Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Unia Europejska Adam Guzowski: Kontekst rosyjski podpisania umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina

Adam Guzowski: Kontekst rosyjski podpisania umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina


23 listopad 2013
A A A

Szczyt Partnerstwa Wschodniego, który odbędzie się pod koniec listopada w Wilnie, ma przebiec pod znakiem podpisania umowy stowarzyszeniowej pomiędzy Unią Europejską a Ukrainą. Stanowisko Rosji w tej sprawie wydaje się być tożsame z jej stosunkiem do samej idei programu polityki wschodniej UE.

Image

Od samego początku istnienia Partnerstwa, Kreml odnosił się do niego z wyraźną niechęcią. Traktował tę inicjatywę jednoznacznie jako próbę rozszerzenia przez Unię Europejską swoich wpływów na Wschodzie. Szef rosyjskiego MSZ, Siergiej Ławrow, już w marcu 2009 roku przedstawił w Brukseli właśnie takie stanowisko. Od tamtego czasu Moskwa zaczęła podejmować działania wręcz niezbędne dla zaspokojenia mocarstwowych ambicji. Powołana już rok później Unia Celna, w której skład weszły również Białoruś i Kazachstan, miała na celu stworzenie podstaw ku dalszemu rozszerzaniu wpływów i pogłębianiu współpracy z krajami byłego bloku radzieckiego. Stąd Rosja usiłuje przy użyciu różnych środków nakłonić Ukrainę do określenia swojej orientacji politycznej na prorosyjską. Czasem są to barwne słowa przemawiające do wyobraźni czy narodowych uczuć, jak wypowiedź doradcy prezydenta ds. gospodarczych, Siergieja Głazjewa, z września tego roku:

„Już raz tą drogą szliśmy. Była to droga pana Mazepy, która doprowadziła do znanego finału, jakiego chcielibyśmy uniknąć, tym bardziej, że mamy XXI wiek” – oświadczył na specjalnej konferencji w Ługańsku we wschodniej Ukrainie, na której prowadzono dyskusje na temat następstw podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE.

Iwan Mazepa, który stał się nawet tytułowym bohaterem dramatu Juliusza Słowackiego, jest w historiografii rosyjskiej przedstawiany jako zdrajca Rusi i wiary prawosławnej. Będąc hetmanem kozackim w służbie cara Piotra Wielkiego, podczas wojny ze Szwecją zmienił front i poszedł z królem Karolem XII na Moskali, a po klęsce pod Połtawą w 1709 skrył się razem ze skandynawskim monarchą na terenie dzisiejszej Mołdawi, gdzie niebawem zmarł. Rodacy zapamiętali go jako człowieka starającego się wykorzystać swój talent dyplomatyczny na korzyść Lewobrzeżnej Ukrainy, nad którą sprawował hetmanat. To rozróżnienie między postrzeganiem tej postaci przez Rosjan i Ukraińców nie jest oczywiście niczym zaskakującym, jednak w świetle wypowiedzi Głazjewa oddaje charakter metod „odciągania” Kijowa od Brukseli.

Ten sam doradca Putina miesiąc wcześniej użył jeszcze silniejszych słów w tej samej sprawie. Ostrzegł Ukrainę przed wręcz „samobójczym” w skutkach zbliżeniem z Unią Europejską, dodając również, że przy takim rozwoju wydarzeń Rosja zacznie wprowadzać coraz surowsze procedury celne dla ukraińskich eksporterów. Tego typu szantaż można bardzo łatwo wytłumaczyć: Kreml walczy z czasem, ponieważ zamierza już w 2015 roku utworzyć Euroazjatycką Unię Celną (będącą przeciwagą dla UE), w której składzie widzi również Ukrainę. Choć Putin twierdzi, że rozwijająca się z coraz większym rozmachem integracja Rosji z państwami post-komunistycznymi jest spowodowana wyłącznie wzajemnymi interesami gospodarczymi, to jednak pojawiają się głosy (głównie z szeroko pojętego „Zachodu”) posługujące się nawet terminem „resowietyzacja”.

Wspomniana walka z czasem może nabrać nieco innego charakteru, jeśli na wileńskim szczycie Partnerstwa Wschodniego nie dojdzie do podpisania „samobójczej” zdaniem Rosji umowy pomiędzy Ukrainą i UE. Jak twierdzi eurodeputowany Paweł Kowal:

„Jeśli umowa nie zostanie podpisana podczas szczytu wileńskiego, należy założyć, że odkładamy ją o minimum dwa i pół roku. W 2014 r. odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, zaś rok 2015 jest rokiem wyborów prezydenckich na Ukrainie. Więc albo podpis na szczycie, albo czeka nas długa przerwa” -  w rozmowie z polskimi dziennikarzami po tym, jak wraz z delegacją Europejskich Konserwatystów i Reformatorów złożył wizytę m.in. u prezydenta Wiktora Janukowycza i premiera Mykoły Azarowa.

Ta długa przerwa może być wykorzystana przez Rosję poprzez wywieranie dalszej presji już nie tylko na Ukrainie, ale również na pozostałych państwach regionu. Trudno przy tym zrozumieć wypowiedź Azarowa z dnia 10 listopada br., z której wynika, że jego kraj jest gotów do zbliżenia gospodarczego z UE, a jednocześnie zapewnia, że za jego rządów nie dojdzie do żadnych przejawów wrogości między Ukrainą a Rosją. Rzeczywistość jednak przedstawia się w następujący sposób: Kijów już wielokrotnie odrzucił ofertę przyłączenia się do Unii Celnej, a stanowisko Moskwy w sprawie zbliżającego się szczytu Partnerstwa Wschodniego pozostaje niezmiennie nieprzychylne.

Oczy całej zjednoczonej Europy powinny więc powoli zwracać się na wschód, bowiem stabilna sytuacja w tym regionie jest istotnym czynnikiem mającym wpływ chociażby na bezpieczeństwo energetyczne. Niestety, zachowanie dobrych stosunków z Rosją często łączy się z zaniedbaniem państw będących w jej najbliższym sąsiedztwie. Wystarczy przypomnieć konflikt w Osetii Południowej w 2008 roku, który eskalował do interwencji zbrojnej Kremla m.in. dzięki nie objęciu Gruzji planem MAP (Membership Action Plan) zbliżający ten kraj do członkostwa w NATO. Nota bene, w tej kwestii pominięto również Ukrainę, co tylko pokazuje na czym oparta jest ta chęć Zachodu do rozszerzenia swojej strefy wpływów w Europie Wschodnie. Chodzi o osłabienie Unii Celnej i zmniejszenie jej atrakcyjności dla potencjalnych członków oraz partnerów zagranicznych. Pytanie tylko, czy proporcje pomiędzy dbaniem o interesy poza Unią Europejską a troską o wewnętrzną spójność nie zostaną za bardzo zachwiane.

Na podstawie: rp.pl, osw.waw.pl, ddv.pl, ria.ru