Bezfrakcyjny, ale partyjny. Kim jest nowy premier Japonii?
Pierwszą decyzją Shigeru Ishiby po objęciu stanowiska szefa rządu Japonii było rozpisanie przedterminowych wyborów. Jego Partia Liberalno-Demokratyczna może utracić w niej samodzielną większość, ale niemal na pewno pozostanie u władzy. Samo mianowanie nowego premiera ma zminimalizować straty spowodowane problemami jego partyjnych kolegów.
Najnowsze badania opinii publicznej nie są optymistyczne dla Partii Liberalno-Demokratycznej (LDP), rządzącej Japonią z dwiema krótkimi przerwami od prawie siedemdziesięciu lat. Konserwatyści pierwszy raz od piętnastu lat mogą nie zdobyć samodzielnej większości w Izbie Reprezentantów. Co więcej, w porównaniu do wyborów do ostatnich wyborów do izby niższej japońskiego parlamentu, na popularności stracili koalicjanci LDP z konserwatywno-buddyjskiego ruchu Komeito. Z doniesień medialnych wynika, że nowy szef japońskiego rządu jest przygotowany na scenariusz, w którym będzie musiał zaoferować więcej sojusznikom swojej partii.
Afera za aferą
Ostatni spadek notowań największego japońskiego ugrupowania jest związany z aferą związaną z finansowaniem działalności jego parlamentarzystów. W ubiegłym tygodniu dwunastu deputowanym LDP nie otrzymało poparcia partii w zbliżających się wyborach, a wśród ukaranych znaleźli się dwaj byli ministrowie. Poza tym kilkudziesięciu posłów nie może ubiegać się o reelekcję w ramach ordynacji proporcjonalnej, a także nie uzyskają wsparcia ugrupowania jeśli nie wytłumaczą się ze swojego postępowania przed parlamentem lub wyborcami.
Konserwatywni parlamentarzyści są objęci prokuratorskim śledztwem od grudnia ubiegłego roku. Śledczy przeprowadzili wówczas biura dwóch wewnątrzpartyjnych frakcji LDP, które miały naruszyć prawo o kontroli funduszy politycznych. Ich członkowie nie zgłosili bowiem części swoich dochodów i wydatków, a chodzi o łączną kwotę 600 mln jenów, czyli równowartości prawie 4,2 mln dolarów amerykańskich. Niektóre wypłaty od grup dla ich posłów nie były odpowiednio zaksięgowane i pochodziły z funduszy charytatywnych, zaś w rzeczywistości mogły być one łapówkami. Należy zaznaczyć, że zgodnie ze wspomnianą ustawą o kontroli funduszy politycznych, członkowie parlamentu nie mogą otrzymywać jakichkolwiek darowizn od swoich zwolenników, natomiast mogą być finansowani przez same partie.
Afera spowodowała nie tylko spadek poparcia dla LDP i poprzedniego premiera Fumio Kishida, lecz doprowadziła do rozwiązania wewnątrzpartyjnych frakcji. Przede wszystkim swoją działalność zakończyły dwie grupy zamieszane w skandal, czyli nacjonalistyczna Seiwa Kai i konserwatywna Shisuikai. Rozwiązała się również umiarkowanie prawicowa grupa Kochikai, na czele której stał sam Kishida. Według sondaży decyzje podjęte przez LDP były oczekiwane przez Japończyków, lecz z drugiej strony rozwiązanie frakcji samo w sobie nie odbuduje zaufania społecznego do polityków.
Nowe porządki w ugrupowaniu spowodowały, że niezwykle interesujące były wybory na przewodniczącego LDP, ogłoszone po ustąpieniu Kishidy z funkcji szefa partii i rządu. Łącznie wzięła w nich udział rekordowa liczba dziewięciu kandydatów, a głównym rywalem Ishiby była Sanae Takaichi, należąca wcześniej do frakcji zamordowanego przed dwoma laty byłego nacjonalistycznego premiera Shinzō Abe. Sam Isbhiba nie był dotąd związany oficjalnie z żadną wewnątrzpartyjną grupą, co w kontekście wspomnianej afery i zbliżających się wyborów parlamentarnych najprawdopodobniej przesądziło o jego wygranej.
Dziwaczny
Portal East Asia Forum analizując wybory w LDP zauważał, że działacze ubiegający się o stanowisko przewodniczącego partii, nie różnili się zasadniczo w najważniejszych kwestiach dotyczących przyszłości japońskiej polityki. O dosyć niespodziewanym wyborze Isbhiby prawdopodobnie zadecydowały więc wspomniane czynniki wizerunkowe. Jego rywalka w drugiej rundzie wyborów była obciążona faktem przynależności do frakcji Abe, która to grupa poza skandalem z funduszami partyjnymi była oskarżana o bliskie związki z Kościołem Zjednoczeniowym, uważanym przez za quasi-religijną sektę.
Isbhiba po wyborze na premiera Japonii zmarginalizował zresztą stronników nieżyjącego byłego szefa rządu. Żaden z nich nie wszedł w skład jego gabinetu, a jak już wspomniano wielu zostało ukaranych wykluczeniem z wyborów lub koniecznością walk w ramach jednomandatowych okręgów wyborczych. Nowy lider LDP zarazem ma zjednoczyć przechodzące kryzys ugrupowanie, wykorzystując do tego swoją popularność wśród społeczeństwa. Isbhiba jest bowiem uważany za polityka umiarkowanego i nade wszystko doświadczonego. Przez prawie cztery dekady swojej obecności w japońskiej polityce pełnił kilkukrotnie funkcję ministra.
Krytycy często określają go mianem dziwaka. Isbhiba z jednej strony uważany jest za polityka umiarkowanego, a z drugiej za wręcz naiwnego idealistę. Pierwszy raz znalazł się w rządzie jako wiceminister rolnictwa, aby później znaleźć nowy obszar zainteresowania w postaci obronności. Jako minister obrony w gabinecie Yasuo Fukudy nie wykluczył istnienia UFO, dlatego publicznie rozważał, jakie podejście prawne należałoby przyjąć w przypadku przybycia kosmitów na Ziemię. Często chwali się również swoimi hobby, do których poza wojskowością należą kolej, muzyka, gotowanie ramenu i czytanie książek. Dla tej ostatniej pasji miał ograniczyć sen.
Czym natomiast charakteryzują się poglądy szefa rządu? Złośliwi mogą stwierdzić, że Isbhiba w ostatnich latach skupiał się na krytyce Abe i jego stronników z powodu przegranej rywalizacji o stanowisko szefa LDP w 2012 roku. Od tamtej pory Isbhiba zarzucał Abe głównie nadmierny radykalizm w działaniu, charakteryzujący się narzucaniem swojej woli bez oglądania się na zdanie społeczeństwa. W czasie kampanii poprzedzającej wybory na przewodniczącego konserwatystów, Isbhiba różnił się od swojej głównej rywalki Takaichi głownie dystansowaniem się od wyraźnie nacjonalistycznej retoryki. Kandydatka na szefową LDP jest bowiem związana z radykalną organizacją Nippon Kaigi, która mogła liczyć na szerokie wsparcie Abe i wielu wpływowych polityków największej japońskiej partii.
Dla najbardziej prawicowej części ugrupowania Isbhiba jest „niestawny” z kilku powodów, związanych głównie z jego bardziej progresywnymi poglądami. Walcząc o przywództwo w LDP opowiedział się za zmianami w prawie umożliwiającymi pozostawanie przez kobiety przy swoich nazwiskach panieńskich po zawarciu związku małżeńskiego. Jest również zwolennikiem legalizacji małżeństw między osobami tej samej płci. Isbhibę od środowiska Takaichi różni też podejście do gospodarki. Jego niedawna rywalka często pozytywnie wypowiada się na temat premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher, gdy obecny japoński premier jest zwolennikiem bardziej pro-społecznego podejścia do gospodarki.
Jest co robić
Isbhiba jako były minister obrony i polityk od ponad trzech dekad zajmujący się wojskowością, zdaje sobie doskonale sprawę z międzynarodowych wyzwań stojących przed Japonią. Ubiegając się o stanowisko przewodniczącego LDP zaprezentował nawet śmiałą koncepcję, którą można streścić jako propozycję stworzenia „azjatyckiego NATO”. Organizacja wzorowana na Sojuszu Północnoatlantyckim miałaby zrzeszać państwa obawiające się zagrożenia ze strony Chińskiej Republiki Ludowej, Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej i Rosji. Partnerami Japonii w tego rodzaju inicjatywie miałyby być państwa zrzeszone w Stowarzyszeniu Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN).
Dużo bardziej realistyczne wydaje się po prostu kontynuowanie dotychczasowej polityki zagranicznej i obronnej Koshidy. Chodzi głównie o zacieśnianie relacji ze Stanami Zjednoczonymi i państwami europejskimi, które od kilku miesięcy coraz częściej biorą udział we wspólnych manewrach z Japońskimi Siłami Samoobrony. Rozwój możliwości militarnych Japonii trwa zresztą już od dłuższego czasu, a Isbhiba z powodu swojej specjalizacji jest nim szczególnie zainteresowany. Pytanie, czy proces będzie postępował równie szybko już po zbliżających się wyborach parlamentarnych. Jak już wspomniano, LDP po wyborach może jeszcze bardziej potrzebować swoich koalicjantów z Komeito. Buddyjska partia z powodu swojego „umiarkowanego pacyfizmu” nie jest równie chętna dalszemu dozbrajaniu japońskich sił.
Nowy japoński premier ma co robić także w polityce wewnętrznej. Japonia od wielu lat znajduje się w gospodarczej stagnacji, a wynagrodzenia Japończyków właściwie nie rosną, czego nie da się natomiast powiedzieć o kosztach utrzymania. Isbhiba zapowiada rozwiązanie tej kwestii poprzez wspomniane już bardziej pro-społeczne podejście, ale jego nową politykę ekonomiczną zapewne trzeba będzie jeszcze doprecyzować. Innym ważnym wyzwaniem jest pogłębiający się kryzys demograficzny, jednak trudno oczekiwać, aby po latach debat akurat obecny lider LDP znalazł cudowne rozwiązanie tego problemu.
Nie można zapominać, że Isbhiba będzie musiał bacznie przyglądać się sytuacji w swojej własnej partii. Szef konserwatystów nie należąc do żadnej frakcji nie ma zasadniczo większego zaplecza politycznego, które posiada na przykład jego niedawna rywalka. Takaichi przegrała partyjne wybory zaledwie kilkunastoma głosami, dlatego cieszy się sporą popularnością w LDP. Jeśli wierzyć doniesieniom mediów, ma ona wykorzystywać do swoich celów niezadowolenie działaczy ze zbyt pryncypialnego podejścia nowego lidera partii do skandalu z partyjnymi finansami. Jak widać przed premierem Japonii stoi wiele różnorodnych wyzwań, a margines błędu jest niewielki.
Maurycy Mietelski
fot. Government of Japan / Wikimedia Commons (CC. BY. 4.0)