Nowy start czy falstart?


05 luty 2019
A A A

22 stycznia 2019 r. w Akwizgranie kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Emmanuel Macron podpisali niemiecko-francuski traktat o współpracy i integracji. Ceremonia odbyła się w 56. rocznicę zawarcia Traktatu Elizejskiego (1963 r.), który stał się nie tylko fundamentem rozwoju bliskich stosunków niemiecko-francuskich po II wojnie światowej, ale także wyrazem pojednania i przyjaźni między narodami po latach wyniszczających wojen. Wybór Akwizgranu, niegdysiejszej stolicy państwa Karola Wielkiego, jako miejsca podpisania nowego traktatu nie był przypadkowy. W ten sposób wysłano sygnał, że Francja i Niemcy nawiązują do czasów wspólnej państwowości i zaznaczono wagę współpracy obu tych państw dla przyszłości integracji europejskiej.

Impuls dla Europy

Nowy traktat przewiduje m.in. jeszcze ściślejsze niż do tej pory konsultacje pomiędzy rządami obu państw i uzgadnianie wspólnych stanowisk przed szczytami UE, a także zacieśnienie współpracy w dziedzinie obronności (gwarancja wsparcia w przypadku ataku na jedno z państw, rozwinięcie wspólnych strategii obronnych, zasad eksportu broni czy polityczne wzmocnienie mieszanej rady zajmującej się sprawami obronności i bezpieczeństwa). Traktat Akwizgrański zakłada ponadto daleko idące pogłębienie współpracy w regionach przygranicznych, m.in. przez harmonizację przepisów, wspólne projekty gospodarcze, poprawę połączeń komunikacyjnych, oraz dążenie do utworzenia niemiecko-francuskiego obszaru gospodarczego poprzez integrację gospodarek. Ostatni filar traktatu to postawienie na młodzież: tworzenie dwujęzycznych placówek szkolno-wychowawczych i kierunków studiów, a także wspieranie wymian młodzieży i studentów między szkołami i uczelniami.

Źródło: Wikimedia Commons / ActuaLitté

Wolę podpisania nowego traktatu francusko-niemieckiego w 2017 roku wyraził Emmanuel Macron, który zapowiadał bliską współpracę z Berlinem nad wypracowaniem wspólnych propozycji zmian w Unii. Przed podpisaniem umowy ani prezydent Francji, ani kanclerz Merkel nie kryli wagi, jaką przykładają do reformy UE i swojej roli w niej, podkreślali zagrożenia zewnętrzne i wewnętrzne, a także wyzwania, przed jakimi stoi Unia. „Chcemy dać impulsy dla integracji europejskiej” – tłumaczyła Merkel, odnosząc się do traktatu – „potwierdzamy, że wspólnie, ręka w rękę chcemy stawić czoła wyzwaniom naszych czasów”. Oboje nie kryli także ambicji ustanowienia wspólnego przywództwa w UE i wytyczania kierunków, w których powinna rozwijać się Wspólnota. „Niemcy i Francja muszą przejąć odpowiedzialność i pokazać drogę naprzód” – przekonywał Macron. W ich intencji nowy niemiecko-francuski traktat ma być modelem, z którego czerpać będzie mogła cała Unia na dalszych etapach integracji.

Najmniejszy wspólny mianownik

Nowy traktat spotkał się tymczasem ze sceptycznym przyjęciem w Europie. Krytycy wskazują przede wszystkim na ogólnikowe stwierdzenia, brak zarysowanej wizji kierunku integracji europejskiej, brak strategii działania, brak odpowiedzi na kluczowe pytania dot. wyzwań w sąsiedztwie Europy, i tych o charakterze globalnym, jak np. przyszłość relacji UE z USA, Rosją czy Chinami. Trudno nie odnieść wrażenia przerostu formy nad treścią, szczególnie, kiedy zestawi się zawarte porozumienie z ambitnymi zapowiedziami i deklarowanymi intencjami francusko-niemieckiego tandemu (zwłaszcza zaś prezydenta Macrona) z ostatnich kilkunastu miesięcy. Według wielu obserwatorów podpisany 22 stycznia traktat to bardziej oznaka słabości, niż siły tandemu.

Traktat Akwizgrański zdaje się natomiast dobrze odzwierciedlać obecny stan relacji pomiędzy Francją a Niemcami. W Paryżu i w Berlinie doskonale zdają sobie sprawę z tego, że oba kraje wzajemnie się potrzebują, bo tylko działając wspólnie mogą być w stanie dalej, tak jak to było dotychczas, nadawać ton integracji europejskiej. W obu stolicach panuje także świadomość, że w zmieniających się realiach obecnego świata, interesy narodowe państw europejskich dadzą się wypełnić tylko za pośrednictwem odgrywającej znaczącą rolę i zdolnej do działania Unii Europejskiej. Stąd też z Paryża i Berlina tak często płyną wezwania do prowadzenia przez kraje UE wspólnej polityki zewnętrznej. Problemem tandemu pozostają natomiast wciąż liczne punkty sporne dot. różnych dziedzin integracji, np. kwestia architektury strefy euro (np. oddzielnego budżetu) i kształt współpracy w dziedzinie obronności (np. armii europejskiej).

Emmanuel Macron zapowiedział w 2017 roku liczne propozycje zmian, które miał zamiar przedstawić w UE we współpracy z kanclerz Merkel. Inna wizja lub niekiedy niechęć Berlina do zbyt daleko idących przemian we wspomnianych dziedzinach doprowadziły jednak do tego, że po półtora roku z planów Macrona zostało niewiele; zaś przebieg rozmów i przeszkody po obu stronach unaoczniły, że niektóre oczekiwania były po prostu chybione. Podobnie zdaje się być z nowym traktatem – wobec braku możliwości porozumienia się w sprawie konkretnych celów zdecydowano się na tekst, któremu zdaje się przyświecać zasada „najmniejszego wspólnego mianownika”.

Michał Kędzierski

Artykuł ukazał się pierwotnie na blogu Centrum Inicjatyw Międzynarodowych.

Zobacz także

Białoruskim nawozem w litewskiego prezydenta
Chorwacja koalicjami stoi
Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji
Szokująca rezygnacja Leo Varadkara




Więcej...

Zobacz także tego autora

Matteo Salvini – kulisy sukcesu
Kanclerz Kramp-Karrenbauer? Nie tak szybko
Decydujący rok dla SPD
Nowy start czy falstart?
Kto zastąpi Merkel?