Obalić Plenkovicia. Chorwacja po wyborach
Chorwacka Wspólnota Demokratyczna pod wodzą premiera Andreja Plenkovicia wygrała trzecie wybory parlamentarne z rzędu, ale może to być pyrrusowe zwycięstwo. Opozycja jest zdeterminowana, aby mimo dzielących ją różnic ideowych odsunąć centroprawicę od władzy. Kluczowa będzie tutaj postawa nacjonalistów, którzy mogą okazać się największymi wygranymi głosowania do Saboru.
Koalicja wyborcza skupiona wokół chadeckiej Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej (HDZ) zdobyła 61 mandatów w 151-osobowym parlamencie , czyli o sześć mniej niż w wyborach w 2020 roku. Na drugim miejscu uplasował się centrolewicowy sojusz „Rzeki Sprawiedliwości” na czele z Socjaldemokratyczną Partią Chorwacji (SDP) z 42 mandatami. Trzecią pozycję zajął nacjonalistyczny Ruch Ojczyźniany (DP) z 14 mandatami.
Sojuszowi konserwatywnego Mostu i nacjonalistycznych Chorwackich Suwerenistów (HS) przypadło 11 miejsc w parlamencie, a lewicowo-zielonej partii Możemy! (Možemo!) 10 mandatów. W Saborze znalazło się też miejsce dla czterech posłów socjaldemokratycznej koalicji „Nasza Chorwacja” (NH), jednego posła koalicji liberalnych partii Fokus i Republika, a także dla ośmiu reprezentantów mniejszości narodowych.
Ograniczona zdolność koalicyjna
Politycy HDZ komentując swój wynik podkreślali, że otrzymali od Chorwatów jeszcze mocniejszy mandat do rządzenia. Udało im się bowiem wygrać ponownie wybory w warunkach wyższej frekwencji. Przed czteroma laty do urn poszło nieco ponad 46,4 proc. uprawnionych, a teraz 62.3 proc. Co prawda centroprawica straciła siedem mandatów, ale mobilizacja wyborców wbrew intencjom prezydenta Zorana Milanovicia nie przybliżyła centrolewicy do zwycięstwa.
Rządzącemu ugrupowaniu nie zaszkodziły liczne afery i skandale. W tym ponad trzydzieści dymisji ministrów przez nieco ponad cztery lata rządów Plenkovicia. Nie zaszkodziła im też korupcja, która ma swoje negatywne odbicie w rankingach korupcyjnych przygotowywanych przez międzynarodowe organizacje pozarządowe. Zdaniem opozycyjnych mediów Chorwaci, a szczególnie najliczniejsze pokolenie w średnim i starszym wieku, zwyczajnie nie potrzebuje rewolucji. Poziom życia pod rządami HDZ także nieco się podwyższył, choć w dużej mierze przez masową emigrację młodych ludzi i tym samym mniejszą konkurencję na rynku pracy.
Zasadniczo formacja Plenkovicia nie musiała się zbytnio wysilać w kampanii zapowiadanej przez opozycję niemal jako „ostatecznie starcie” ze skorumpowaną HDZ. Chadecy nie przedstawili żadnego ani ambitnego, ani nawet populistycznego programu. Wystarczył motyw przewodni kampanii w postaci hasła „Na wszystkie wyzwania”, które miało podkreślać doświadczenie dawnych nacjonalistów w rządzeniu krajem. Jak widać rząd kontynuacji najlepiej trafił w gusta Chorwatów.
Rzeki przegranych
Wyborców nie przekonały natomiast „Nadchodzące rzeki sprawiedliwości”, czyli obiecywane przez centrolewicę rozliczenie dotychczasowych rządów centroprawicy. SDP wraz ze swoimi sojusznikami względem poprzednich wyborów zyskało tylko dwa mandaty, czego trudno nie uznać za całkowitą klęskę. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że zapowiedzi największej formacji opozycyjnej były buńczuczne.
Na nic zdało się ostatecznie zmobilizowanie społeczeństwa do głosowania, rozpisanie wyborów w środę (zgodnie z przepisami wiązało się to z dniem wolnym od pracy) i zaangażowanie prezydenta w kampanię. Ten ostatni manewr skończył się zresztą awanturą, bo Trybunał Konstytucyjny zakwestionował możliwość startu w wyborach przez urzędującą głowę państwa. Wyzywanie jego sędziów od „niepiśmiennych gangsterów”, wraz z całą agresywną retoryką Milanovicia, raczej nie uwiarygadniało zarzutów centrolewicy o dzielenie społeczeństwa przez HDZ.
Nic dziwnego, że w mediach wieszczy się polityczny koniec prezydenta Chorwacji. Milanović dopiero w czwartek wieczorem pierwszy raz zabrał głos po wyborach, choć zazwyczaj nie stroni od publicznych wystąpień czy zamieszczania swoich opinii w mediach społecznościowych. Portal Index.hr celnie zauważył, że Milanović najprawdopodobniej od początku nie wierzył w zwycięstwo „Rzek Sprawiedliwości”, bo w przeciwnym razie po wyroku Trybunału Konstytucyjnego zrezygnowałby z funkcji głowy państwa i stanąłby w wyborcze szranki[1].
Winnych porażki centrolewicy jest dużo więcej. Kolejny raz triumfować mogą chociażby krytycy przewodniczącego SDP, Peđy Grbina. Szef największego opozycyjnego ugrupowania fatalnie poprowadził kampanię, najpierw zgadzając się na kontrowersyjny manewr z Milanoviciem jako kandydatem na premiera, a później nie przedstawiając żadnego alternatywnego planu skutecznej walki o zwycięstwo z HDZ.
Mosty prawicy
Dziennik „Večernji list” w jednym z powyborczych komentarzy stwierdził, że wyborów nie wygrała żadna partia, za to triumfował w nich populizm. Można polemizować przynajmniej z pierwszą częścią tej opinii, ponieważ bardzo szybko na zwycięzców wyrosło DP ze swoimi sojusznikami. Nacjonaliści mimo odejścia swojego założyciela, muzyka Miroslava Škoro, utrzymali status trzeciej siły politycznej w Chorwacji, a przede wszystkim będą dyktowali warunki podczas negocjacji na temat powołania nowej koalicji rządowej.
Partia kierowana przez burmistrza Vukovaru Ivana Penavę została założona przez byłych członków HDZ rozczarowanych zbyt centrowym kursem tej partii, ale mimo to uważana jest za naturalnego koalicjanta chadeków. Nacjonaliści wcale nie muszą jednak wesprzeć Plenkovicia. W tej sprawie kluczowe może być stanowisko ich sojuszników, bo przykładowo lider partii Prawo i Sprawiedliwość (PiP) Mislav Kolakušić jest zwolennikiem rozpisania nowych wyborów parlamentarnych.
Wyniki DP i Mostu pokazują, że HDZ nie ma już monopolu po prawej stronie sceny politycznej, ponieważ dla prawie 20 proc. prawicowych wyborców skręciło zbyt mocno w kierunku centrum. Nacjonaliści i konserwatyści jak utrzymali swoje pozycje, chociaż niektórzy mogą z kolei zarzucić im zatrzymanie się w rozwoju. Zarazem trzeba pamiętać, iż HDZ wciąż jest w stanie mobilizować radykalniejszą część elektoratu choćby za pośrednictwem bardzo popularnego ministra obrony Ivana Anušicia.
Najbardziej prawicowy rząd albo wszyscy przeciwko HDZ
Na razie w ugrupowaniach opozycyjnych nie ma czasu na rozliczenia. Dosłownie od razu po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów zaczęły one nawoływać do zjednoczenia się w celu odsunięcia HDZ od władzy. Poza SDP i Možemo! najbardziej zdecydowane stanowisko w tej sprawie zajął Most. Jego kandydat na premiera, Nikola Grmoja, jest otwarty na rozmowy z lewicową częścią opozycji, a jego jedynym warunkiem jest rezygnacja z prób powołania Milanovicia na premiera.
Dużo bardziej skomplikowana byłaby opozycyjna układanka z udziałem DP. Według Grmoji Penava nie chce słyszeć o wspólnym rządzie z Možemo! i z reprezentującą interesy mniejszości serbskiej Niezależną Demokratyczną Partią Serbską (SDSS). Lider Mostu zauważa, że bez obu tych partii zjednoczona opozycja miałaby większość 77 posłów w 151-osobowym Saborze.
Tak szeroka koalicja nacjonalistów, konserwatystów, socjaldemokratów, liberałów, regionalistów i mniejszości narodowych wydaje się być abstrakcją. Na pewno zaś nie brzmi jak przepis na rząd, który mógłby przetrwać dłużej niż kilka miesięcy. Niektórzy politycy uważają, że to byłby właśnie optymalny scenariusz. Wdrożenie kilku najpilniejszych reform i rozpisanie nowych wyborów proponuje burmistrz Splitu i lider partii Centrum (Centar), Ivica Puljak.
Wciąż najbardziej prawdopodobnym scenariuszem wydaje się być niemal naturalna koalicja chadeków i nacjonalistów, mimo ostrej krytyki Plenkovicia ze strony Penavy. HDZ i DP mogłyby utworzyć wówczas „najbardziej prawicową koalicję w chorwackiej historii”, co groziłoby kursem kolizyjnym Zagrzebia z Brukselą. Plenković stara się przedstawiać jako odpowiedzialny proeuropejski lider, a sojusz z nacjonalistami może być rysą na tym wizerunku. HDZ już nie raz pokazało jednak, że jest w stanie poświęcić wiele, aby tylko utrzymać się u władzy.
Maurycy Mietelski
fot. European People's Party / Wikimedia Commons
[1] https://www.index.hr/vijesti/clanak/noc-kad-je-zoran-milanovic-izgubio/2557398.aspx