Naprawdę trudna litewska koalicja
Nowa koalicja rządząca na Litwie rodziła się w bólach, głównie za sprawą obecności w niej populistycznego „Świtu Niemna”. Ugrupowanie już sprawia pierwsze problemy, dlatego istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że gabinet Gintautasa Paluckasa nie będzie dysponował stabilną większością. Ma tymczasem sporo do zrobienia.
Kością niezgody między koalicjantami stała się obsada stanowisk wiceprzewodniczących Seimasu. Lider „Świtu Niemna” (PPNA), Remigijaus Žemaitaitis, domaga się objęcia stanowiska jednego z zastępców szefa parlamentu. Na razie stanowisko otrzymała jedynie jego partyjna koleżanka Agnė Širinskienė, bo do kandydatury samego Žemaitaitisa nie są przekonani jego koalicjanci z Litewskiej Partii Socjaldemokratycznej (LSDP) i Związku Demokratów „W imię Litwy” (DSVL).
Nowy socjaldemokratyczny premier Gintautas Paluckas nie sądzi, aby jego nacjonalistyczny sojusznik rzeczywiście zrealizował swoje groźby i opuścił rząd. Sprawa obsady siódmego stanowiska wiceprzewodniczącego Seimasu ma być więc rozpatrywana wewnątrz koalicji. Szef rządu zadeklarował, że problem zostanie rozwiązany nie poprzez ultimatum ze strony lidera PPNA, ale poprzez rozmowy prowadzone na bazie ustalonego w umowie koalicyjnej mechanizmu negocjowania rozbieżności.
Kłopoty nie od wczoraj
Žemaitaitis od dawna jest uważany za jednego z najbardziej kontrowersyjnych polityków na Litwie. Swoje obecne ugrupowanie utworzył ponad półtora roku temu, gdy został wyrzucony z konserwatywno-liberalnej partii Wolność i Sprawiedliwość (PLT). Wówczas stało się o nim głośno za sprawą wpisów w mediach społecznościowych, w których oskarżał Żydów i Rosjan o dokonanie masakry w jednej z litewskich wsi w czasie II wojny światowej.
Kontrowersyjne tezy na wspomniany temat stały się obiektem krytyki ze strony zagranicznych dyplomatów, a zwłaszcza ambasad Izraela i Stanów Zjednoczonych. Sytuacja stała się jeszcze bardziej napięta po kolejnych deklaracjach Žemaitaitisa, który w trakcie posiedzeń parlamentu twierdził między innymi, że poparłby karę dla premiera Izraela Benjamina Netanjahu za jego działania wobec Palestyńczyków, w tym za zniszczenie w bombardowaniach palestyńskich szkół zbudowanych za pieniądze Unii Europejskiej.
Szefowi PPNA za jego wypowiedzi groził impeachment, ale jeszcze przed jego rozpoczęciem zrezygnował on z mandatu posła. Jego sprawą wciąż zajmuje się jednak Sąd Rejonowy w Wilnie, badający jego deklaracje pod kątem nawoływania do nienawiści wobec narodu żydowskiego i publiczne wspieranie międzynarodowych zbrodni. To powoduje, że LDSP i DSVL na razie nie chcą poprzeć jego kandydatury na wiceprzewodniczącego Seimasu. Niechętny jest jej również prezydent Gitanas Nausėda.
Uwaga litewskiej opinii publicznej skupia się w ostatnim czasie nie tylko na Žemaitaitisie, ale także na rekomendowanym przez jego ugrupowanie ministrze sprawiedliwości. Rimantas Mockus osiemnaście lat temu, jeszcze jako pracownik Komendy Głównej Policji w Wilnie, miał uczestniczyć w imprezie z udziałem prostytutek. Lider PPNA miał już wcześniej otrzymać informacje o planowanej publikacji, ale nie zamierza wyciągać konsekwencji.
Ich miało nie być
Według pierwotnych planów, Žemaitaitisa w koalicji rządzącej w ogóle miało nie być. Zwycięzcy październikowych wyborów parlamentarnych zakładali stworzenie gabinetu bez udziału PPNA. Partnerem LSDP i DSVL miał być konserwatywno-agrarny Litewski Związek Rolników i Zielonych (LVŽS). Ostatecznie do takiego sojuszu nie doszło z powodu niechęci DSVL do LVŽS. Demokraci powstali bowiem w wyniku rozłamu wśród chłopów.
To niejedyna nieoczekiwania zmiana względem przedwyborczych deklaracji największego litewskiego ugrupowania. Socjaldemokraci poza doborem koalicjantów zmienili także samego premiera. Szefem rządu miała zostać przewodnicząca LSDP Vilija Blinkevičiūtė. Ostatecznie zrezygnowała ona z objęcia stanowiska, uzasadniając swoją decyzję wiekiem i problemami zdrowotnymi.
Premierem został więc wspomniany Paluckas, czyli poprzednik Blinkevičiūtė na stanowisku przewodniczącego socjaldemokratów. Zamiana wywołała spore kontrowersje, bo europoseł była motorem napędowym kampanii przed wyborami, w których LSDP uzyskało swój najlepszy wynik w historii. Rezygnacja z objęcia stanowiska szefowej rządu była ostro krytykowana przez polityków innych partii, zarzucających Blinkevičiūtė oszukanie wyborców głosujących na jej ugrupowanie. Lider socjaldemokratów miała mimo to uczestniczyć w rozmowach na temat powołania nowej koalicji.
Paluckas dla odmiany był jednym z głównych winnych jednej z największych porażek wyborczych LSDP, gdy przed czterema laty uzyskali oni jedynie kilkanaście mandatów poselskich. Nowy premier na razie nie może pochwalić się sukcesami politycznymi, za to dużo lepiej szło mu pomnażanie majątku. Paluckas należy do grona najbogatszych litewskich polityków. Z drugiej strony był w przeszłości skazany za nadużycie stanowiska.
Szczery populizm
Wyzwaniem dla koalicji socjaldemokratów, demokratów i nacjonalistów będzie zarówno samo jej przerwanie, jak i wprowadzenie zapowiadanego programu. Szef rządu przedstawiając główne założenia programowe swojego gabinetu zapowiedział, że będzie on skierowany do zwykłych ludzi. Co więcej, Paluckas określił go wprost mianem „populistycznego, a nie elitarnego”.
Populizm planów rządu ma polegać głównie na walce z niesprawiedliwością społeczną i nadmiernymi nierównościami. W tym kierunku zmierzają zresztą zaproponowane przez nowy rząd zmiany w przyszłorocznym budżecie. Gabinet wiceprzewodniczącego socjaldemokratów zamierza poprawić warunki infrastrukturalne w mniejszych ośrodkach, zwiększając wydatki na asfaltowanie dróg szutrowych. Ponadto rządzący zamierzają przekazać więcej pieniędzy na dodatkowe zajęcia edukacyjne oraz na cele związane z obronnością i bezpieczeństwem.
W przyszłym roku nowe centrolewicowe władze zamierzają dokonać zmian w systemie podatkowym. Zapowiedzi Paluckasa w tej kwestii również można uznać za „populistyczne”, bo zakłada on wprowadzenie większej progresji, czyli głównie opodatkowanie osób osiągających najwyższe dochody. Nie należy jednocześnie spodziewać się wielkiej rewolucji w tej kwestii. Przedstawiciele socjaldemokratów zapewniają, że będą konsultować się w tej sprawie ze społeczeństwem i środowiskami biznesowymi.
Nowe władze w Wilnie poprzez tego rodzaju reformy zamierzają zapewnić wzrost wynagrodzeń w sektorach publicznym i prywatnym. Poza progresją podatkową rząd Paluckasa obiecuje podnoszenie każdego roku kwoty wolnej od podatku, żeby zbliżyła się ona do wysokości pensji minimalnej. Wzrosnąć mają poza tym emerytury i renty, co będzie wymagało zmian w sposobie naliczania składek w systemie społecznym.
Ogół czy szczegół
Politycy LSDP zapewniają, że program rządu jest populistyczny, ale zarazem realistyczny i bardzo szczegółowy. Tego poglądu nie podzielają jednak politycy opozycji. Ich zdaniem jest wręcz przeciwnie i deklaracje Paluckasa są bardzo ogólnikowe, choć jego program zawiera dokładnie siedemset osiemdziesiąt punktów. Być może właśnie z tego powodu nowy szef litewskiego rządu nie wchodził w szczegóły.
Największa partia opozycji, czyli konserwatywny Związek Ojczyzny – Litewscy Chrześcijańscy Demokraci (TS-LKD), chwalił Paluckasa za zachowanie ciągłości poprzez zapowiedzi kontynuacji zobowiązań rządu Ingridy Šimonytė. Jednocześnie realizacja nowych postulatów będzie wymagała większych nakładów finansowych. Centrolewicowa koalicja według konserwatystów ma ograniczone możliwości zwiększenia przychodów państwa, dlatego konieczne może się okazać zadłużenie państwa.
Opozycyjne ugrupowania z powodu składu nowego gabinetu uważają go za „rząd niespodzianek”. Politycy TS-LKD czy Ruchu Liberalnego (LS) twierdzą, że w związku z tym do deklaracji Paluckasa nie należy zbytnio się przywiązywać. LVŽS zarzuciło LSDP wycofanie się z części przedwyborczych obietnic, podobnie jak konserwatyści krytykując mgliste założenia zbilansowania zapowiedzianych wydatków budżetowych.
Jest co robić
Koalicja LSDP, DSVL i PPNA nie ma przed sobą łatwego zadania. Nowe władze w Wilnie będą rozliczane za podejście zarówno do nowych, jak i starych problemów. Do tych drugich należałoby zaliczyć zwłaszcza kwestie demograficzne. Wprawdzie z powodu imigracji populacja Litwy w ostatnim czasie nieco się zwiększyła, ale według prognoz Unii Europejskiej za nieco ponad dwadzieścia lat spadnie do poziomu dwóch milionów. Demografia ma być jednym z priorytetów nowego premiera, tym niemniej trudno spodziewać się w tej sprawie przełomu.
Najważniejszym nowym wyzwaniem jest kwestia bezpieczeństwa, związana oczywiście z zagrożeniem ze strony Rosji. Jej agresja przeciwko Ukrainie spowodowała, że Litwa wzorem innych europejskich państw zaczęła się zbroić. Jak już wspomniano, Paluckas dokonał korekty budżetu między innymi w celu zwiększenia wydatków na najważniejsze instytucje bezpieczeństwa.
W chwili obecnej litewskie władze wydają na swoje siły zbrojne blisko 2,5 miliarda euro. To około 3,2 proc. tamtejszego PKB, a więc Litwa pod tym względem znajduje się w ścisłej czołówce państw członkowskich Sojuszu Północnoatlantyckiego. Koalicja socjaldemokratów, demokratów i nacjonalistów zamierza jednak dokonać ważnej korekty, czyli opracować spójny plan finansowania obronności w kolejnych latach. W tej kwestii może liczyć na przychylność prezydenta, bo Nausėda jest zwolennikiem poluzowania reguł fiskalnych nałożonych przez Unię Europejską, aby zwiększać inwestycje w armię.
Žemaitaitis w czasie debaty nad powołaniem nowego rządu podkreślił, że nie jest on idealny i nie będzie w stanie szybko wszystkiego zmienić. Zaapelował zarazem do opozycji, żeby dała gabinetowi Paluckasa przynajmniej sto dni spokoju i dopiero później zaczęła krytykować jego niedociągnięcia. Patrząc na zawirowania związane z formowaniem nowej większości i wyborem wiceprzewodniczącego parlamentu, nowej koalicji rządowej trudno będzie nawet o „miesiąc miodowy”.
Maurycy Mietelski