Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Europa Opinie Polityka Pięć refleksji po węgierskich wyborach

Pięć refleksji po węgierskich wyborach


13 czerwiec 2024
A A A

Największym zwycięzcą wyborów europejskich i samorządowych na Węgrzech jest Peter Magyar. Nowy lider opozycji w zaledwie dwa miesiące zbudował drugą siłę tamtejszej sceny politycznej, marginalizując swoją konkurencję. Składanie do grobu rządzącego Fideszu jest jednak zdecydowanie zbyt przedwczesne.

Partia Viktora Orbána wygrała w wyborach do Parlamentu Europejskiego, zdobywając 11 z 21 mandatów przypadających węgierskiej delegacji. Wraz ze swoimi sojusznikami z Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP) straciła więc dwa mandaty w stosunku do minionej kadencji. Siedmiu europosłów będzie miała z kolei debiutująca w wyborach Partia Szacunku i Wolności (TISZA), kierowana przez wspomnianego Magyara. Dwóch deputowanych do Europarlamentu wprowadził lewicowy sojusz Koalicji Demokratycznej (DK), Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP) i Dialogu (PM), natomiast jednego narodowo-radykalna „Nasza Ojczyzna” (MHM).

Fidesz wraz z KDNP zwyciężył także w przeprowadzonych równocześnie wyborach samorządowych. Wygrał w wyborach do rad wszystkich dziewiętnastu komitatów (odpowiednik polskich województw), zdobywając łącznie 237 ze wszystkich możliwych 416 mandatów. Dla porównania druga pod tym względem partia MHM uzyskała łącznie 62 mandaty. Należy podkreślić, że swoich list do rad komitatów nie zarejestrowała TISZA.

Na podstawie wyników wyborów można dojść przede wszystkim do pięciu następujących wniosków:

1. Węgry mimo pewnych pęknięć wciąż są pomarańczowe od kolorów partyjnych Fideszu. Prawica po czternastu latach rządów miała prawo się „zużyć”, ale nie można mówić o żadnym tąpnięciu jej poparcia. W wyborach samorządowych ugrupowanie Orbána poniosło pewne straty, ale zarazem udało mu się odbić kilka istotnych miast rządzonych dotąd przez opozycję. Dodatkowo zabrakło zaledwie kilkuset głosów, aby wspierany przez Fidesz kandydat zielonych liberałów z partii Polityka Może Być Inna (LMP) pokonał progresywnego burmistrza Budapesztu, Gergelya Karácsonya. Dzięki rozdrobnieniu opozycji Fidesz obok TISZA będzie miał największy klub w zgromadzeniu Budapesztu.

2. Magyar w ciągu nieco ponad dwóch miesięcy osiągnął większy sukces od całej dotychczasowej węgierskiej opozycji, która od czasu wielkiego zwycięstwa Fideszu w 2010 roku nie była w stanie nawet zbliżyć się do wygranej nad prawicą. Być może dlatego, że Węgry w ciągu ostatnich kilkunastu lat wyraźnie skręciły w prawo, a TISZA pod względem światopoglądowym nie różni się radykalnie od Fideszu. Teraz rodzi się pytanie, czy były członek konserwatywnego establishmentu będzie w stanie na dłuższą metę utrzymać mobilizację swoich zwolenników, tłumnie przybywających na jego wiece nawet w mniejszych miejscowościach. Poza tym partia Magyara będzie musiała w końcu wykreować swoich pozostałych liderów, a przede wszystkim okrzepnąć. Wtedy tez okaże się, czy pospolite ruszenie rzeczywiście przyniesie długoterminowe zmiany na węgierskiej scenie politycznej.

3. Węgierska lewicowo-liberalna część opozycji zupełnie nie była w stanie odnaleźć się po powstaniu ruchu Magyara. Wspomniana koalicja DK, MSZP i PM straciła trzy mandaty europosłów w porównaniu do wyborów z 2019 roku, natomiast ruch Momentum tym razem nawet nie przekroczył progu wyborczego. Nawet media sprzyjające lewicy zauważają, że odniosła ona katastrofalny wynik zarówno w wyborach europejskich, jak i w samorządowych. Skala porażki w wyborach lokalnych mogłaby być zresztą jeszcze większa, gdyby zarejestrowała się w nich TISZA, a i tak była ogromna. Lewica straciła między innymi sporą część poparcia w miastach na prawach powiatu, choć już i tak miała spore problemy z dotarciem do mieszkańców mniejszych miejscowości.

4. Lider nacjonalistów László Toroczkai komentując wyniki wyborów stwierdził, że scena polityczna na Węgrzech podzieliła się między cztery bloki: Fidesz_KDNP, TISZA, koalicję lewicy i właśnie MHM. Wydaje się, że ruch Magyara jest jeszcze wciąż zbyt wielką niewiadomą, aby ferować tak jednoznaczne wyroki. W przypadku „Naszej Ojczyzny” najważniejsza wydaje się być ostateczna porażka Jobbiku, do którego należeli zresztą wcześniej liderzy narodowych radykałów. Transformacja z ugrupowania nacjonalistycznego w „rozsądnie” konserwatywną siłę okazała się dla Jobbiku całkowitą porażką, dlatego w piętnastą rocznicę swojego pierwszego wyborczego sukcesu znalazł się on ponownie na marginesie węgierskiej sceny politycznej.

5. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że czarnym koniem wyborów może być… polityczny kabaret. Węgierska Partia Psa o Dwóch Ogonach (MKKP) przed pojawieniem się Magyara cieszyła się w sondażach nawet dwucyfrowym poparciem, co można było odczytać jako wyraźny sygnał zmęczenia niekompetencją opozycji po kolejnych przegranych przez nią wyborach parlamentarnych. Ostatecznie MKKP nie przekroczyło progu w wyborach do Europarlamentu, ale za to jego lider Gergely Kovács pokonał polityka Fideszu i został burmistrzem jednej z dzielnic Budapesztu. Może nie będzie lepiej, za to z pewnością będzie śmieszniej.

Maurycy Mietelski

fot. Derzsi Elekes Andor / Wikimedia Commons (CC. 3.0)