Przemysław Prekiel: Moralna klęska Benedykta XVI
- Przemysław Prekiel
Aby niejako odkupić swoją odpowiedzialność, Benedykt XVI postanowił napisać list do irlandzkich biskupów. W ostrych słowach skrytykował oczywiście wieloletnią praktykę molestowania bezbronnych dzieci. Jako głowa Kościoła nie wziął na siebie żadnej odpowiedzialności za te wydarzenia, co więcej, ofiary księży pedofilów nie usłyszały słowa przepraszam, na co, jak sami podkreślali ,bardzo liczyli. List jednak niczego nie zmienił. Wieloletnia praktyka chronienia pedofilów na łonie Kościoła i tuszowanie tych przestępstw zmieniły obraz kościoła katolickiego. Czy po liście Benedykta XVI któryś z hierarchów stracił swoje stanowisko? Skąd, a przecież duża ich część była odpowiedzialna za pedofilię. List okazał się pustym, nic nieznaczącym gestem.
Udowodnienie, że papież sprzeciwiał się odsunięciu od kapłaństwa księdza oskarżanego o molestowanie nieletnich, mimo alarmów, jakie do niego dochodziły, może jeszcze bardziej obciążać głowę Kościoła. W latach 80. biskup John Cummins z diecezji Oakland pisał do Kongregacji Nauki Wiary, kierowanej wówczas przez kardynała Ratzingera. Biskup domagał się w nich odsunięcia od kapłaństwa skazanego za pedofilię księdza Stephena Kiesle. Przyszły papież sprzeciwiał się, powołując się na „dobro Kościoła powszechnego”. Ponadto podobna sytuacja przydarzyła się z innym księdzem, tym razem w USA. Stephen Kiesle został skazany na 3 lata więzienia w zawieszeniu za molestowanie seksualne dwóch chłopców na plebanii w San Francisco Bay. Po odbyciu kary Kiesle postanowił zrzucić sutannę, jednak Watykan doradzał w tej sprawie „rozwagę.” Podczas 4-letniej korespondencji ówczesny kardynał Ratzinger przestrzegał przed pochopnymi działaniami, a w liście z listopada 1985 r. tłumaczył, że choć argumenty za odsunięciem księdza od kapłaństwa „są ogromnej wagi”, to sprawa wymaga rozważnego rozpatrzenia i więcej czasu. Późniejszy papież podkreśla też, że przy rozstrzyganiu o pozbawieniu księdza godności kapłańskiej trzeba brać pod uwagę „dobro Kościoła powszechnego” i „uszczerbek, jaki poniosłaby wspólnota wiernych, zważywszy na młody wiek duchownego”. Te fakty świadczą niezbicie o niechlubnej roli obecnego papieża, „obrońcy księży pedofilów”.
Krytyka z jaką spotkał się Benedykt XVI okazała się nie spotykana. Doszło nawet do ataków na jego rodzinny dom w Niemczech, gdzie nieznani sprawcy na drzwiach jego rodzinnego domu wymalowali obraźliwy napis, policja jednak nie przekazała jego treści, lecz potwierdziła, że odnosił się on do skandalu związanego z molestowaniem seksualnym dzieci w szkołach i instytucjach Kościoła katolickiego.
Co gorsze, Watykan nie potrafił poradzić sobie ze słuszną krytyka mediów na całym świecie, reagując zawsze w ten sam sposób - atakiem. I tak amerykański pisarz katolicki, biograf Jana Pawła II George Weigel, stwierdził, że „Benedykt XVI i Kościół są obiektem ataków ze strony potężnych sił”.
Weigel uważa, że obecny kryzys Kościoła w USA to nie rezultat skandalu pedofilii, z którym według niego uporano się tam już w 2002 roku, lecz „wojny kulturowej na Zachodzie”. Winni są zawsze daleko od Kościoła... Podobnych głosów w obronie Benedykta XVI było więcej.
Były dominikanin, prof. Tadeusz Bartoś uważa, że w Polsce ten temat to tabu, że istnieje wciąż zmowa milczenia. Czy możemy spodziewać się, że podobne zjawiska, tak jak na Zachodzie, wkrótce pojawią się i w Polsce?
Następca św. Piotra obchodził piąta rocznicę wyboru na głowę Kościoła. Jest to z pewnością trudna rocznica, z taką krytyką Watykan jeszcze się nie zetknął. Po skandalach nikt nie ma wątpliwości, że wieloletnia polityka Stolicy Apostolskiej okazała się moralną klęską, wierni stracili zaufanie do swoich pasterzy. Sam papież stwierdził, że Kościół jest w poważnym kryzysie, ale czy sobie z nim poradzi pokażą być może kolejne przypadki.