Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Magdalena Górnicka: Strzelanina w Fort Hood - ideologiczny oksymoron

Magdalena Górnicka: Strzelanina w Fort Hood - ideologiczny oksymoron


07 listopad 2009
A A A

Znał tajniki ludzkiej psychiki i ślubował wierność  Stanom Zjednoczonym. Otwierając ogień do kolegów z wojska, miał krzyczeć „Allah Akbar”. Strzelanina w Fort Hood na zawsze zredefiniuje podstawowe pojęcia, którym sens nadał 11 września.
Do niedawna wszystko było jasne: islam nie jest religią nienawiści – a jeśli rodzi agresję, to raczej poza Stanami, choć ewentualnie w USA wymierzoną. I właśnie z tą agresją i nienawiścią walczą amerykańcy żołnierze w Afganistanie czy Iraku.

Po 11 września Ameryka zmieniła się w oblężoną twierdzę. Jak się jednak okazało, prawdziwe niebezpieczeństwo czyha w jej wnętrzu.
 
Oczywiście – programy kontroli i monitorowania wyłapywały potencjalnie groźne dla bezpieczeństwa narodowego jednostki. Ot, choćby niedawno zatrzymanego pracownika lotniska - Najibullaha Zaziego – prostego sprzedawcę kawy i pracownika lotniska.

Jednak określenie „terrorysta” w przypadku oficera US Army jest nie do pomyślenia.
Zdarzały się wprawdzie przypadki konwersji na islam żołnierzy mających styczność z muzułmańskimi więźniami. Wielu żołnierzy natomiast wraca z zagranicznych misji jako psychiczne wraki.
W przypadku majora Nidala Hasana, 39-letniego syna palestyńskich imigrantów, podkreśla się jego wyznanie, pomijając inne okoliczności.
 
Pamiętajmy, że Hasan nie był szeregowym żołnierzem, który wstąpił do armii po to, by skrócić drogę do otrzymania obywatelstwa USA. Miał je bowiem od urodzenia. Co więcej – dosłużył się w wojsku stopnia majora, a poza tym – był lekarzem-psychiatrą. Ukończył więc trudne, drogie i wyczerpujące studia wyższe, za które zresztą zapłaciło wojsko.
 
Znamiennym wydaje się fakt, że ukończył prestiżową uczelnię Virginia Tech – miejsce, w którym rozegrała się najkrwawsza strzelanina w historii USA.
 
Zbyt prostym wytłumaczeniem jest chyba religijne zaślepienie, które – skumulowane –
sprawiło, że pewnego dnia Hasan po prostu wyciągnął dwa pistolety i strzelając w furii, zabił trzynastu kolegów z armii.

Na pewno zbyt proste wydało się ono FBI, które na wiele miesięcy przed teksańską tragedią, otrzymywało sporo sygnałów ostrzegawczych. Podobnie jak i funkcjonariusze odpowiedzialni za bezpieczeństwo wewnątrz armii.
 
Hasan pisał bowiem posty na internetowych blogach, w których dyskutował nad etyką zamachowców – samobójców.
 
Ponadto – chociaż major był amerykańskim obywatelem, miał bardziej identyfikować się z Palestyńczykami i muzułmanami w ogóle: szukał na przykład tradycyjnej, palestyńskiej żony.
Strzelając do żołnierzy w bazie Ford Hood, miał krzyczeć: „Allah Akbar!” – „Bóg jest wielki”, co mogło być interpretowane jako spełnienie internetowych rozważań o „osobistym dżihadzie”.

Prezydent Barack Obama przestrzegł jednak przed „pochopnym wyciąganiem wniosków”. Podobnie wypowiadają się też psychologowie: podają, że pomimo wewnętrznych sprzeczności i skomplikowanej tożsamości, w przypadku Hasana czynnikiem decydującym o użyciu broni przeciwko innym żołnierzom, mógł być charakter jego pracy.
 
Jako psychiatra zajmujący się stresem i traumą powracających z misji żołnierzy, Hasan słuchał o horrorach walk na Bliskim Wschodzie.
 
Burzyło to go jako muzułmanina – dla niego islam to religia pokoju. Jako Amerykanina – że Stany Zjednoczone potrafią pod pięknymi hasłami nieść także przemoc. W końcu jako lekarza – widział szkody, jakie wojny w Afganistanie i Iraku poczyniły w psychice młodych Amerykanów.

Tym razem wszystkie jego tożsamości przestały się kłócić i w czymś się zgadzały – a stąd już tylko krok do sięgnięcia po pistolety.

Swoim czynem – być może, paradoksalnie – sprzeniewierzył się wszystkim stronom swojego „ja”. Dla Amerykanina to, co zrobił Hasan, to zdrada. Dla żołnierza – podobnie, a do tego haniebna – ponieważ skierował broń przeciwko tym, u boku których walczył.
 
Dla psychiatry – sprzeniewierzenie przysiędze Hipokratesa.

Natomiast muzułmanie w US Army obawiają się „odwetu” i obostrzeń podobnych do tych, które wprowadzono po 11 września.

„Świętym męczennikiem” Hasana ogłosiła dopiero jedna muzułmańska strona internetowa…
 
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.