie jest to tylko pewna tendencja i należy pamiętać, że opisujemy ją całkowicie ceteris paribus.
W ostatnich tygodniach mieliśmy jednak okazje obserwować podobne zjawisko. Kiedy para EUR/USD wybiła się w dół z konsolidacji i wykres poszybował w kierunku 1,34 zarówno złoto, jak i srebro zaczęło tanieć, choć trzeba przy tym uwzględnić, iż nadeszły dane makroekonomiczne świadczące o wzroście wydobycia tych surowców. Znacznie spadła również cena miedzi. Okazało się, że wbrew oczekiwaniom, chińskie zamówienia zmalały o 7,7% tzn. z 208 tysięcy ton w marcu do 192 tysięcy ton w kwietniu, na co rynek zareagował momentalną wyprzedażą. Zainteresowanym polecam porównać wykres cen miedzi i wartości akcji spółki KGHM – można doszukać się ciekawych tendencji.
Jeśli chodzi o cenę ropy, można powiedzieć, że obserwujemy wyraźne ciążenie w górę. Z jednej strony powoduje to fakt, iż rafinerie gromadzą zapasy na wakacje, kiedy zapotrzebowanie na benzynę wzrasta – dla przykładu w USA zapasy te wzrosły do 2mln baryłek. Z drugiej zaś, manewry w okolicach Zatoki Perskiej podnoszą  ciśnienie inwestorom, którzy obawiają się konfliktu w Iranie, co również odbija się na parkiecie.

Podsumowując. Jak powiedzieliśmy na początku – dolar w kontrofensywie. W zasadzie wszystkie wydarzenia są mniej lub bardziej konsekwencją wzrostu zaufania do amerykańskiej gospodarki. Czy to okaże się opłacalne? Zobaczymy za kilka tygodni.

 

Na podstawie.

www.waluty.com.pl
www.kitco.com
www.marketwatch.com
finance.yahoo.com