Tomasz Konieczny: Spragniony indyjski słoń
Według najnowszych prognoz gospodarczych indyjski słoń w najbliższych latach wyprzedzi chińskiego smoka. Czy jednak na drodze Hindusów do miana najszybciej rosnącej gospodarki świata nie staną zmiany klimatyczne, rabunkowa gospodarka wodna i bliska ruiny infrastruktura nawadniająca?
Prognozy Banku Światowego są dla Indii bardzo obiecujące. Tegoroczny wzrost gospodarczy ma wynieść 5,1 proc., a w przyszłym roku osiągnie 8 proc., czyli będzie wyższy od prognozowanego wzrostu dla Chin. Co oznaczają te suche dane dla obywateli drugiego najliczniejszego społeczeństwa świata? Kraju, w którym rocznie przybywa 14 milionów osób w wieku produkcyjnym, a ponad 40 proc. obywateli żyje poniżej granicy ubóstwa?
Największe indyjskie spółki z każdym rokiem zajmują wyższe pozycje we wszelkich międzynarodowych zestawieniach. Magazyn Forbes umieścił czterdzieści siedem z nich w tegorocznym rankingu Forbes Global 2000, najwyżej uplasowała się spółka z branży petrochemicznej – Reliance Industries (121). Głośno jest także o indyjskich gigantach technologii informacyjnych. Infosys zatrudniający ponad sto tysięcy osób, czy Tata Consultancy Services z zyskami za 2008 rok przekraczającymi 1,25 mld dolarów to liderzy rozrastającej się w szaleńczym tempie branży. Gdy jednak spojrzymy na te imponujące dane poprzez pryzmat indyjskiego społeczeństwa, to ujrzymy je w mniej korzystnym świetle. W kraju, gdzie nowe technologie rozwijają się szczególnie szybko w dalszym ciągu około 65 proc. ludności żyje z rolnictwa.
Tak potężna pod względem zasobów ludzkich gałąź gospodarki wypracowuje tylko 18 proc. PKB. W obliczu wyzwań jakim hinduscy rolnicy muszą stawiać czoła każdego dnia dane te nie powinny dziwić. Największym z nich jest nawadnianie, lub, zależnie od regionu, zabezpieczenie się przed ewentualną powodzią. Tegoroczne lato udowodniło jak wielki problem dla Indii stanowi gospodarka wodna. Pomiędzy lipcem a wrześniem wschodnie stany walczyły z suszą – stan wyjątkowy ogłoszono w połowie z prawie sześciuset dystryktów, ale już na przełomie września i października południe musiało zmagać się ze skutkami ogromnej powodzi. Z roku na rok kontrast pomiędzy „suchymi” a „mokrymi” stanami powiększa się.
W obliczu zmian klimatycznych usprawnienie gospodarki wodnej powinno być priorytetowym zadaniem dla władz. Zwłaszcza, iż alarmujące prognozy wieszczą, że w 2050 roku w Indiach zabraknie wody dla populacji która sięgnie 1,7 mld ludzi. Jednakże dotychczasowe wysiłki rządu nie imponują.
Infrastruktura nawadniająca i kanały budowane jeszcze w XIX wieku według planów brytyjskiego inżyniera Arthura Cottona nie doczekały się niezbędnych modernizacji, napraw i rozbudowy. Nieszczelności, wycieki i puste kanały to częsty widok. Wysiłki rządu na tej płaszczyźnie są nieefektywne – biurokracja, złe projekty i brak koordynacji tylko pogłębiają straty wody.
Władze boją się także rozpoczęcia niepopularnych, ale koniecznych reform rozdziału energii elektrycznej. Zgodnie z prawem farmerzy mają darmowy dostęp do energii elektrycznej. Wykorzystują ją do pompowania wody gruntowej. Jest ona wykorzystywana na tak szeroką skalę, że jej poziom w stanie Punjab obniżył się z 1,5 metra do 20 metrów w ciągu ostatnich 30 lat! Eksperci przewidują, że wkrótce ten stan może zmienić się w pustynię, jaką jest Rajastan.
Czy zatem indyjski słoń nie umrze z pragnienia w czasie wymagającej pogoni za chińskim smokiem? Czy pogłębiające się różnice społeczne nie sprawią, iż zabraknie wykwalifikowanych pracowników? Jeśli władze Indii nie zdecydują się wkrótce rozpocząć niepopularnych reform, zarówno w sferze rolnictwa, jak i gospodarki wodnej, świetne prognozy dla tego kraju mogą zostać zweryfikowane.
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.