Z niewolnika nie ma pracownika, czyli Zatoka Perska i imigranci


02 styczeń 2021
A A A

Arabia Saudyjska stale próbuje poprawić swój wizerunek w świecie. Między innymi w tym celu zmienia swoje podejście do imigrantów, tworząc chociażby specjalny fundusz mający poprawić los zagranicznych pracowników. W przeciwnym kierunku podąża z kolei Kuwejt, wprowadzający ograniczenia w liczbie pracujących u siebie obcokrajowców. Widać więc wyraźnie, że problem zagranicznych pracowników w Zatoce Perskiej nie jest już zamiatany pod dywan.

To oczywiście truizm, ale arabskie monarchie także dotknął kryzys spowodowany pandemią koronawirusa. Ma on wymiar zarówno zdrowotny, jak i ekonomiczny. Na ten drugi ogromny wpływ miały oczywiście ceny ropy naftowej, na której wciąż opierają swoje bogactwo państwa regionu Zatoki Perskiej. Zmniejszenie się zapotrzebowania na surowiec spowodowało spadek jej cen na światowych rynkach, co oczywiście musiało odbić się na tamtejszej gospodarce.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy zmienił niedawno swoje prognozy dotyczące Bliskiego Wschodu i Azji Środkowej. Szacuje on, że tamtejsze gospodarki skurczą się w sumie o blisko 4,1 proc. PKB. Spowolnienie ekonomiczne ma więc być dużo większe niż podczas międzynarodowego kryzysu gospodarczego w 2009 roku. W przypadku państw należących do Rady Współpracy Zatoki Perskiej (GCC) prognozy MFW często się zmieniały. Obecnie w większości przypadków Fundusz prognozuje, iż ich gospodarki zmniejszą się w 2020 roku o około 5 proc. PKB.

Kuwejt zmniejszy imigrację

Trudno mierzyć jednak wszystkie państwa Zatoki Perskiej tą samą miarą. Skutki ekonomiczne pandemii najmniej wydaje się odczuwać Arabia Saudyjska, natomiast zupełnie inaczej jest w przypadku Kuwejtu. Deficyt budżetowy tego kraju w 2020 roku wyniósł rekordowe 45,86 miliardów dolarów. Po części jest to wina samych kuwejckich władz, które wdrożyły mocno ograniczony program stymulacyjny dla gospodarki. Wielu tamtejszym firmom grozi więc bankructwo, a ich zadłużenie liczone jest w miliardach dolarów.

Kuwejtczycy skupili się w związku z tym nie tyle na krytyce władzy, co na agresji wobec imigrantów. Zwłaszcza w pierwszych miesiącach pandemii popularnością cieszyły się opinie celebrytów i polityków, którzy często wręcz dehumanizowali zagranicznych pracowników. Rządzący przed grudniowymi wyborami parlamentarnymi postanowili zresztą wykorzystać rosnącą niechęć wobec obcokrajowców.

Tym samym parlament Kuwejtu przyjął nowe ustawodawstwo, wprowadzające ograniczenia w liczbie zatrudnionych imigrantów. Celem rządu jest odwrócenie obecnych proporcji w populacji kraju, którego dwie trzecie mieszkańców nie posiada kuwejckiego paszportu. W ten sposób państwo zamierza chronić miejsca pracy dla Kuwejtczyków, choć tak naprawdę niechętnie zatrudniają się oni w sektorze prywatnym. Pracuje w nim tylko kilkanaście procent obywateli, zainteresowanych bardziej lukratywnymi posadami w administracji oraz w państwowych spółkach.

Saudyjczycy nie wyganiają

Zupełnie przeciwstawną strategię zastosowała Arabia Saudyjska. Trzeba jednak pamiętać, że w porównaniu do mniejszych państw Zatoki Perskiej, proporcje demograficzne nie zostały w niej zachwiane. Zagranicznych pracowników przebywa tam około 5 milionów (według niektórych źródeł może ich być dwukrotnie więcej), podczas gdy populacja całego kraju wynosi ponad 33 miliony mieszkańców. Podobnie jak w innych arabskich monarchiach, w Arabii Saudyjskiej wykonują oni głównie proste prace i służą jako pomoc domowa.

Sposób traktowania cudzoziemców w całym regionie jest podobny. Nie mają oni praktycznie żadnych praw, są wyzyskiwani, a w przypadku pomocy domowej często po prostu więzieni. Pandemia koronawirusa i wprowadzony w związku z nią lockdown tylko uwypuklił ich nieludzkie traktowanie. Arabia Saudyjska (podobnie jak Kuwejt) przetrzymywała obcokrajowców w ośrodkach usytuowanych na pustyni. Gdy sprawę nagłośniły zachodnie media i organizacje praw człowieka, losem swoich obywateli zainteresowała się między innymi Etiopia.    

Władze w Rijadzie nie przemilczały problemu, ale zapowiedziały skontrolowanie wspomnianych ośrodków. Sprawa zresztą szybko przycichła, bo saudyjska monarchia ogłosiła nową politykę wobec pracujących na jej terenie zagranicznych pracowników. Przede wszystkim mają być im nadane nowe prawa. Dotychczasowy system „kafala” pozwalał pracodawcom na kontrolowanie życia zatrudnionych przez siebie osób. Teraz będą one mogły swobodnie wyjeżdżać z kraju, co ma ukrócić zwłaszcza praktykę odbierania im paszportów przez korzystających z ich usług Saudyjczyków.

Stworzony zostanie także specjalny fundusz pracowniczy. Saudyjskie firmy będą odprowadzać więc składki na „mobilne konta oszczędnościowe”, a zgromadzone na nich pieniądze pracownicy będą mogli otrzymać podczas bezrobocia lub po przejściu na emeryturę. Przedsiębiorcy z pewnością nie będą zadowoleni z nowych obowiązków. Dotychczas korzystali oni z taniej siły roboczej, co zdaniem ekonomistów prowadziło do ograniczenia inwestycji kapitałowych oraz spadku produktywności saudyjskich firm. Teraz koszty pracy znacząco wzrosną.

Co zrobią inni?

Arabia Saudyjska i Kuwejt obrały tym samym zupełnie inną drogę dalszego rozwoju. Saudyjczycy nie tylko nie zamierzają zmniejszyć liczby obcokrajowców przebywających na ich terenie, ale poprawiając ich sytuację zamierzają zmusić firmy do inwestycji. Kuwejt postawił natomiast na zmianę swojej struktury demograficznej, aby zaspokoić oczekiwania swoich obywateli.

Jaki model przyjmą natomiast inne państwa Zatoki Perskiej? Można przewidywać, że Zjednoczone Emiraty Arabskie, Oman, Katar i Bahrajn będą naśladować raczej model saudyjski. O ile oczywiście zdecydują się na jakiekolwiek reformy. Kopiowanie rozwiązań z Kuwejtu nie jest raczej możliwe z powodu zbyt dużego uzależnienia ich gospodarek od pracy obcokrajowców. Wątpliwe, aby członkowie tamtejszych społeczeństw konsumpcyjnych chętnie wcielili się w rolę pracowników budowlanych, robotników portowych czy pomocy domowej.

Niektóre państwa arabskie już wcześniej rozpoczęły zresztą reformy swojego rynku pracy. Emiraty w 2016 roku ogłosiły wprowadzenie zmian w zakresie zatrudniania zagranicznych pracowników, mających na celu wyeliminowanie wspomnianego systemu „kafala”. Na razie efekty reformy są ograniczone. Po wprowadzeniu lockdownu ponownie pojawiły się informacje o obcokrajowcach, którzy zostali zwolnieni i nie mając środków do życia utknęli w tym kraju. Trudno wyplenić także rozpowszechnioną praktykę przetrzymywania paszportów należących do cudzoziemców.

Niewiele w tym zakresie zmienia się z kolei w Katarze. Od kilku lat pojawiają się tymczasem doniesienia związane z przygotowaniami tego kraju do piłkarskich mistrzostw świata, które mają odbyć się w nim w 2022 roku. Dotyczą one wysokiej śmiertelności wśród pracowników z Nepalu, którzy pracują przy budowie katarskich stadionów. Katar jest już jednak na tyle uzależniony od ich pracy, że podejmowane są nawet próby rekrutacji Nepalczyków do tamtejszej policji. Wywołało to zresztą dyplomatyczny skandal, bo Doha nie uzyskała w tej sprawie pozwolenia od Katmandu.

Pandemia koronawirusa unaoczniła światu problemy zagranicznych pracowników, z których tak chętnie korzystają państwa Zatoki Perskiej. Sprawy nie da się już zamiatać pod dywan, jak miało to miejsce przez wiele lat. Z pewnością wszelkie reformy będą niezwykle trudne, bo przepisy trzeba przede wszystkim wyegzekwować. Tymczasem tamtejsze społeczeństwa, a zwłaszcza przedsiębiorcy, przyzwyczaili się już do czerpania korzyści z wręcz niewolniczej pracy obcokrajowców.

Maurycy Mietelski

Zobacz także

FIFA w katarskich objęciach
Pomnik hinduistycznej dominacji
Korea i psy, czyli koniec naciąganej tradycji
Kryzys wzmaga antyimigracyjne nastroje wśród Irlandczyków




Więcej...

Zobacz także tego autora

Obalić Plenkovicia. Chorwacja po wyborach
Niepodległość na dalszym planie. Kraj Basków przed wyborami
Jordania na celowniku ajatollahów
Przewodnik po chorwackim liberalizmie
Czy Chorwacja potrzebuje Serbów?