Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Julita Kubiak: Telefonia komórkowa po afrykańsku

Julita Kubiak: Telefonia komórkowa po afrykańsku


10 luty 2008
A A A

Obecne tempo telefonizacji jest olbrzymie. Tam, gdzie brakuje środków, by każdy miał własny aparat, pojawia się drobna przedsiębiorczość. Wspomagana przez projekty rozwojowe.

W dobie wszechobecnych telefonów komórkowych, które służą nam do załatwiania spraw służbowych, rodzinnych czy do codziennych kontaktów towarzyskich, zapominamy jak funkcjonował świat, kiedy możliwość natychmiastowego połączenia się z kimś przy znacznym dystansie nie istniała. Pomijając towarzyskie funkcje telefonu, zastanówmy się, jaki wpływ ma on na interesy. Co zrobimy chcąc coś sprzedać albo kupić? Przede wszystkim sprawdzimy, jak kształtują się ceny na rynku (najlepiej przy użyciu Internetu), następnie skontaktujemy się z potencjalnym nabywcą lub sprzedawcą – prawdopodobnie przy użyciu telefonu komórkowego. Wydaje się to być tak oczywiste, iż przytoczony opis brzmi kuriozalnie. Zastanówmy się zatem jak wyglądać może handel w miejscu, gdzie na 200 osób przypada średnio jeden telefon, odległości między miejscem wytworzenia produktu a miejscem jego sprzedania są duże, natomiast drogi w opłakanym stanie. Przed naszymi oczami staje obraz licznych, zacofanych gospodarczo i cywilizacyjnie (w zachodnim rozumieniu) obszarów w Afryce.

Współcześnie branża telefonii bezprzewodowej przeżywa niezwykły wzrost na rynkach rozwijających się. Nawet ci z nas, których związki z globalną gospodarką wydają się być w najlepszym razie nikłe, wysupłują pieniądze na aparat komórkowy i kartę pre-paid.  W jaki sposób ludzie żyjący za mniej niż 2 dolary dziennie znajdują środki na „luksus”, jakim jest komórka? Zdaniem zarządów Nokii, Ericssona i innych potentatów telefonii komórkowej sytuacja ta wiąże się z dużym zwrotem nakładów na inwestycje w postaci komórki. Oznacza to, że przeznaczenie pieniędzy na zakup telefonu i karty pre-paid kompensowane jest przez korzyści płynące z ułatwienia komunikacji: dzięki stałej łączności telefonicznej łatwiej jest porozumieć się z potencjalnym pracodawcą, wezwać pomoc medyczną czy wreszcie sprawdzić, na którym z lokalnych rynków jest najlepsza cena na interesujący nas towar.

Z jednej strony bijemy na alarm z powodu utraty tradycyjnych więzi i struktur, z drugiej zaś trudno zaprzeczyć, że oznacza to po prostu poprawę jakości życia. Pamiętajmy, że mówimy o terenach wiejskich, gdzie odległości do szpitali, sklepów, targów i różnych instytucji są znaczne, a transport jest mocno utrudniony nie tylko ze względu na brak linii komunikacyjnych, ale także fatalny stan infrastruktury.

Telefonia komórkowa zmienia kraje rozwijające się w znacznie większym stopniu niż to sobie wyobrażamy. Obecnie na świecie są 3 miliardy użytkowników telefonii komórkowej, a prognozy Nokii mówią o kolejnych 5 miliardach do 2015 roku (da to 2/3 całej populacji Ziemi). Chyba nigdzie na świecie efekty boomu komórkowego nie są tak widoczne jak w Afryce, gdzie technologia mobilna jest często forpocztą nowoczesności.
Na 134 miliony Nigeryjczyków przypadało w 2001 roku 500 000 telefonów komórkowych. Obecnie w Nigerii (najludniejsze państwo Afryki) zarejestrowanych jest już 30 milionów komórek.

Pierwsze jaskółki telefonii komórkowej w wioskach afrykańskich to zazwyczaj „village phones” – telefony wioskowe, czyli telefony komórkowe udostępniane za pewną opłatą wszystkim chętnym, czyniące ze szczęśliwego właściciela lokalnego przedsiębiorcę. Wraz ze wzrostem liczby telefonów przypadających na jedną wioskę zwiększyła się konkurencja na rynku. Z jednej strony daje to bardziej powszechny dostęp do telefonizacji, z drugiej – poważnie ogranicza zyski właściciela telefonu. To, co dla jednych jest dobrodziejstwem, okazuje się przekleństwem dla innych.

Village Phone Nigeria to jeden z ponad 20 projektów prowadzonych w Afryce przez IFC [1] (The International Finace Corporation - jednostkę Banku Światowego zajmującą się prywatnym sektorem). Sama koncepcja nie jest nowa i nie jest też patentem Banku Światowego. Po pierwsze, instytucja operatora wioskowego (village operator), czyli właściciela telefonu (najczęściej na kartę pre-paid) udostępniającego go innym za określoną opłatą, pojawiła się w Afryce niemal równocześnie z telefonią komórkową. Po drugie, projekt tanich mikrokredytów na rozpoczęcie właśnie tego rodzaju „małego biznesu” to pomysł sławnej już teraz Fundacji Grameen. W Bangladeszu projekt Village Phone powstał jako efekt współpracy między Grameen Phone i IFC (jednostką Banku Światowego). Podstawową ideą było udzielanie mikrokredytów pozwalających kobietom z biednych, niedorozwiniętych terenów wiejskich na założenie własnych mikroprzedsiębiorstw. Od 2007 roku projekt Village Phone realizowany jest również w Nigerii – przez IFC, przy współpracy MTN [2] (afrykańskiego operatora telefonii komórkowej z siedzibą w RPA). Do połowy 2007 roku 300 kobiet z nigeryjskich wsi zdążyło już rozkręcić własny telefoniczny biznes. Jedna z nich szacuje, że na początku potrzebowała około 150$ na aparat telefoniczny, kartę pre-paid, antenę (na wypadek problemów z zasięgiem) i chroniący przed słońcem parasol (główna część stoiska). Niektórym z kobiet udało się rozbudować biznes do tego stopnia, że mogły zatrudnić pracowników i otworzyć nowe punkty usługowe. IFC zakłada, że do 2009 roku powinno powstać 15 000 telefonicznych mikroprzedsiębiorstw w Nigerii. Wszystko to według sprawdzonej, nagrodzonej Nagrodą Nobla recepty Grameen Foundation.

Przemysł telefonii komórkowej z uwagą przygląda się takim operatorom wioskowym – są oni w końcu forpocztą nowoczesnych technologii w najtrudniej dostępnych miejscach krajów Trzeciego Świata. Nokia zaprojektowała ostatnio model przeznaczony na rynki wschodzące – wyposażony jest on w przekaźnik pozwalający na podłączenie do zewnętrznej anteny, kiedy tracimy zasięg oraz w oprogramowanie, które pozwala na dokładne śledzenie długości i kosztu rozmowy. Nokia przewiduje, że z następnego miliarda nowych klientów większość będzie pochodziła z rynków wschodzących. To, że Afryka może być doskonałym rynkiem zbytu gwarantującym duży zysk zrozumiała szybko Millicon International Cellular. Firma ta z siedzibą w Luksemburgu zainwestowała w rozwój usług telefonicznych w krajach rozwijających się, nierzadko również tych dotkniętych niestabilizacją lub nawet uwikłanych w konflikt zbrojny. Zyski MIC w drugiej połowie 2007 roku wzrosły o 65%. Millicon nie zasypuje zatem gruszek w popiele i już szykuje się do wejścia na nowe rynki – do Demokratycznej Republiki Konga, na Sri Lankę i do Kolumbii.

Niewątpliwie operatorzy telefonii komórkowej zwietrzyli świetny interes w penetracji rynków, gdzie istnieją masy potencjalnych nowych klientów i szansa na poszerzenie rynku usług. Z pewnością dążą też do minimalizacji ryzyka, jakim zazwyczaj obarczone są inwestycje w mało stabilnych i słabo rozwiniętych gospodarczo krajach, poprzez przerzucanie znacznej części kosztów na miejscowych konsumentów. Telefon w Afryce to wydatek rzędu 20 $ (tańszy jest taki kupowany z drugiej ręki). Koszty rozmowy są w Afryce znacznie wyższe niż w Europie czy Stanach Zjednoczonych. Użytkownicy telefonów na kartę pre-paid w sieci Vodacom (spółka joint venture Vodafone i afrykańskich inwestorów) muszą zapłacić 26 centów za minutę rozmowy w sieci (w USA jest to ok. 10 centów, w Niemczech – 7 centów). Dzieje się tak dlatego, że użytkownicy telefonów z biednych terenów wiejskich muszą często ponosić wysokie koszty tworzenia od podstaw infrastruktury tam, gdzie nie ma nawet elektryczności czy dobrych dróg. Również kradzieże generatorów i paliwa (lub konieczność zapewnienia im dodatkowej ochrony) wkalkulowane są w koszty eksploatacji sieci. Pamiętajmy jednak, że rozwój sieci telefonicznej ma niemały wpływ na ogólny rozwój (zarówno w skali mikro jak i makro) i jest być może jedyną szansą dla Afryki na włączenie się do ogólnoświatowego rynku ekonomicznego na równych prawach (jeśli w kapitalizmie w ogóle możemy mówić o równości). Dla anglojęzycznych państw jak Kenia czy Nigeria jest to szansa na wiele nowych miejsc pracy – już teraz mówi się o tym, że mogą stać się one centrum outsourcingu (podobnie jak obecnie Indie).

Ekonomiści ciągle jeszcze nie zdołali oszacować makroekonomicznych skutków boomu komórkowego w Afryce, ale już teraz wiadomo, że są one znaczące. Leonard Wavermanz z London Business School ocenia, że dziesięcioprocentowy wzrost w rozwoju telefonizacji komórkowej przekłada się na 0,6 punkta procentowego w stopie ogólnego rozwoju gospodarczego. Rzeczywiście, nadejście ery telefonii komórkowej w Afryce zbiegło się w czasie ze znacznym 7% w skali całego kontynentu wzrostem gospodarczym. Wpłynęły na niego rozmaite czynniki. Trudno przecenić tutaj rolę zmniejszenia ilości konfliktów zbrojnych czy poprawę standardów rządzenia w krajach takich jak Kenia i Tanzania. Pamiętajmy jednak o fundamentalnej zasadzie funkcjonowania gospodarki – rynki potrzebują dobrego przepływu informacji, a telefony komórkowe dostarczają tej informacji ludziom, którzy wcześniej nie mieli do niej dostępu. Wszystko to składa się na wizję nowego wspaniałego świata budowanego stopniowo według idealnych zasad przedsiębiorczości, kapitalizmu i rozwoju. Obraz ten niewątpliwie ma swoje skazy, do których należy z jednej strony wykorzystywanie telefonii komórkowej przez armie partyzanckie w czasie konfliktów zbrojnych, z drugiej zaś – wykluczenie tych grup i jednostek, które nie dość szybko przyswajają sobie zasady funkcjonowania nowoczesnych technologii.

Nie chcę powiedzieć, że jest to niska cena za ogólny rozwój gospodarczy i w rezultacie cywilizacyjny. Porównywanie osiągnięć w skali makro ze stratami w skali mikro jest ze wszechmiar niewłaściwe. Nie wylewajmy jednak dziecka z kąpielą. Rozwój telefonii komórkowej w kraju takim jak Nigeria i związany z nim wzrost gospodarczy to również miliony pozytywnych historii – rodzinnego biznesu, polepszenia statusu materialnego i warunków życia. Machina postępu technologicznego ruszyła już dawno a na pozostanie poza torem jej ruchu mogą pozwolić sobie co najwyżej podejmujący świadome decyzje członkowie tzw. wysoko rozwiniętych społeczeństw. Ale na pewno nie Afryka. Ta prze do przodu wykorzystując zdobycze technologii. Oby z pożytkiem dla swoich społeczeństw.

Przypisy:

[1] The International Finace Corporation (IFC) – Międzynarodowa Korporacja Finansowa IFC promuje wzrost światowego rozwoju poprzez finansowanie sektora prywatnego i dostarczanie pomocy technicznej oraz doradztwa rządom i firmom. W powiązaniu z inwestorami prywatnymi IFC dostarcza pożyczki i udziały finansowe spółkom venture, w krajach rozwijających się.

[2] The MTN Group Limited (MTN Group) – operator telefonii komórkowej z siedziba w RPA, działający głównie w Azji i Afryce (jedna z wiodących firm z branży GSM na tych rynkach).
 
Źródła:

•http://web.worldbank.org/WBSITE/EXTERNAL/TOPICS/
EXTINFORMATIONANDCOMMUNICATIONANDTECHNOLOGIES/
0,,contentMDK:21525950~isCURL:Y~pagePK:210058~piPK:210062~theSitePK:282823,00.html/.
•http://www.grameenfoundation.org/what_we_do/technology_programs/village_phone/.
•http://www.youtube.com/watch?v=crHS9YEx4lg/.
•„Upwardly Mobile In Africa”, Business Week, September 24, 2007.