Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Polska Andrzej Szczęśniak: Gaz czyli oczekiwanie na kłopoty

Andrzej Szczęśniak: Gaz czyli oczekiwanie na kłopoty


12 wrzesień 2007
A A A

Polski rząd nawet nie zbliżył się do tego, by mieć umowy, a polskie firmy kontrakty w tak żywotnych sprawach bezpieczeństwa energetycznego. Już nawet Białoruś działa skuteczniej.

Na Forum w Krynicy możemy wysłuchać przesłania rządu w sprawach nafty i gazu. Uczestnicy dyskusji w tym polskim Davos, jak minister gospodarki Piotr Woźniak czy dyrektor Maciej Woźniak z Departamentu Nafty i Gazu - reprezentują tam Polskę, a ich wypowiedzi kształtują opinię świata o naszej polityce energetycznej.

cytuję: Interfax

I cóż się dowiadujemy? Że „Polska oczekuje problemów z dostawami gazu” (Poland expects future problems with gas supplies) - twierdzi Maciej Woźniak.

Eksperci sądzą, że "gaz jest narzędziem nacisku na firmy i rządy, by przejąć ich infrastrukturę tranzytową i kontrolę nad szlakami tranzytu (Tomasz Chmal Institut Sobieskiego).

 

Wypowiedzi te dowodzą, że nasz rząd żyje w jakiejś wirtualnej rzeczywistości. Bardzo dużo firm i rządów podpisuje kontrakty dostaw gazu, wchodzi we wspólne inwestycje (rurociągi, magazyny, wspólne przedsiębiorstwa) z Gazpromem i z rządem Rosji w całej Europie i na świecie - jest bardzo duża. Ot choćby ostatnie: Total, ENI, BP-TNK, GdF, Niemcy, Węgrzy, Austria, Francja, Włochy, Bułgaria, Grecja, Holandia, Chiny, Indie. Dla mnie jest to przekonujący argument, że Gazprom nie jest jakimś potworem, diabłem wcielonym, tylko partnerem do robienia interesów. Tyle firm i państw może, a my nie? To oni zapewniają sobie kontrakty do 2030 roku, a my oczekujemy na kryzys?

 

To ciągłe rządowe powtarzanie haseł o zagrożeniu i jednoczesny brak działań, które mogą poprawić sytuację jest "porażający" (najmodniejsze słowo ostatnich tygodni). Przypomina ów chór w greckiej tragedii, który śpiewa "Pali się, pali się! Uciekajmy, Uciekajmy!”. I oczywiście stoi dalej.

 

Projekty rządowe, które miały zapobiec sytuacji szantażu, czy choćby poprawić naszą sytuację w stosunkach z dostawcami gazu (może obniżyć ceny importu?) - utknęły. Ot choćby dyskusje nad alternatywnymi dostawami gazu z morza (rurociąg z Morza Północnego czy Gazoport):


Te projekty PGNiG przygotowuje od kilkunastu miesięcy, jeszcze nie zapadła decyzja o rozpoczęciu inwestycji. W przypadku gazociągu przez Bałtyk wiele zależy od uzgodnień w ramach spółki Gassco. Do rozpoczęcia budowy terminalu w Świnoujściu PGNiG musi zdobyć kontrakty na dostawy skroplonego gazu.

 

To już nawet Białoruś działa skuteczniej. Oczywiście nad jej projektami dostaw ropy z Wenezueli można się tylko uśmiechnąć dyskretnie, to chociaż uzyskała dostęp do wydobycia ropy dla BiałorusNefti:

cytuję: Gazeta Wyborcza

Mińsk zapewnił sobie dostęp do kolejnych złóż ropy naftowej. W Teheranie podpisano kontrakt o eksploatacji przez Białoruś wielkich pól naftowych w Iranie.

Kontrakt podpisany w środę w Iranie przewiduje, że Białoruś będzie eksploatować pola naftowe Jofeir w pobliżu granicy z Irakiem. Szacuje się, że złoża te kryją 2,1 mld baryłek ropy naftowej, a wydobycie wyniesie w pierwszej fazie eksploatacji 15 tys. baryłek dziennie, natomiast w drugiej wzrośnie do 40 tys.

Koszty pierwszej fazy inwestycji szacuje się na 250 mln dol.

I choć mam duże wątpliwości, czy ta ropa (także z Wenezueli) zasili bezpośrednio białoruskie rafinerie, to jednak kontrakt podpisano. Polski rząd nawet nie zbliżył się do tego, by mieć umowy, a polskie firmy kontrakty w tak żywotnych sprawach bezpieczeństwa energetycznego.

Ciągle więc mówimy o zagrożeniach, nie robimy zaś nic. Niebezpieczna mieszanka.

 

Tekst ukazał się pierwotnie na blogu paliwowym szczesniak.pl . Redakcja otrzymała tekst od autora.