Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Polska Agnieszka Sawicz: Wnioski z ciszy

Agnieszka Sawicz: Wnioski z ciszy


01 październik 2011
A A A

W miarę jak nabiera rozpędu ostatni etap negocjacji Kijowa z Brukselą w sprawie umowy stowarzyszeniowej,coraz większe znaczenie mają dywagacje wokół wpływu sprawy Julii Tymoszenko na możliwość parafowania dokumentów.


  • Ale i nad Wisłą nagłaśniany jest wątek polski w tej sprawie. Prezydencja unijna jest czasem, który zarówno Polacy, jak i Ukraińcy, chcieliby wykorzystać do uregulowania kluczowych kwestii, które mają zbliżyć Ukrainę do struktur europejskich.

Kiedy Wiktor Janukowycz przybył do Polski w lutym 2011 roku trudno było nie zauważyć, że zainteresowanie mediów wizytą prezydenta było znikome (Hipoterapia, „Kurier Galicyjski”, nr 3, 15. II – 28. II. 2011). Kolejna wizyta, 30 sierpnia bieżącego roku, odbywała się już pod presją czasu, który Warszawie i Kijowowi pozostał do przypieczętowania umowy stowarzyszeniowej, zgodnie z oczekiwaniami do końca 2011 roku. Niemniej, tym razem można odnieść wrażenie, że sami politycy zadbali, by ich rozmowy odbyły się z dala od błysku fleszów, a tematy, jakie były poruszane, pozostają w sferze spekulacji raczej, a nie pewników. Kancelaria prezydenta Bronisława Komorowskiego nie wydała nawet oficjalnego oświadczenia na ten temat, a chyba przed samym przylotem Janukowycza mówiło się więcej o potencjalnych rozmowach, niż po ich zakończeniu.

Oczekiwania, jakie wyrażano były jednoznaczne – spodziewano się, że prezydenci zajmą się przede wszystkim tematyką gospodarczą i omówią relacje Ukrainy z Unią Europejską. Możliwość podpisania obecnie negocjowanej umowy stowarzyszeniowej, kwestia strefy wolnego handlu, liberalizacja reżimu wizowego i Partnerstwo Wschodnie wydawały się być idealnymi tematami dla Janukowycza do dyskusji z prezydentem kraju, który obecnie przewodniczy Unii. Tyle tylko, że trzeba przy tym podkreślić, iż nawet, jeśli powodem odwiedzin nad Wisłą była polska prezydencja w Unii, to Janukowycz mógł się w takich rachunkach pomylić. Bez wątpienia podpisanie przez Ukrainę w tym półroczu umowy stowarzyszeniowej byłoby i dla Polski prestiżowym wydarzeniem, to jednak nie Warszawa rozdaje karty w tej grze i nawet, jeżeli to w tym mieście ma odbyć się wrześniowy szczyt Partnerstwa Wschodniego nie oznacza to, że polscy politycy mają przemożny wpływ na decyzje, które zapadają w Brukseli. Nie tylko, że sama prezydencja jest jedynie reprezentacyjna, a większe znaczenie mają kraje takie jak Niemcy czy Francja, to Europa wschodnia odgrywa coraz mniejszą rolę w polityce unijnej. W rzeczywistości żadne z tych państw nie jest zainteresowane wejściem Ukrainy do struktur jednoczących kontynent, zwłaszcza, że ich interes bliższy jest zapatrywaniom Moskwy, niż Kijowa.

Co więcej, tak naprawdę trudno jest zauważyć, by w jakikolwiek realny sposób Polska zabiegała o wsparcie dla Ukrainy w jej europejskich dążeniach. Partnerstwo Wschodnie co prawda jest sztandarowym projektem, lecz jak się wydaje zarazem po prostu populistycznym, mającym raczej w samych Polakach ugruntować przekonanie o ich mocy sprawczej – tak naprawdę fikcyjnej. W kwestiach naprawdę istotnych w tym momencie, zniesienia opłat za wizy czy rurociągu Odessa – Brody, od lutego bieżącego roku nie zaszły żadne zmiany, a polski rząd wydaje się być skoncentrowany raczej na relacjach z Moskwą, co z samej swej definicji determinuje rozgrywanie polityki wobec Kijowa. Nie da się bowiem w tym wypadku głaskać Kremla, a jednocześnie udzielać poparcia ukraińskim aspiracjom, co doskonale rozumieją i Berlin, i Paryż. W tych stolicach zresztą Janukowycz nie szuka poparcia, wiedząc zapewne doskonale, że go po prostu nie otrzyma.

Tym mniejsze są na to szanse wsytuacji, kiedy pozycja Janukowycza mocno się chwieje. Na zachodzie kraju nigdy nie miał jej zresztą mocnej, ale utrata poparcia wschodniej Ukrainy może lada chwila oznaczać wycofanie się z politycznego sponsoringu Rinata Achmetowa. Co za tym idzie – Partia Regionów nie będzie dbała o człowieka, którego osadziła w prezydenckim fotelu, a który rozczarował i swoich współpracowników, i społeczeństwo nie tyle nie realizując obietnic, co może i nie jest zjawiskiem odosobnionym na szczytach władzy, ale nie dając niczego co mogłoby wytłumić rosnące poczucie niezadowolenia, którego eskalacji możemy spodziewać się wraz z nadejściem pierwszych chłodów. Wówczas to Ukraińcy przypomną sobie o problemach z gazem i jego cenach, jakich nie udało się uregulować z Gazpromem. A że świadomość ta okaże się zapewne bolesna dla kieszeni, społeczeństwo zwróci swą niechęć ku temu, kto za stan rzeczy jest odpowiedzialny – prezydentowi.

Jeśli dodać do tych problemów Wiktora Janukowycza polityczny proces Julii Tymoszenko, jego wiarygodność jako polityka, maleje w sposób zatrważający. Zarówno Unia Europejska, jak i Stany Zjednoczone zdystansowały się wobec Kijowa, co zaowocowało opiniami, iż sprawa byłej pani premier może zagrozić podpisaniu, czy też parafowaniu porozumienia z UE planowemu na grudzień 2011 roku. Nawet, jeśli Partia Regionów podnosi głosy lekceważące tę kwestię, to jednak ocena iż na tym tle wizyta Janukowycza w Polsce była gestem rozpaczy upadającego prezydenta kraju, który zostaje kolejny raz zepchnięty na boczny tor, może zawierać w sobie więcej prawdy, niż by chcieli tego niektórzy ukraińscy politycy. W tej sytuacji, nad Dnieprem nie będzie można już decydować dokąd zmierzać, bo Ukrainie pozostanie jedna droga, zbieżna z rosyjską. I jeśli takie odebranie alternatywy Kijowowi było celem moskiewskich zabiegów, w tym gazowych rozgrywek, udało się to doskonale.

Deputowany Partii Regionów Wołodymyr Weczerko powiedział: „Niech Europa się martwi tym, co się dzieje w Europie”, tym samym stawiając własny kraj poza europejskim kręgiem kulturowym, poza tamtejszą polityką i gospodarką. Jeśli by więc przyjrzeć się takim wypowiedziom i zestawić je z wizytą Janukowycza w Polsce, może okazać się, że mimo, iż prezydenci niczego nie przekazali swoim obywatelom, to jednak dali im wyraźny sygnał – Ukraina szybko nie wejdzie do Unii Europejskiej. Nie wejdzie, gdyż nie tyle sama tego nie chce, co nie pozwolą jej na to ani Bruksela, ani Moskwa. A Kijów raz jeszcze stał się pionkiem w grze, którą na politycznej szachownicy, posługując się pieniędzmi i gazem, rozegrały silniejsze niż on stolice.


Artykuł ukazał się na łamach Niezależnego Pisma Polaków na Ukrainie "Kurier Galicyjski", 30 września - 13 października 2011, nr 18 (142)