Kaukaz/Gruzja: Utrzymuje się napięcie
Utrzymuje się napięcie w rejonie Kaukazu. Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, który doszedł do władzy w wyniku bezkrwawej „rewolucji róż” i obaleniu autokraty M. Szewardnadzego, konsekwentnie dąży do podporządkowanie władzom w Tbilisi kolejnych zbuntowanych prowincji. Po udanej operacji w Adżarii kolejnymi „celami” są Abchazja i Południowa Osetia.
Abchazja oderwała się od Gruzji w wyniku krwawej wojny w pierwszej połowie lat 90. Od tego czasu zacieśnia ona związki z Rosją (większość ludności posiada rosyjskie paszporty, uruchomiono bezpośrednie połączenie kolejowe Suchumi-Moskwa). Deklarowane przez separatystów cele to zachowanie niezależności od władz gruzińskich oraz uznanie przez społeczność międzynarodową niepodległości regionu bądź też wejście (na prawach podmiotu) w skład Federacji Rosyjskiej. Obecny wzrost napięcia jest związany z wyborami prezydenckimi, których termin separatystyczne abchaskie władze ustaliły na 3 października. Dodajmy, że żaden z głównych pretendentów w wyborach nie dopuszcza możliwości ponownego związku z Gruzją, nawet pod warunkiem otrzymania szerokiej autonomii.
Również Południowa Osetia stoi twardo na stanowisku wykluczającym powrót w skład gruzińskiego państwa. Podczas niedawnej wizyty w Moskwie, prezydent tej republiki oznajmił, że celem Płd. Os. jest połączenie się z Północną Osetią i wejście w skład Federacji Rosyjskiej.
Rola Rosji w tych konfliktach jest dwuznaczna. Z jednej strony Minister SZ FR S. Iwanow oświadczył 29 września, że Rosja dąży do poprawy stosunków dwustronnych z Gruzją i uznaje jej integralność terytorialną. Nie wolno jednak zapominać, że de facto niezależność obu zbuntowanych gruzińskich prowincji jest zależna od władz rosyjskich (stacjonują tam wojska rosyjskie, posiadające mandat „sił pokojowych”). Wyznaczenie również na 29 września (a więc tuż przed wyborami) terminu rozpoczęcia wielkich manewrów sił rosyjskich stacjonujących w Abchazji może uchodzić albo za wielką niezręczność, albo wręcz za rosyjską „demonstrację siły”. Podobnie sprawy się mają w Płd. Osetii - strona gruzińska oskarża wręcz Rosjan o prowokowanie przygranicznych starć i określa Rosję nie jako „rozjemcę”, ale „uczestnika” toczącego się konfliktu. 1 października gruziński Minister odpowiedzialny za konflikty G. Chaindrawa oświadczył, że Gruzja domaga się likwidacji 2 ostatnich baz wojsk rosyjskich stacjonujących na terytorium Gruzji w ciągu 3 lat, tymczasem Rosja twierdzi, że dla wyprowadzenia wojsk konieczny jest okres 11-letni.
Z kolei separatystyczne władze południowo-osetyjskie ostatnio doniosły, że zaobserwowały przemieszczanie się w kierunku „granicy” dwóch zgrupowań gruzińskich wojsk, co miałoby świadczyć o przygotowywaniu się Tbilisi do siłowego rozwiązania konfliktu. Wprawdzie gruzińskie władze centralne już następnego dnia zdecydowanie zaprzeczyły, że przygotowują się do zbrojnej operacji, tym niemniej powstał kolejny pretekst do niewycofywania rosyjskich sił rozjemczych z terenów zbuntowanych republik.
Rozwiązanie kwestii spornych w relacjach gruzińsko-(abchasko-osetyjsko)-rosyjskich będzie z pewnością wymagało dużej delikatności, gdyż ryzyko eskalacji i wybuchu konfliktu w tym regionie świata jest wciąż duże.
[na podst. Korespondent.net, Bakutoday.net, UNPO.org, CivilGeorgia.ge]