W Serbii zaczęła się powyborcza układanka


13 kwiecień 2022
A A A

Serbski prezydent Aleksandar Vučić bez problemu zapewnił sobie drugą kadencję. Gorzej w wyborach parlamentarnych poszło jednak jego partii. Postępowcy nie są w stanie samodzielnie utworzyć rządu, a są niechętni ponownemu utworzeniu koalicji z prorosyjskimi socjalistami. W związku z tym znacząco wzrosło znaczenie partii mniejszości narodowych. 

Vučić w wyborach prezydenckich uzyskał prawie 60 proc. głosów, tym samym deklasując swoich rywali. Drugi w stawce Zdravko Ponoš z koalicji proeuropejskiej opozycji cieszył się poparciem niecałych 19 proc. wyborców. Obecna głowa państwa triumfowała również w wyborach parlamentarnych. Stworzona wokół jego Serbskiej Partii Postępowej (SNS) koalicja „Razem Możemy Zrobić Wszystko” będzie miała reprezentację 120 posłów w liczącym 250 miejsc Zgromadzeniu Narodowym.

Tym samym SNS nie będzie w stanie samodzielnie stworzyć rządu. Ogółem nie jest to nic nowego. Partia Vučicia, nie wliczając zbojkotowanych przez opozycję wyborów sprzed dwóch lat, tylko w 2014 roku uzyskała większość w parlamencie. Od 2012 roku i tak rządziła jednak zawsze w koalicji z Socjalistyczną Partią Serbii (SPS) i jej sojusznikami.

Teraz ma to się jednak zmienić. Udział socjalistów w kolejnych koalicjach rządowych miał być dotąd warunkiem utrzymywania ścisłych relacji z Rosją. O obecność SPS w ministerialnych gabinetach miał dbać sam rosyjski prezydent Władimir Putin, bo partia zawsze była sprawdzonym sojusznikiem jego kraju. Warto bowiem pamiętać, że założycielem socjalistów był Slobodan Milošević, a po odsunięciu go od władzy w 2000 roku jego rodzina znalazła schronienie właśnie w Moskwie.

Ugrupowanie kierowane obecnie przez byłego premiera Ivicę Dačicia w czasie kampanii wyborczej dawało do zrozumienia, po której stronie opowiada się podczas trwającej wojny na Ukrainie. Dačić krytykował przyłączanie się do sankcji przeciwko Rosji, a były wiceszef SPS i prezes państwowej spółki energetycznej Srbijagas, Dušan Bajatović, zorganizował zbiórkę na rzecz rosyjskich dzieci w Donbasie.

Kłóci się to tymczasem z polityką samego Vučicia. Co prawda regularnie nazywa on Rosję najbliższym przyjacielem Serbii, ale w ostatnim czasie daje do zrozumienia, że teraz priorytetem w jego polityce jest przyspieszenie integracji z Unią Europejską. Przeciwko ponownemu wejściu do koalicji z SPS jest także część posłów SNS. Członkini prezydencji postępowców, Zorana Mihajlović, mówiła więc o „nadużywaniu poczucia obywateli do przyjaźni z Rosją”, natomiast poseł Dragan Šormaz zgodził się z propozycjami UE dotyczącymi rozszerzenia sankcji wobec Rosji. Dodatkowo Serbia zagłosowała w czwartek za zawieszeniem członkostwa Rosji w Radzie Praw Człowieka ONZ.

Z kim w takim wypadku mogłaby zawiązać koalicję partia Vučicia? Przysłowiowym języczkiem u wagi może stać się sześciu posłów Związku Węgrów Wojwodiny (VMSZ). Przed wyborami serbski prezydent mógł liczyć na spore wsparcie węgierskiego premiera Viktora Orbána, który między innymi przyjechał do Serbii na otwarcie szybkiej kolei między Belgradem a Nowym Sadem. Przedstawiciele VMSZ nie ukrywali zaś, że kolejne zwycięstwo obozu Vučicia byłoby korzystne z punktu widzenia mniejszości węgierskiej w Serbii. Serbski prezydent w czasie wieczoru wyborczego wspomniał zresztą o ich ugrupowaniu.

Drugim koalicjantem SNS mogłaby być w takim układzie Partia Sprawiedliwości i Pojednania (SPP), reprezentująca w serbskim parlamencie interesy mniejszości bośniackiej. Jej lider, Usame Zukorlić, wyraził zresztą gotowość do rozmów o utworzeniu nowego rządu, oczekując „bardzo ważnych stanowisk” oraz dalszej poprawy sytuacji innych narodów mieszkających na terytorium Serbii.

W związku z rozbieżnościami na tle Rosji, które dzielą postępowców i socjalistów, trudno z kolei oczekiwać, aby do rządu zamiast SPS weszli przedstawiciele prorosyjskich ugrupowań serbskiej prawicy. Próg wyborczy przekroczyły trzy listy wyborcze reprezentujące tę opcję polityczną, co mocno zaniepokoiło Vučicia. Serbski prezydent mówił o tym w czasie swojego wieczoru wyborczego, krytycznie odnosząc się do „skrętu w prawo” swojego kraju. Przedstawiciele koalicji Narodowo-Demokratycznej Alternatywy (NADA) i „Bloku Patriotycznego” oraz ruchu „Zavetnici” nie pozostali zresztą dłużni i wykluczyli możliwość utworzenia wspólnego rządu z SNS.

Udział SPS w kolejnej koalicji nie jest jednak całkowicie niemożliwe. Część serbskich komentatorów uważa, że wypowiedzi polityków SNS mają jedynie na celu ostudzić ambicje ich dotychczasowych partnerów. Wszak kampania socjalistów oficjalnie odbywała się pod hasłem „Ivica Dačić – premierem Serbii”. Z drugiej strony znacząco skomplikowała się sytuacja w Belgradzie. Po wyborach samorządowych SNS potrzebuje SPS do rządzenia, bo w przeciwnym razie straci władzę w stolicy.

Jeśli wierzyć doniesieniom z kuluarów, ostatecznie o składzie koalicji rządowej w Serbii zadecydują czynniki zewnętrzne. Czyli ponowna presja Rosji na udział socjalistów w kolejnym gabinecie, a także stanowisko UE w sprawie ewentualnych serbskich sankcji wobec Rosji. Tak czy inaczej, postępowcy mają obecnie trzy miesiące na podjęcie decyzji w sprawie utworzenia nowego układu rządowego. 

Maurycy Mietelski

fot. European People's Party (CC) 

Zobacz także

Europejscy rolnicy mierzą się z wieloma problemami
Zatrzymanie imigracji przez Tunezję to nie tylko koszt finansowy
Słoweńcy znów wybrali zupełnie nową siłę
W Serbii zaczęła się powyborcza układanka




Więcej...

Zobacz także tego autora

Obalić Plenkovicia. Chorwacja po wyborach
Niepodległość na dalszym planie. Kraj Basków przed wyborami
Jordania na celowniku ajatollahów
Przewodnik po chorwackim liberalizmie
Czy Chorwacja potrzebuje Serbów?