Marine Le Pen: Kandydatka tylko jednej tury?


16 marzec 2017
A A A

Marine Le Pen dość długo próbowała zyskać zaufanie Francuzów. Dzisiaj ku zaskoczeniu wszystkich jej poparcie wśród społeczeństwa jest duże. Większość polityków nie dawała jej żadnych szans w wyścigu o fotel prezydencki, ale  Le Pen wraz ze swoim sztabem czuje się jak ryba w wodzie pośród eurosceptycznych nastrojów. Jej kandydatura jest oceniania jako powypadkowa kryzysu Unii Europejskiej i efekt rosnącego populizmu. Wydaje się jednak, że tylko politycy postrzegają Front Narodowy z tej perspektywy, a znaczna część obywateli widzi w niej realną siłę, która może doprowadzić do zmiany nieudolnej polityki, jaką  przez ostatnie lata uprawiał prezydent Francois Hollande.

Początki w partii

Marine Le Pen po ukończeniu studiów prawniczych pod koniec lat 90. wstąpiła do aparatu administracyjnego Frontu Narodowego, a następnie zajmowała się sprawami prawnymi partii. Tym sposobem w  2003 roku sprawowała już funkcję wiceprezesa. Na początku działała z tylnego siedzenia i dzięki jej zabiegom politycznym partia zasiadła w kilkuosobowym składzie w Parlamencie Europejskim. Sztukę prowadzenia kampanii wyborczej zdobyła w 2012 roku, gdy była odpowiedzialna za kampanię swojego ojca przeciwko Sarkozy’emu i Hollande’owi. Im bardziej Len Pen była aktywna w swoich kręgach, tym lepiej odbijało się to na postrzeganiu Frontu Narodowego. Nowy oszlifowany wizerunek partii przyniósł pierwsze znaczące sukcesy 2014 roku. We Francji odbyły się wtedy wybory do departamentów i mimo, że FN ich nie wygrał, zdobył ponad 20 procent głosów, co spowodowało, że stał się trzecią siłą polityczną w kraju. Wciąż jednak było to mało, aby stanowić realną siłą polityczną w wyborach prezydenckich.

Z rodziną najlepiej na obrazku

Front Narodowy przez długi okres największe sukcesy wyborcze odnosił poza granicami kraju – w Parlamencie Europejskim. Za to we Francji nie miał dobrej opinii, a wszystko to za sprawą swojego założyciela Jean-Marie Le Pena – ojca dzisiejszej kandydatki na prezydenta. Swoją złą sławę zawdzięcza on wypowiedziom na temat eksterminacji Żydów podczas II wojny światowej, którą uznał za mało znaczący fakt, biorąc pod uwagę skalę brutalności całego konfliktu. Ten wrażliwy temat dla Francji, spowodowany niechlubną historią państwa Vichy, od razu podchwyciły media, a partia została uznana za ksenofobiczną i radykalną w swoich poglądach. Mimo że wypowiedź po raz pierwszy padła pod koniec lat 80., dzisiaj media co jakiś czas do niej wracają, a sam Jean-Marie Pen wcale się jej nie wyrzeka. Marine od początku podziwiała karierę polityczną swojego ojca, ale nie przeszkodziło jej to, by w 2015 roku wydalić go z partii. Było to bezprecedensowym wydarzeniem, a perypetie rodziny Le Penów porównywano wręcz do scenariusza obyczajowego serialu. Dzisiaj sam Jean-Marie, który nie może pogodzić się z porażką nawołuje, aby nie głosowano na jego córkę. Marine jednak podobnie jak swój ojciec jest bezkompromisowa i temperamentna i jak na złość wszystkim antagonistom, właśnie to przyciąga do niej Francuzów.

Umiarkowana czy kontrowersyjna

Le Pen udało się odbudować wizerunek partii, dzięki czemu zdobyła poparcie głównie wśród młodych wyborców oraz klasy średniej. Nadal jednak budzi wiele kontrowersji, nie tylko wśród francuskich polityków, ale również na arenie międzynarodowej. Wielu krytyków Frontu Narodowego ironicznie uważa, że program wyborczy Marine oparty jest wyłącznie na dwóch filarach: nienawiści do Brukseli i miłości do Moskwy. W Europie Le Pen wydaje się być wręcz nietolerancyjna i niepoprawna. Mimo że w przeciwieństwie do swojego ojca nie komentuje prowokacyjnie historii Żydów podczas II wojny światowej, to Le Pen cięty język ma już w genach. Momentami nadal prowokacyjny wydźwięk partii, który może przypominać jeszcze stary Front Narodowy, dla obywateli nie jest niczym zaskakującym. Biorąc pod uwagę jego historię, wizerunek partii i tak dzisiaj wydaje się być ocieplony. Sympatycy partii określani są ofiarami populizmu, jednak to raczej rzeczywistość wpasowała się w wartości i poglądy, jakie prezentuje Le Pen, a nie odwrotnie. Jeszcze kilka lat temu kandydat Frontu Narodowego nie miałby szans zostać prezydentem. Dzisiaj międzynarodowa i wewnętrzna koniunktura sprzyja temu, jak nigdy dotąd.

Zdjęcie: Flickr.com / Blandine Le Cain

Program eurosceptyczny

„Celem tego programu jest przede wszystkim przywrócić Francji wolność i dać ludziom głos” - tymi słowami Marine Le Pen w lutym przedstawiła oficjalnie po raz pierwszy swoje postulaty. Majestatyczny i narodowy ton, jakim rozpoczęła, nie jest zaskakujący dla wyborców. Le Pen głośno mówiła o swoich poglądach zanim zdecydowała się kandydować i już od dawna znana jest wyborcom ze swoich negatywnych uczuć wobec Unii Europejskiej, imigrantów i lewicy.

Jedną z przedwyborczych obietnic było przeprowadzenie referendum w sprawie dalszego członkostwa Francji w Unii Europejskiej. Od tego czasu w mediach często mówi się o „frexicie”. Mimo trudnej sytuacji wewnętrznej wynik ewentualnego referendum w tym momencie jest trudny do wysondowania, jednak Le Pen jest optymistycznie nastawiona. W związku z tym nic dziwnego, że już sama kandydatura budzi zaniepokojenie w kręgach europejskich. Należy pamiętać, że Unia Europejska powstała na podwalinach integracji, której Francja była filarem po II wojnie światowej.

Silna niechęć do Unii Europejskiej, jaką prezentuje Le Pen, jest w dużej mierze konsekwencją polityki migracyjnej nałożonej przez Komisję Europejską. Francja podobnie jak Niemcy padła ofiarą swojej otwartości wobec imigrantów, a co za tym idzie - licznych ataków terrorystycznych. Zagorzała krytyka francuskiego establishmentu, jaką od długiego czasu uprawia Le Pen, brzmi przekonująco dla Francuzów, którzy nie chcą dłużej otwierać granic. Wyborcy, którzy marzą o "narodowej Francji", są świadomi, że tylko Front Narodowy będzie w stanie sprzeciwić się polityce, którą do tej pory uprawiał rząd Hollande’a.

Le Pen pod koniec zeszłego roku wypowiedziała się także na temat NATO. Uważa, że istnienie Sojuszu Północnoatlantyckiego straciło sens w chwili upadku Układu Warszawskiego, a Francja powinna rozważyć dalsze członkostwo w tej organizacji. Gdyby tak się stało, mielibyśmy do czynienia z powtórką historii, gdy Francja decyzją Charlesa De Gaulle opuściła szeregi NATO w 1966 roku, a oficjalnie powróciła dopiero w 2009 roku. Ponowne opuszczenie organizacji na pewno byłoby dużym wyzwaniem dla sojuszu, który przy podjęciu ostatnich działań np. w Libii w 2011 roku dość długo nie mógł wypracować porozumienia z własnymi członkami.

To, co budzi największe kontrowersje, to sympatia Le Pen do prezydenta Rosji Władimira Putina. Kandydatka FN niejednokrotnie podkreślała, że Rosja jest nadmiernie demonizowana przez Europę, a sama UE powinna ewoluować w projekt paneuropejski, czyli zjednoczonej Europy aż po Ural. Jednak to także nie jest innowacyjnym pomysłem, ponieważ taki kształt zintegrowanej Europy, której częścią miałaby być Rosja, był przedstawiany przez polityków i myślicieli już w pierwszej połowie XIX wieku. Za najbardziej skandaliczne uważane jest jednak otwarte poparcie dla aneksji Krymu przez Rosję, którą to Le Pen postanowiła uznać, jeśli zostanie prezydentem. Podczas otwarcia siedziby swojego sztabu, który znajduje się w dzielnicy położonej niedaleko Pałacu Elizejskiego Le Pen oświadczyła, że wraz z Putinem i Trumpem stworzyliby trio zapewniające pokój na świecie. W tym momencie politykom w  Unii Europejskiej na pewno zjeżył się włos na głowie. W końcu UE postrzega Moskwę po aneksji Krymu jako agresora. Le Pen może uważać, że Krym historycznie należy do Rosji i nie zgadzać się z przedłużeniem sankcji, jednak prawo międzynarodowe zostało złamane. Brak jakiejkolwiek reakcji ze strony państw członkowskich mógłby stać się niebezpiecznym precedensem.

Francuzi na pierwszym miejscu

Le Pen wśród swoich 144 postulatów zobowiązała się do opodatkowania umów zawieranych z obcokrajowcami. Uzyskane w ten sposób dochody miałyby zostać przekazane bezrobotnym i zasilić niektóre świadczenia socjalne. Ograniczone miałyby zostać niektóre prawa przysługujące cudzoziemcom m. in. w dostępie do szkolnictwa. Według Le Pen dzieci osób, które znajdują się nielegalnie na terytorium Francji, powinny płacić za szkołę, do której teraz uczęszczają bezpłatnie, tak samo jak Francuzi. Edukacja będzie bezpłatna tylko dla legalnych imigrantów, którzy płacą podatki.

Jedną z głównych obietnic jest również pomysł na  wycofanie się ze strefy euro, które ma być krokiem do opuszczenia Unii Europejskiej i zarazem odzyskania czterech utraconych wg kandydatki atrybutów: „suwerenności monetarnej, legislacyjnej, budżetowej i terytorialnej”. Powrót do narodowej waluty miałby naprawić francuską gospodarkę, która za rządów Hollande’a znalazła się w największej stagnacji. Le Pen zadeklarowała także zerwanie wszelkich traktatów, takich jak CETA, które spowalniają rozwój gospodarczy Francji, bądź mu szkodzą. 

Oprócz tego zapowiada utrzymanie 35 - godzinnego tygodnia pracy oraz obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat, podwyżkę dla pracowników administracji państwowej oraz powołanie do życia narodowego planu równych płac dla kobiet. Marine deklaruje, że jeśli wygra majowe wybory, „odda Francję w ręce Francuzów”.

Co dalej?

Sytuacja wyborcza we Francji jest dynamiczna. Aktualnie główna walka toczy się między Marine Le Pen Marine, a Emmanuelem Macronem. Jeszcze niedawno kandydatka Frontu Narodowego prowadziła z kilkuprocentową przewagą,  a sondaże przewidywały jej wygraną w I turze. Jednak najnowsze statystki na pierwszym miejscu plasują już Macrona, a w dodatku sugerują jego wygraną w obu turach wyborów.

Ostatnie wybory w Stanach Zjednoczonych pokazały, że sondaże mogą myć mylne, dlatego trudno wysondować, jak skończy się pojedynek między tymi dwoma kandydatami.  Podobnie jak Donald Trump, do którego Le Pen jest porównywana, kandydatka Frontu Narodowego oceniana jest jako kontrowersyjna. Jej postulaty czasem wydają się być karykaturalne, ale jednak przekonują znaczną część społeczeństwa. Le Pen dostała duży kredyt zaufania od obywateli i musi uważać, aby swoim bezkompromisowym podejściem nie przekroczyć pewnej granicy, mówiąc o obietnicach wyborczych, które w pewnym momencie mogą zostać uznane za przerysowane i niewiarygodne,  podobnie jak to było w przypadku Trumpa. Być może Francuzi dadzą upust swoim wyborczym emocjom i zagłosują na Le Pen tylko w pierwszej turze, ucierając nosa lewicy, ale wybierając jednak ostatecznie kandydata budzącego mniejsze emocje. A może podobnie, jak u Amerykanów, obudzą się w nich rewolucyjne reminiscencje?

Katarzyna Kozon

Zobacz także

Obalić Plenkovicia. Chorwacja po wyborach
Niepodległość na dalszym planie. Kraj Basków przed wyborami
Czy Chorwacja potrzebuje Serbów?
Nowy najmłodszy. Irlandia ma premiera z TikToka




Więcej...

Zobacz także tego autora

Brak nowego otwarcia. Wizyta Bidena na Bliskim Wschodzie.
Co się dzieje w Afganistanie? Trzęsienie ziemi, deficyt budżetowy, walki na frontach
Wojna w Ukrainie szansą dla Wenezueli
Wojna w Ukrainie a Rosja na Bliskim Wschodzie
Afganistan. Historia kołem się toczy