Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Grzegorz Morawski: Gdzie dwóch się bije, tam Janukowycz korzysta


01 luty 2006
A A A

Pomarańczowa Rewolucja na Ukrainie pod koniec 2004 roku przyniosła kres rządów premiera Wiktora Janukowycza. Polityka, kojarzącego się przede wszystkim z zastałymi komunistycznymi strukturami, które rozpadający się Związek Radziecki zdołał przemycić przez burzliwy czas przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, a także ze wschodnioukraińskimi oligarchami, którzy swoją potęgę zbudowali w trakcie prywatyzacji po odzyskaniu przez kraj niepodległości w 1991 roku. Wyborom prezydenckim, w których Janukowycz wziął udział, towarzyszyły w tle skandale wyborcze, a nadużycia podczas liczenia głosów doprowadziły do przewrotu, w który zaangażowali się przedstawiciele europejskich demokracji. W grudniowej „dogrywce” zwyciężył Wiktor Juszczenko, a Janukowycz, do czasu wspierany przez innego postkomunistycznego polityka, ówczesnego prezydenta Ukrainy - Leonida Kuczmę musiał pogodzić się z porażką. I kiedy wydawało się, że prawie nic nie może zachwiać popularności Juszczenki i entuzjazmu Ukraińców, w niewiele ponad rok po objęciu rządów przez nową ekipę Partia Regionów Janukowycza prowadzi w sondażach.

Życiorys Wiktora Fedorowycza może budzić zarówno respekt, jak i nieufność czy jeszcze chłodniejsze uczucia. Inżynier-mechanik z dyplomem politechniki w Doniecku, absolwent Ukraińskiej Akademii Handlu Zagranicznego, specjalista prawa międzynarodowego, wreszcie gubernator okręgu donieckiego. Nikt nie zaprzeczy, że takim CV może poszczycić się niewielu przedstawicieli klasy politycznej. Szkopuł w tym, że inny fragment życiorysu Janukowycza mówi o trzykrotnie karanym sądownie młodocianym kryminalistę, dwukrotnie odbywającym karę pozbawienia wolności za ciężkie uszkodzenie ciała i rabunek. Te strony jego przeszłości są najczęściej wyciągane na światło dzienne przez oponentów byłego premiera, któremu jednak kryminalna przeszłość nie przeszkodziła w osiągnięciu sukcesów na ukraińskiej scenie politycznej.

Fakt, że Janukowycz pełnił funkcję gubernatora okręgu donieckiego z pewnością nie pozostaje bez związku z umiejscowieniem bazy polityczno-wyborczej jego Partii Regionów. Na obszarze tym partia ma ponad 300 tysięcy członków i zasadniczo w całej wschodniej i południowo-wschodniej Ukrainie cieszy się sporym poparciem. I, jeśli spojrzeć na mapę, taki układ sił nie dziwi. Wydaje się, że geograficzna bliskość kulturowo i ideologicznie przyjaznego sąsiada, a właściwie świadomość tej bliskości odpowiednio pielęgnowana propagandowo, odcisnęła na mieszkańcach tej części kraju pewne psychologiczne piętno. Ci ludzie nie poprą kolorowych rewolucji, strach przed zmianami jest silniejszy niż wola poprawy warunków bytu (w dodatku wyniki gospodarki Ukrainy pod rządami pomarańczowych pogorszyły się znacząco, co Janukowycz wykorzystuje i wypunktowuje bezbłędnie). Najważniejsze, żeby nie było gorzej. A uosobieniem tych obietnic jest dla wielu zamieszkujących wschodnie obwody Ukraińców właśnie Wiktor Janukowycz.

Takie nastroje Janukowycz umiejętnie wykorzystał już przed wyborami w 2004 roku. Wspierany dyskretnie przez ustępującego prezydenta Kuczmę, skierował swoją lewicową partię na bardziej populistyczny tor, przejmując znaczną część elektoratu Komunistycznej Partii Ukrainy. Najważniejszymi  hasłami partii stały się:
• pro-rosyjska polityka zagraniczna
• zwiększone nakłady na cele socjalne
• rosyjski jako drugi język urzędowy Ukrainy
• autonomia okręgów jako jednostek administracyjnych, lansowanie decentralizacji kraju
 
W praktyce Partię Regionów można ocenić jako postkomunistyczne ugrupowanie, głoszące z gruntu lewicowe idee wsparcia najbiedniejszych i konieczność bliskiej kooperacji w ramach struktur postradzieckich. Obecna, całkiem jak się wydaje skuteczna strategia partii to wskazywanie siebie jako ofiary politycznych prześladowań organizowanych przez nowy rząd (aresztowanie Borysa Kolesnikowa, szefa Partii Regionów w Doniecku, pod zarzutem wymuszeń, stanowiło pożywkę dla takiego marketingu, zwłaszcza, że Kolesnikow został jak na razie oczyszczony z zarzutów).

Badanie opinii publicznej zrealizowane w dniach 20-27 stycznia przez Ośrodek Studiów Nauk Społecznych i Politycznych Sotcis daje zwycięstwo Partii Regionów, z poparciem 22 proc. społeczeństwa. Według innych sondaży partia Janukowycza uzyskuje jeszcze lepsze wyniki. Niezależnie od ośrodka badawczego, nie jest to jednak większość, która umożliwiałaby Janukowyczowi samodzielne sformowanie rządu i narzucenie swoich warunków na ukraińskiej scenie politycznej. Być może nawet poparcie, jakie uzyskają wspólnie Partia Regionów i popierające ją „niebieskie” ugrupowania będzie mniejsze od łącznego wyniku „pomarańczowych”, co w ogóle wykluczyłoby Janukowycza z gry o najwyższe stawki.

Niemniej jednak, mając w pamięci dotkliwa w sumie porażkę sprzed ponad roku, dzisiaj lider Regionów może być zadowolony. Analizując sytuację na niespełna dwa tygodnie przed rzeczywistą próbą sił warto przemyśleć pewną analogię do polskiej sceny politycznej z początku lat dziewięćdziesiątych. Kiedy przyjrzymy się temu, co wówczas działo się w naszym parlamencie, po prawej stronie zauważymy szereg ugrupowań o tradycjach solidarnościowych, wiele partii z pełnymi entuzjazmu działaczami, których ambicje dopiero co zostały uwolnione z komunistycznej matni. Po lewej – garstka rozbitków z poprzedniego systemu. W rezultacie nie za długo trwało, zanim to właśnie ci zdawałoby się nieodwracalnie przegrani politycy ponownie zdołali z pomocą „żelaznego” postkomunistycznego elektoratu zwyciężyć w wyborach i sformułować rząd. Kiedy prawica kłóciła się o teczki, kreski i, niczym w przysłowiowym polskim piekle, ciągle dzieląc się traciła poparcie społeczne, Sojusz Lewicy Demokratycznej skonsolidował siły i przekonał społeczeństwo, że warto na niego postawić. I społeczeństwo polskie wybrało SLD. Nawet jeśli zadziałało wówczas proste matematyczne prawo, to tak samo może być teraz na Ukrainie.

Obóz Juszczenki spotkał bardzo podobny los, jak polską prawicę. Ukraińcy zdziwieni obserwują podziały, kłótnie i spory wśród dawnych „towarzyszy broni” z heroicznych czasów Majdanu. Widzą elementarny brak porozumienia, wzajemne pretensje i ataki, niemożność współpracy, niezrozumiałe personalne gry. „Pomarańczowi” sami obalili swój pierwszy rząd, a nowy udało się wyłonić tylko dzięki zawarciu przez prezydenta Juszczenkę kontrowersyjnego paktu z…Wiktorem Janukowyczem, w tej sytuacji „mężem opatrznościowym” kraju.

Prosty rachunek mówi – poparcie bloku wyborczego Julii Tymoszenko (w cytowanym sondażu 14,7 proc.) i Naszej Ukrainy Juszczenki (13,8 proc.) dodane do siebie stanowią większy odsetek niż zaufanie, jakim Ukraińcy darzą Janukowycza. Lecz również opinie, według których społeczeństwo odwraca się od bohaterów „pomarańczowej rewolucji” z powodu zastoju w gospodarce, problemów energetyki czy zaopatrzenia w surowce są trafne. Ale to nie w gospodarce leży przyczyna spadku ich notowań i wzrostu poparcia dla Partii Regionów.

Obywatele z okręgu donieckiego i sąsiednich regionów południowo-wschodnich nie przynieśliby zwycięstwa Janukowyczowi, gdyby ekipa Juszczenki nie uległa rozdrobnieniu i podziałom. Same podziały były zresztą być może nie do uniknięcia – ale dokonały się w naprawdę kiepskim stylu. A przecież pomarańczowa ekipa przez rok wprawiła w ruch szereg ważnych dla Ukrainy procesów, którymi może się pochwalić. Obranie kursu proeuropejskiego, walka o WTO, twarda postawa w negocjacjach z Rosją – to naprawdę niemało.

Jednakże dla ludzi liczy się przede wszystkim poczucie stabilności i „aby mieć co do garnka włożyć”. Tymczasem ekonomia nie pozwala jeszcze na wyraźnie odczuwalną poprawę warunków życia, a bezrobocie wcale nie spada. Stabilizacji także pomarańczowi nie zapewnili. Czy to już będą dla Ukraińców wystarczające powody do „wypowiedzenia im posłuszeństwa”?

Triumfatorzy z jesieni i zimy 2004 roku winni są sobie sami. A dla Janukowycza – cóż brawo! Za konsekwencję, która w tym wypadku nie jest wprawdzie wybitnym posunięciem, lecz zwyczajnie jedyną logiczną i słuszną drogą. Czy niedoszłego prezydenta skreślano przedwcześnie, a jego czas dopiero nadchodzi?
 

Źródła:
• Wolna Encyklopedia Wikipedia - www.wikipedia.org
• Corinne Deloy, Wybory Parlamentarne na Ukrainie,
http://www.robert-schuman.org/oee/ukraine/legislatives/defaultpl.htm