Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Aleksander Siemaszko: Brunatna Brytania?

Aleksander Siemaszko: Brunatna Brytania?


29 październik 2009
A A A

Kontrowersje, jakie wywołała wizyta szefa British National Party Nicka Griffina w programie publicystycznym BBC wywołała szereg pytań dotyczących granic wolności słowa. Czym jest BNP i dlaczego budzi tak wielkie emocje?

Wielka Brytania jest zapewne jedynym państwem w Europie w którym partie reprezentujące rozmaite odcienie eurosceptycyzmu uzyskały około połowy wszystkich oddanych głosów. I chociaż faktyczne różnice pomiędzy Torysami, United Kingdom Independence Party i narodowcami są znacznie większe niż pozorne podobieństwa, świadczy to o wyjątkowości sceny politycznej Zjednoczonego Królestwa.

Za duchowego przodka BNP można uznać powstałą przed wojną Brytyjską Unię Faszystów, sir Oswalda Mosleya i działający w latach 70 i 80 Brytyjski Front Narodowy (BNF). Partie te działały na marginesie wyspiarskiej polityki; głoszone przez nich hasła bądź to całkowicie negowały sens parlamentaryzmu (faszyści Mosleya) bądź skazywały ugrupowanie na walkę o przeżycie na całkowitym marginesie. Śladowe poparcie dla BNF mogło wywoływać zaniepokojenie działaczy antyfaszystowskich, aktywnie przeciwstawiającym się rasistowskim, w szczególności antysemickim, hasłom obozu radykalnego oraz służbom mundurowym, monitorującym infiltrację środowisk pseudokibiców przez emisariuszy BNF; dla przeciętnego obywatela nazwa tego ugrupowania mówiła jednak niewiele, jeśli nie nic.

Nick Griffin wyciągnął wnioski z ekstremistycznej działalności swoich poprzedników, która w istocie osłabiała ruch radykalny, odstraszając od niego potencjalnych wyborców. Obejmując w 1999 roku fotel szefa partii, opowiedział się za przesunięciem akcentów programowych z konfrontacji rasowej na „walkę z multikulturalizmem” i „ochronę narodowej kultury rdzennych Brytyjczyków”. Do programu wpisano postulat przywrócenia kary śmierci wobec gwałcicieli, morderców i handlarzy narkotyków. Ulubionym celem ataków BNP stali się już nie Żydzi (acz zarówno Griffin jak i pozostali członkowie władz partii konsekwentnie zaprzeczają istnieniu masowych obozów zagłady Żydów i innych „podludzi”), a muzułmańscy imigranci z Indii i Pakistanu. Na sztandary partii wpisano eurosceptycyzm w swej najbardziej ortodoksyjnej postaci. Wszystkie te posunięcia obliczone były na pozyskanie wyborcy, który czuł się zagubiony w wielokulturowym społeczeństwie Wielkiej Brytanii końca XX wieku, którego tempo zmian, które wokół się obserwował napawało strachem i niepokojem, nie ufał elitom Londynu i Brukseli. Zrezygnowano ze stosowania przemocy ulicznej, główną bronią BNP stały się miast tego antyimigranckie ulotki i „demaskujące prawdziwy stan rzeczy” broszurki. Partia utrzymała jednak statutowy zapis stanowiący, że jedynie „biały” lub „rdzenny Brytyjczyk” może zostać jej członkiem; dopiero wyrok brytyjskiego sądu zmusił ją do odstąpienia od kryterium rasowej przynalżeności.

Partii sprzyjało szczęście. Dwa lata po obraniu nowego, „umiarkowanego” kursu, atak na WTC 11 września 2001 roku zwrócił uwagę świata na problem islamskiego ekstremizmu. Griffin publicznie atakował muzułmanów, nazywajac Islam „religią nienawiści” i czymś „złym i obrzydliwym”. Zamachy w londyńskim metrze stały się dla partii kolejną okazją do autopromocji – w ciągu kilku godzin wypuściła serię ulotek pt.” Może już czas zacząć słuchać BNP?”. Antyimigranckie, populistyczne hasła trafiały na podatny grunt, w szczególności w biedniejszych dzielnicach Londynu i miastach i miasteczkach wschodniej Anglii. BNP odnosi pierwsze sukcesy w wyborach lokalnych.

Prawdziwym przełomem dla Brytyjskiej Partii Narodowej stały się eurowybory 2009, w których uzyskała 6,2% głosów, które przełożyły się na dwa mandaty. BNP skupiła na sobie uwagę mediów, a Nick Griffin zaczął udzielać wywiadów coraz poważniejszym dziennikom i występować w szanowanych programach publicystycznych. To właśnie zaproszenie Griffina do Question Hour, emitowanego w BBC programu o wysokiej renomie i długiej historii sprowokowało gwałtowną reakcję części polityków, mediów i organizacji pozarządowych. Przeciwnicy BNP argumentowali, że nie jest ona normalną partią, a występ w BBC jedynie uwiarygodni jej ideologię nienawiści i podziałów rasowych.

Krytycy ci mają po części rację. Komentatorzy niejednokrotnie porównywali Brytyjską Partię Narodową do austriackiej FPÖ czy Vlaams Belang, a samego Griffina – do Umberto Bossiego czy Pima Fortuyna. Nie znajduję to potwierdzenia w rzeczywistości. Liga Północna, duńska Partia Ludowa czy VB są partiami populistycznymi o charakterze liberalnym, a sprzeciw wobec nadmiernej imigracji jest tylko jedną ze składowych części ich programu. W swoim programie akcentują problemy związane z integracją mniejszości narodowych w Europie, nie nawołując jednak, w przeciwieństwie do BNP do wydalenia nie-białych imigrantów ze Starego Kontynentu. W polityce zagranicznej występują zazwyczaj jako orędownicy interesów Izraela, a prezentowany przez nich eurosceptycyzm wyraża się w forsowaniu modelu Europy Ojczyzn, nie zarzuceniu współpracy kontynentalnej jako takiej. To media i lewicowi przeciwnicy robią z Haidera czy Dewintera faszystów i wpychają ich w objęcia ugrupowań pokroju BNP czy niemieckich neonazistów. Sami zainteresowani (np.: United Kingdom Independence Party) odżegnują się od jakichkolwiek związków z ugrupowaniem Griffina. Podkreślają, ze kryteria przynależności rasowej są im obce, tak jak i faszystowski model społeczny, obecnie sprzedawany pod etykietą Trzeciej Pozycji (będącej czymś zupełnie innym niż Trzecia Drogia Blaira i Schroedera).

Obserwowany w ciągu ostatnich lat wzrost poparcia dla partii o silnie prawicowej tożsamości jest fenomenem, który nie znajduje łatwego wytłumaczenia. Jako trzy główne czynniki wymieniane są zazwyczaj: przemiany kulturowe w Europie, rozmycie się tożsamości kontynentalnych partii konserwatywnych i chadeckich oraz zerwanie więzi reprezentatywności pomiędzy eurolewicą a uboższymi warstwami społeczeństwa. W każdym kraju reakcja na te zjawiska przyjmuje odmienny charakter- separatyzm regionalny we Włoszech, który głosi Liga Północna niewiele ma wspólnego z programem populistycznej prawicy holenderskiej, która na swych sztandarach wywiesza hasła ochrony praw homoseksualistów przed prześladowaniem ze strony muzułmanów.

W Wielkiej Brytanii, najbardziej eurosceptycznym społeczeństwie Zachodu, kapitał polityczny zbija się na kontestowaniu polityki Brukseli. Jest to tym łatwiejsze, że nacisk na przyjęcie Traktatu z Lizbony sprawił, że wiele europejskich rządów zignorowało społeczne apele o przeprowadzenie referendów słusznie obawiając się, że ów projekt mógłby zostać odrzucony przez wyborców. Pogłębienie integracji i polityka Tony'ego Blaira, chyba najbardziej proeuropejskiego premiera Wielkiej Brytanii ostatnich lat napędzało eurosceptyczne skrzydło Torystów i UKIP Nigela Farage'a.

Nie przypadkiem największe poparcie BNP odnotowuje w rejonach, gdzie napływ imigrantów w ostatnim dwudziestoleciu osiągnął imponujące rozmiary. Swe żniwa partia Griffina zbiera wśród tradycyjnych wyborców Partii Pracy – pracowników przemysłowych, niebieskich kołnierzyków, ludzi gorzej usytuowanych, którzy nie skorzystali z liberalizacji handlu światowego, a za swoją obecną sytuację winą obdarzają rządzące elity i imigrantów, którzy „zabierają im miejsca pracy”. Labourzyści nie potrafili do tej pory znaleźć remedium na bolączki wyborców zaniepokojonych zmieniającym się krajobrazem kulturowym kraju, co więcej – rzadko podejmowali jakiekolwiek próby w tym zakresie, zamiast tego obrzucając ich epitetami takimi jak „rasiści”. New Labour w coraz mniejszym stopniu reprezentowała klasy niższe, ułatwiając prawicowym populistom zagospodarowanie tego elektoratu.

Jaka przyszłość czeka BNP? W wyborach do parlamentu europejskiego, w których, zważywszy na niską frekwencje, biorą udział wyborcy o silniejszej afiliacji politycznej, partia ta zdołała uzyskać jedynie 6% głosów, w korzystnych dla niej warunkach. Na krajowej scenie politycznej, z powodu stosowania przez Brytyjczyków jednomandatowych okręgów wyborczych drzwi do Westminsteru pozostają dla niej zamknięte. W całej Europie partie o silnie prawicowej tożsamości są bądź dokooptowywane do mainstreamu (casus Austrii czy Holandii), bądź, jak to ma miejsce w Belgii czy Norwegii otaczane „kordonem sanitarnym”, pozbawiając je tym samym realnej szansy na rządzenie. Na tle tych ugrupowań, znacznie bardziej radykalna, parafaszystowska British National Party nie ma szans na nic więcej niż tylko dryfowanie po obrzeżach polityki Zjednoczonego Królestwa, gdzie pełnić będzie rolę głosu zagubionych i sfrustrowanych. Jej działalność napędzana jest przez islamskich ekstremistów, partie pokroju Hizb-ut-Tahrir, imigrantów którzy nie chcą, lub nie potrafią się integrować oraz dominującą na kontynencie polityczną poprawność, która nie pozwala podnieść tych kwestii w szerszym dyskursie. Rozwiązanie problemów, jakie niesie ze sobą nowa, multikulturowa rzeczywistość jest najlepszą drogą na zrzucenie wszelkiej maści radykałów ze sceny politycznej.

Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.