Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Rafał Rozmus: Rekonstrukcja Iraku


13 lipiec 2009
A A A

Trzymiesięczna kanonada amerykańska w Iraku i ogłoszenie zakończenia inwazji w maju 2003 roku były tylko wstępem do opanowania kraju i zaprowadzenia tam demokracji. Od tego momentu rozpoczął się drugi, znacznie trudniejszy etap – rekonstrukcja powojenna. Jak Amerykanie sobie z nim poradzili?

Przed rekonstrukcją

Zróżnicowanie etniczne, polityczne i religijne Iraku, w którym każda z zainteresowanych grup  chciała ugrać dla siebie jak najwięcej po usunięciu Saddama, utrudniało jeszcze bardziej sprawne przeprowadzenie rekonstrukcji państwa. Całkiem sporej liczbie ludności nie podobała się okupacja amerykańska, a z biegiem czasu grupa ta rosła w siłę. Na pytanie: „czy sytuacja w Iraku jest lepsza teraz niż przed inwazją”,(sondaż przeprowadzony przez The Brookings Institution na potrzeby publikacji Iraq Index) 47 proc. respondentów odpowiedziało negatywnie w maju 2003 roku, w styczniu 2005 roku na pytanie czy okupacja amerykańska negatywnie wpłynie na Irak w kolejnych pięciu latach 64 proc. sunnitów i 49 proc. szyitów dało pozytywną odpowiedź.[1] Naszkicowany przez duet Rumsfeld-Franks plan ewakuacji z Iraku, zakładał wycofanie się z kraju po około dziewięćdziesięciu dniach i zmniejszenie liczby żołnierzy do 25-30 tys. do lata 2003 roku.[2] Z perspektywy czasu takie założenie jest mocno lekceważące i wskazuje na brak realizmu, może niewiedzę lub też zbytnią ufność i wiarę. Kolejnym minusem jest fakt, iż był to jedyny plan ewakuacji. Nie przewidziano żadnego alternatywnego wyjścia. Takie zachowanie doświadczonych planistów może naprawdę dziwić.
 
  
Z drugiej jednak strony, zaangażowano całe spektrum specjalistów mających pracować nad planem rekonstrukcji Iraku. Agencje rządowe, eksperci i think tanki od RAND Corporation po Council on Foreign Relations starały się przedstawić analizy i prognozy dotyczące powojennej rekonstrukcji zniszczonego Iraku.[3] Rumsfeld otrzymał raport RAND, który stwierdzał, że sukcesywnie zakończona okupacja Iraku powinna trwać minimum pięć lat, ale najwidoczniej albo go zignorował, albo w ogóle nie przeczytał, sugerując 90 dni.

Rekonstrukcja przedwojenna
    
Ciekawym zagadnieniem jest program planowanej „rekonstrukcji przedwojennej”. Kryje się za nim idea wypracowania rozwiązań rekonstrukcji na obszarze powojennym, ale przed rozpoczęciem działań wojennych. Pewne elementy tej strategii stosowane były już w przeszłości, jak choćby ustanowienie systemu z Bretton Woods dla zniszczonej Europy, co nastąpiło przed zakończeniem działań wojennych lub Lebensraum, niechlubny program nazistowskich Niemiec dotyczący zagospodarowania ziem wschodnich. W przypadku Iraku taka „rekonstrukcja przedwojenna” miała zacząć się już w sierpniu 2002 roku.[4] Był to skomplikowany proces, w który zaangażowano agencje rządowe USA, a także NGOsy. Utworzono Disaster Assistance Response Team (Grupa Szybkiego Reagowania ds. Zniszczeń), największą, jaką do tej pory dysponowało USA, której zadaniem było oszacowanie przyszłych rozmiarów pomocy humanitarnej. „Przedwojenna rekonstrukcja” otrzymała także wsparcie polityczne w osobie senatora Liebermana. Senator apelował, aby wyciągnięto lekcje z Afganistanu i aby spróbowano oszacować koszty rekonstrukcji. Stworzono także mapę kluczowych miejsc, obejmującą obszary, które najbardziej będą potrzebować pomocy humanitarnej oraz te, na terenie których znajdują się pola ropy naftowej bądź zabytki.[5]
     
Jak wyglądało to w praktyce? Pierwszym człowiekiem odpowiedzialnym za rekonstrukcję Iraku został generał Jay Garner, który stanął na czele jednostki nazwanej Office for Reconstruction and Humanitarian Assistance (Biuro ds. Rekonstrukcji i Pomocy Humanitarnej, w skrócie ORHA). Został powołany na to stanowisko w styczniu 2003 roku. ORHA, jak sama nazwa wskazuje, miało być odpowiedzialne za rekonstrukcję zdewastowanego Iraku, dostarczanie pomocy humanitarnej oraz pomoc przy tworzeniu tymczasowego rządu. W pierwszych dniach po zakończeniu inwazji, Garner został zastąpiony przez Paula L. Bremera, cywilnego zarządcę Iraku, który stanął na czele Coalition Provisional Authority (Tymczasowa Władza Koalicji, CPA). Bremer przybył do Iraku 11 maja 2003 roku i jak opisuje w swojej książce, My year In Iraq, Bagdad „płonął” w tym czasie.[6] Nowy zarządca Iraku odpowiedzialny był bezpośrednio przed sekretarzem obrony i dalej przed prezydentem, był najwyższym przedstawicielem cywilnym w Iraku, posiadającym wszystkie atrybuty władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej, ale nie miał żadnej władzy nad siłami Centralnego Dowództwa (United States Central Command, CENTCOM).

Bremer – cywilny zarządca Iraku

Zniszczone drogi, brak bieżącej wody, brak ogrzewania i klimatyzacji, niewystarczające zasoby energii, rozbite społeczeństwo z wysokim bezrobociem, bez szkół, szpitali, administracji, rządu, policji, z niskimi morale w wojsku i z grasującymi bandami łupieżców na ulicach tworzyły obraz powojennego Iraku. Jedynie strategiczne obszary roponośne pozostały bez uszczerbku, bronione przez Amerykanów, by odciążyć ich energetyczną zależność od innych państw regionu (chodzi tutaj głównie o Arabię Saudyjską) i zapewnić długoterminowe „bezpieczeństwo energetyczne”. Elektryczność, na której opierało się wydobycie ropy naftowej oraz funkcjonowanie służb publicznych, cierpiała szczególnie z powodu grabieżców, którzy niszczyli przewody, głównie dla korzyści z eksportu miedzi. Brak bieżącej wody występował na skutek zniszczonych przez bombardowania i przejazd ciężkiej artylerii przewodów wodnych oraz ich grabieży. Jak podaje Sarah Graham-Brown, Bagdad utracił w wyniku wojny około 50 procent zasobów wodnych.[7] Dla wielu ludzi życie było trudniejsze niż przed rozpoczęciem wojny. W Iraku brakowało żołnierzy, którzy zapewniliby bezpieczeństwo dla ludności cywilnej. Paul Bremer stanął przed wyzywającym zadaniem. Jednym z jego wczesnych pomysłów na poprawę sytuacji były tzw. shock absorbers (absorbery szoku). Ich zamysł polegał na stworzeniu bazy dla dalszej, pomyślnie przeprowadzanej rekonstrukcji. Na tę bazę miało składać się społeczeństwo obywatelskie, partie polityczne, niepodległe sądownictwo oraz odpowiedzialność publicznych funduszy.[8]
    
Na wzór postanowień dotyczących Niemiec z doby konferencji jałtańskiej, określanych mianem „4 D” (demilitaryzacja, denazyfikacja, demokratyzacja, demonopolizacja), Stany Zjednoczone starały się przeprowadzić de-Ba’athification i demilitaryzację armii irackiej. Pod pierwszym terminem kryje się oczyszczenie życia publicznego z członków partii Baas. De-Ba’athification, nazywana Rozkazem nr 1, koncentrowała się na czterech najwyższych poziomach członków partii Baas, którzy stanowili ok. 1 proc. wszystkich członków partii, co dawało nie więcej jak 20 tys. ludzi. Mieli oni zostać usunięci ze swoich pozycji i zdyskwalifikowani jako pracownicy powstającego sektora publicznego. Wśród nich znalazło się pięćdziesięciu pięciu najbardziej pożądanych, w tym Saddam Husajn, jego synowie i inni najwyżsi przedstawiciele baasistowskiego reżimu. Rozkaz nr 1 zawierał w sobie część denazyfikacji, gdyż zabraniał publicznego wystawiania portretów Saddama i innych rzeczy przypominających dawny reżim.[9] Krytycy tej polityki zarzucali Bremerowi, że zwolnił znaczną część doświadczonych technokratów, tylko ze względu na ich przynależność partyjną.[10] W jej wyniku wzrosło także bezrobocie, co z kolei negatywnie odbiło się na gospodarce, mającej się podźwignąć z trzynastoletnich katastrofalnych dla niej sankcji.
    
Kolejny rozkaz – nr 2, wydany przez Bremera 23 maja 2003 roku, miał o wiele poważniejsze implikacje i był bardziej kontrowersyjny. W jego wyniku zwolnionych zostało ok. 385 tys. żołnierzy oraz ok. 285 tys. funkcjonariuszy spraw wewnętrznych. Ludzie ci znaleźli się w dramatycznej sytuacji bez szans na zatrudnienie. Powiększyli oni tylko grono bezrobotnych, zależnych od pomocy zewnętrznej. Przeciwko takiemu obrotowi sytuacji ostro oponował Garner, jednak to Bremer był najwyższym przedstawicielem CPA i to od niego wyszedł ten rozkaz.[11] Tworzenie nowej armii irackiej było bardzo trudnym zadaniem. Pierwotnie zdominowana była przez oficerów sunnickich, którzy sprawowali kontrolę nad uciskanymi rekrutami szyickimi. Nie było więc mowy o przywróceniu dawnego status quo, w którym mniejszość sunnicka byłaby znowu faworyzowana. Taki ruch rychło mógł doprowadzić do wojny domowej.
 
{mospagebreak}
Ekonomia

Sytuacja ekonomiczna, aczkolwiek nie zaadresowana Rozkazem nr 3, była następnym w kolejce, palącym problemem. Po latach, liczonych w dziesiątkach, złego zarządzania, na wzór sowieckiego systemu zarządzania centralnego, gospodarka była załamana. Większość szkół nie funkcjonowała, system bankowy był zbankrutowany, szalała hiperinflacja i bezrobocie. Dodatkowo bandy watażków szmuglowały ropę za granicę, okradając swój kraj i powiększając deficyt budżetowy. W odpowiedzi na rozboje Bremer zezwolił żołnierzom amerykańskim na strzelanie do złodziei.[12] Gospodarka potrzebowała jakichkolwiek zasobów pieniężnych, by ruszyć z miejsca i zacząć funkcjonować. Pierwsze pieniądze napływały przez system z góry ustalonych wypłat dla ludności cywilnej.[13] Większość ludzi nie otrzymywała pensji od początku rozpoczęcia wojny, a system pomocy humanitarnej, dostarczający najbardziej niezbędnych środków do życia pomógł im przetrwać. Teraz CPA wypłacała zaległe pensje, jak również znacznie je podwyższyła. Rolnicy iraccy mogli liczyć na skup ich zbiorów, a bezrobotni znaleźli zatrudnienie przy odbudowie kraju. Wszystkie te zabiegi czynione były z myślą o „wpompowaniu” jak największej ilości pieniędzy do systemu, by przywrócić jego płynność, a w odległej perspektywie czasowej samodzielne i sprawne funkcjonowanie.

Powstawanie Rządu

    
Najbardziej wyzywającym zadaniem było stworzenie ram politycznych, napisanie konstytucji, przeprowadzenie wolnych, demokratycznych wyborów, w wyniku których powstałby nowy iracki rząd. Zamysłem CPA było utworzenie jak najbardziej reprezentatywnego rządu, który odzwierciedlałby etniczne i religijne zróżnicowanie Iraku. W rządzie tym, obok większości szyickiej, gdyż to oni stanowili dominującą grupę w Iraku, mieli zasiadać sunnici, Kurdowie, chrześcijanie, Turcy, reprezentacja plemienna oraz zarówno mężczyźni, jak i znaczna ilość kobiet. Początkowo Bremer spotykał się z grupą, którą nazwał G-7.[14] Byli to w przeważającej większości liderzy polityczni, zmuszeni do ucieczki z Iraku przed Saddamem. Wśród nich znajdowali się dwaj, skłóceni ze sobą przywódcy kurdyjscy: Dżalal Talabani oraz  Masud Barzani. Ten pierwszy był przywódcą Patriotycznej Unii Kurdystanu (PUK), a drugi liderem Demokratycznej Partii Kurdystanu (KDP). Obaj sceptycznie podchodzili do propozycji udziału w pracach tzw. Rady Zarządzającej (Governing Council, GC), ale po dyplomatycznych zabiegach Bremera udało się ich włączyć do prac. Do grupy tej należał także Ahmed Chalabi, szyicki przywódca Irackiego Kongresu Narodowego (Iraqi National Congress), tego samego, któremu Bill Clinton przekazał znaczne sumy pieniędzy w 1998 roku na wspieranie opozycji anty-saddamowskiej. Ayad Allawi, szyicki przywódca Irackiej Zgody Narodowej (Iraqi National Accord), widziany jako główny rywal Chalabiego, także znalazł się w kręgu G-7. Do pozostałych członków należeli prawnik Naseer Chaderchi, który sprawował kierownictwo nad małą sunnicką Narodową Demokratyczną Partią (National Democratic Party), Ibrahim al-Jaafari szef szyickiej Islamskiej Dawa Partii (Islamic Dawa Party) oraz Abdul Aziz Hakim głowa Najwyższej Rady Rewolucji Islamskiej w Iraku (Supreme Council for the Islamic Revolution In Iraq, SCIRI).[15] Jak wynika z powyższego grupa ta, zawierała siedmiu liderów, z czego czterech szyickich, dwóch kurdyjskich i jednego sunnickiego. Brakowało w nim kobiet i mniejszości narodowych. Bremer starał się powiększyć tę grupę, ale sami przywódcy niechętnie podchodzili do tego pomysłu. Zawiedzeni, że USA nie może po prostu scedować władzy do emigracyjnej grupy siedmiu. Po kilku tygodniach wzmożonych poszukiwań udało się powiększyć grupę do ponad 20 osób i rozpoczęto codzienne deliberacje nad polityczną przyszłością Iraku. Łatwo sobie można wyobrazić jak trudne było to zadanie. Po raz pierwszy na tak szeroką skalę irackie kobiety zostały dopuszczone do głosu, a plemiona irackie miały swoich przedstawicieli. W takim gronie łatwiej o waśnie i nieporozumienia, aniżeli o konstruktywny konsensus. Pierwsza sesja rady rozpoczęła się 13 lipca 2003 roku. Mowę inauguracyjną wygłosił portugalski dyplomata Sergio de Mello, który reprezentował misję ONZ w Iraku. Było to posunięcie taktyczne, by złagodzić wrażenie, że Amerykanie decydują o wszystkim i są najważniejsi, jak w rzeczywistości było. Rada złożona z dwudziestu pięciu członków, desygnowanych przez Bremera na podstawie terytorialnej i etnicznej różnorodności zapoczątkowała tego dnia próbę pokojowej tranzycji demokratycznej Iraku. Drogę, która miała doprowadzić do ustanowienia konstytucji i wolnych wyborów. Było to zaiste historyczne wydarzenie dla Iraku, szczególnie ze względu na kobiety, które otrzymały prawo zabierania głosu podczas tej i kolejnych obrad rady.
    
Dyplomaci amerykańscy i brytyjscy wiedzieli, że zarówno tworzenie konstytucji, jak i szkolenie irackich policjantów zajmie sporo czasu. Tymczasem administracja waszyngtońska okazywała znaki zniecierpliwienia i chciała jak najszybciej zakończyć misję w Iraku. Próba desygnowania przez Bremera ciała, które miałoby być odpowiedzialne za tworzenie konstytucji, napotkało sprzeciw ze strony wielkiego ajatollaha al-Sistaniego. Wydał on fatwę [16], nakazującą bezpośrednie wybory do Konwencji Konstytucyjnej. Bremer chciał się wzorować na Brytyjczykach i ich podejściu do Iraku z lat dwudziestych XX wieku, kiedy właśnie takie ciało, wyselekcjonowane przez Brytyjczyków, odpowiedzialne było za napisanie konstytucji. Następnie konstytucja miała być poddana pod referendum. W rezultacie fatwy, doszło do porozumienia i utworzenia zastępczej instytucji, Komitetu Przygotowującego, po to by przezwyciężyć sytuację patową i posuwać się dalej w pracach. Tymczasem Rada Zarządzająca nie funkcjonowała w sposób, jaki przewidział Bremer. Część jej członków nie pojawiała się na zebraniach, a nawet przebywała poza granicami Iraku. Chalabi na przykład udał się w międzyczasie do Stanów Zjednoczonych, by lobbować za przekazaniem władzy bezpośrednio w ręce Rady Zarządzającej. Sytuacja, jaka powstałaby w wyniku przyjęcia przez Waszyngton takich decyzji, mogłaby być fatalna w skutkach dla budującej się w Iraku demokracji. Po pierwsze, władza wykonawcza byłaby nieograniczona, gdyż nie były stworzone jeszcze władza ustawodawcza oraz sądownicza. Brak monteskiuszowskiego trójpodziału władz, esencji sprawnego funkcjonowania państwa, mógł poprowadzić Irak w dwóch kierunkach. Władza wykonawcza dostałaby się w ręce jednostki i mielibyśmy do czynienia z powtórzeniem scenariusza za czasów Husajna. Na drugim biegunie tego rozwiązania leżała wojna domowa, spowodowana walkami o władzę między sunnitami i szyitami, a pragnącymi zachować autonomię Kurdami. Po drugie, scedowana władza do niereprezentatywnej Rady Zarządzającej nie miałaby nawet systemu kontroli w konstytucji, bo taka jeszcze nie istniała. Na późną jesień 2003 roku zdecydowano się na rozwiązanie pojednawcze. Postanowiono utworzyć tymczasową konstytucję, przeprowadzić wybory i uchwalić ustawę zasadniczą. Propozycja tymczasowej konstytucji oraz tymczasowego rządu wyszła od Paula Bremera, który pod falą nacisków ze strony swojego szefa Rumsfelda, musiał wypracować rozwiązanie zastępcze. Pomysł ambasadora Bremera został najpierw przedstawiony jednemu z członków Rady Zarządzającej Adnanowi Pachachi. Pachachi był wykształconym w Egipcie politykiem irackim, który pełnił w latach sześćdziesiątych funkcję przedstawiciela w Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz funkcję ministra spraw zagranicznych. Idea tymczasowej konstytucji spodobała mu się i przedstawił ją jako własną Radzie Zarządzającej.[17]  Została ona skrystalizowana w porozumieniu z 15 listopada 2003 roku. Dokument ten zawierał pięć podstawowych warunków. Pierwszym z nich było, wspomniane już wyżej, nakreślenie tymczasowej konstytucji, nazywanej także Tymczasowym Prawem Administracyjnym (Transitional Administrative Law, TAL). TAL miała zawierać podstawowe prawa i obowiązki, zapis o federalnej strukturze kraju, niezawisłych sądach oraz cywilnej kontroli nad armią. Drugi warunek mówił o uzgodnieniu, między CPA a GC, statusu wojsk amerykańskich w Iraku. Trzeci dotyczył wyboru Rządu Tymczasowego, a dwa ostanie traktowały o terminarzu przekazania władzy w ręce irackie.[18] Pozytywny oddźwięk tej inicjatywy, to przynajmniej złudzenie, że Rada zabrała się do pracy budowania demokratycznych podstaw swojego państwa. Co więcej, pomysł ten został zaakceptowany przez religijnego przywódcę – al-Sistaniego, nie było więc zatem obawy, że szyici nie będą współpracowali pod groźbą fatwy. Niemniej jednak, Sisatni często zmieniał swoje poglądy. Raz skłonny był do współpracy, raz groził fatwami i obstrukcją pracy nad tymczasową konstytucją. W takich warunkach praca legislacyjna nie miała właściwego tempa. Obradujący potrafili spędzać całe dnie i noce nad jednym artykułem. Szczególną uwagą otoczony był artykuł 7 przyszłej tymczasowej konstytucji. Artykuł ten dotyczył roli islamu w Iraku. Szyici starali się o jak największe jej uwypuklenie, a sam Sistani proponował nawet szariat. Z perspektywy amerykańskiej taka propozycja była nie do zaakceptowania. Szariat i demokracja nie mogły ze sobą pokojowo koegzystować i trzeba było do tego przekonywać ajatollaha. Był to jeden z jego obstrukcyjnych i absurdalnych pomysłów. Esencją praw demokratycznych był rozdział II TAL, który mówił o wolności słowa i religii, o prawie do zakładania partii politycznych oraz związków zawodowych. Przyznane także zostało prawo do strajku, a islam ustanowiono religią państwową.[19] W TAL znalazł się także zapis, który mówił o tym, że żołnierze amerykańscy będą stacjonować na terytorium Iraku po przekazaniu władzy w ręce irackie, co miało nastąpić 30 czerwca 2004 roku. Po wyczerpujących negocjacjach nad TAL, doszło do porozumienia. Ostateczne uzgodnienie dokumentu tymczasowej konstytucji miało miejsce nad ranem 1 marca 2004 roku. Jej podpisanie odłożono jednak ze względu na zbliżające się święto Aszura. W okresie między uzgodnieniem a podpisaniem TAL, Kurdowie chcieli wprowadzić pewne zmiany. Miały one polegać na przyznaniu im większych praw, w tym możliwości zawetowania ratyfikacji przyszłej konstytucji. W tym czasie doszło także do rozdźwięku wśród szyitów, wysuwających coraz to nowe żądania. W efekcie cała ceremonia podpisania TAL przesunęła się w czasie i doszło do niej dopiero 8 marca 2004 roku. Kolejny drobny krok w przekształcaniu Iraku został ukończony. Następnym zadaniem było utworzenie tymczasowego rządu. W tym celu do Iraku przybył wysłannik ONZ Lakhdar Brahimi. Ten algierski dyplomata krytycznie odnosił się do polityki Stanów Zjednoczonych i niechętnie współpracował z CPA. Kilkakrotnie chciał opuścić Irak, skarżąc się na rosnącą falę przemocy i brak możliwości przeprowadzenia w takich warunkach wolnych wyborów. Zdecydował się pozostać w Iraku i przy współpracy z irackimi przywódcami oraz CPA wziąć udział w wyborze tymczasowego rządu. Kolejne miesiące to szukanie i uzgadnianie kandydatów na poszczególne stanowiska. Niepisaną umową było, że prezydentem zostanie sunnita, a premierem szyita. Takie rozparcelowanie najważniejszych stanowisk, nie podobało się Kurdom, którzy domagali się któregoś z nich. Taktyka kurdyjska była bardzo prosta. Wiedzieli, że nie reprezentują dominującej siły w społeczeństwie irackim, ale pomimo tego domagali się najważniejszych stanowisk. Wysuwali absurdalne żądanie w porównaniu do zajmowanej przez nich pozycji. Przy negocjacjach nad konstytucją, w ostatniej chwili wysunęli nową listę żądań. To samo powtórzyło się przy uzgadnianiu składu rządu tymczasowego. Po odrzuceniu ich aspiracji do urzędów premiera i prezydenta, liczyli na przydział dwóch kluczowych ministerstw: obrony i spraw zagranicznych. Bremer i Brahimi nie mogli zgodzić się na taki rozwój wydarzeń. Kurdowie zatem pokojowo wycofali i to żądanie, i tak przebiegało to na okrągło. Pierwszym poważniejszym kandydatem na stanowisko premiera był Husajn Shahristani. Ten iracki specjalista od broni nuklearnej był więziony w Abu Ghraib przez Saddama, później udało mu się zbiec i żył na wygnaniu. W fazie odbudowy, powrócił do Iraku. Jego kandydatura została odrzucona głównie z powodu jego miękkiego podejścia do rządzenia krajem, szczególnie jeśli chodzi o używanie sił militarnych, w tym amerykańskich, do zwalczania partyzantki irackiej. Drugim poważnym kandydatem był Ayad Allawi, szef Irackiej Zgody Narodowej i członek Rady Zarządzającej. Allawi był świeckim szyitą, ale pomimo to został zaakceptowany przez Sistaniego, a także uzyskał zgodę innych liderów irackich, Brahiminiego oraz Bremera. Do prezydentury było tylko dwóch kandydatów. Jak już wcześniej wspomniano, prezydentem miał zostać sunnita. Tutaj rodził się problem, dlatego że za czasów Saddama, ci z sunnitów, którzy byli jego przeciwnikami zostali wymordowani albo wyemigrowali. Ci, którzy zostali, współpracowali z dyktatorem, przez co nie mogli być brani pod uwagę jako kandydaci do urzędu prezydenta. Adnan Pachachi oraz szejk Ghazi byli owymi dwoma pretendentami do prezydentury. Obojgu bardzo zależało na tym stanowisku. Pachachi był w tym czasie sędziwym, bo ponad osiemdziesięcioletnim politykiem i po niekorzystnych dla niego komentarzach w telewizji irackiej, odrzucił propozycję prezydentury.[20] W rezultacie takiego obrotu spraw, Ghazi pozostał jedynym pożądanym kandydatem i to właśnie jemu przypadł zaszczyt prezydencji w rządzie tymczasowym. Prezydent w tym rządzie miał głównie pełnić funkcję reprezentacyjną, na wzór demokratycznych ustrojów parlamentarnych Europy. Po ustanowieniu składu przyszłego rządu pozostało już tylko przekazanie władzy w jego ręce. Porozumienie z 15 listopada 2003 roku przewidywało, że nastąpi to 30 czerwca 2004 roku, a wolne demokratyczne wybory odbędą się w styczniu przyszłego roku. Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1546 w sprawie Iraku z dnia 8 czerwca 2004 roku oprócz potwierdzenia niezawisłości, suwerenności oraz integralności terytorialnej Iraku, zawierała terminarz transferu władzy. Najpóźniej do 31 stycznia 2005 roku należało przeprowadzić bezpośrednie demokratyczne wybory i powołać Przejściowe Zgromadzenie Narodowe (Transitional National Assembly), które wybierze Przejściowy Rząd Iraku (Transitional Government of Iraq), ten zaś przyjmie konstytucję. Nowy rząd iracki ma zostać natomiast wybrany do końca 2005 roku.[21] Czerwiec był jednak miesiącem nasilających się ataków partyzanckich. Istniały podejrzenia, że kulminacja tych ataków nastąpi właśnie 30 czerwca, aby zdyskredytować przyszły demokratyczny rząd. W obawie przed tym postanowiono na szybszy transfer władzy. Wszystkie strony wyraziły na to zgodę i przekazanie władzy, przy nieświadomym tłumie dziennikarzy, nastąpiło dwa dni przed zaplanowaną datą. Był to kolejny historyczny moment w historii Iraku.
    
W międzyczasie powołano jeszcze jedno pomocnicze ciało, a mianowicie Radę Narodową, która miała nadzorować działalność Rządu Tymczasowego. Rada Narodowa została wybrana za pośrednictwem Konferencji Narodowej, która odbyła się w sierpniu 2004 roku. Zamysł Konferencji polegał na umożliwieniu i ułatwieniu społecznego dialogu między irackimi grupami politycznymi i społecznymi. Miało w nim wziąć udział od 1000 do 1500 delegatów. W rzeczywistości jednak trzydniowa Konferencja przypominała uzgodniony z góry scenariusz. Wiele grup zostało wykluczonych, w tym sadryści (zwolennicy Muqtady as-Sadra).[22] Skład Rady został wybrany z wcześniej przygotowanych list, zatwierdzonych przez liderów głównych partii. Mniejsze partie i kandydaci niezależni protestowali, że skład Rady był z góry spreparowany.[23] Nie miało to większego znaczenia i w efekcie Rada nie zawierała żadnego członka, który byłby przeciwny wojskowej obecności Stanów Zjednoczonych w Iraku.
    
Jak już wyżej wspomniano wybory do Zgromadzenia Narodowego miały odbyć się najpóźniej do stycznia 2005 roku i rzeczywiście miały miejsce w tym miesiącu. Oparte były na listach narodowych i reprezentacji proporcjonalnej. Listy narodowe faworyzowały większe partie, zdolne do konkurowanie na takim szczeblu i eliminowały kandydatów mało popularnych oraz niezależnych. Sunnici domagali się, aby oprzeć wybory na 18 okręgach wyborczych, liczbie równej irackim prowincjom. Taki system został zaadaptowany w wyborach z grudnia 2005 roku.[24] Styczniowe wybory zostały zbojkotowane przez wiele partii, a wiele osób nie poszło głosować z obawy o własne życie. W tym czasie walki partyzanckie, uniemożliwiały bezpieczne poruszanie się po kraju. W prowincji Anbar frekwencja wyniosła 2 proc. W skład 275-osobowego parlamentu weszły partie: Zjednoczony Sojusz Iracki (48 proc.), który był hybrydą zawierającą partie szyickie, koalicja kurdyjska (27 proc.) oraz partia centrum (14 proc), na czele z urzędującym premierem Allawim. Sunnici byli niedoreprezentowani, uzyskując tylko 17 miejsc.[25]  Parlament uzgodnił skład rządu w długiej trzymiesięcznej debacie, otwierając tym samym drogę do procesu uzgadniania konstytucji. Nowy rząd powołał Komisję Konstytucyjną do pracy nad konstytucją. Składała się ona z 55 członków, z których dwóch tylko było sunnitami. Stany Zjednoczone wyznaczyły datę 15 sierpnia 2005 roku na przedłożenie projektu konstytucji, a Komisja spotkała się po raz pierwszy 28 maja 2005 roku. Brak czasu, szyicka dominacja Komisji oraz konieczność współpracy na drodze konsensusu, to główne problemy, z jakimi musiało zmagać się to quasi-legislacyjne ciało. Na miesiąc przed ostatecznym sierpniowym terminem dokooptowano delegatów sunnickich. Nie mieli oni wpływu na większość decyzji, gdyż niektóre subkomitety zrealizowały już w tym czasie ponad 70 proc. wyznaczonej im pracy. Ponadto w ostatnim tygodniu przeprowadzono szereg szyicko-kurdyjskich spotkań, do których często nie dopuszczano sunnitów.[26] Szkic konstytucji został przedstawiony Przejściowemu Rządowi pod koniec sierpnia i zaakceptowany bez głosowania. Wywołało to falę protestu nie tylko ze strony pominiętych sunnitów, ale także kobiet, które twierdziły, że konstytucja nie gwarantuje ich podstawowych praw.[27] W rezultacie jednak w obliczu zbliżających się grudniowych wyborów, udało się przekonać te grupy, aby wyraziły swoje poparcie dla tego projektu. Zostanie im to natomiast zrekompensowane w postaci możliwości wprowadzenia licznych poprawek oraz poddanie konstytucji pod referendum w 2006 roku.[28] Taka argumentacja przekonała przywódców sunnickich i zdecydowali się oni na poparcie szkicu tej konstytucji. Poparcie to zostało udzielone de facto nieco zmodyfikowanej wersji pierwotnego projektu konstytucji.
 
{mospagebreak} 
Bezpieczeństwo    
    
Ostatnim, ale nie najmniej ważnym zadaniem CPA, było zapewnienie bezpieczeństwa w Iraku. W połowie sierpnia bezpieczeństwa na ulicach strzegło ok. 35 000 tys. policjantów.[29] W przeliczeniu na 28 mln mieszkańców, dawało to jednego policjanta na 800 obywateli. Było to stanowczo za mało, szczególnie jeśli zważyć jakość tych służb bezpieczeństwa. Pod uwagę trzeba wziąć fakt, że część z nich była mocno skorumpowana i służyła jeszcze za czasów Saddama. Ponadto wielu z nich brakowało wyszkolenia i przygotowania do pracy na ulicy. Po takiej weryfikacji, służby te uległyby uszczupleniu o kilka tysięcy. Tymczasem w Iraku rosła fala przemocy. Codzienne zamachy bombowe, samochody pułapki i samobójcy wysadzający się w najbardziej zatłoczonych miejscach, to codzienny obraz z pierwszych dni okupacji. Do tego wszystkiego dołączył się także Muqtada al-Sadr, który obrócił się przeciwko Amerykanom i rozpoczął z nimi walkę. Jego zwolennicy utworzyli Armię Mahdiego, nazwaną tak od imienia tajemniczego szyickiego imama. Liczba członków tej paramilitarnej organizacji rosła w zastraszającym tempie. Rozpoczęta przez niego kampania nienawiści w stosunku do CPA oraz walki z Islamistyczną Najwyższą Radą Iraku (ISCI). Karbali pod koniec 2003 roku, doprowadziły do próby nakreślenia planów jego ujęcia. Próba ta nie powiodła się, gdyż zbiegła się z końcem zmiany amerykańskich żołnierzy, którzy nie chcieli ryzykować życia oraz z brakiem zgody na przeprowadzenie takiej ofensywy przez oddziały międzynarodowe. Później Amerykanie żałowali tego zaniechania. Brak podjęcia zdecydowanej akcji przeciwko Muqtadzie, świadczył o tym, że Amerykanie nie traktowali go na początku jako groźnego szyickiego lidera. Sugerowali się tym, że można go łatwo wykluczyć z życia politycznego, nie włączając go do Rady Zarządzającej. Brak silnych powiązań z klerykami szyickimi wykluczał Muqtadę także z systemu finansowania. Nie wzięto pod uwagę jednak jego silnej pozycji w kręgach szyickich, w których cieszył się czasem fanatycznym oddaniem. Jego poglądy na przyszłość Kurdów i niechęć do autonomicznej południowej części Iraku, wraz z siłą jego organizacji paramilitarnej stawiały go na linii głównych problemów przy rekonstrukcji, mianowicie tych dotyczących statusu bojówek irackich czy przyszłości Kurdystanu. Muqtada, mało znany w latach 90., był spokrewniony z innym znanym ajatollahem Muhammadem Baqir Al-Sadrem, a jego ojcem był Mauhammad Sadiq Al-Sadr, wielki ajatollah, zamordowany przez reżim saddamowski. Muqtada szczęśliwie uniknął śmierci, wydawałoby się, że pominięty przez Saddama. Takiego samego zaniedbania dopuścili się Amerykanie. W czasie okupacji Muqtada urósł w siłę, a jego partia uzyskała w grudniowych wyborach 2005 roku 32 miejsca na 275 możliwych w parlamencie irackim.[30]

Sytuacja w Iraku była i dalej jest niebezpieczna. Najbardziej krwawe walki prowadzone były w pierwszych miesiącach po obaleniu reżimu. Do tej pory w Iraku zginęło prawie 5 tys. żołnierzy. Nie ma wątpliwości, że jest to najdroższa i najbardziej krwawa wojna XXI wieku. Dodatkowo odwrócenie proporcji na najwyższym szczeblu zarządzania doprowadziło do frustracji sunnicką mniejszość. Zamachy bombowe, napady, porwania i prześladowania na początku inwazji przerodziły się w wojnę domową w Iraku. Nikt nie mówił, że zapewnienie bezpieczeństwa w Iraku to łatwe zadanie, ale czy takiego chaosu spodziewały się Stany Zjednoczone? Od rozpoczęcia wojny w Iraku w 2003 roku dowództwo militarne sprawowało pięciu dowódców. Generał Petraeus był autorem nowej strategii w Iraku, nazywanej „surge”, czyli zwiększeniem kontyngentu żołnierzy. Przez jednych, szczególnie zwolenników USA, strategia ta opisywana była jako sukces, gdyż przyczyniła się do zwiększenia stabilności i bezpieczeństwa. Inni są odmiennego zdania, twierdząc, że amerykańskie oddziały walczą, by popierać teokratyczny reżim szyicki na południu oraz baasistowskie bojówki w centrum.[31] Jaka jest prawda?
    
Zgodnie z Rozkazem nr 2 zlikwidowane zostało baasistowskie Ministerstwo Obrony oraz iracki wywiad Mukhabarat, a w ich miejsce powstało nowe Ministerstwo Obrony oraz Krajowe Służby Wywiadowcze Iraku (Iraqi National Intelligence Service, INIS). Bardzo ciężko było znaleźć pracowników do tych ciał, nie tylko z powodu ich poprzedniej afiliacji z reżimem Saddama, ale także ze względu na wszechobecną korupcję. Bremer stworzył trzy instytucje mające służyć jako tama zaporowa dla korupcji. Nad każdym ministerstwem miał czuwać niezależny inspektor. Współpracowali z nim audytorzy z Najwyższej Rady Audytu oraz Komisja Publicznej Jedności. Te trzy instytucję miały „uformować zintegrowane podejście do walki z korupcją na każdym szczeblu rządowym w całym kraju”.[31]

Wnioski


Nie „sukces”, „zwycięstwo” i „triumf demokracji” a „fiasko”, „porażka”, „wielka przegrana” i „bagno bez wyjścia” to najczęstsze określenia wojny w Iraku. Proces rekonstrukcji także wpisuje się w tę linię niepochlebnych epitetów. Z procesu odbudowy zniszczonego kraju przekształcił się on raczej w dekonstrukcję Iraku. Tysiące ofiar wśród ludności cywilnej i amerykańskich żołnierzy nie tylko podczas działań militarnych, ale także podczas odbudowy kraju. Miliardy dolarów stracone podczas okupacji i rozgrabione w procesie rekonstrukcji. Konflikt trwający już dłużej niż II wojna światowa i kosztujący amerykańskiego podatnika więcej niż kiedykolwiek. To jedne z najpoważniejszych zarzutów w odniesieniu do próby niesienia demokracji w Iraku. Czy warto było się angażować? Politykom amerykańskim na pewno zabrakło wstrzemięźliwości, nie zabrakło za to chęci wykorzystania swojej pozycji i siły militarnej. Bush nie tylko nie opierał się na faktach i nie tylko nie zrobił gruntownego bilansu strat i zysków wynikających z rozpoczęcia wojny w Iraku, ale kierował się swoją wizją; często przez krytyków nazywaną mesjanistyczną wizją niesienia demokracji.

Przypisy:

[1]The Brookings Institution Iraq Index [on-line] 2 listopad 2008, http://www.brookings.edu/saban/iraq-index.aspx/.
[2] T. E. Ricks, Fiasco: The American Military Adventure in Iraq, New York: Penguin Press, 2006, s. 221.
[3] J. Dobbins, America's Role in Nation-Building: From Germany to Iraq, Santa Monica, CA: RAND Corporation, 2003; Edward P. Djerejian and Frank G. Wisner, Co-Chairs, Guiding Principles for U.S. Post-Conflict Policy in Iraq,New York: Council on Foreign Relations, February 2003.
[4] R.M. Ginty, The pre-war reconstruction of post-war Iraq, “Third World Quarterly”, August, 2003, Vol. 24 Issue 4, s. 601-617,
[5] Ibidem., s.607.
[6] L. Bremer, M. McConnell.  My Year in Iraq: The Struggle to Build a Future of Hope.  New York, Simon & Schuster, 2006, s.3.
[7] S. Graham-Brown, Multiplier Effect: War, Occupation and Humanitarian Needs in Iraq, “Middle East Report”, Autumn, 2003, No. 228, s. 12-23
[8] Bremer, op. cit., s. 19.
[9] Ibidem., s.42.
[10] S. Graham-Brown, op. cit., s.17.
[11] T. Franks, op. cit., s.441.
[12] P. Tyler, New Policy in Iraq to Authorize G.I.s to Shoot Looters, “New York Times”, May 14, 2003, s. A 1.
[13] Bremer, op. cit., s.67.
[14] Bremer, op.cit., s.78.
[15] Później zmieniono nazwę z SCIRI na ISCI (Islamic Supreme Council of Iraq), czyli Islamistyczna Najwyższa Rada Iraku.
[16] Fatwa jest to oficjalne orzeczenie wydane przez uprawnionego do tego uczonego, nazywanego mudżtahidem, klasyfikujące dany czyn jako: Halal (dozwolone w świetle szariah) lub Haram (zabronione w świetle szariah; za popełnienie takich czynów czeka kara w tym życiu jak i w przyszłym), cyt. za: www.al-islam.org.pl
[17] Bremer, op. cit., s. 214.
[18] A.A. Allawi, The Occupation of Iraq. Winning The War, Losing The Peace, New Haven 2007, s. 214-215.
[19] Bremer, op. cit., s. 294.
[20] Ibidem., s.377.
[21] R. Tarnogórski, Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1546 w sprawie Iraku z dnia 8 czerwca 2004 r., ”Biuletyn” (PISM), nr 26 (214) z 16 czerwca 2004 r.
[22] I. Fisher, Iraqis Vote on Messy Business of Democracy, “New York Times”, July 27, 2004.
[23] M. Howard, Iraq Names First Assembly in Day of Drama, ”The Guardian”, August 19, 2004.
[24] K. Papagianni, State Building and Transitional Politics in Iraq: The Perils of a Top-down Transition, “International Studies Perspectives”, vol. 8,2007, s. 253–271.
[25] Ibidem.    
[26] J. Morrow, Iraq’s Constitutional Process II: An Opportunity Lost. Special Report, 2005 s.155,
United States Institute for Peace.
[27] Ibidem.
[28] M. S. Ottaway, Iraq Calls for Unhurried Negotiation, “Financial Times”, July 20, 2005.
[29] Bremer, op. cit., s. 183.
[30] International Crisis Group, Iraq’s Muqtada al-Sadr: Spoiler or Stabiliser?, “Middle East Report”, No 55, Amman/Brussels 2006.
[31] Peter W. Galbraith, Unintended Consequences. How War in Iraq Strengthened America’s Enemies, New York 2008, s.6.
[32] Bremer, op. cit., s. 316.