Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Obalić Plenkovicia. Chorwacja po wyborach
Niepodległość na dalszym planie. Kraj Basków przed wyborami
Jordania na celowniku ajatollahów
Odwiedź nasze media społecznościowe

Kalendarz wydarzeń

Poprzedni miesiąc Kwiecień 2024 Następny miesiąc
P W Ś C Pt S N
week 14 1 2 3 4 5 6 7
week 15 8 9 10 11 12 13 14
week 16 15 16 17 18 19 20 21
week 17 22 23 24 25 26 27 28
week 18 29 30

Strefa wiedzy

zdjecie_aktualnosci
Niepodległość na dalszym planie. Kraj Basków ...
W niedzielę mieszkańcy Kraju Basków wybiorą swoich przedstawicieli do regionalnego parlamentu. Z powodu rosnącej popularności lewicowych nacjonalistów z EH Bildu debata z...
zdjecie_aktualnosci
Jordania na celowniku ajatollahów
Przez Jordanię od pół roku przetacza się fala propalestyńskich protestów, często wymykających się spod kontroli. Teraz sytuacja władz w Ammanie może stać się jeszcze trud...
zdjecie_aktualnosci
Czy Chorwacja potrzebuje Serbów?
Niezależna Demokratyczna Partia Serbów prowadzi kampanię przed wyborami parlamentarnymi w Chorwacji pod hasłem „Chorwacja potrzebuje Serbów”. Mimo zaszłości historycznych...
zdjecie_aktualnosci
Nowy najmłodszy. Irlandia ma premiera z TikTo...
Leo Varadkar obejmując rządy w Irlandii w 2017 roku był najmłodszym premierem w historii kraju, a teraz rekord pobił jego następca. Po Simonie Harrisie nikt nie spodziewa...
zdjecie_aktualnosci
Chorwacka centroprawica może spać spokojnie
Kampania wyborcza w Chorwacji zaczęła się z wielkim przytupem, od kryzysu związanego z kandydaturą prezydenta Zorana Milanovicia, aby ostatecznie wyraźnie wytracić dynami...
zdjecie_aktualnosci
Nowa partia starych islamistów
Problemem dla obozu prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana jest nie tylko wygrana centrolewicowej opozycji, ale także wzmocnienie się konkurencji po prawej stronie. No...
zdjecie_aktualnosci
TikTok a sprawa amerykańska
Z pozoru niewinna aplikacja przeznaczona dla młodych ludzi znalazła się w centrum zainteresowania polityków w Stanach Zjednoczonych. TikTok ma ich zdaniem zagrażać bezpie...
zdjecie_aktualnosci
Białoruskim nawozem w litewskiego prezydenta
Na półtora miesiąca przed wyborami, litewski prezydent Gitanas Nausėda musi mierzyć się z zarzutami dotyczącymi powiązań z białoruskimi producentami nawozów. Specjalna pa...
zdjecie_aktualnosci
Chorwacja koalicjami stoi
Chorwacki system wyborczy wymusza tworzenie koalicji. Przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi niektóre sojusze zdążyły już się rozpaść, a do innych zwyczajnie nie...
zdjecie_aktualnosci
Europejska branża fotowoltaiczna na skraju up...
Polityka klimatyczna od dłuższego czasu jest jednym z priorytetów Unii Europejskiej, ale jednocześnie w kryzysie znalazła się europejska branża fotowoltaiczna. Producenci...
zdjecie_aktualnosci
Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji
Prezydent Chorwacji Zoran Milanović zapowiedział utworzenie „koalicji zbawienia narodowego” i odsunięcie od władzy premiera Andreja Plenkovicia. Problem w tym, że jako ur...
zdjecie_aktualnosci
Szokująca rezygnacja Leo Varadkara
Premier Irlandii Leo Varadkar niespodziewanie podał się do dymisji. Jego decyzja została od razu określona mianem „szokującej”, nawet mimo niedawnej głośnej porażki rządz...

Mariusz Marchliński: Iran - piłka w grze


28 styczeń 2008
A A A

Perski światotwórczy imperializm ma trzy tysiące lat tradycji. Właściwie potrzebuje tylko impulsu, by znów zaistniał. Czy więc słowa Ahmadineżada o bliskiej godzinie nadejścia supermocarstwowości Iranu świadczą o jego odrodzeniu?

Iran nowym cezaroislamskim mocarstwem?

Czy słowa świętego przekonania irańskiego prezydenta, o bliskiej godzinie nadejścia supermocarstwowości Iranu, świadczą o jakimś odrodzeniu się perskiego imperializmu, czy są tylko pustą figurą retoryczną, a może chodzi o dumę narodową, czy może jednak świadczą o rzeczywistych tendencjach nurtujących irańskie państwo?

Perski światotwórczy imperializm ma trzy tysiące lat tradycji. Historyczna Persja to przecież imperium, które wywierało przemożny wpływ na Bliski Wschód od czasów Elamitów, Medów i Achemenidów (Cyrus Wielki, Dariusz, Kserkses), poprzez Partów aż do Sasanidów, których państwo stało się głównym rywalem Rzymu, a następnie Bizancjum na Wschodzie.
Właściwie potrzebuje tylko impulsu, by znów zaistniał. Takim impulsem mogą być amerykańskie plany dezintegracji Iranu, po linii etnicznych podziałów. To właśnie dało impuls do stworzenia przemysłu militarnego Iranu, a zagrożenie przez potencjał atomowy Izraela i presja militarna USA powoduje przyspieszenie irańskich zbrojeń strategicznych, łącznie z uzyskaniem technologii broni atomowych. Zakończenie tego cyklu wzrostu potęgi militarnej Iranu, może się przerodzić w myśl wykorzystania tego potencjału do odbudowy imperium perskiego, w jego nie tyle historycznych co naturalnych granicach. Wtedy, gdy Iran stanie się ludnym, uzbrojonym po zęby supermocarstwem, nikt nie ośmieli się go zaatakować, nawet butni kowboje amerykańscy.

Paradoksalnie wiec impulsem do powstania nowożytnego Imperium Iranu mogą być właśnie aroganckie, nagłaśniane w mediach amerykańskie plany wykorzystania mniejszości narodowych zamieszkujących Iran. Mniejszości te dość liczne, bo stanowiące ok. 40% ludności Iranu, zachęcone do rebelii mają doprowadzić do upadku obecny islamski rząd oraz obalić porewolucyjny porządek w Iranie, a nawet mają doprowadzić Iran do dezintegracji terytorialnej poprzez oderwanie od Iranu zamieszkałych przez mniejszości narodowe prowincji.

Obecne wysokie ceny ropy i gazu dają Iranowi środki na zbrojenia i szybki rozwój gospodarczy. Oczywiście wydatki Iranu na zbrojenia ok. 10 miliardów dolarów rocznie są tylko jedną czterdziestą dzisiejszych analogicznych wydatków USA ale w ciągu najbliższych lat mają ulec podwojeniu. Jeśli Iran będzie miał broń atomową uzyska gwarancję nietykalności, a wtedy jeśli tylko Iran będzie chciał, irański militarny potencjał konwencjonalny oraz gospodarczy pozwoli mu zdominować i podporządkować rachityczne republiki perskojęzyczne. W sposób naturalny zdominuje szyicki Irak nękany sunnicką rebelią. Zresztą praktycznie tylko Iran może wspomóc szyitów w Iraku, gdyby sunnici przy wsparciu ochotników czy regularnych wojsk z sunnickich krajów arabskich chcieli siłą przejąć władzę w Iraku.

Na pozór wydaje się, że to niemożliwe, sama energia jądrowa, czy raczej co faktyczne miał na myśli Ahmadineżad broń atomowa, nie zrobi z żadnego państwa supermocarstwa, nikt nie nazwie Francji czy Wielkiej Brytanii supermocarstwem mimo, że broń jądrową posiadają od kilkudziesięciu lat. Supermocarstwo musi mieć jeszcze obok bomb atomowych, odpowiedni potencjał gospodarczy, demograficzny i być też potęgą w broniach konwencjonalnych. Kiedyś definiowano supermocarstwo, jako takie, które może toczyć wojnę z innym mocarstwem i jeszcze dodatkowo dwie wojny lokalne w innych częściach świata.

Powrót do macierzy

Jednak jeśli chodzi o Iran właściwie potencjalnie taki możliwości istnieją. Iran ma co prawda dziś 70 milionów ludności i ponad 1,6 miliona km2 powierzchni, wydaje się to mało jak na potencjalne supermocarstwo. Jednak zauważmy ponad połowa ok. 55 proc. z 30 milionów ludności sąsiedniego Afganistanu mówi po persku (farsi), który jest tam językiem urzędowym, podobnie jest z ludnością Tadżykistanu, która po persku mówi w 90 proc., który to język jednak ostatnio nazywają tam tadżyckim. Są to bardzo ubogie kraje, w których dochód na głowę mieszkańca ledwo przekracza 1000 dolarów. W Iranie dochód PKB na głowę ludności jest 8 razy większy niż w Afganistanie i 5 razy większy niż w Tadżykistanie. Inkorporacja tych państw do Iranu byłaby więc potencjalnie korzystna ekonomicznie dla tamtejszej ludności, która łącznie w 60% mówi po persku.

Taki obrót wydarzeń zwiększyłby ludność Iranu do 110 milionów, a powierzchnię do 2,4 milionów km2, co daje nam już terytorialną wielkość subkontynentu. Problem jest główne w tym, że w większości ludność tych państw wyznaje islam sunnicki w przeciwieństwie do szyickich w 90% obywateli Iranu. Asymilacja do idei irańskiego imperium musiałaby tu następować po linii językowo - kulturowej.

Iran zyskałby ponadto 300 kilometrową strategicznie ważną wspólną granicę z Chinami, które już teraz są ważnym partnerem gospodarczym Iranu. Ewentualna blokada morska Iranu przez USA nie miałaby wtedy praktycznie żadnego znaczenia, dodatkowo przez terytoria te można by poprowadzić nie tylko ropociągi i gazociągi, ale również zwykłe drogi handlowe. Iran pozbyłby się też na trwałe sąsiedztwa słabych państw, mogących się stać bazą wypadową przeciwko własnemu terytorium, bazą wykorzystywaną przez wrogie mocarstwa.

Super Iran

W przeciwieństwie do Afganistanu szyicki jest w 60 procentach Irak. Święte miasta szyitów Nadżaf z meczetem Al-Hajdarijja stanowiącym mauzoleum kalifa Alego i Karbala, drugie co do ważności święte miasto szyitów w Iraku (grobowiec i meczet grobowy imama al-Husajna z końca VII w.) znajdują się właśnie w południowym Iraku. Potencjalnie bogaty Irak jest dziś okupowany przez USA. Jednak szaleją tam sunniccy terroryści, którzy zjeżdżają z całego islamskiego świata na terrorystyczne safari, by mniej lub bardziej bohatersko walczyć z Wielkim Szatanem oraz jego kolaborantami.

Iran ma dwa naturalne powody by dążyć do opanowania Iraku. Jeden jest natury religijnej, tam leżą święte miejsca szyitów do których trwają co roczne masowe perskie pielgrzymki, drugi ekonomiczny by powiększyć 2 razy swoje zasoby ropy i gazu, tak by dzięki ich złożom móc kontrolować światowe ceny tych surowców.

{mospagebreak} 

Szanse irańskiej inkorporacji Iraku leżą w przekonaniu szyickiej ludności Iraku, że Imperium Iranu będzie faktycznie szyickim imperium, i przekonanie ich np. taką wizją, że dzięki temu wspólnemu imperium wróci do Iraku jego bogata w ropę prowincja Kuwejt. Na pewno perspektywa zwiększenia szansy wyzwolenia Palestyny z władzy Małego Szatana, przez takie imperium, będzie też przemawiała do części mieszkańców Iraku (sprawa palestyńska wpływa bezpośrednio na nastroje wśród muzułmanów i jest kluczowa). Mogą też Persowie przedstawiać swoje imperium szyitom z Iraku jako odrodzony Kalifat Bagdadzki pod wezwaniem Kalifa Alego.

Taki wielki subkontynentalny Iran blisko 3 miliony km2 terytorium (docelowo 3,4 miliony km2), i 140 milionów ludności (stan łączny zaludnienia tych terytoriów na 2006 rok), po ustabilizowaniu sytuacji wewnętrznej będzie wydobywał na eksport równoważność 10 milionów baryłek ropy/gazu dziennie oraz będzie miał tylko z tego tytułu ponad 250 miliardów dolarów rocznie. W cenach dzisiejszych, przy takim eksporcie, jego PKB brutto będzie wynosił ok. 2-3 bilionów dolarów, uwzględniając efekty synergii terytorialnej i ludnościowej może nawet więcej, a zbrojenia takiego Wielkiego Iranu sięgną sumy od 50 do 100 miliardów dolarów rocznie.

Wtedy Iran będzie już na tyle potężny, by bezkarnie doprowadzić np. do fali zamieszek i terroryzmu w Turkmeni czy Kuwejcie niszczących ich przemysł naftowy i gazowy, najpierw by podbić ceny surowców, a później by opanować te kraje wprowadzając tam Pax Persjana. Ewentualna wojna z Amerykanami, będzie już wojną atomowych potęg, supermocarstwa i presupermocarstwa jakim będzie Iran. Oczywiście Iran może zająć i okupować Kuwejt pod innymi pretekstami w ramach żądań reparacyjnych, za popieranie przez Kuwejt finansowo Iraku podczas wojny z lat 1980-88, czy już z tytułu suwerena całego Iraku przejmującego jego pretensje terytorialne do ziem oderwanych od Iraku przez Brytyjczyków.

Czy to będzie w interesie Chin i Rosji? W interesie Chin bez wątpienia nawet zwycięska czy nierozstrzygnięta wojna Ameryki z Iranem tak ją osłabi, że to Chiny będą wtedy pierwszym supermocarstwem, a dla Rosji każda awantura w Zatoce Perskiej to manna z nieba windująca ceny ropy i gazu z eksportu, których żyje. Mimo tego Kreml nie pozwoli Teheranowi na zbyt dużą swobodę „zabawy” ze szczególnym uwzględnieniem państw Azji Centralnej, jak Tadżykistan czy Kirgistan. Ten region to „piaskownica” tylko dla Rosji.

Oczywiście istnieje i taka możliwość, że w ciągu 10 lat UE i USA przestawią się na energię jądrową. Wejdą nowe modele samochodów elektrycznych zasilanych z akumulatorów, na masową skalę dojdzie do produkcji benzyn syntetycznych z węgla, a nawet ich dotacji. Zwłaszcza w Chinach i USA, biopaliwa staną się realnym uzupełnieniem tradycyjnych benzyn, a wtedy cena ropy i gazu poleci w dół, a z nimi przeminie prosperita eksporterów ropy i gazu oraz mocarstwowych planów Iranu i nie tylko Iranu. Wtedy nawet gdyby Iran podbijał Kuwejt nikogo by to w Waszyngtonie nie wzruszyło, a do starcia Iranu z USA by nie doszło.

Wydaje się jednak, że zbyt mało w świecie zainwestowano w nowe projekty produkcji energii, które wymagają wieloletnich przygotowań i wieloletniego wprowadzania do realizacji, by za dziesięć lat ceny ropy gwałtownie spadły. Bardziej prawdopodobny jest 20 letni horyzont takiego rozwoju sytuacji. Tym samym Iran może się stać w ciągu kilkunastu lat wielką potęgą, bo nic w tym czasie nie zapowiada spadku cen ropy i gazu. Może się stać tak oczywiście jeśli w ciągu najbliższych 2-3 lat USA nie zaatakują Iranu, cofając jego rozwój gospodarczy i potencjał militarny o 20 lat do stanu z czasów tuż po rewolucji islamskiej w Iranie. Później to będzie nie tyle niewykonalne, co raczej bardzo niebezpieczne dla samej Ameryki, bo kontratak Iranu za 4-5 lat będzie niebezpieczny nawet dla Supermocarstwa.

Iran mógłby nawet prowadzić politykę agresji demograficznej islamu na starczą, zwiędłą i bezideową Europę. Presją ekonomiczną i policyjną nakłaniając tamtejszą sunnicką ludność do emigracji do Europy by szukała tam azylu. Fala 20-30 milionów islamskich imigrantów mogłaby w perspektywie 20 lat doprowadzić Europę na skraj wojny domowej z islamską mniejszością, bo w wielu krajach Europy stałaby się ona 20-30% mniejszością. Ze względów strategicznych nie tylko dla Iranu uwikłanie Europy w taki wewnętrzny problem, jest wart każdych pieniędzy, bo polityka Europy skupionej na wewnętrznych problemach, musiała by być tylko defensywna.

Plenny i prężny demograficznie Wielki Iran niewiele by stracił, bo jego ludność i tak by rosła o 3-4 miliony mieszkańców roczne. Zyskałby w strukturze swojej ludności wyraźniejszą większość szyicką i perską. Irańska polityka wobec islamskiej ludności sunnickiej czy turkoidalnej mogłaby być bardziej subtelna niż polityka Sudanu wobec przecież islamskiej, ale murzyńskiej ludności Darfuru. Taka polityka znacznie by była ułatwiona gdyby Turcja znalazła się w UE, wtedy taka migracja infiltrowałaby dzięki wspólnej już granicy z UE.

A co jeśli…?

Amerykanie w końcu opuszczą Irak, co się stanie gdy irańskie wojska zastąpią amerykańskie w jakikolwiek sposób? Z punktu widzenia świata nic strasznego, nawet są pozytywy dla Zachodu. Przecież sami Irańczycy muszą zwalczać sunnickich terrorystów bo nie mogą dopłacać do Iraku. Jak Irańczycy będą za dużo dopłacać to sami zaczną mieć problemy finansowe i gospodarcze. Iran staje się tym samym głównym wrogiem Al-Kaidy i innych państw sunnickich. Niechęć będzie miała zarówno podstawy religijne – szyici kontra sunnici – jak i etniczne – Persowie kontra Arabowie. Państwa regionu Zatoki Perskiej obawiają się wpływu Iranu na ich społeczność oraz wyrażają obawy przed dominacją Iranu w świecie islamu. Najprawdopodobniej nadejdzie taki czas, w którym Egipt i Arabia Saudyjska zażyczą sobie własnej broni atomowej, bowiem tylko wtedy będą mogły czuć się zabezpieczone przed zakusami Teheranu.

Jeśli nie związki państw są dla świata pozytywne, to mamy inny pozytyw. Konsoliduje się sunnicki blok Arabii Saudyjskiej, Jemen, Jordania, Oman oraz inne szejkanaty naftowe z Zatoki Perskiej, jakieś 40-50 milionów ludzi. Dość rekrutów i wpływów za ropę, by przeciwstawić się irańsko-irackiemu blokowi szyickiemu, ok. 95 milionów ludzi, zwłaszcza jeśli zjednoczona Arabia wspierana będzie przez Turcję 70 milionów, czy Egipt 60 milionów mieszkańców.

{mospagebreak} 

Powstaje samonapędzający się dynamiczny układ wzrostu, skonsolidowana Arabia rozpocznie zbrojenia i będzie musiała utrzymywać dużą armię, więc będzie musiała wydobywać dużo ropy. Iran dalej będzie rozbudowywał swój potencjał militarny raz by móc odeprzeć ewentualny atak USA i Izraela, drugi by utrzymać spokój w Iraku siłą i móc odeprzeć ewentualny atak sunnickich Arabów. Więc Iran też będzie musiał zwiększać wydobycie ropy by utrzymywać i zwiększać swój potencjał militarny.

Taki układ sił bez wielkiej wojny może trwać 30-40 lat jak układ zimnowojenny, czyli mielibyśmy tyle pokoju na Bliskim Wschodzie, aż do praktycznego wyczerpania się tam złóż ropy. A więc do utraty przez ten rejon znaczenia geostrategicznego, jako głównego źródła światowych surowców energetycznych.

Jest też dla Irańczyków niebezpieczeństwo, że mogą się na stałe stać nie tyle drugim biegunem świata islamskiego, co drugim światem irańsko-szyickim wrogim światu Arabów sunnitów. Takie stałe silne pęknięcie wewnątrz islamu byłoby w zasadzie na rękę Europie i USA. Dlatego pójście Iranu w stronę iranizacji swego imperium, czyli dołączenia do Iranu praktycznie irańskojęzycznego Afganistanu i Tadżykistanu, obiektywnie rzecz biorąc powinno się spotkać co najmniej z neutralnością Europy Zachodniej.

Kuszenie Iranu


Perskojęzyczny w 55% Afganistan czy w 90% Tadżykistan, oraz kilkanaście milionów irackich Arabów będących jak Irańczycy w 70-80% szyitami - są w 140 milionowym Wielkim Iranie czymś naturalnym i nie trudnym do trwałego wchłonięcia, gdyż nie będą w nim wywoływały jakiegoś silnego ciągłego napięcia.

Syria czy Arabia Saudyjska ewentualnie włączona do takiego Iranu, stanowiłby już wzmocnienie czynnika sunnickoarabskiego do poziomu 30-40 milionów obywateli, a w ogóle etnicznie arabskiego do ok. 30%. To z kolei mogłoby doprowadzić już do trwałego wewnętrznego konfliktu mogącego doprowadzić do odpadnięcia arabskich terytoriów nawet dziś będących w Iranie. Dlatego presupermocarstwowy Iran raczej nie będzie dążył w dającej się przewidzieć perspektywie do opanowania tych państw.

Inaczej może być z małym demograficzne i terytorialnie Kuwejtem, który nie tak dawno zgubił Irak niczym Helena Troję, czy dużym terytorialnie, ale słabo zaludnionym głównie pustynnym Turkmenistanem. Państwa te stanowią potencjalne łakomy kąsek dla wszelkich imperialistów, ze względu na porównywalne z irańskimi złoża ropy w Kuwejcie i relatywnie olbrzymie złoża gazu w Turkmenistanie.

Więc wydarzyć może się coś takiego. Iran ogłasza 24 godzinne ultimatum wobec Kuwejtu i Arabii Saudyjskiej, żądając 200 miliardów dolarów tytułem reparacji wojennych. W wypadku braku zgody na żądania, grożąc zajęciem Kuwejtu i jego okupacją w celu wybrania reparacji, do których moralne prawo co tu ukrywać ma, czy jakieś inne prawa to kwestia uznania.

Arabowie mają za mało czasu by się na to zgodzić. Może sądzą, że to tzw. „wypowiedź za dolara” podbijająca cenę surowców energetycznych lub nie traktują tego zbyt poważnie. Po 24 godzinach wchodzi do Kuwejtu 300 000 armia Iranu i w ciągu trzech godzin zajmuje całe jego terytorium. Zaczyna się konflikt zbrojny z USA. Najpewniej wojskom irańskim udaje się wziąć do niewoli kilkunastu tysięcy żołnierzy USA, potem Iran ogłasza 10 letnią okupację Kuwejtu, której celem ma być wybranie żądanych reparacji.

Amerykanie mają do wyboru albo przerzucić do Arabii Saudyjskiej milionowa armię, by wyprzeć w wojnie konwencjonalnej wojska Iranu, ryzykując prócz życia jeńców, jeszcze zniszczenie instalacji produkujących ropę w arabskiej części Zatoki Perskiej przez irańskie rakiety balistyczne w czasie ewentualnej nowej rozszerzonej fazy konfliktu. Innego rodzaju reakcją może być tolerowanie zaboru Kuwejtu i podpisanie jakiegoś rozejmu umożliwiającego zwolnienie amerykańskich jeńców z perskiej niewoli. Wojny atomowej, w której jak wiadomo nigdy nie będzie zwycięzców nie zaryzykują.

Teoretyczna nawet ograniczona wymiana atomowych ciosów będzie stokroć kosztowniejsza niż strata Kuwejtu na zawsze, bo Kuwejt pompujący ropę nawet okupowany przez Persów jest nawet milionkroć cenniejszy od spalonej atomowymi bombami radioaktywnej jałowej pustyni.

Czy Iranowi będzie się opłacało ryzyko zbrojnej konfrontacji z USA, w zamian za korzyści wynikające z opanowania kuwejckich złóż ropy? Potrojenie złóż ropy może potroić wpływy z eksportu ropy i gazu. Wtedy same wpływy z tego tytułu mogłyby osiągnąć blisko 400 miliardów dolarów plus ok. 100 miliardów dolarów wpływów z pozostałego eksportu,a to z kolei przyniesie Iranowi niezbędne środki na rozwój przemysłu i zbrojeń do takiego poziomu, że będzie już rzeczywistym supermocarstwem. Właśnie opanowanie Kuwejtu będzie nie tylko sygnałem o uzyskaniu pozycji supermocarstwa przez Iran, ale też zapewni niezbędne środki by tę pozycję utrzymać i umocnić.

Podobnie jest z Turkmenistanem. Do Teheranu z obcego terytorium najbliżej jest właśnie z Turkmenii, z Gasan-Kul jest do Teheranu ledwo 300 km. W XIX wieku oderwała Turkmenistan od Persji Matuszka Rosja. ponowne Włączenie Turkmenii odsunęłoby granice Iranu 600 kilometrów dalej na północ, poprawiając bardzo strategiczną pozycję Iranu, utrudniając atak lądowy na Teheran z tego kierunku. Produkcja 60 miliardów m3 gazu rocznie przez Turkmenistan sprawiłaby, że Iran nie dopłacałby do tego terytorium. Ewentualne szerokie nawadnianie tych ziem, mogłoby sprawić, że nieoczekiwanie Turkmenistan stałby się spichlerzem Iranu, co w przypadku bardzo szybko wzrastającej ludności Iranu, może być jego wartością wprost bezcenną.

Wszystkie wyżej wymienione kraje znajdowały się w historycznych imperiach perskich. Czy znajdą się w granicach nowożytnego hipotetycznego Supermocarstwa Iranu, jeśli ono powstanie, pokaże przyszłość. Potencjalnie taka możliwość istnieje. Afganistan i Irak to dziś tylko pola bitew Amerykanów z sunnickimi terrorystami. Jest tam praktycznie polityczna próżnia, pole dla popisu islamskich ekstremistów. Dla świata i samych Amerykanów lepiej by było gdyby panował tam porządek, by tę chaotyczną próżnię wypełniło naturalne tam Imperium Persji, nawet za cenę nie tylko hipotetycznej utraty Kuwejtu. Ajatollahowie rządzący w Persji, będą i tak o niebo bardziej przewidywalni, niż wracający w Afganistanie do władzy Talibowie.

Yeah, come on all of you big strong men,
Uncle Sam needs your help again,
He’s got himself in a terrible jam,
Way down yonder in Middle East.