Maciej Jarecki: Z tarczą, czy na tarczy?
Wydaje się, że z tarczą antyrakietową jest ten sam problem co z Traktatem Ustanawiającym Konstytucję dla Europy – wszyscy mają na jej temat jakieś, często bardzo emocjonalne zdanie, ale mało kto wie czym ona naprawdę jest. Zgoda na budowę w Polsce tarczy to od czasu przystąpienia do NATO i UE najważniejsza decyzja jaką muszą podjąć nasi rządzący. Stajemy przed realną szansą zacieśnienia relacji z jedynym globalnym supermocarstwem. Z drugiej strony, nie należy zapominać o poważnych negatywnych konsekwencjach jakie niesie ze sobą uczestnictwo w kontrowersyjnym amerykańskim projekcie.
Czym jest tarcza?
NMD (National Missile Defence) czyli Narodowa Obrona Przeciwrakietowa ma centrum dowodzenia w Kolorado. Istnieją już także dwie z trzech baz przechwytywania rakiet: jedna
w Vandenberg w Kaliforni, a druga w Fort Greely na Alasce. Obie mają za zadanie chronić przed ewentualnym atakiem głównie ze strony Korei Północnej. Również w Japonii Pentagon rozmieścił rakiety Patriot dla obrony sił amerykańskich stacjonujących w regionie oraz radar ostrzegający i krążownik rakietowy Aegis.
W Europie w skład NMD wejdą: modernizowany radar w Thule na Grenlandii oraz jak wszystko na to wskazuje – radar w Czechach oraz baza przechwytywania rakiet w Polsce, jako trzecie ogniwo systemu odpowiedzialne za obronę przed atakami głównie z terenów Bliskiego Wschodu. Amerykanie uzyskaliby ten sam efekt umieszczając elementy tarczy na swoim Wschodnim Wybrzeżu, tylko że byłoby to dla nich znacznie droższe. Wrogie pociski miałyby być przechwytywane w ostatniej fazie, w związku z czym trzeba byłoby mieć więcej urządzeń przechwytujących, co znacznie podwyższyłoby koszty.
W kwestii lokalizacji polskiej części NMD brane są pod uwagę cztery miejsca. Pierwsze między Lublinem a Białymstokiem, drugie w okolicach Rzeszowa, trzecie na północ od Olsztyna, a ostatnie na północny zachód od Gdyni. Wydaje się, że najbardziej prawdopodobna jest ostatnia lokalizacja. Pozostałe znajdują się za blisko granic Rosji, której amerykanie nie chcą jeszcze bardziej drażnić.
Na budowę europejskiej część NMD Amerykanie zarezerwowali w budżecie 1,7 miliarda dolarów. W Polsce powstałaby baza z ok. dziesięcioma silosami (docelowo rakiet mogłoby być czterdzieści). Amerykański kontyngent obsługi bazy może liczyć od dwustu do trzystu osób.
Pozostaje jeszcze kwestia eksterytorialności bazy. Niechęć do posiadania na terytorium Polski eksterytorialnej amerykańskiej bazy jest jednym z argumentów przeciwników projektu. Zwolennicy budowy bazy oraz przedstawiciele władz RP mówią jednak, że eksterytorialność to nieuzasadniony wymysł mediów.
Niejasne intencje hegemona
Często pada pytanie o rzeczywiste zastosowanie NMD. Czy Stanom Zjednoczonym chodzi
o ochronę swojego terytorium przed atakiem państw zbójeckich (państw hultajskich)? Czy może cały system ma zadanie czysto ofensywne a jego głównym celem jest uniemożliwienie przeciwnikowi obrony przy pomocy rakiet balistycznych?
Pomysł budowy tarczy antyrakietowej pojawił się w latach sześćdziesiątych. Wówczas jej głównym celem miało być umożliwienie tzw. second strike capability, czyli zniszczenia wystrzelonej przez przeciwnika rakiety i odpowiedź przy pomocy swoich rakiet. W latach siedemdziesiątych zawarto układ ABM, który ograniczał możliwość tworzenia systemów antyrakietowych. Porozumienie to było jednym z elementów złagodzenia zimnowojennego wyścigu zbrojeń. Jednakże w roku 2001 Stany Zjednoczone wycofały się z ABM tłumacząc to potrzebą obrony przed państwami zbójeckimi.
Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy zagrożenie USA atakiem rakietowym jest realne. Obecnie systemy rakietowe dalekiego zasięgu (międzykontynentalne) posiada pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, ale mają je również Izrael, Indie, Pakistan, Korea Północna, Arabia Saudyjska oraz Iran. Są to głównie systemy oparte na paliwach płynnych (takimi dysponują Korea Północna, Pakistan i Iran); rakiety te są wolniejsze i łatwiejsze do wychwycenia, ale część państw podjęła już dyskusję nad rakietami wyposażonymi w paliwo stałe, co pozwala przedłużyć zasięg ich działania. Wydaje się, że permanentne udoskonalanie technologii rakiet dalekiego zasięgu, wraz
z procesem proliferacją broni nuklearnej stwarza realne zagrożenie dla USA i wymaga podjęcia kroków defensywnych. Tarcza antyrakietowa to właśnie taki krok.
Innego zdania jest jeden z głównych krytyków NMD profesor Roman Kuźniar, który wypowiada się w kwestii przeznaczenia tarczy jednoznacznie: „Do lat 2025-30 ten system ma się stać takim globalnym swoistym ruchomym parasolem. Parasol będzie rozpinany na potrzeby operacji amerykańskich w dowolnej części świata. Chodzi o to, żeby okręty, bazy, oddziały USA w obojętnie którym miejscu – na Bliskim Wschodzie, Dalekim Wschodzie, w południowej Azji – były niewrażliwe na rakiety i pociski państw, przeciw którym Amerykanie mogliby chcieć prowadzić operacje zbrojne. Baza w Polsce ma więc być elementem zdobycia przez USA hegemonii strategicznej na świecie.” Prof. Kuźniar nie wierzy też, że terytorium USA może być zagrożone atakiem rakietowym: „Państwa nie są samobójcami. Każde państwo, czy to będzie Rosja, Iran czy Korea Północna, wie dzisiaj doskonale, że atak na USA byłby samobójstwem.”
Będziemy spać spokojniej?
Należy wyjaśnić podstawową kwestię, która budzi sporo wątpliwości: tarcza antyrakietowa nie będzie chroniła Polski. System NMD został zaprojektowany tak, aby niszczyć rakiety zagrażające terytorium Stanów Zjednoczonych. Rakiety zainstalowane w Polsce nie będą miały technicznej możliwości przechwycenia i zniszczenia pocisków, których celem będzie Polska baza. Jest to kwestia, której nie da się moim zdaniem, zmienić w drodze negocjacji z USA. Na obecnym etapie prac nad NMD po prostu nie przewidziano technicznych możliwości użycia tarczy do ochrony terytorium Polski.
Czy oznacza to, że Polska będzie bardziej narażona na ataki niż obecnie? Wydaje się, że tak. Na pewno Polska jako kraj użyczający swego terytorium pod element amerykańskiego systemu antyrakietowego stanie się obiektem zainteresowania państw wrogich USA, które dzisiaj o Polsce wiedzą niewiele, albo nic. Co więcej, wrogowie Stanów Zjednoczonych, którzy zdają sobie sprawę z tego jak trudny i niebezpieczny jest bezpośredni atak na USA mogą chcieć osłabić przeciwnika uderzając na jego słabszych sojuszników, czyli np. Polskę. Atak taki mógłby przybrać postać rakietowego uderzenia na amerykańską bazę w Polsce, ataku dywersyjnego na bazę dokonanego z terytorium Polski, lub co według mnie najbardziej prawdopodobne – ataku terrorystycznego na ludność cywilną, którego celem miałoby być wytworzenie nacisku opinii publicznej na Polski rząd, by ten „wyprosił” Amerykanów
z naszego terytorium. Przykład Londynu czy Madrytu pokazuje, że zagrożenie jest realne.
Według profesora Kuźniara realne jest też zagrożenie atakiem rakietowym na niechronione przez tarczę terytorium Polski: „Dochodzi do kryzysu międzynarodowego, Amerykanie interweniują w jakiejś części świata. Przeciwnik chce osłabić ich system antyrakietowy i być może zechce np. „odstrzelić” polski element tarczy, aby uczynić ją mniej szczelną, ale nie trafi w bazę, tylko w np. Koszalin albo Słupsk?” Takiego czarnego scenariusza niestety nie można wykluczyć.
Czy w czasie rozmów z USA Polska jest w stanie wynegocjować rozwiązania, które zwiększą bezpieczeństwo naszego kraju? Wydaje się, że tak. Możemy starać się np. o umieszczenie na terytorium Polski rakiet Patriot, które chroniłyby bazę antyrakietową oraz całe terytorium RP. Możemy
i powinniśmy starać się o dostęp do amerykańskich technologii wojskowych i sprzętu. Na takim stanowisku stał były minister obrony narodowej Radosław Sikorski: „Aby przekonać opinię publiczną
i Sejm - bo w tej sprawie konieczna będzie ustawa - potrzebne będą mocne argumenty. Będą one zależeć od tego, jaki pakiet będzie towarzyszył ewentualnej decyzji polskiego rządu o zgodzie na budowę tarczy. Z pewnością jeżeli miałaby ona powstać w Polsce, bezpieczeństwo naszego kraju musiałoby wzrosnąć, zwłaszcza w zakresie obrony przeciwlotniczej.”
Trzeba zauważyć, że w kwestii dostępu Polski do amerykańskich technologii wojskowych może pojawić się problem z jakim zmagają się obecnie Brytyjczycy. Wielka Brytania ma ważną umowę z USA według której nie może wykorzystywać technologii powstałych w ramach współfinansowanego przez siebie programu JSF do innych celów. Mogłoby się zatem zdarzyć, że Polacy poznają amerykańskie technologie, lecz nie będą mogli wykorzystać ich do obrony swojego terytorium. Na tak sformułowana umowę Polska nie powinna się zgadzać.
Zimno na wschodzie
Jednym z największych minusów budowy w Polsce elementu systemu tarczy antyrakietowej jest ochłodzenie i tak już fatalnych stosunków z Federacją Rosyjską. Oczywiście można mówić, że stosunki z Rosją gorsze już nie będą, a Polska jako państwo suwerenne może robić na swoim terytorium co jej się podoba. Należy jednak pamiętać, że zainstalowanie w Polsce amerykańskich rakiet to krok dużo poważniejszy niż np. wstąpienie do NATO. Członkostwu Polski w Sojuszu Rosja też się ostro sprzeciwiała, jednak Polska w NATO nie stanowi dla Federacji takiego zagrożenia jak Polska
z amerykańskimi rakietami na swoim terytorium.
Tutaj również należy wyjaśnić jedną kwestię: amerykańskie rakiety to pociski typu ziemia-powietrze, nie są więc zdolne to niszczenia celów naziemnych w Rosji ani w jakimkolwiek innym państwie. Jeśli więc oddzielić emocje od faktów, obawy rosyjskich polityków powinno budzić jedynie to, że NMD może zneutralizować użycie rosyjskich rakiet dalekiego zasięgu.
O tym, ze tarcza nie stanowi dla Rosji realnego zagrożenia sekretarz stanu Condoleeza Rice starała się przekonywać w czasie pobytu w Berlinie 21.02.2007. „Ktokolwiek zna się na tym, wie, że nie ma możliwości, aby 10 rakiet przechwytujących w Polsce i jedna stacja radarowa w Czechach było zagrożeniem dla Rosji - powiedziała Rice.”
Co innego jednak realne zagrożenie, a co innego rosyjskie imperialne sentymenty. Tarcza w Polsce i radar w Czechach będą solą w oku Kremla. Rosjanie przyznają, że byliby w stanie zaakceptować budowę trzeciego elementu NMD w Europie ale dalej od swoich granic – na południu Europy lub w Turcji. Przecież amerykańskie rakiety w Turcji działałyby w identyczny sposób jak te zamieszczone w Polsce. Świadczy to najlepiej o tym, że Rosji nie tyle chodzi o zagrożenie związane
z tarczą, ile o prestiż, który może ucierpieć gdy elementy NMD powstaną w byłych krajach demokracji ludowej.
Niezależnie od tego z czego wynikają rosyjskie obiekcje, budowa tarczy w Polsce może mieć dla nas poważne konsekwencje. Kremlowi trudno będzie odegrać się na odległej i silnej Ameryce, dlatego skutki rosyjskiego gniewu odczuje przede wszystkim nasz kraj. Możemy się zatem spodziewać, że polskie towary będą miały problemy z przebiciem się na rynek Federacji. Mięso już teraz ma wielkie problemy z dostępem do atrakcyjnego rosyjskiego rynku, a „embargo” może zostać rozszerzone na inne produkty. Skoro rosyjskie służby sanitarne były w stanie dopatrzyć się szkodliwych drobnoustrojów w leczniczej gruzińskiej wodzie Borżomi, to możemy się spodziewać, że w każdym polskim produkcie spożywczym znajdzie się nagle jakaś bardzo groźna dla rosyjskich żołądków bakteria. Co więcej, kiedy Rosjanie ukończą już Rurociąg Północny może nastąpić, znów według wzorca gruzińskiego, „awaria” Rurociągu Przyjaźń i zostaniemy bez ropy i gazu.
Polska musi więc być przygotowana na złośliwe rosyjskie reakcje. Jeśli zdecydujemy się na tarczę, trzeba pomyśleć o nowych rynkach dla polskich produktów oraz zapewnić dywersyfikację dostaw gazu i ropy. Mogą w tym pomóc amerykanie, których koncerny kontrolują wiele złóż surowców energetycznych. Nie można jednak liczyć na ich domyślność – zapisy regulujące te sprawy muszą się po prostu znaleźć w umowie dotyczącej budowy amerykańskiej bazy w Polsce.
A co na to NATO?
Decyzja o budowie w Polsce tarczy antyrakietowej ma także poważne konsekwencje
w stosunkach Polska-NATO. Budowa alternatywnego wobec Sojuszu systemu bezpieczeństwa przez USA i ich najbliższych sojuszników jest swego rodzaju votum nieufności wobec NATO. „Mamy pewien paradoks polegający na tym, że oto państwo – założyciel NATO oraz państwo, które bardzo chce, żeby NATO działało jako organizacja wspólnego bezpieczeństwa i które powinno być zainteresowane jej spójnością, działają przeciwko Sojuszowi”.
Amerykańska instrumentalna polityka wobec NATO nie jest niczym nowym. Po 11 września 2001 r. w amerykańskim podejściu do NATO zaistniała koncepcja tool-box (skrzynki z narzędziami), do której Amerykanie sięgają w razie potrzeby. Zarazem Amerykanie przyznali NATO drugą funkcję, tzw. cleaning-lady. Sojusz miałby zająć się pokonfliktową regulacją sytuacji w miejscach amerykańskiej interwencji, co miało chociażby miejsce w przypadku Afganistanu.
Jak w tej sytuacji powinna zachować się o wiele słabsza Polska? Wydaje się, że oparcie całej polityki bezpieczeństwa na Sojuszu nie jest dobrym rozwiązaniem. Warto w tym miejscu zacytować Witolda Waszczykowskiego, wiceministra spraw zagranicznych: „NATO od lat nie uaktualnia planów – jak to w MON przetłumaczono – aktualnościowych (tzw. contygency plans) na wypadek zagrożenia. Powoduje to, że Polska musi pamiętać o dalszym wzmacnianiu organizacji zajmującej się bezpieczeństwem międzynarodowym, jak również musi myśleć o tym, aby równolegle uzupełnić te mechanizmy, do których mamy zastrzeżenia i które mogą nie zadziałać.”
Sojusz Północnoatlantycki znajduje się obecnie w trudnej sytuacji. Po przyjęciu w 2004 roku siedmiu nowych państw w NATO trwają gorączkowe dyskusje nad przyszłością Sojuszu. Paradoksalnie, po kolejnym rozszerzeniu, NATO wydaje się słabsze niż kiedykolwiek. Budowa elementów tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach na pewno sytuacji Sojuszu nie poprawi. Kierując się zdrowym egoizmem musimy zapytać, co Polsce się bardziej opłaca – odrzucenie amerykańskiej propozycji
i zaangażowanie w debatę o przyszłości Sojuszu, czy zacieśnienie sojuszu z USA nawet kosztem paraliżu NATO. Drugie wyjście wydaje mi się bardziej korzystne. Głosy o tym by nie angażować się
w amerykańską tarczę i poczekać na natowską są, jak sądzę, zaklinaniem rzeczywistości wobec marazmu Sojuszu.
Budować?
Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć, czy zgoda na ulokowanie elementów NMD na terytorium Polski jest dobrą decyzją. Amerykanie i tak swoją tarczę wybudują, jeśli nie w Polsce to
w innym kraju europejskim, dlatego należy postrzegać ich propozycje jako szansę, którą można wykorzystać. Jesteśmy w dość komfortowej sytuacji – to nie my jesteśmy petentem. Jest to niepowtarzalna okazja aby Polska uzyskała „specjalny status” w stosunkach za Stanami Zjednoczonymi. Możemy dołączyć do grona takich państw jak Wielka Brytania, Kanada, Australia, Korea Południowa, Izrael czy Japonia. Oczywiście bylibyśmy najsłabszym państwem w tym gronie i mniejszym beneficjentem współpracy, ale przy braku alternatywy może warto spróbować?
Uważam, że pomimo wszelkich zagrożeń dla Polski, które niewątpliwie się pojawią i których bagatelizować nie wolno, Polska powinna zgodzić się na budowę tarczy antyrakietowej. Zgoda polskiego rządu powinna jednak nastąpić tylko i wyłącznie w sytuacji, gdy profity zaproponowane przez Amerykanów przewyższą koszty jakie Polska będzie musiała ponieść w polityce międzynarodowej. Mówiąc o profitach mam na myśli konkretne zobowiązania strony amerykańskiej do udostępnienia Polsce amerykańskich technologii (cywilnych i wojskowych), współpracy naukowowo- badawczej, współpracy w sektorze energetycznym oraz inwestycji amerykańskich w Polsce. Nauczeni przykrym doświadczeniem offsetu związanego z zakupem myśliwców F-16 musimy uzyskać konkretne zobowiązania. Tylko wtedy z negocjacji wrócimy „z tarczą” a nie „na tarczy”.
Źródła wykorzystanie przy tworzeniu artykułu:
L. Kwieciński, UE a NATO (USA): współpraca czy konfrontacja technologiczna
„Amerykańska tarcza antyrakietowa a interes narodowy Polski” – zapis dyskusji w Fundacji Batorego, 7.08.2006 www.batory.org.pl/doc/tarcza-antyrakietowa.pdf
„Niet dla bazy w Polsce”, A. Thedrel onet.pl cyt. za, Le Figaro z 5.10.2006
„Tarcza szkodliwa dla Polski” Roman Kuźniar w rozmowie z Marcinem Szymaniakiem, Życie Warszawy online 9.02.2007
„Sikorski: tarcza antyrakietowa musi nam się opłacać”, Życie Warszawy online 9.09.2006
„Rice: nie ma możliwości by tarcza zagrażała Rosji” onet.pl