O serbskich monarchistach znów jest głośno


31 maj 2022
A A A

Serbski ruch monarchistyczny nie jest jedynie politycznym folklorem. Jego przedstawiciele właśnie zwiększyli swoją reprezentację parlamentarną, choć podzieloną między trzy ugrupowania. Na dodatek zrobiło się o nim znów głośno za sprawą decyzji księcia Piotra Karadziordziewicia, który przekazał prawo do dziedziczenia serbskiej korony swojemu młodszemu bratu.

Współczesna historia serbskiego ruchu monarchistycznego jest pełna rozłamów, kłótni i podziałów. Liberalizacja systemu Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Jugosławii pozwoliła w 1990 roku na utworzenie pierwszej monarchistycznej partii. Serbski Ruch Odnowy (SPO) odniósł nawet spory sukces i zajął wówczas drugie miejsce za Socjalistyczną Partią Serbii (SPS) Slobodana Miloševicia. Po roku nastąpił w nim jednak pierwszy rozłam, gdy działacze pod przywództwem Vojislava Šešelja utworzyli nacjonalistyczną Serbską Partię Radykalną (SRS).

Później SPO kierowane do dzisiaj przez Vuka Draškovicia przeżywało kolejne rozłamy i kłótnie. Do końca lat 90. ubiegłego wieku ugrupowanie pozostawało jednak jednym z najważniejszych graczy w serbskiej polityce. Na tyle ważnym, że służby kontrolowane przez Miloševicia miały przeprowadzać nawet zamachy na Draškovicia i jego współpracowników.  Liberalni monarchiści zaczęli jednak tracić na znaczeniu wraz z rozłamem skutkującym utworzeniem  w 1998 roku narodowo-konserwatywnej Nowej Serbii (NS).

Do dzisiaj SPO posiada jednak skromną reprezentację parlamentarną. Po kwietniowych wyborach partia ma więc dwóch posłów, wybranych z list koalicji zbudowanej wokół rządzącej Serbskiej Partii Postępowej (SNS) prezydenta Aleksandara Vučicia. Ponadto w Zgromadzeniu Narodowym łącznie swoich 11 reprezentantów mają dwie skłócone ze sobą grupy Ruch Odnowy Królestwa Serbii (POKS).

Spór o przywództwo

Sam POKS powstał przed prawie pięcioma laty właśnie na bazie kolejnego rozłamu w SPO. Grupa monarchistycznych działaczy wystąpiła wówczas z krytyką Draškovicia, oskarżając go przede wszystkim o zdystansowanie się od wyborców. Poza tym nie podobało im się coraz większe podporządkowanie ugrupowania SNS-owi, oznaczające między innymi rezygnację z wystawiania w wyborach prezydenckich swojego własnego kandydata. Ostatecznie krytycy dotychczasowej polityki lidera SPO zostali usunięci z partii i założyli POKS.

Przed dwoma laty ruchowi udało się zjednoczyć dużą część środowiska monarchistycznego, które jednak bez powodzenia wystartowało w zbojkotowanych przez większość opozycji wyborach parlamentarnych. Przed tegorocznymi wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi POKS zawarło natomiast umowę o starcie z narodowo-konserwatywną Demokratyczną Partią Serbii (DSS) w ramach koalicji Narodowo-Demokratycznej Alternatywy (NADA).

Ostatecznie pod szyldem NADA w wyborach wystartowała tylko grupa działaczy POKS skupiona wokół Vojislava Mihailovicia, wnuka Dražy Mihailovicia, czyli przywódcy serbskich czetników w czasie II wojny światowej. To właśnie oni w grudniu ubiegłego roku próbowali odsunąć od władzy przewodniczącego ruchu, Žikę Gojkovicia, uznając, że jego dotychczasowa czteroletnia kadencja wygasła. Gojković i jego stronnicy nie uznali jednak tej decyzji, miesiąc później organizując swój zjazd partyjny.

Po raz kolejny jedną z przyczyn rozłamu wśród monarchistów był stosunek do Vučicia. Przy okazji całego zamieszania Gojković został bowiem oskarżony przez Mihailovicia o ukrywanie przed członkami ugrupowania swoich związków z obecną władzą. Dotychczasowy szef POKS został mianowany dyrektorem czarnogórskiej firmy telekomunikacyjnej Mtel, której głównym udziałowcem jest państwowa serbska firma Telekom Srbija. Sam dotychczasowy lider monarchistów twierdzi jednak, że nie świadczy to o jego związkach z władzą SNS.

W POKS trwa więc wciąż pat. Oficjalnie w rejestrze partii politycznych jako prezes ugrupowania widnieje Gojković, dlatego Mihailović startując wraz ze swoimi stronnikami w ramach NADA musiał zarejestrować się pod nazwą „Za Królestwo Serbii” (ZKS). Spór będzie musiało więc rozstrzygnąć Ministerstwo Administracji Państwowej i Samorządu Terytorialnego wraz z serbskimi sądami.

Abdykacja

POKS zgodnie ze swoją nazwą nie tylko nawiązuje do idei monarchistycznych, ale wprost domaga się przywrócenia królestwa. Na jego czele ponownie miałaby więc stanąć dynastia Karadziordziewiciów, która zdaniem samych monarchistów przywróciłaby Serbii międzynarodową renomę. Twierdzą oni bowiem, że jest ona „spokrewniona prawie ze wszystkimi europejskimi rodzinami królewskimi”, a jej pomnik znajduje się obecnie w Paryżu, zaś nie ma go w samej Serbii.

Karadziordziewiciowie przez wiele lat rywalizowali o królewską koronę z Obrenowiciami. Ostatecznie od 1903 roku sprawowali władzę w Królestwie Serbii, zaś po I wojnie światowej w Królestwie Serbów, Chorwatów i Słoweńców, przemianowanym następnie na Królestwo Jugosławii. Zostali oni faktycznie zdetronizowani w 1945 roku, kiedy ogłoszono powstanie Socjalistycznej Federacyjnej Republiki Jugosławii. Od tamtego czasu serbska rodzina królewska pozostawała na wygnaniu, natomiast mogła powrócić do kraju po upadku rządów Miloševicia.

Obecnym pretendentem do królewskiego tronu jest blisko 76-letni Aleksander Karadziordziewić. Po jego śmierci spadkobiercą korony miał zostać jego syn Piotr, który niedawno zdecydował się jednak na abdykację. Tym samym księciem dziedzicznym będzie jego brat Filip Karadziordziewić. Sam Piotr stwierdził, że z punktu widzenia rodziny królewskiej ważne jest, aby pretendentem do objęcia tronu była osoba rzeczywiście mieszkająca w Serbii. Warunek ten spełnia właśnie jego brat, mający na dodatek syna, czyli pierwszego od dziewięciu dekad męskiego potomka Karadziordziewiców urodzonego na terenie Serbii.

Aleksander Karadziordziewić nie ustaje tymczasem w staraniach o przywrócenie monarchii. W niedawnym wywiadzie opowiedział się przede wszystkim za przeprowadzeniem na ten temat uczciwej debaty, bo w ostatnich dziesięcioleciach jego rodzina wraz z samą ideą królestwa miała być obiektem „negatywnej propagandy”. Dodał przy tej okazji, że monarchia konstytucyjna sprawdza się współcześnie w państwach pokroju Szwecji, Wielkiej Brytanii czy Norwegii.

W swoich staraniach może liczyć nie tylko na POKS, lecz także na inne ugrupowania narodowej prawicy. Za restauracją monarchii opowiadają się bowiem także sojusznicy obu rozłamowych grup, czyli Dveri i DSS. Co natomiast myślą o tym sami Serbowie? Sondaże dotyczące tej kwestii nie dają jasnej odpowiedzi na tak zadane pytanie. Według badania z ubiegłego roku, za takim rozwiązaniem opowiada się 25 proc. Serbów, 20 proc. jest przeciwna, natomiast pozostali respondenci są neutralni lub nie mają opinii na ten temat.

Maurycy Mietelski

Zobacz także

Białoruskim nawozem w litewskiego prezydenta
Chorwacja koalicjami stoi
Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji
Szokująca rezygnacja Leo Varadkara




Więcej...

Zobacz także tego autora

TikTok a sprawa amerykańska
Białoruskim nawozem w litewskiego prezydenta
Chorwacja koalicjami stoi
Europejska branża fotowoltaiczna na skraju upadku
Ostatnia nadzieja chorwackiej opozycji