Wspomagana śmierć dylematem Brytyjczyków
Wynik zaplanowanego na piątek głosowania w sprawie wspomaganego umierania pozostaje niewiadomą. Posłów do brytyjskiej Izby Gmin nie będzie obowiązywać dyscyplina partyjna, a wielu z nich wciąż nie podjęło decyzji w tej sprawie. Wątpliwości wobec legalizacji eutanazji mają politycy rządzącej Partii Pracy, chociaż to jej parlamentarzystka przygotowała odpowiedni projekt.
Niektórzy z deputowanych do Izby Gmin w ostatnich tygodniach prowadzili ożywione dyskusje z lokalnymi społecznościami. Inni deklarują podjęcie decyzji dopiero po wysłuchaniu parlamentarnej debaty na ten temat. Według brytyjskich mediów dyskusja nie przebiega po liniach partyjnych, o czym świadczy wspomniany sprzeciw wobec ustawy ze strony części obecnych i byłych liderów laburzystów.
Zabezpieczenia
Autorką ustawy dotyczącej wspomaganego umierania jest poseł lewicy Kim Leadbeater. Dotąd była ona kojarzona nie z przerywaniem życia, ale walką o jego ochronę. Zwracała bowiem uwagę na lekceważenie problemu ochrony parlamentarzystów, narażonych między innymi na liczne groźby. Zainteresowanie tą tematyką ma związek z jej osobistą tragedią, a więc śmiercią jej siostry. Posłanka Partii Pracy Jo Cox w czerwcu 2016 roku została postrzelona i dźgnięta nożem przed spotkaniem z wyborcami.
Zainteresowanie Leadbeater samą kwestią eutanazji nie wynika natomiast z jej osobistych doświadczeń. W jednym z wywiadów stwierdziła, że chce jedynie „ułatwić otwartą, merytoryczną i pełną empatii debatę na ten temat”. Powoływała się ponadto na doświadczenia innych osób.
Projekt zmiany prawa w swoich założeniach nie oznacza możliwości poddania się eutanazji przez każdą chętna osobę. Ustawa dopuszcza jej przeprowadzenie tylko w wypadku osób, którym pozostało nie więcej niż sześć miesięcy życia. Poza tym wspomagane umieranie ma objąć jedynie osoby niemające problemów ze zdrowiem psychicznym. Samo uzyskanie pozwolenia na jego dokonanie będzie wymagało zgody co najmniej dwóch lekarzy oraz sędziego Sądu Najwyższego. To właśnie przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości każdorazowo rozpatrywałby odpowiedni wniosek, a pacjent po zgodzie sędziego miałby czekać dwa tygodnie na możliwość przerwania swojego życia.
Udział samych medyków w procesie wspomaganego umierania ma być ograniczony. Do lekarza będzie należeć przygotowanie odpowiedniej substancji, która nie została dokładnie określona w proponowanym ustawodawstwie. To pacjent będzie jednak musiał ją przyjąć samodzielnie. Przymuszenie kogoś do złożenia oświadczenia o chęci skrócenia życia miałoby być natomiast przestępstwem, zagrożonym karą do 14 lat więzienia. W ten sposób Leadbeater zamierza wyeliminować wszelkie nadużycia.
Wolność wyboru
Najczęściej przywoływanym argumentem na rzecz wprowadzenia takiego rozwiązania jest chęć ukrócenia cierpienia. Ludzie śmiertelnie chorzy dzięki temu będą mogli je po prostu przerwać, gdy staje się ono nie do zniesienia. Zdaniem zwolenników legalizacji eutanazji, nawet najlepsza opieka paliatywna nie jest w stanie zapewnić pacjentom przeżycia w znośnych warunkach, dlatego ludzie często muszą męczyć się przez wiele tygodni.
Za zmianami w prawie Anglii i Walii przemawiać ma również sprawa wolności wyboru. Tym argumentem posługują się znane osobistości brytyjskiego życia publicznego, w tym osoby chorujące na nowotwory. Na przykład znana wieloletnia prezenterka stacji BBC Esther Rantzen twierdzi, że walczy o „godność wyboru”, ponieważ ma zaawansowanego raka płuc i chciałaby sama zdecydować, czy jej dalsze życie ma sens.
Organizacje działające na rzecz legalizacji wspomaganego umierania uważają z kolei obecny stan rzeczy za nieprzystający do rzeczywistości. Osoby niemogące otrzymać pomocy przy przerwaniu sobie życia z powodu nieuleczalnych chorób, bardzo często same skracają swoje cierpienia. Z danych opublikowanych kilka lat temu wynika, że rocznie samobójstwo popełnia blisko sześćset takich osób.
Dla zwolenników eutanazji zmiany są konieczne z powodu zmian w prawie dokonanych przez inne kraje. Obecnie jest ona legalna w kilku krajach oraz w kilkunastu stanach Stanów Zjednoczonych. Najwcześniej, bo ponad osiemdziesiąt lat temu, wprowadziła ją Szwajcaria. To właśnie do tego kraju najchętniej udają się nieuleczalnie chorzy Brytyjczycy, stąd w szwajcarskich klinikach skróciło swoje życie już kilkuset brytyjskich obywateli.
Bezcenne życie
Przeciwnicy ustawodawstwa zaproponowanego przez Partię Pracy uważają, że nie należy podejmować zbyt pochopnych decyzji, gdy stawką jest ludzkie życie. Przywołują oni wiele przykładów nietrafionych diagnoz lekarskich. W wielu przypadkach chorzy nie tylko nie umierali po kilku miesiącach, ale potrafili żyć normalnie jeszcze przez wiele lat. Podejmowanie decyzji o skróceniu życia pacjentów powoduje więc brak możliwości zweryfikowania błędnych przewidywań ze strony medyków.
W kontekście omawianego projektu przywoływany jest często przykład Kanady, która przed trzema laty rozszerzyła swoje przepisy, pozwalając także na przerywanie wspomaganie umierania osób niecierpiących na nieuleczalne choroby i mających problemy psychiczne. Liberalizacja przepisów zwłaszcza w przypadku osób zmagających się chociażby z depresją obniżyła wartość ludzkiego życia, bo u ludzi ze schorzeniami psychicznymi narasta poczucie bezwartościowości.
Brytyjski projekt co prawda nie idzie kopiuje w pełni kanadyjskich rozwiązań, czyli obejmie jedynie bardzo wąską kategorię osób, ale powyższy argument ma poniekąd związek z obawami dotyczącymi presji wywieranej na chorych. Zmuszenie do podpisania odpowiednich dokumentów ma być karane więzieniem, tym niemniej zwolennicy nowych przepisów wydają się nie uwzględniać możliwości wykorzystania innych form perswazji. Nadużycia w tej kwestii mogą dotknąć zwłaszcza osoby najsłabsze i niepełnosprawne, które mogą poczuć, że czują się zwyczajnie zbędne.
W debacie pojawił się ponadto wątek religijny, a to za sprawą głośno sprzeciwiająca się ustawie minister sprawiedliwości Shabana Mahmood, obawiająca się późniejszej dalszej liberalizacji przepisów o wspomaganym umieraniu w kierunku „śmierci na żądanie”. Jedna z pierwszych muzułmanek w historii brytyjskiego parlamentu powołała się przy tym na swoją religię. Została za to skrytykowana przez swojego partyjnego kolegę, lorda Charlesa Falconera, który uznał jej stanowisko za próbę narzucenia społeczeństwu swoich przekonań religijnych, co wywołało spór wewnątrz laburzystów.
Niewłaściwy moment?
Jak już wspomniano, kwestia legalizacji eutanazji dzieli polityków bez względu na ich partyjną przynależność. Wśród polityków lewicy sprzeciwiających się ustawie poza Mahmood znaleźli się między innymi minister zdrowia Wes Streeting czy były premier Gordon Brown, z kolei jej zadeklarowanym zwolennikiem jest były szef rządu i minister spraw zagranicznych David Cameron z Partii Konserwatywnej. Co ciekawe, Brown wzywa do odrzucenia projektu wraz z trójką byłych konserwatywnych premierów.
Głównym argumentem czołowych brytyjskich polityków sprzeciwiających się ustawie jest moment, w którym po blisko dziesięciu latach powrócono do tej kwestii. Brytyjska Narodowa Służba Zdrowia (NHS) znajduje się bowiem w głębokim kryzysie, dlatego jedną z pierwszych decyzji obecnego premiera Keira Starmera było zobowiązanie resortu zdrowia do przygotowania jej reformy. Lewicowy burmistrz Londynu Sadiq Khan wypowiadając się w dyskusji niemal wprost podważył zaufanie do obecnego systemu opieki zdrowotnej.
Wśród laburzystów przeciwnych wspomaganemu umieraniu często powraca właśnie argument dotyczący konieczności poprawy sytuacji NHS. Dzięki temu lepsza byłaby także opieka paliatywna, stojąca obecnie na bardzo słabym poziomie. Już kilka lat temu zwracano uwagę na problem z dostępnością do tego rodzaju pomocy, której rocznie nie otrzymywało blisko 100 tys. potrzebujących, bo nie było jej w stanie zaoferować blisko dwie trzecie wszystkich szpitali w Anglii i Walii.
Wątpliwości budzi też bardzo krótki czas procedowania całego projektu. Jego pełna treść została przedstawiona dopiero w pierwszej połowie listopada. Zdaniem wielu posłów do Izby Gmin ograniczyło to możliwość dokładnego jej rozważenia, a chodzi przecież o bardzo poważny problem natury etycznej i moralnej. Sam projekt wydaje się budzić wątpliwości wśród całego społeczeństwa. Wprawdzie według sondaży większość Brytyjczyków popiera prawo, ale zarazem obawia się o przymuszanie do eutanazji i o ograniczenie środków na finansowanie opieki paliatywnej.
Maurycy Mietelski