USA pomogą sojusznikom w cybernetycznej wojnie z Iranem
Amerykańscy urzędnicy mówią nawet o tym, iż Iran najprawdopodobniej zaczął zatrudniać programistów, mających na swoim koncie działalność przestępczą w Internecie. Część z nich pochodzić ma z Federacji Rosyjskiej.
Co może jednak zrodzić najwięcej problemów to fakt, iż Iran, ale i inne państwa, były w stanie zakupić i pozyskać złośliwe oprogramowanie czy wirusy, dostępne chociażby na czarnym rynku, które choć kosztowne, można rozwinąć jako potężne narzędzia o potencjale mogącym niszczyć całe sieci komputerowe.
W miniony piątek (07.06) The Guardian i The Washington Post ujawniły kolejne dokumenty związane z tym, jak Barack Obama i jego administracja przygotowują się na identyfikację, zapobieganie i radzenie sobie z komputerowymi zagrożeniami terrorystycznymi. Na przykład jedna z dyrektyw zawiera możliwość „działań wyprzedzających” przeciwko „bezpośrednim zagrożeniom” – chodzi tu głównie o potencjalne ataki na infrastrukturę na obszarze Stanów Zjednoczonych czy na terytorium sojusznika. Związane z tym jest nie tylko wsparcie techniczne dla krajów ważnych dla Waszyngtonu, ale i instalacja zaawansowanych systemów obrony przeciwrakietowej i systemów wczesnego ostrzegania w regionie Zatoki Perskiej oraz w Azji.
Odstraszanie potencjalnych ataków cybernetycznych jest jednak trudniejsze, ale Amerykanie dostarczać będą sojusznikom sprzęt i oprogramowanie, a także prowadzić szkolenia personelu. Decyzje o podjęciu takich działań przez Waszyngton związane są z dwoma największymi atakami z minionego roku. Pierwszy był przeciwko Saudi Aramco, największego państwowego producenta ropy w Arabii Saudyjskiej, najprawdopodobniej dokonanego przez Iran (zaatakowanych zostało 30 tys. komputerów, ale nie zatrzymało to produkcji ropy). Drugi natomiast skierowany był przeciwko korporacjom finansowym i medialnym Korei Południowej (unieruchomiono pracę kilku banków na kilka dni).
Jak powiedzieć miał jeden z wysoko postawionych amerykańskich urzędników: „atak Iranu na Saudów był prawdziwym kubłem zimnej wody w regionie. Sprawił, że wszyscy zdali sobie sprawę z faktu, iż Irańczycy mogą pomyśleć dwa razy przez wystrzeleniem pocisku w regionie, ale postrzegają Internet jako ważną drogę do rewanżu za sankcje”.
W związku z powyższym, administracja Obamy rozpoczęła aktywniejsze działania w regionie Bliskiego Wschodu, aby pomóc swoim sojusznikom rozbudować i ulepszyć własną obronę przeciwko irańskiemu arsenałowi cybernetycznemu. Podobne działania mają rozpocząć się także w Azji, gdzie rośnie zagrożenie cybernetyczne ze strony Korei Północnej. Chociaż oficjalnie nie zostały podane państwa, które biorą czynny udział w „komputerowej wojnie” z Iranem, to nieoficjalnie mówi się głównie o Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Bahrajnie (w Azji, w kontekście przeciwstawienia się Korei Północnej, będą to: Korea Południowa i Japonia).
Według przedstawicieli armii izraelskiej, są dowody na rozpoczęcie współpracy w dziedzinie rozwoju cyber-broni pomiędzy Iranem a Koreą Północną, jednak póki co dementują to Amerykanie. Chociaż potencjał tych państw w dziedzinie informatycznej jest wciąż mniejszy od USA, Wielkiej Brytanii, Izraela, Rosji czy Chin, to eksperci zwracają uwagę na ich luźniejsze związki z rynkami finansowymi czy energetycznymi – w razie poważniejszych perturbacji, związanych z potencjalnym atakiem komputerowym Korea Północna i Iran teoretycznie byłyby bardziej „odporne” na jego skutki.
Na podstawie: acus.org, nytimes.com
Foto: rus.ruvr.ru