Alicja Tomaszczyk: Pomysł Sikorskiego na silną Europę
Przemówienie Ministra Spraw Zagranicznych „Polska i przyszłość Europy” na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej wzbudziło liczne kontrowersje, zarówno wśród polskich, jak i zagranicznych komentatorów. Pierwsi zarzucali Sikorskiemu nawet złamanie Konstytucji. Drudzy chwalili go za wypunktowanie słabości Niemiec w czasie trwającego kryzysu.
Wystąpienie w Berlinie nie było pozbawione mocnych słów. Minister apelował o silną Europę, jeśli państwa, które ją tworzą nie chcą doprowadzić do rozpadu. Jedyną opcją jest wzmocnienie zarządzania wspólnotą europejską. Wśród przedstawionych propozycji warte rozważenia wydają się np. te dotyczące zwiększenia dyscypliny ekonomicznej.
Główną propozycją jest umożliwienie Komisji Europejskiej badania z dużym wyprzedzeniem czasowych wszystkich propozycji reform gospodarczych w państwach członkowskich, których skutki dałoby się zaobserwować w strefie euro. Pozycja Komisji zostałaby również wzmocniona poprzez przyznanie jej uprawnienia do ingerowania w polityki krajów, które nie są w stanie spełnić swoich zobowiązań. Natomiast kraje, które podlegają procedurze nadmiernego deficytu miałyby obowiązek przedstawienia swoich budżetów Komisji do zaakceptowania. Kolejną propozycją było to, aby Komisja, Rada Europejska i Trybunał Sprawiedliwości mogły egzekwować od zadłużonych państw 3% pułapu deficytu i 60% pułapu zadłużenia. Wszystkie te surowe zasady miały przyczynić się do tego, aby wzmocnić pozycję Banku Centralnego tak, aby stał się on głównym bankiem państw członkowskich.
Sikorski postulował wzmocnienie Komisji nie tylko ze względów gospodarczych, choć z tych przede wszystkim. Apelował o to, by komisarze byli osobami z autorytetem i doświadczeniem. Mówił o zmniejszeniu liczby komisarzy, co jego zdaniem przyczyniłoby się do poprawy efektywności działania tego gremium. W związku z tym należałoby dążyć do wprowadzenia systemu rotacyjnego przy obsadzie komisarzy. W jego opinii możliwe i wręcz wskazane jest połączenie funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej i przewodniczącego Komisji Europejskiej.
Zmiany miałyby również dotknąć Parlament Europejski. Już nie tylko bezpośrednie wybory, ale także ogólnoeuropejska lista kandydatów – to propozycja polskiego Ministra SZ. Obywatele państw członkowskich powinni bardziej utożsamiać się z działaniami demokratycznie wybranych przez siebie przedstawicieli. Aby to osiągnąć potrzebne są zmiany systemowe. Niezbędne wydaje się wzmocnienie tzw. świadomości politycznej oraz działania na rzecz edukacji politycznej.
Co więcej, w jego opinii, niesłuszne są idee spotkań na szczycie euro grupy. Aby wspólnota działała efektywnie należy się spotykać w gronie 27 państw, z tym zastrzeżeniem, że głosowania odnośnie poszczególnych spraw miałyby angażować jedynie zainteresowanych danym problemem członków. Instytucje wspólnotowe muszą zachować swój pierwotny, traktatowy charakter, a tworzenie nieformalnych forów na pewno temu nie sprzyja.
Cała wypowiedź Sikorskiego była przybliżeniem słuchaczom wizji Unii Europejskiej jako federacji, z większą ilością uprawnień. Co w takim razie z państwami narodowymi? Miałyby przestać istnieć? Wręcz przeciwnie. Przekazanie wyraźnej puli uprawnień instytucjom wspólnotowym, wyraźnie pokazuje, co zostałoby w gestii państw. I tu minister wylicza – sprawy związane z tożsamością narodową, kwestie wyznania, stylu życia, moralności i porządku publicznego, a nawet te dotyczące podatku VAT i dochodowego.
Czy taka Unia Europejska ma szansę wyjść z kryzysu? Czy idea wspólnotowa obroni się przed czyhającą na każdym kroku wizją rozpadu? Na pewno wzmocnienie instytucji wspólnotowych, a nie ich dalsze powielanie to dobry pomysł. Może się to bowiem przyczynić do tego, że Unia stanie się bardziej skuteczna. Rozsądne wydaje się również dalsze zaangażowanie obywateli w „życie i problemy UE”. Jeśli wszyscy będziemy traktowali UE jako wspólne dobro, bardziej będzie zależało nam na jej efektywnym działaniu. Warto więc propagować wszelkie inicjatywy mające na celu podniesienie świadomości politycznej.