Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Maciej Konarski: Casamance - wojna księdza Senghora


21 luty 2008
A A A

Partyzancka wojna, którą separatystyczny ruch założony przez charyzmatycznego księdza Senghora od ponad dwudziestu lat prowadzi w senegalskiej prowincji Casamance, jest najdłuższym, a zarazem jednym z najmniej znanych konfliktów toczących się w zachodniej Afryce.

Szczęściem w nieszczęściu w Casamance toczy się tak zwany „konflikt o niskiej intensywności”, co wolnym tłumaczeniu można przetłumaczyć jako wojnę nie wyróżniającą się zbytnią eskalacją przemocy i zatrważającą liczbą ofiar. Nie zmienia to jednak faktu, że konflikt ten tli się od wczesnych lat osiemdziesiątych i co najmniej raz poważnie zagroził stabilności całego regionu. Stąd wart jest krótkiej analizy.

Casamance - region inny niż wszystkie

Zachodnioafrykański Senegal jest często przedstawiany jako model stabilnego i w miarę demokratycznego jak na standardy kontynentu państwa. Jest to również kraj aspirujący do roli regionalnego mocarstwa. W wielu punktach obraz ten jest rzeczywiście prawdziwy. Cieniem kładzie się nań jedynie długotrwały konflikt w prowincji Casamance.

Casamance jest regionem znacznie różniącym się od reszty Senegalu, a przede wszystkim pozostaje swoistą geograficzną osobliwością. Powód tego jest ten sam co w przypadku wielu afrykańskich konfliktów – arbitralnie wytyczone w czasach kolonialnych granice.

Image

Owe „szyderstwa pijanego geometry” spowodowały, że Casamance została wciśnięta pomiędzy terytoria sąsiednich Gambii i Gwinei Bissau. Z resztą Senegalu łączy ją jedynie wąski pas ziemi wzdłuż rzeki Gambia. Więź ta jest tak słaba, że mieszkańcy prowincji, wybierając się do Dakaru, mówią, że jadą do Senegalu.

„Każdy u siebie jest jak hipopotam w wodzie”


Słabe połączenie z resztą Senegalu nie jest jednak jedynym czynnikiem wyróżniającym Casamance - niezwykle istotna pozostaje jej struktura etniczna. Ok. 60 procent mieszkańców Casamance stanowią przedstawiciele plemienia Diola, a dalej przede wszystkim członkowie grup Mandingo (9,2 procent) i Peul (ok. 6 procent).

Dominujący w Casamance Diola stanowią jednak zaledwie ok. 5,5 procenta wszystkich mieszkańców Senegalu. Nie czują oni większej wspólnoty z dominującymi na północy Senegalu Wolofami, Fulanami i Tukulerami. Różnice wynikają głównie z odrębnego języka, obyczajów, wyznawanej religii (duża liczba Diola to chrześcijanie – katolicy, natomiast pozostali mieszkańcy Senegalu to głównie muzułmanie) oraz tradycji społeczno-politycznych (Wolofowie to społeczeństwo kastowe, które zbudowało silne instytucje państwowe).{mospagebreak}

Do niepodległości

Mieszkańców Casamance dzieli od plemion północy również historia. O ile właściwy Senegal od XVII wieku znajdował się w orbicie wpływów Francji, o tyle Casamance podlegała raczej wpływom Portugalii, która dopiero w 1866 roku zrzekła się praw do tego regionu na rzecz Paryża. Nawet w okresie rządów francuskich Casamance, choć będąc oficjalnie częścią Senegalu, miała nieco inny status od reszty tej kolonii.

Region ten posiada także krótki epizod walki antykolonialnej. W 1943 roku pod wodzą charyzmatycznej An Sitoe Diatte, kobiety, tradycyjnie zajmujące się uprawą ryżu, odmówiły dostarczenia plonów na potrzeby armii francuskiej. Bunt został stłumiony, jego przywódczyni deportowana prawdopodobnie do Timbuktu (dzisiejsze Mali), lecz pamięć o tym wydarzeniu do dzisiaj kształtuje tożsamość ludu Diola.                                                                  

W rezultacie w Casamance zawsze istniało silne poczucie odrębności regionalnej, zwłaszcza wśród ludności z plemienia Diola. W marcu 1947 r., jeszcze w czasach rządów Francji, Émile Badiane powołał do życia „Ruch Sił Demokratycznych Casamance” (Mouvement des Forces Démocratiques de la Casamance – MFDC). Organizacja ta nie była wówczas ruchem separatystycznym, lecz raczej organizacją strzegącą interesów mieszkańców regionu. Już wówczas pojawiały się jednak głosy kwestionujące przynależność Casamance do Senegalu.

W 1960 r. Senegal odzyskał niepodległość. Rychło w państwie wprowadzono system jednopartyjny, a MFDC wcielono do socjalistycznej monopartii. „Ojciec niepodległości” Senegalu, Léopold Sédar Senghor, miał jednak obiecać, że po dwudziestu latach status Casamance zostanie ponownie rozpatrzony. Tendencje separatystyczne ucichły – na pewien czas.

Narastanie i wybuch konfliktu

Okres niepodległości nie zlikwidował wśród mieszkańców Casamance poczucia odrębności od reszty Senegalu. Co więcej, pojawiły się nowe pola konfliktu – głównie na tle ekonomicznym.

Podstawą gospodarki Senegalu przez długie lata pozostawało rolnictwo (do dziś wytwarza ono ok. 17 procent PKB). Casamance jest tymczasem swoistym „spichlerzem Senegalu” – regionem o największej w skali całego kraju produkcji rolnej, głównym ośrodkiem produkcji ryżu i orzeszków ziemnych. Poza tym specyficzne położenie Casamance czyni z niej swoiste centrum wymiany handlowej z sąsiednimi państwami (krzyżują się na tym obszarze najstarsze w Senegalu szlaki handlowe). Gdy dodać do tego jeszcze fakt, że Casamance pozostawało najchętniej odwiedzanym przez turystów regionem Senegalu, kreuje się obraz stosunkowo zamożnej jak na warunki Senegalu prowincji.

O ile jednak władze centralne otrzymywały z Casamance strumień wpływów budżetowych, o tyle mieszkańcy regionu czuli się pokrzywdzeni w ich redystrybucji. Władze w Dakarze niechętnie inwestowały w Casamance i z tego powodu coraz częściej bywały oskarżane przez miejscowych o „wewnętrzny kolonializm”.

Kroplą która przelała czarę goryczy były jednak masowe migracje mieszkańców północy na obszar Casamance. Bogactwa prowincji przyciągnęły w latach 80-tych rzesze Wolofów, Tukulerów i Sererów, których napływ spowodował poważne wstrząsy społeczno-ekonomiczne. Przybysze stanowili dla autochtonów konkurencję ekonomiczną (odbieranie miejsc pracy). Poza tym większość niezarejestrowanych gruntów uznano w tym czasie za własność państwa i przy ich podziale faworyzowano imigrantów z północy, co wywoływało rzecz jasna niezadowolenie lokalnych wspólnot. W dodatku wraz z przybyszami pojawiły się problemy ekologiczne (wycinanie lasów pod uprawy, nowe ekstensywne uprawy ryżu - co raziło Diolów dla których uprawa tej rośliny ma quasi religijne znaczenie). Wreszcie ortodoksyjna wersja islamu jaką wyznawali imigranci była czymś obcym dla mieszkańców Casamance, w której przez wiele dziesięcioleci żyli obok siebie w pokoju chrześcijanie, animiści i muzułmanie.{mospagebreak}

Z tego powodu mieszkańcy Casamance, a zwłaszcza członkowie plemienia Diola co raz bardziej obawiali się społecznej marginalizacji i rozgrabienia bogactw prowincji. W raz z obawami rosło rozgoryczenie. Już w latach 70-tych dochodziło protestów przeciwko nadużyciom przysyłanych z Dakaru urzędników.  W 1980 r. doszło do brutalnego stłumienia strajku studenckiego na uniwersytecie w Ziguinchor (stolica Casamance). W tym samym roku olbrzymie poruszenie wśród mieszkańców Casamance spowodowała porażka popularnego zespołu piłkarskiego z Ziguinchor, Casa-Sport, który przegrał mecz w Dakarze z powodu niesprawiedliwej decyzji sędziego. Uznano to za kolejny przejaw dyskryminacji ze strony północy.

To wszystko nie stało się jeszcze przyczyną poważniejszych konfliktów, lecz mieszkańcy Casamance coraz chętniej nadstawiali ucha zwolennikom odłączenia regionu od reszty Senegalu.

Duchowym przywódcą wszystkich zwolenników separatyzmu stał się rychło proboszcz katedry w Ziguinchor, ojciec Augustin Diamacoune Senghor. Ten charyzmatyczny katolicki ksiądz w 1981 r. powołał do życia (choć może lepiej napisać reaktywował) „Ruch Sił Demokratycznych Casamance” (MFDC). Organizacja ta stała się ruchem o jawnie separatystycznym charakterze, choć działającym początkowo metodami pokojowymi. Ksiądz-polityk domagał się dla Casamance niepodległości, uzasadniając to twierdzeniem, że w czasach kolonialnych region ten zawsze był traktowany przez Francuzów jako osobna kolonia. Senghor przypominał poza tym o rzekomej obietnicy rozważenia statusu Casamance, którą miał złożyć pierwszy prezydent Senegalu. Reformy polityczne w państwie i przywrócenie systemu wielopartyjnego przez prezydenta Abdou Dioufa dodatkowo ośmieliły separatystów.

26 grudnia 1982 r. MFDC zorganizowała potężną proniepodległościową manifestację w Ziguinchor, podczas której palono senegalskie flagi i rozprowadzano antyrządową literaturę. Doszło przy tym do niewielkich starć z żandarmerią. Władze w Dakarze zareagowały wówczas bardzo nerwowo – w następnych tygodniach aresztowano Senghora i ponad sto innych osób. Sąd skazał księdza na pięć lat więzienia. Wiele lat później prezydent Diouf przyznał, że reakcja jego administracji była przesadzona.

W następnym roku - 18 grudnia 1983 r. - MFDC zorganizowało kolejny protest w Ziguinchor. Setki demonstrantów ruszyły na siedzibę lokalnych władz, komendę żandarmerii i lokalne radio. Tym razem jednak wydarzenia przybrały znacznie bardziej dramatyczny obrót. Siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do demonstrantów zabijając 24 osoby (takie są przynajmniej oficjalne statystyki - nieoficjalne mówią o 50-200 ofiarach). Kilkaset osób aresztowano, a wielu działaczy MFDC w obawie przed podzieleniem ich losu schroniło się w okalających Ziguinchor lasach. Wydarzenia te przeszły do historii Casamance jako „krwawa niedziela”.

Masakra w „krwawą niedzielę” była kroplą, która przelała czarę goryczy. W MFDC przewagę zdobyli radykalni przeciwnicy rządu, a rzesza działaczy MFDC, którzy w obawie przed aresztowaniami uciekli do lasu, stała się zalążkiem „Attika” („wojownik” w języku Diola) – zbrojnego skrzydła organizacji. Pod przywództwem Sidy’ego Badji, byłego kaprala francuskiej armii,  rozpoczęli szkolenie wojskowe w lasach i moczarach dolnego Casamance oraz na terytorium pobliskiej Gwinei Bissau.

W tym okresie liczba starć zbrojnych była jednak stosunkowo niewielka. Dochodziło sporadycznie do ataków na odosobnione posterunki policji bądź jej zapuszczające się w głąb lasów patrole. MFDC ukrywało na razie istnienie swego skrzydła wojskowego i kierowało główny wysiłek na rozbudowę jego potencjału – gromadzenie broni, szkolenie bojowników itp.

W latach 80-tych sytuacja w Casamance pozostawała więc stosunkowo spokojna. Rząd w Dakarze starał się ze swej strony stosować wobec regionu politykę kija i marchewki. Prezydent Diouf powołał do rządu dwóch polityków wywodzących się z Casamance i w 1988 r. ogłosił amnestię dla członków MFDC. Z drugiej jednak strony, wciąż trwały represje wobec osób oskarżanych o wspieranie separatyzmu. Mnożyły się denuncjacje i aresztowania, osadzonych torturowano, a nie rzadko zabijano. Rząd dokonał dodatkowo nowego podziału terytorialnego prowincji, aby ograniczyć separatyzm tylko do okolic Ziguinchor.

{mospagebreak}

Wojna partyzancka

Za właściwy początek konfliktu uznaje się 20 kwietnia 1990 roku, kiedy to MFDC zainicjowało ofensywę przeciwko siłom rządowym. Pierwszy ofiarą ataku padł posterunek celny w Séléti na granicy z Gambią, a w wkrótce wojna partyzancka ogarnęła niemal całe Casamance. W odpowiedzi Dakar mianował wojskowego gubernatora prowincji i wprowadził stan wyjątkowy na całym jej obszarze. Ojciec Senghor został ponownie aresztowany.

Codziennością Casamance, a zwłaszcza okolic Ziguinchor, stały się odtąd ataki „Attiki” na odosobnione posterunki policji i wojskowe konwoje. Był to jednak konflikt o dość niskiej intensywności. Dość powiedzieć, że w potyczkach z separatystami senegalska armia przez cały okres konfliktu nie straciła jednorazowo więcej niż 25 żołnierzy.

Po pewnym czasie obie strony zaczęły dążyć do przerwania wzajemnej wrogości. Blisko rok po rozpoczęciu walk ruszyły pierwsze negocjacje, które zaowocowały wypuszczeniem z więzienia księdza Senghora oraz 350 innych więźniów z Casamance. Wreszcie 31 maja 1991 r. przywódca wojskowego skrzydła MFDC, Sidi Badji i minister obrony Senegalu, Medoune Fall, podpisali rozejm w Cacheu (Gwinea Bissau). Przewidywał on m.in. obustronne zawieszenie broni, wycofanie oddziałów regularnej armii z Casamance oraz wprowadzenie swobody podróżowania po całej prowincji.

Rozejm nie potrwał jednak długo, gdyż w łonie MFDC zarysowało się (częściowo podsycane przez Dakar) wewnętrzne pękniecie. Część bojowników „Attiki” skupionych wokół Badjiego i Kamougue Diatta, których bazy znajdowały się na północ od rzeki Casamance (stąd nazwa „Front Północny”), była skłonna uszanować zawieszenie broni z Dakarem. Cicha umowa z władzami zapewniła im bowiem quasi-autonomię w północno-wschodniej części departamentu Bignona, do którego nie docierała odtąd ani policja ani rządowi poborcy podatków.
Z kolei kierowani przez Léopolda Sagnę bojownicy z południa prowincji (stąd nazwa „Front Południowy”), odrzucali wynegocjowany przez Badjiego „zgniły kompromis” i byli skłonni walczyć aż do uzyskania przez prowincję pełnej niepodległości. Rozłamu na północ i południe nie przerwała nawet śmierć Badjiego w 2003 r.

Przebywający wówczas na emigracji w sąsiedniej Gwinei Bissau ojciec Senghor stał się ponownie spiritus movens niepodległościowców i to on stał de facto za „Frontem Południowym”. Dakar, zdając sobie sprawę z zagrożenia jakie stanowi dlań buntowniczy ksiądz, wymusił na rządzie Gwinei Bissau jego wydanie. Senghor został umieszczony na pokładzie odlatującego do Ziguinchor samolotu, a po przylocie niezwłocznie osadzony w areszcie domowym, pod opieką arcybiskupa tego miasta (przeciwnika secesji Casamance). Swobodę ruchów uzyskał dopiero w 1997 r. ale nadal każdy jego ruch był kontrolowany przez władze.

Skutkiem rozłamu w MFDC stał się ponowny wybuch walk pod koniec 1992 r. W tej fazie konflikt był już o wiele bardziej brutalny. Bojownicy „Attiki” (a w zasadzie „Frontu Południowego”) nie ograniczali się już do atakowania oddziałów wojska czy policji, lecz skierowali ostrze swego ataku również przeciwko cywilom. Ofiarą zabójstw padali przede wszystkim imigranci zarobkowi z północnego Senegalu - tylko w październiku 1992 r. MFDC w serii ataków zamordowało kilkudziesięciu z nich.

MFDC nie oszczędzało również tych Diolów, których uznano za „zdrajców”. Stało się to szczególnie widoczne w lutym i maju 1993 r., gdy rebelianci podjęli próbę zakłócenia przebiegu wyborów prezydenckich i parlamentarnych w Senegalu (a przynajmniej w Casamance). Nierzadko cywile, u których znajdywano karty do głosowania byli wówczas mordowani. Partyzanci aby udowodnić swe możliwości ostrzelali nawet lotnisko wojskowe w Ziguinchor. Ostatecznie jednak ich działania przyniosły fiasko. Frekwencja wyborcza w Casamance okazała się stosunkowo wysoka.

Gwoli ścisłości trzeba jednak wspomnieć, że Amnesty International i lokalne grupy broniące praw człowieka oskarżały również armię rządową o brutalne traktowanie cywilów oraz torturowanie i mordowanie osób podejrzewanych o współpracę z separatystami.

{mospagebreak}

W połowie lat 90-tych MFDC podjęło próbę załamania sektora turystycznego w Casamance. Rzecznik MFDC w Europie, Mamadou Sane Nkrumah wydał oświadczenie, mówiące że turyści odwiedzający Casamance czynią to na własną odpowiedzialność, a bojownicy wkrótce rozpoczęli akty sabotażu przeciwko obiektom turystycznym. Kampania ta miała jednak tragiczny finał. W pobliżu popularnego kurortu Cap Skirring zaginęło w kwietniu 1995 r. czterech francuskich turystów. Żadna z rebelianckich frakcji nie przyznała się do porwania, a turystów, ani ich ciał, nigdy nie odnaleziono.

Władze zareagowały szybko. Z jednej strony rząd ustanowił specjalną komisję na czele której stanął pochodzący z Casamance (lecz nie z ludu Diola) były minister spraw zagranicznych Senegalu, Assane Seck. Ponownie zainicjował on dialog z księdzem Senghorem i bliskimi mu przywódcami MFDC.
Niemal równocześnie armia rozpoczęła jednak zakrojoną na szeroką skalę ofensywę przeciwko siłom „Frontu Południowego”. Celem Dakaru było zabezpieczenie popularnych regionów turystycznych przed kolejnymi atakami oraz zapewnienie sobie mocniejszej pozycji przetargowej w zbliżających się negocjacjach. Trwające przez październik i listopad 1995 r. walki były najcięższymi w historii konfliktu w Casamance. Żadna ze stron nie uzyskała jednak zdecydowanej przewagi.

Z biegiem lat konflikt stawał się coraz bardziej dotkliwy dla ludności prowincji. MFDC rozpoczęło w 1997 r. zakrojoną na szeroką skalę kampanię minowania, która oprócz licznych ofiar (głównie wśród cywilów) spowodowała upadek gospodarczy i degradację infrastruktury regionu. Casamance masowo opuszczali inwestorzy, zagraniczni darczyńcy i turyści. Nastąpił upadek rolnictwa stanowiącego od niepamiętnych czasów podstawę gospodarki prowincji. Prawie 230 wsi zostało opuszczonych przez mieszkańców (wg danych Caritasu w 1998 r. uchodźcami wewnętrznymi i zewnętrznymi było ok. 62 tys. mieszkańców Casamance), a ci którzy pozostali obawiali się uprawiać zaminowane pola. W sektorze turystycznym pracę straciło z kolei 16 tys. osób. Przez ten okres przez Casamance przetoczyło się w dodatku kilka śmiertelnych epidemii malarii.

Upadek infrastruktury Casamance przyniósł tragiczne rezultaty w 2002 r., gdy doszło do katastrofy obsługującego linię Dakar-Ziguinchor promu Joola. Utonęło wówczas prawie 2000 ludzi, z których wielu mogłoby być uratowanych gdyby pomoc nadeszła wcześniej. Nie stało się tak jednak m.in. z powodu fatalnego stanu komunikacji w regionie.

Wraz z przedłużaniem się i brutalizacją konfliktu, ludność coraz bardziej odwracała się od MFDC. Bojownicy, którzy początkowo utrzymywali się z datków od mieszkańców Casamance musieli teraz finansować swą działalność z haraczy ściąganych od miejscowych producentów marihuany („Front Północny”) oraz nielegalnej wycinki lasów i handlu drewnem („Front Południowy”). Coraz popularniejsze stawało się też uzyskiwanie funduszy poprzez napady rabunkowe, porwania dla okupu i wymuszenia. Wraz z fragmentaryzacją ruchu trudno było stopniowo odróżnić, które frakcje walczą jeszcze z rządem, a które zajmują się już tylko zwykłym bandytyzmem.

Perspektywy zakończenia konfliktu były jednak z każdym rokiem coraz odleglejsze. Zarówno „Front Północny” jak i „Front Południowy” dotknęły liczne rozłamy, a ich poszczególne frakcje walczyły teraz zarówno z rządem jak i między sobą. Fragmentaryzacja MFDC sprawiła, że rząd nie miał praktycznie wiarygodnego partnera do rozmów, a zawierane rozejmy były permanentnie łamane. MFDC miał zresztą z każdym rokiem coraz poważniejszy problem z identyfikacją swych celów, przez co rząd nie miał w zasadzie o czym z nim rozmawiać.

Powoli przygasać zaczęła również gwiazda ojca Senghora. W latach 80-tych i 90-tych był on niekwestionowanym przywódcą ruchu niepodległościowego, lecz jego stosunki z Rzymem były bardzo napięte, gdyż kościelna hierarchia krzywym okiem patrzyła na jego polityczne zaangażowanie. Wkrótce jednak nieprzejednany ksiądz, zaczął skłaniać ku pokojowi i szukaniu rozwiązania trapiących Casamance problemów na drodze negocjacji. Dzięki temu poprawiły się jego relacje z Watykanem (o czym mogło świadczyć chociażby serdeczne spotkanie z papieżem Janem Pawłem II podczas jego pielgrzymki do Senegalu w 1992 r.), lecz w zamian stracił autorytet wśród młodego, zradykalizowanego pokolenia bojowników „Attiki”. W 1999 r. cześć bojowników skupionych wokół Salifa Sadjo odmówiła mu wręcz posłuszeństwa, przejmując kontrolę nad „Frontem Południowym”.

{mospagebreak}

Rozprzestrzenianie się konfliktu

Konflikt w Casamance nie toczył się bynajmniej w politycznej próżni. Rebelianci z MFDC zawsze starali się uzyskać międzynarodowe wsparcie oraz korzystali w swej walce z baz na terytorium innych krajów. Czasem było to możliwe dzięki nieszczelności granic i ogólnej słabości strukturalnej państw regionu, a czasem dzięki życzliwej tolerancji tych, którym solą w oku stały mocarstwowe zapędy Senegalu.

Wedle niepotwierdzonych informacji, w latach 90-tych wsparcia MFDC udziały Libia i Mauretania. Stosunki tej ostatniej z Senegalem przez lata pozostawały bowiem fatalne, zwłaszcza po pogromach senegalskich imigrantów w Mauretanii i analogicznych pogromach Mauretańczyków w Dakarze. W swej walce bojownicy „Attiki” często korzystali również z terytorium sąsiedniej Gambii.

Krajem, który w największym stopniu uwikłał się w konflikt w Casamance była jednak sąsiednia Gwinea Bissau. To zaangażowanie przyniosło tej byłej portugalskiej kolonii wojnę domową i wiele lat chaosu.

Z racji bliskości geograficznej i swej etnicznej specyfiki, Gwinea Bissau zawsze była uwikłana w konflikt w Casamance. Obszar zamieszkiwany przez Diolów rozciąga się po obu stronach wyjątkowo nieszczelnej granicy więc bojownicy „Attiki” z łatwością mogli ją przekraczać i uzyskiwać od miejscowych życzliwe poparcie. Od początku konfliktu terytorium Gwinei Bissau służyło też za schronienie dla tysięcy uchodźców z Casamance. Ułatwiało to zadanie rebeliantom, którzy mogli dzięki temu z łatwością kamuflować się w obozach dla uchodźców i żerować na dostarczanej do nich pomocy humanitarnej. W ten sposób przygraniczne obszary Gwinei Bissau stały się rychło prawdziwym zapleczem dla rebelii.

Co więcej, wielu wysokich dowódców armii Bissau, w tym jej szef sztabu, brygadier Ansumane Mané, niemal otwarcie handlowali bronią z MFDC. Armia była sfrustrowana niskimi zarobkami i niewielką rolą polityczną jaką odgrywała w Bissau wiec nie miała oporów przed „dorabianiem” handlem bronią i narkotykami. Szczególnie dotyczyło to brygadiera Mané, który przez lata stojąc u boku prezydenta João „Nino” Vieiry (podczas walk z Portugalczykami o niepodległość, a następnie przy puczu, w którym obalono poprzedniego szefa państwa -  Luisa Cabrala) liczył na coś więcej niż stanowisko szefa sztabu armii.

Początkowo prezydent Vieira starał się zachować neutralność a nawet mediować w konflikcie pomiędzy rządem w Dakarze a MFDC. Wkrótce jednak stosunki pomiędzy obydwoma państwami zaczęły się pogarszać. Senegalczycy często protestowali przeciwko pomocy, jaką rebelianci otrzymywali wysokich funkcjonariuszy w Bissau, w rodzaju Mané. Z kolei władze Gwinei Bissau nerwowo reagowały na coraz częstsze naruszenia swojego terytorium przez ścigającą rebeliantów armię Senegalu i nie uniknione w tym wypadku ofiary cywilne.

Moment przełomowy nastąpił jednak w lutym 1998 r., gdy prezydent Vieira pozbawił Mané stanowiska za jego konszachty z MFDC. W odpowiedzi, w czerwcu tego samego roku brygadier zainicjował zbrojną rebelię,  przeciągając na swoją stronę prawie 90 proc. byłych podkomendnych. Wybuchła jedenastomiesięczna wojna domowa, która miała kosztować życie tysięcy ludzi, a blisko 350 tys. innych uczynić uchodźcami. Rządy „Nino” Vieiry stanęły na krawędzi upadku.

Dla Senegalu sytuacja, w  której władzę w sąsiednim kraju przejmie sprzyjający MFDC Mané była nie do zaakceptowania. Szybko przerzucono do Bissau liczący 2.5 tys. żołnierzy korpus ekspedycyjny, co w ostatniej chwili uratowało rządy Viery. Siły senegalsko-gwinejskie przez wiele miesięcy toczyły odtąd zaciekłe walki z uczestnikami puczu, których wsparli bojownicy najbardziej radykalnej frakcji MFDC -  „Frontu Południowego” Salifa Sadjo.

{mospagebreak}

W obliczu militarnego impasu walczące strony musiały wybrać zasiąść do stołu negocjacyjnego i 1 listopada 1998 r. podpisały w nigeryjskiej Abudży porozumienie pokojowe. Zapisy porozumienia przewidywały wycofanie obcych wojsk z Gwinei Bissau, rozlokowanie sił pokojowych pod auspicjami Wspólnoty Ekonomicznej Państw Zachodniej Afryki (ECOWAS), powołanie tymczasowego rządu jedności narodowej i przeprowadzenie wolnych wyborów. Żadna ze stron nie kwapiła się jednak z ich wprowadzeniem w życie. W marcu 1999 r. wojska senegalskie wycofały się z Gwinei Bissau i już dwa miesiące później, w wyniku kolejnego zamachu, puczystom udało się ostatecznie obalić Vieirę.

W wyniku zakończenia konfliktu i listopadowych wyborów prezydenckich (1999 r.) prezydentem został Kumba Yala. Niezadowolony z wyniku głosowania Mané spróbował w listopadzie 2000 r. dokonać przy pomocy separatystów z Casamance (Sadjo) kolejnego zamachu stanu. Zginął jednak zabity przez wiernych prezydentowi żołnierzy.

Po stłumieniu puczu rząd Gwinei Bissau przystąpił do usuwania ze swego terytorium bojowników Sadjo. Prezydent Yala nie miał zamiaru puścić w niepamięć pomocy jaką udzielili oni puczystom ale zdawał sobie również sprawę, iż usunięcie niekontrolowanych przez nikogo separatystów pomoże mu ustabilizować sytuację w kraju i polepszyć stosunki z Senegalem. Co ciekawe w walce z bojownikami Sadjo pomagała mu... umiarkowana frakcja „Frontu Południowego” (Sagna, ojciec Senghor).

Na początku 2001 r. twardogłowi separatyści zostali po walkach z armią Bissau wyparci z powrotem na terytorium Senegalu. Usunięto też, często w brutalny sposób, cześć uchodźców z Casamance, których podejrzewano o sympatyzowanie z MFDC. Działania te wywołały liczne  protesty obrońców praw człowieka.

Koniec rewolucji?

Wkrótce po tych wydarzeniach zaistniały okoliczności sprzyjające zakończeniu konfliktu w Casamance. Znaczące osłabienie radykalnej frakcji Salifa Sadjo („Front Południowy”) i śmierć Sidy’ego Badji („Front Północny”) w 2003 r. wyciszyły nieco wewnętrzne waśnie wewnątrz ruchu separatystycznego i wzmocniły pozycję skłaniającego się do pokojowych rozwiązań księdza Senghora. Z drugiej strony, w 2000 roku wybory prezydenckie w Senegalu wygrał Abdoulaye Wade (pierwszy prezydent spoza socjalistycznej monopartii). Już na samym początku swych rządów oświadczył, że rozwiązanie kryzysu w Casamance będzie dla niego „największym priorytetem spośród wszystkich priorytetów” i zainicjował większe inwestycje w rozwój infrastruktury w prowincji.

Jednocześnie stało się jasne, że separatyści stracili większość społecznego poparcia, którym cieszyli się jeszcze na początku lat 90-tych. Ludność miała już dość śmierci, nędzy i ciągłej niepewności, które przyniósł konflikt, a stopniowe staczanie się niedawnych bojowników o wolność do poziomu zwykłych rabusiów odstręczało ich od MFDC. Przez prowincję przetaczały się manifestacje zwykłych obywateli, domagających się od rządu i rebeliantów przerwania konfliktu.

W tej sytuacji walki stopniowo ucichały, a w podpisaniu porozumienia pokojowego przeszkadzała w zasadzie jedynie fragmentaryzacja ruchu separatystycznego. Gdy wreszcie  30 grudnia 2004 r. ojciec Senghor i minister spraw wewnętrznych Senegalu, Ousman Ngom, podpisali w Ziguinchor porozumienie pokojowe, powszechnie uważano, iż sankcjonuje ono jedynie stan faktyczny.

{mospagebreak}

Postanowienia podpisanego w obecności prezydenta Wade’a porozumienia przewidywały przede wszystkim przerwanie ognia, wypuszczenie na wolność więźniów politycznych, rozbrojenie bojowników „Attiki” i  udzielenie im pomocy w powrocie do normalnego życia, powrót uchodźców, zwiększenie rządowych inwestycji w rozwój Casamance i związaną z tym odbudowę (a zwłaszcza rozminowanie) prowincji. Nie było jednak w nich mowy o jakiejkolwiek zmianie statusu prowincji.

Potrzebny był jednak zaledwie rok aby przekonać nawet największych optymistów, że zbyt wcześnie świętowano zakończenie konfliktu. Mimo szczodrych obietnic rząd zrobił niewiele dla odbudowy prowincji i umożliwienia uchodźcom powrotu.

Błędem okazało się również pominiecie w obliczeniach twardogłowej frakcji Salifa Sadjo. Na początku 2006 r. jego bojownicy ponownie pojawili się na terytorium Gwinei Bissau próbując założyć tam swoje bazy. Spotkało się to z natychmiastową reakcją (przywróconego w międzyczasie na stanowisko) prezydenta Vieiry. Armia Gwinei Bissau zaatakowała pozycje separatystów, a do walki włączyły się wkrótce wojska senegalskie. Zaciekłe starcia na pograniczu zmusiły blisko 8 tys. cywilów do opuszczenia swoich domów i ucieczki do Gwinei Bissau lub w głąb prowincji.

W wyniku tych walk rebelianci Sadjo (od 300 do 1000 słabo uzbrojonych ludzi) zostali zmuszeni do opuszczenia swych baz. Wyparci znad granicy z Gwineą Bissau przenieśli się teraz w północne rejony Casamance, w pobliże granicy z Gambią. Tam jednak zetknęli się  z innymi frakcjami MFDC, z którymi szybko weszli w konflikt o podział stref wpływów. Krwawe starcia, które miały miejsce sierpniu 2006 r. zmusiły kolejne tysiące cywilów do ucieczki na drugą stronę granicy.

W tej atmosferze zawiedzionych nadziei zmarł w styczniu 2007 r. ojciec Augustine Senghor. Umiarkowani rebelianci stracili swego najbardziej szanowanego lidera.

Walkom, które do dziś toczą się w Casamance brakuje rozmachu, który miały starcia z lat 90-tych ale nie można nadal mówić o pokoju. Porozumienie z grudnia 2004 r. ograniczyło skalę przemocy, jeszcze bardziej złagodziło „konflikt o niskiej intensywności” - ale bynajmniej go nie zakończyło. Frakcja Sadjo do dziś toczy walki z siłami rządowymi bądź bardziej umiarkowanymi frakcjami MFDC. Co więcej, twardogłowi separatyści dokonali w ciągu 2007 roku serii zabójstw politycznych. Najgłośniejsze morderstwo miało miejsce 30 grudnia 2006 r., gdy we własnym domu zamordowany został El-Hadj Ouma Lamine Badji – przewodniczący rady legislacyjnej regionu Ziguinchor. Niemal rok później (20 grudnia 2007 r.) zginął z kolei Samsidine Dino Némo Aïdara, specjalny wysłannik prezydenta Wade’a, przebywający w Casamance z misją znalezienia pokojowego rozwiązania dla wciąż niewygasłego konfliktu. Nowy sekretarz generalny MFDC, Jean-Marie Francois Biagui potępił zabójstwo, wyrażając swój „smutek i desperację” z powodu śmierci Aïdara.

{mospagebreak}

Zakończenie konfliktu wydaje się dziś bardzo odległe. Prezydent Wade nie jest zbytnio zainteresowany negocjacjami z radykalnym skrzydłem MFDC i nastawia się raczej na jego siłową likwidację – w dłuższej lub krótszej perspektywie czasu. Inna sprawa, że nie wiadomo w zasadzie co Dakar mógłby zaproponować separatystom. Frakcja Sadjo odrzuca inne rozwiązania niż niepodległość Casamance, a zresztą po latach spędzonych w buszu rebelianci wydają się już raczej walczyć dla samej walki i zdobywanych „na rzecz sprawy” łupów niż o jakiekolwiek polityczne cele.

Politolodzy są jeszcze bardziej sceptyczni. Część z nich twierdzi, iż od połowy lat dziewięćdziesiątych motywem walk w południowym Senegalu była chęć zajęcia urodzajnych obszarów uprawnych oraz zdobycie dostępu do wody pitnej. Biorąc pod uwagę zmiany środowiska przyrodniczego w tej części Afryki, a przede wszystkim postępujące pustynnienie, już wkrótce może dojść do masowych migracji do regionu Casamance. Wówczas już nie charyzmatyczny wizjoner lecz tysiące poszukujących pożywienia ludzi stanie na czele nowego-starego konfliktu.

Bilans:

Liczbę ofiar konfliktu w Casamance oblicza się na od 3.5 do 5 tysięcy ofiar śmiertelnych. Do dziś ponad 60 tysięcy mieszkańców Casamance pozostaje uchodźcami. Infrastruktura prowincji wciąż nie podniosła się po spowodowanych konfliktem zniszczeniach, a rozsiane po całej Casamance miny, szalejąca przestępczość i bezrobocie pozostają jego najbardziej odczuwalnym dziedzictwem.

Współpraca: Aleksandra Gutowska

Bibliografia:

1. Książki i artykuły naukowe:

Boniface P. Atlas wojen XX wieku, Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2001.
Evans M. Senegal: Mouvement des Forces Démocratiques de la Casamance (MFDC), AFP BP 04/02, Chatham House,  December 2004.
Harsch E. Peace pact raises hope in Senegal, Africa Renewal, Vol.19 #1, April 2005.
Ostheimer A.E. The structural crisis in Guinea-Bissau's political system,  African Security Review Vol 10 No 4, 2001.
The Casamance conflict 1982-1999, Research & Analytical Papers, Foreign & Commonwealth Office, London, August 1999.

2. Informatory, encyklopedie i słowniki:

Mouvement des Forces Démocratiques du le Casamance (MFDC), www.globalsecurity.org.

3. Artykuły prasowe:

Neither war nor peace in Casamance after 25 years, www.irinnews.org, 27 grudnia 2007.
Peace negotiator, villager shot dead in Senegal: authorities, www.haaba.com, 21 grudnia 2007.
Selah Hennessy, Civilians Flee Renewed Violence in Northern Senegal, www.voanews.com 14 May 2007.
Diadie Ba, Soldiers and rebel fighters clash in Senegal, www.iol.co.za, 26 stycznia 2007 r.
Attackers slit throat of Senegal party official, alertnet.org, 31 grudnia 2006.
Senegal: No end to region’s longest-running war, www.irinnews.org, 16 października 2006.
Senegal: As Casamance fighting continues, displaced bed in, www.irinnews.org, 15 września 2006.
Guinea: Offensive will continue until rebel positions destroyed, president, www.irinnews.org, 14 kwietnia 2006 r.
Crowds cheer Senegal peace deal, news.bbc.co.uk, 30 grudnia 2004.