Iran po śmierci prezydenta nie pogrąży się w chaosie
Śmierć prezydenta Iranu Ebrahima Raisiego i ministra spraw zagranicznych Hosseina Amira-Abdollahiana jest bolesnym ciosem dla obozu tamtejszych konserwatystów. Katastrofa z udziałem jego czołowych postaci nie oznacza jednak, że zagrożony jest dotychczasowy system tamtejszej władzy.
Obaj politycy wraz z prezydentem Azerbejdżanu Ilham Alijewem wzięli udział w otwarciu nowej tamy w regionie irańskiej prowincji Azerbejdżanu Wschodniego. Początkowo irańskie media informowały o „twardym lądowaniu” ich śmigłowca w górach, ale po kilku godzinach było już pewne, że miała miejsce katastrofa. Z powodu trudnych warunków pogodowych ekipom ratowniczym udało się dotrzeć do wraku helikoptera, w którym znaleziono zwęglone ciała oficjeli oraz załogi maszyny.
Rewolucjoniści
Raisi i Amira-Abdollahian w ostatnich latach byli głównymi twarzami irańskiego systemu władzy. Sam irański prezydent był zresztą niezwykle zasłużony dla środowiska islamskich rewolucjonistów, chociaż przed swoją pierwszą kampanią wyborczą w 2017 roku nie był osobą szczególnie znaną wśród opinii publicznej. Przez lata pełnił bowiem funkcje w wymiarze sprawiedliwości, trzy lata przed objęciem prezydentury dochodząc do stanowiska prezesa Sądu Najwyższego Islamskiej Republiki Iranu. Sama praca w sądownictwie wiązała się z najbardziej mroczną częścią jego życiorysu, czyli współodpowiedzialnością za masakrę przebywających w więzieniach opozycjonistów w 1988 roku.
Wydaje się, że dużo ważniejsze dla kariery politycznej Raisiego było jednak objęcie funkcji przewodniczącego Astan Ghods Razawi, czyli fundacji zajmującej się nadzorowaniem sanktuarium Imama Rezy w Meszhedzie. To jedno z najważniejszych miejsc dla szyickich muzułmanów, dlatego nominacja na stanowisko jej szefa zostało uznane za sygnał, że Raisi może zostać w przyszłości następcą najwyższego przywódcy duchowego Iranu, ajatollaha Ali Chameneiego.
Amira-Abdollahian był z kolei uważany za człowieka bardzo bliskiego Korpusowi Strażników Rewolucji Islamskiej, ale także za zaufanego Chameneiego. W 2007 roku to właśnie on był szefem delegacji podczas pierwszych bezpośrednich negocjacjach Iranu ze Stanami Zjednoczonymi na temat sytuacji w Iraku, czyli jeszcze przed przystąpieniem do rozmów o porozumieniu w sprawie irańskiego programu nuklearnego. W 2011 roku, po latach pracy na rożnych stanowiskach w dyplomacji, został natomiast nominowany po raz pierwszy na funkcję wiceministra spraw zagranicznych kraju.
Jako szef dyplomacji Amir-Abdollahian był zwolennikiem jednoznacznie twardego kursu wobec państw zachodnich i Izraela. Wielokrotnie podkreślał, że konieczne jest dalsze umacnianie „osi oporu”, a więc wspieranie regionalnych sojuszników Iranu pokroju Syrii, palestyńskiego Hamasu, libańskiego Hezbollahu czy jemeńskich Huti. Irańskie media państwowe prezentują go jako orędownika sprawy palestyńskiej, który „sprawił, że głos uciskanej Palestyny odbił się szerokim echem na świecie”. Warto zauważyć, że to za kadencji Amira-Abdollahiana Iranowi udało się ponownie nawiązać stosunki dyplomatyczne z Arabią Saudyjską.
Teraz wybory
Jeszcze przed odnalezieniem wraku helikoptera transportującego Raisiego i Amira-Abdollahiana, Chamenei zapewnił, że wypadek nie będzie stanowił zagrożenia dla ciągłości funkcjonowania Republiki Islamskiej. Po dotarciu ekip ratowniczych na miejsce katastrofy, najwyższy przywódca duchowy Iranu mianował pierwszego wiceprezydenta Mohammada Mokhbera tymczasowym prezydentem kraju. Zgodnie z konstytucją, przy współpracy z szefami sądownictwa i parlamentu, został on zobowiązany do przeprowadzenia nowych wyborów w ciągu najbliższych pięćdziesięciu dni.
Mokhber, podobnie jak Amir-Abdollahian i Raisi, jest uważany za osobę bliską Korpusowi Strażników Rewolucji Islamskiej. W przeszłości był nawet objęty zachodnimi sankcjami za swój udział w rozwoju irańskiego programu nuklearnego. Przed objęciem stanowiska wiceprezydenta był z kolei szefem najważniejszej „organizacji charytatywnej” w kraju, według mediów dysponującej budżetem w wysokości kilkudziesięciu miliardów dolarów i korzystającej z aktywów skonfiskowanych przeciwnikom władzy. W czasie pandemii COVID-19 przy jej wsparciu wyprodukowano irańską szczepionkę przeciwko koronawirusowi.
Widać wyraźnie, że katastrofa nie wprowadziła chaosu wśród ekipy rządowej i formalne przekazanie prerogatyw odbyło się sprawnie. Odbyło się już także wspólne posiedzenie przedstawicieli szefów władz wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej. Tymczasowo obowiązki ministra spraw zagranicznych będzie z kolei pełnił Ali Bagheri Kani, który od kilku miesięcy był zastępcą Amira-Abdollahiana do spraw politycznych. Wcześniej był między innymi szefem zespołu negocjacyjnego w sprawie irańskiego programu nuklearnego.
Nie należy spodziewać się również zwrotu w irańskiej polityce. Po niedawnych wyborach parlamentarnych konserwatyści umocnili swoją władzę, jeszcze bardziej marginalizując reformistów. Przede wszystkim zaś największe uprawnienia ma wciąż Chamenei, który przejmując funkcję najwyższego duchowego przywódcy po śmierci Ruhollaha Chomejniego, zapewnił sobie decydujący wpływ na kształt państwa.
Maurycy Mietelski
fot. Mohammad Reza Abbasi / Wikimedia Commons (Creative Commons Attribution 4.0 International License)