Francja w oczekiwaniu na de Gaulle'a XXI wieku


20 październik 2016
A A A

Społeczeństwo francuskie, które w ostatnim czasie przeżywa okres burzliwych protestów, musi w przyszłym roku dokonać trudnej decyzji – wyboru głowy państwa. Przy tak burzliwej sytuacji międzynarodowej głosowanie będzie miało ogromne znaczenie nie tylko dla kraju, który w ostatnim czasie boryka się z niezadowoleniem obywateli z obecnych rządów, napływem imigrantów oraz atakami terrorystycznymi, lecz także dla całej Unii Europejskiej. Zwycięzce czeka nie lada wyzwanie. Wyprowadzenie V Republiki z kryzysu to zadanie na miarę de Gaulle’a XXI wieku.

„Wyjątkowa” Francja

Kłopoty z terroryzmem na dobre zaczęły się zimą 7 stycznia 2015 r. Po zamachu przeprowadzonym na redakcję Charlie Hebdo rząd Francji wprowadził stan wyjątkowy.  Tego dnia  w Paryżu zginęło 12 osób. Redakcja już kilka lat wcześniej była znana z prześmiewczych publikacji na temat świata islamskiego. Od 2006r. znajdowała się na celowniku, odkąd przedrukowała karykaturę z wizerunkiem Mahometa. Charlie Hebdo krytykował nie tyko inne religie, lecz także politykę z lewej, jak i z prawej strony. Społeczność muzułmańska, tak samo jak społeczeństwofrancuskie nie grzeszy poczuciem humoru. Zamach był pierwszym znakiem, aby Francja nie zadzierała nosa i trzymała swoje działa z dala od Syrii i innych państw Bliskiego Wschodu. Gdy Francuzi poczuli się bezpieczniej, do następnego ataku doszło kilka miesięcy później – w  listopadzie. Tym razem m.in w sali koncertowej Bataclan podczas koncertu zespołu Eagels of Death. Ktoś mógłby pomyśleć, że to ironia i muzułmanie jednak poczucie czarnego hmoru mają, ale niestety tym razem zginęło aż 100 osób. Do kolejnego,  trzeciego zamachu doszło dość niedawno - 15 lipca w Nicei. Podczas Narodowego Święta Francji ciężarówka zaczęła rozjeżdżać obywateli oglądających pokaz fajerwerk. Wkrótce okazało się, że sprawcy mają powiązania z ISIS.

Od czasu zamachów terrorystycznych trwa we Francji stan wyjątkowy. Zdjęcie: Wikimedia Commons

Ataki terrorystyczne oprócz tego, że po raz kolejny pokazały braki w systemie bezpieczeństwa granic Unii Europejskiej, przede wszystkim uwidoczniły słabość wewnętrzną Francji. Mimo, że w tym kraju stan wyjątkowy  został przedłużany aż trzy razy, nie przyniosło to żadnego efektu. Prezydent Francji Francois Hollande oczywiście wypowiedział wojnę terroryzmowi, tłumy ludzi maszerowały Paryżem by wyrazić solidarność z rodzinami ofiar, a także pokazać swój sprzeciw wobec aktów terroru. Głowy państw wysłały kondolencje i wyraziły swój żal, a Internet zalały francuskie flagi. To wszystko zapewne miłe gesty – niestety bez większego znaczenia. Ta sama Francja, która przetrwała I i II wojnę światową i walczyła po zwycięskiej stronie krajów ententy, dzisiaj nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim obywatelom.

Niepopularny Hollande, niezadowoleni Francuzi

Statystyki mówiące o poparciu dla Hollande’a wskazują, że jest on najmniej popularnym prezydentem w historii Francji. Według amerykańskiego „The Washington Post” gdy Hollande obejmował urząd głowy państwa, jego popularność wynosiła nawet 63%. Podczas kadencji odsetek ten regularnie się obniżał, aż do tego stopnia, że na rok przed wyborami popiera go jedynie 12% społeczeństwa. Polityka prezydenta jest tak samo nieudolna wewnątrz, jak i poza granicami kraju. Hollande nieporadnie próbował scalić społeczeństwo francuskie, które i tak jest już dość spolaryzowane. Głosów nie chcą oddać na niego już nawet muzułmanie, którzy w 2012 r. poparli go w ponad 80%.

Nie ma się co dziwić, że polityka rządu jest nieskuteczna. W Marsylii, w której kiedyś dominowali chrześcijanie dzisiaj co trzeci mieszkaniec jest pochodzenia arabskiego. Jest to drugie miasto we Francji zaraz po Paryżu, które pretenduje do bycia największą aglomeracją islamską w Europie Zachodniej, z dużą przewagą nad konkurencją ze strony Niemiec, które również są zalewane przez fale imigrantów. W Paryżu muzułmanie stanowią obecnie „tylko” 15 % społeczeństwa. Francja mimo, że uchodzi za multikulturową – wcale taka nie jest. Muzułmanie nie chcą pokojowo koegzystować z chrześcijanami. Tworzą zamknięte enklawy, które nie wyrażają chęci integracji.

Państwo francuskie jest stale zasiedlane przez imigrantów i jeśli te trendy się utrzymają to niedługa nie tylko Marsylia i Paryż będą zdominowane przez muzułmanów. Służby porządkowe są bezradne i wręcz boją się konfrontacji ze strefami „no go”, które nie są legendą, tylko faktycznymi obozami muzułmańskimi, które Francuzi omijają z daleka, a o których media starają się milczeć. Fafet-Brossolette, Perpignan, Les Izards to przedmieścia, o których głośno się nie mówi, a które francuskie są tylko z nazwy - w praktyce zamieszkałe przez radykalizujących się salafitów. Zasiedlenie Francji trwa od stuleci, jednak rząd Hollande’a jest bezsilny wobec problemów związanych z imigrantami.

Już za Sarkozego rząd francuski wmieszał się w sprawy Libii, a Hollande dodatkowo zaangażował się w konflikt w Syrii, który oprócz fali imigrantów nie przyniósł żadnych korzyści Francji. Jedyną  próbą zmiany stanu rzeczy był projekt ustawy, który mówił o odbieraniu paszportów terrorystom. Projekt odrzucono ponieważ został uznany za niekonstytucyjny.

Według sondaży rządzący Francją od 2012 roku Francois Hollande nie ma szans na powtórną elekcję. Zdjęcie: Wikimedia Commons

Prezydentowi Francji nie udało się także zmniejszyć bezrobocia. Obywatele wyszli na ulice protestować przeciwko nadchodzącej reformie pracy, która wydłuża jej czas z 35 do 48 godzin. Stworzenie nowych miejsc pracy miało być głównym celem prezydentury Hollande’a. Tym czasem stopa bezrobocia niezmiennie waha się między  9-10%, a liczba osób poszukujących zatrudnienia zwiększyła się z 4,4 do 5,5 miliona. Mimo, iż protesty poświęcone tej sprawie kilkakrotnie paraliżowały ulice Francji, Hollande razem z  premierem Vallsem przeforsowali ustawę. Obywatele obawiają się, że liberalizacja kodeksu pracy, zwiększy prawa pracodawców, co doprowadzi do wyzyskiwania pracowników.

Gospodarka kolejny rok pogrążona jest w stagnacji. Przed objęciem rządów przez Hollande’a PKB Francji wynosił 2,08%. Dzisiaj jest to tylko 1,14 %, a Francja jest  na samym końcu pod względem wysokości wzrostu PKB w Unii Europejskiej.  Hollande poległ w swojej prezydenturze tak samo jak kiedyś Napoleon pod Waterloo, nie ma co liczyć na swoje „100 dni” i może pożegnać się z fotelem prezydenta.

Sarkozy vs Juppé

W lipcu bieżącego roku w mediach pojawiły się pogłoski o powrocie Nicolasa Sarkozy’ego do polityki, a miesiąc później sam były prezydent ogłosił oficjalnie chęć wystartowania w przyszłorocznych wyborach: „Zdecydowałem się kandydować w 2017 roku na prezydenta Francji. Poczułem, że mam siłę, żeby poprowadzić partię w tej bitwie w trudnym okresie naszej historii”. Sarkozy, jak widać, poczuł w sobie misję do wyprowadzenia Francji z kryzysu, ale zapewne Francuzi zadają sobie konkretne pytania, co były prezydent, którego sami odrzucili kilka lat temu, może nowego zaoferować. Czego spodziewać się po Sarkozym? Na pewno nie rozwiązania kryzysu imigracyjnego oraz zaprzestania islamizacji Francji. Ponieważ to ten sam Sarkozy razem z Wielką Brytanią  opowiadał się ochoczo na forum ONZ do interwencji wojskowej w Libii, tylko dlatego, że jego polityka wydała się ekstrawagancka. Po dziś dzień Francja zbiera pokłosie takiej polityki zagranicznej.

Nicolas Sarkozy był prezydentem Francji w latach 2007-2012. Zdjęcie: Wikimedia Commons

Strategia byłego prezydenta rysuje się radykalniej niż przeciwnika. Nie jest on zwolennikiem noszenia burek oraz uważa, że radykalni wyznawcy islamu powinni być zamykani. Gdy Sarkozy pełnił funkcje głowy państwa, opowiadał się przeciwko akcesji Turcji do Unii Europejskiej. Dzisiaj oskarża Komisję Europejską o wypchnięcie Wielkiej Brytanii ze Wspólnoty o chęci zastąpienia jej państwem Erdogana. Były prezydent jest także otwarty na konsultacje w sprawie traktatu lizbońskiego z obywatelami. Uważa, że niektóre kompetencje KE powinny zostać zwrócone państwom narodowym, np. te odpowiadające za zawieranie traktatów transatlantyckich. Można domniemywać, że jeśli Sarkozy wygrałby wybory to negocjacje w sprawie umowy TTIP zostałyby wznowione przez Francę.

Dla odmiany Alain Juppé swoją kampanie określa jako proeuropejską. Chce uczynić Francję ponownie kluczowym członkiem Unii Europejskiej, a nie ofiarą jej kryzysu. Juppé utrzymuje, że jest w stanie zjednoczyć podzieloną Francję tak, aby wszyscy mieszkańcy żyli ze sobą w pełnej harmonii. Republikanin popiera sekularyzm. Uważa, że napływ islamskich imigrantów powinien być kontrolowany  przez roczne limity, które narzuca parlament, a sam islam we Francji przeorganizowany. Chce uzdrowienia gospodarki oraz pełnego zatrudnienia ludzi. Ponieważ nie tylko Francuzi czekają na wybory, były minister spraw zagranicznych i były premier Francji uważa, że polityka, jaką uprawia między innymi Donald Trump, buduje strach i jest niebezpieczna.

Alain Juppe był już premierem, szefem MSZ i MON, obecnie jest merem Bordeaux. Zdjęcie: Wikimedia Commons

W przeciwieństwie do Trumpa postulaty Juppé'a mogą uchodzić z życzeniowe. Nadmierny idealizm Juppé'a już nie raz był mu zarzucany przez Sarkozy’ego, a sam Alain określany jest przez Francuzów mianem „proroka szczęścia”. Sam kandydat wie, że jedynie szczęście tu nie wystarczy, ponieważ ktokolwiek zdobędzie urząd prezydenta, będzie dla niego wielkim wyzwaniem, jak uporządkować sprawy wewnętrzne Francji. Optymistyczny obraz Francji serwowany przez Juppe’a sprawdza się. To on góruje w sondażach, a nie bardziej pragmatyczny Sarkozy.

Skrajne emocje czyli Marine Le Pen

Kolejnym kandydatem do Pałacu Elizejskiego jest Marine Le Pen, córka założyciela Frontu Narodowego we Francji Jeeana- Marie Le Pena. Dużym sukcesem partii było wygranie wyborów regionalnych w pierwszej turze. Mimo, że ugrupowanie przez dłuższy okres nie odnosiło sukcesów  w polityce krajowej, to sprzyjające nastroje eurosceptyczne w Europie zaczęły przynosić popularność skrajnej prawicy we Francji. Le Pen, mając swoje 5 minut, przystąpiła do boju. Gdy tylko Wielka Brytania zapowiedziała referendum, szefowa partii odpowiedziała tym samym, jeśli tylko uda jej się zdobyć mandat –następne referendum odbędzie się we Francji.

Liderka prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen jest liderką sondaży. Zdjęcie: Wikimedia Commons

Marine jest zagorzałą przeciwniczką islamizacji państwa i napływu imigrantów. W politycznych kuluarach uchodzi za antyglobalistkę i gospodarczą protekcjonsitkę a także za zwolenniczkę Władimira Putina. Mimo, że Front Narodowy był kojarzony głównie z jej ojcem Jean-Marie i jego kontrowersyjnymi wypowiedziami o nazizmie i II wojnie światowej, to Marine udało się „odrestaurować” partię i dzisiaj we Francji nie jest już kojarzona z konserwatywną skamieliną. Sondaże wyborcze przewidują, że Le Pen może wygrać I turę wyborów z 28%-29% poparciem. W kraju kandydatka wzbudza podobne emocje, co Stanach Zjednoczonych Donald Trump. Co powoduje, że ludzie chcą głosować na Front Narodowy? Francja jest już znudzona poprawnością polityczną. Ostatni protest, jaki odbył się w tym państwie, był wymierzony właśnie w imigrantów. Partia  buduje swoją kampanie na eurosceptycznych nastrojach i nawet jeśli nie wygra wyborów, to na pewno będzie twardą przeciwniczką dla Juppe’a bo to prawdopodobnie między nimi rozegra się ostateczny finał.

Kto obejmie urząd?

Zapoznając się z proponowanymi postulatami kandydatów, można zauważyć, że każda kampania oscyluje głównie wokół kryzysu imigracyjnego i gospodarczego. Nie tyle program wyborczy, lecz sama sylwetka kandydatów może być decydująca. Największym przegranym sondaży jest obecny prezydent Hollande. Nie udało mu się zbudować pozytywnej popularności od objęcia urzędu, zatem nie uda mu się odrobić tego na rok przed wyborami. Mimo że Sarkozy poczuł w sobie chęć przewodnictwa politycznego Francji, jegoo postać dla obywateli nie będzie czymś nowym dlatego Francuzi prawdopodobnie odrzucą jego kandydaturę, chcąc radykalnej zmiany w polityce. 

Najbardziej pewnym pretendentem wydaje się Juppé, który do tej pory oscylował koło Pałacu Elizejskiego, będąc raz premierem, innym razem szefem dyplomacji, więc nie można odmówić mu doświadczenia. Dodatkowo wśród ostatniego smutnego roku dla Francuzów Juppé faktycznie może wkupić się w łaski poprzez swój optymizm. Marine Le Pen, której udało się odciąć od niepopularnych wypowiedzi ojca, uważana jest za kobietę sukcesu, serwuje Francuzom to, co chcą usłyszeć i nie zważa na poprawność polityczną Kogo wybiorą Francuzi? Okażą się marzycielami i wybiorą Juppé, czy zachowają się jak realiści i zagłosują na Le Pen? Ktokolwiek wygra wybory w 2017r.,będzie to trudna prezydentura, pełna wyzwań jakich nie było od II wojny światowej.

 Katarzyna Kozon

Zobacz także

Skorumpowana żona czy bezpodstawne oskarżenia?
Obalić Plenkovicia. Chorwacja po wyborach
Niepodległość na dalszym planie. Kraj Basków przed wyborami
Czy Chorwacja potrzebuje Serbów?




Więcej...

Zobacz także tego autora

Brak nowego otwarcia. Wizyta Bidena na Bliskim Wschodzie.
Co się dzieje w Afganistanie? Trzęsienie ziemi, deficyt budżetowy, walki na frontach
Wojna w Ukrainie szansą dla Wenezueli
Wojna w Ukrainie a Rosja na Bliskim Wschodzie
Afganistan. Historia kołem się toczy