Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Opinie Bezpieczeństwo TikTok a sprawa amerykańska

TikTok a sprawa amerykańska


28 marzec 2024
A A A

Z pozoru niewinna aplikacja przeznaczona dla młodych ludzi znalazła się w centrum zainteresowania polityków w Stanach Zjednoczonych. TikTok ma ich zdaniem zagrażać bezpieczeństwu narodowemu, bo należąc do spółki z Chińskiej Republiki Ludowej może być wykorzystywana przed tamtejsze władze. Właściciel TikToka właśnie dostarczył zresztą kolejnych argumentów swoim krytykom. 

Przed ponad dwoma tygodniami Izba Reprezentantów USA przyjęła ustawę o ochronie Amerykanów przed aplikacjami kontrolowanymi przez zagranicznego przeciwnika. Teraz ponadpartyjną inicjatywą ma zająć się Senat, który jest do niej nastawiony mniej entuzjastycznie. Senatorowie mają wątpliwości dotyczące uregulowania kwestii tylko jednej aplikacji, a ponadto obawiają się reakcji zwłaszcza młodych wyborców przed listopadowymi wyborami. Wówczas Amerykanie dokonają wyboru jednej trzeciej członków Senatu.

Kłopotliwy dostęp

Wspomniana ustawa i tak została przegłosowana w dużo bardziej umiarkowanym kształcie. Początkowo dyskutowano bowiem nad całkowitym zakazem chińskiej aplikacji, natomiast nowe prawo zobowiązuje jej właściciela „jedynie” do sprzedaży swoich udziałów. Spółka ByteDance Ltd. musiałaby więc pozbyć się swoich udziałów, do czego w 2020 roku chciał ją już zmusić ówczesny prezydent Donald Trump.

Argumenty krytyków TikToka od lat pozostają niezmienne. Komunistyczna Partia Chin sprawuje kontrolę nad gospodarką, dlatego może wykorzystywać firmy do realizacji swoich celów politycznych. Internetowe aplikacje są zaś doskonałym narzędziem do zbierania danych na temat ich użytkowników. Zgromadzone informacje mogą tym samym posłużyć choćby do manipulowania amerykańską opinią publiczną.

Argumenty zwolenników ustawy mają solidne podstawy. Po pierwsze, chińskie prawo zobowiązuje tamtejsze firmy do udostępniania danych na żądanie w ramach ochrony bezpieczeństwa narodowego. Po drugie, ByteDance mimo zapewnień wcale nie uniemożliwił swoim chińskim pracownikom dostępu do informacji o amerykańskich użytkownikach. Ujawniono nawet przypadek zbierania danych o jednym z dziennikarzy.

W imię wolności

Krytycy ustawy uważają ją za zbyt daleko posuniętą ingerencję w wolności obywatelskie. Powołują się przy tym na pierwszą poprawkę do amerykańskiej konstytucji. Jednym z najgłośniejszych krytyków przepisów jest republikański senator Rand Paul, związany ze środowiskami libertariańskimi. W jego opinii prawo jest „drakońskie” i ogranicza wolność słowa.

Mimo swoich wcześniejszych działań na rzecz zakazu funkcjonowania TikToka, przeciwnikiem ustawy jest także Trump. Uważa on, że wzmocni ona jedynie konkurentów platformy. Jako głównego beneficjenta wskazuje Facebooka, który przed czterema laty miał według Trumpa przyczynić się do jego porażki wyborczej. Zdaniem byłego prezydenta serwis należący do Marka Zuckerberga może wówczas „urosnąć trzykrotnie”.

Pewne kontrowersje wzbudza wspomniany fakt uregulowania działalności tylko jednej aplikacji, gdy pozostała część rynku internetowego ma znajdować się właściwie poza kontrolą. Mimo zapowiedzi wciąż nie zakończono prac nad przepisami o ochronie prywatności internautów, zwiększenia bezpieczeństwa dzieci w Internecie czy zwiększenia odpowiedzialności platform społecznościowych za zamieszczane na nich treści.

TikTok podaje argumenty na tacy

Swoje wątpliwości odnośnie ustawy zgłaszają nie tylko politycy Partii Republikańskiej. Przed listopadowymi wyborami sprawa wydaje się być niewygodna dla senatorów z Partii Demokratycznej, obawiających się o utratę popularności wśród młodych ludzi. Jak zresztą celnie zauważył Trump, „na TikToku jest wiele małych dzieci, które oszaleją bez niego”.

Z przymrużeniem oka można stwiuerdzić, że dotyczy to również nieco starszych dzieci. Świadczą o tym protesty użytkowników. Co prawda manifestacje pod samym budynkiem Kongresu nie gromadziły zbyt wielu osób, ale jego biura po przegłosowaniu ustawy przez Senat były zasypywane telefonami. Sprzeciw wobec przepisów przybierał niekiedy niebezpieczny charakter. Portal radia Voice of America informował, że biuro republikańskiego senatora Thoma Tillisa odbierało w tej sprawie tysiąc telefonów dziennie, a niektórzy dzwoniący kierowali pod jego adresem groźby śmierci.

Akcję sprzeciwu zainicjował sam właściciel TikToka, ewidentnie strzelając sobie w stopę. Udało mu się wprawdzie zmobilizować tysiące użytkowników, ale w ten sposób podał na tacy argumenty zwolennikom ustawy. Skoro rozsyłał im linki zawierające numery telefonów parlamentarzystów, to tym bardziej może brać udział w kampaniach dezinformacyjnych.

Ktoś to musi kupić

Wydaje się, że debata na temat TikToka zogniskowała się wokół najczarniejszego scenariusza, którym byłoby dla jego użytkowników wprowadzenie całkowitego zakazu działania aplikacji na terenie Stanów Zjednoczonych. Tymczasem ustawa w pierwszej kolejności zobowiązuje ByteDance do sprzedaży swoich udziałów w ciągu 165 dni od jej wejścia w życie.

Z TikToka ma korzystać obecnie blisko połowa Amerykanów, dlatego trudno nie uznać go za dobry biznes. Sam amerykański rynek jest wyceniany na blisko 100 miliardów dolarów, stąd też według mediów chętnych do zakupu w różnych konfiguracjach nie brakuje. Grupę inwestorów skłonnych przejąć aplikację kompletuje chociażby były sekretarz skarbu w gabinecie Trumpa, Steve Mnuchin.

Przeprowadzić tak dużą transakcję nie byłoby jednak łatwo. Jak zauważył portal VOX, inwestorzy związani już w tej chwili z branżą technologiczną mogliby wzbudzić zainteresowanie ze strony organów antymonopolowych.  Zwłaszcza, że będący notabene orędownikiem ustawy prezydent Joe Biden, wraz z Federalną Komisją Handlu, coraz mocniej przygląda się koncentracji kapitału w tym sektorze.

Maurycy Mietelski

fot. Solen Feyissa / Flickr.com