Koncepcja chorwackiej Cerkwi powraca
Utworzenie Chorwackiego Kościoła Prawosławnego to najnowszy pomysł współrządzących Chorwacją nacjonalistów. Wzbudza on sporo kontrowersji, zarówno związanych z krytycznym stanowiskiem chorwackich Serbów, jak i efektami dotychczasowych prób powołania do życia chorwackiej autokefalii.
W poniedziałek, w związku z rozpoczynającymi się prawosławnymi obchodami Bożego Narodzenia, swoje świąteczne spotkanie zorganizowała Serbska Rada Narodowa. Samorząd mniejszości serbskiej w Chorwacji zaprosił na nie duchownych oraz polityków. Wśród gości wydarzenia znaleźli się premier Andrej Plenković oraz kilku ministrów jego gabinetu. Szef chorwackiego rządu podkreślił, że poszanowanie praw mniejszości narodowych jest jednym z najważniejszych przyświecających mu wartości, podobnie jak dążenie do wyjaśnienia kwestii „obciążających” stosunki chorwacko-serbskie.
Antyserbskie paliwo
Plenković regularnie gości na świątecznym spotkaniu organizowanym przez chorwackich Serbów. W tym roku przyjął zaproszenie Serbskiej Rady Narodowej, choć po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych nie miał w tym czysto politycznego interesu. Wcześniej jego centroprawicowa Chorwacka Wspólnota Demokratyczna (HDZ) współtworzyła rząd z Niezależną Demokratyczną Partią Serbów (SDSS), dlatego pojawienie się Plenkovicia na tym wydarzeniu można było postrzegać jako wsparcie dla swojego sojusznika.
SDSS nie jest już jednak częścią koalicji rządowej, bo koalicjantem HDZ jest obecnie Ruch Ojczyźniany (DP). Nacjonaliści podjęli współpracę z centroprawicą pod warunkiem usunięcia z rządu przedstawicieli serbskiej mniejszości. DP ponadto stara się wymóc na premierze wstrzymanie finansowania dla wydawanego przez Serbską Radę Narodową tygodnika „Novosti”, który zdaniem skrajnej prawicy nie powinien zajmować się kwestiami czysto politycznymi.
Ugrupowanie kierowane przez burmistrza Vukovaru Ivana Penavę buduje swoje polityczne poparcie właśnie na antyserbskiej retoryce. Z tego powodu ministrowie reprezentujący DP w rządzie Plenkovicia nie uczestniczyli w bożonarodzeniowym spotkaniu mniejszości serbskiej. W tym samym czasie odbywało się bowiem spotkanie stowarzyszenia Chorwackiego Centrum Prawosławnego, którego celem jest zarejestrowanie Chorwackiego Kościoła Prawosławnego.
Nacjonalistyczni politycy twierdzą, że w ciągu najbliższych pięciu lat chcą od podstaw stworzyć nową wspólnotę wyznaniową. Na czele Chorwackiego Centrum Prawosławnego stoi Predrag Mišić, poseł DP narodowości serbskiej, który w czasie wojny w byłej Jugosławii opowiedział się po stronie chorwackiej i brał udział w obronie Vukovaru. Mišić dwa lata temu zakładając swoje stowarzyszenie nie ukrywał, że czyni to w kontrze do działalności mniejszości serbskiej. Chorwacki Kościół Prawosławny ma być więc alternatywą wobec Serbskiego Kościoła Prawosławnego.
Powrót do przeszłości
Krytycznie na temat inicjatywy chorwackich nacjonalistów wypowiedział się lider SDSS i przewodniczący Serbskiej Rady Narodowej, Milorad Pupovac. Podkreślił, że będzie aktywnie sprzeciwiał się utworzeniu chorwackiej Cerkwi, uzasadniając swoje stanowisko doświadczeniami historycznymi. W jego opinii powołanie do życia Chorwackiego Kościoła Prawosławnego będzie nawiązaniem do polityki prowadzonej przez Niezależne Państwo Chorwackie w czasie II wojny światowej.
Marionetkowe państwo powstałe podczas okupacji Bałkanów przez III Rzeszę, w sierpniu 1942 powołało do życia Chorwacką Cerkiew Prawosławną. Wywodzące się z ruchu Ustaszy władze Niezależnego Państwa Chorwackiego uznały, że po jego oddzieleniu od Jugosławii, prawosławni wierni nie podlegają już Serbskiemu Kościołowi Prawosławnemu. Zarazem oczekiwanych przez chorwackich nacjonalistów skutków nie przynosiły próby nawrócenia wyznawców prawosławia na katolicyzm.
Zlikwidowanie Niezależnego Państwa Chorwackiego przez partyzantów Narodowej Armii Wyzwolenia Jugosławii oznaczało jednocześnie koniec Chorwackiej Cerkwii Prawosławnej. Nowe komunistyczne władze Jugosławii nie tylko ponownie włączyli wyznawców prawosławia do Serbskiego Kościoła Prawosławnego, ale dodatkowo zamordowali najważniejszych duchownych chorwackiej Cerkwi. Wśród rozstrzelanych za współpracę z Ustaszami znalazł się urodzony w Rosji metropolita Germogen, który przez niecałe trzy lata przewodził Chorwackiej Cerkwii Prawosławnej.
Efekt zawsze taki sam
Należy zauważyć w tym miejscu, że Niezależne Państwo Chorwackie jedynie zrealizowało postulaty, które pojawiały się już wcześniej. O konieczności powołania chorwackiej autokefalii zaczęto mówić w drugiej połowie XIX wieku, a najbardziej znanym zwolennikiem tej idei był Eugen Kvaternik. Jeden z twórców chorwackiego ruchu narodowego, w 1871 roku przewodził powstaniu przeciwko Austriakom, którego większość uczestników miała być właśnie wyznawcami prawosławia.
Kvaternik wraz z innymi zwolennikami powołania Chorwackiej Cerkwii Prawosławnej nie ukrywał, że chciał stworzyć nową wspólnotę w kontrze do Serbów. Chorwaccy nacjonaliści od zarania dziejów swojego ruchu uważali, iż religia jest wykorzystywana przez Serbów i wspierających ich Rosjan do realizowania ich czysto politycznych interesów. Ustasze powołując do życia własną Cerkiew również kierowali się chęcią osłabienia serbskich wpływów w swoim kraju.
Powrót do koncepcji powołania chorwackiej autokefalii powróciły po uzyskaniu przez ten kraj niepodległości. Tą ideę przed ponad trzydziestoma laty propagował nawrócony na prawosławie katolik Radoslav Metodije Viličić, który został wyświęcony na mnicha, z kolei szesnaście lat temu Chorwacki Kościół Prawosławny starał się zarejestrować Ivo Matanović, założyciel Stowarzyszenia Chorwackich Wyznawców Prawosławia. W rzeczywistości był on jednak katolikiem, a dodatkowo wprost nawiązywał do dziedzictwa Niezależnego Państwa Chorwackiego, umiejscawiając jego mapę w logo kierowanej przez siebie organizacji.
Współczesne próby powołania do życia chorwackiej autokefalii nie tylko na ogół kończą się fiaskiem, ale często przeradzają się w farsę. Poza Viličiciem i Matanoviciem chcieli to uczynić bułgarski pop Aleksandar Iwanow czy czarnogórski opat Jelisej Lalatović, chcący stworzyć Chorwacki Kościół Prawosławno-Katolicki. Inicjatywa nacjonalistów najprawdopodobniej skończy się tak samo, a sam pomysł można uznać za próbę ożywienia ich ugrupowania, stale tracącego poparcie i przeżywającego kolejne rozłamy.
Maurycy Mietelski