Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Chaos po południowokoreańsku

Chaos po południowokoreańsku


05 grudzień 2024
A A A

Próba wprowadzenia stanu wojennego w jednej z najbardziej rozwiniętych azjatyckich demokracji wywołała szok wśród światowej opinii publicznej. Korea Południowa od dłuższego czasu mierzyła się ze sporym kryzysem politycznym, ale decyzja prezydenta Juna Suk-Jeoa zapewne jedynie pogorszy sytuację.

Wszystko trwało zaledwie kilka godzin. Prezydent Republiki Korei Jun Suk-Jeol ogłosił wydanie dekretu o wprowadzeniu stanu wojennego, a niedługo później swój komunikat wydało wojskowe dowództwo. Policja otoczyła budynek Zgromadzenia Narodowego, do którego wkroczyli następnie żołnierze. Mimo podjętej próby nie uniemożliwili oni parlamentarzystom przegłosowania wniosku o unieważnienie stanu wojennego. Głowa państwa dostosowała się do decyzji posłów, prosząc ich jedynie o zaprzestanie prób destabilizowania rządu.

Wewnętrzna rozgrywka

Jun wraz z wojskowymi uzasadniał wprowadzenie stanu nadzwyczajnego koniecznością powstrzymania „sił antypaństwowych i wywrotowych”. Niemal wprost oskarżył opozycyjną Partię Demokratyczną o współpracę z Koreą Północną. Wprawdzie to za rządów demokratycznego prezydenta Muna Jae-ina doszło do jego spotkania z przywódcą Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej, ale zarzuty o sympatyzowanie z wrogiem z północy można spokojnie zakwalifikować jako próbę obrzucenia opozycji błotem.

Prawdziwych przyczyn próby zakazania działalności parlamentowi, samorządowi i partiom politycznym należy szukać w sytuacji wewnętrznej Korei Południowej. Jest on obecnie trudna, bo rządząca Partia Władzy Ludowej ponownie nie ma większości w Zgromadzeniu Narodowym. Konserwatystom trudno jest z tego powodu wprowadzać zapowiadane przez siebie zmiany, dlatego liczba ustaw przegłosowywanych przez parlament jest niewielka.

Kwietniowe wybory parlamentarne były tak naprawdę plebiscytem dotyczącym popularności urzędującego prezydenta. Koreańczycy w głosowaniu wyraźnie dali do zrozumienia, że nie są zadowoleni z jakości rządów Juna i Partii Władzy Ludowej, a także z propozycji zmian przedstawianych przez obecną władzę. Południowokoreańska głowa państwa była bowiem krytykowana za populistyczne obietnice w sprawach związanych przede wszystkim z gospodarką i infrastrukturą.

Z drugiej strony Jun bardzo często stosuje prawo weta wobec przegłosowanych w Zgromadzeniu Narodowym pomysłów opozycji. Partia Demokratyczna wraz z innym ugrupowaniami, mimo dominacji nad rządzącą Partią Władzy Ludowej, nie posiada bowiem wystarczającej większości, aby mogła odrzucać prezydencką blokadę. Spowodowało to zresztą, że aktualny południowokoreański system polityczny określa się potocznie „wetokracją”.

Paraliżowanie państwa

Zarówno w trakcie ogłaszania stanu wojennego, jak i po jego cofnięciu, Jun odniósł się do taktyki stosowanej przez Partię Demokratyczną oraz pozostałe ugrupowania progresywnej opozycji. Chodzi mianowicie o przeprowadzanie procedur impeachmentu wobec członków rządu i innych ważnych urzędników państwowej administracji. W lipcu zaczęto nawet zbierać podpisy pod petycją o usunięcie z urzędu samego prezydenta, lecz akurat ten pomysł nie zyskał aprobaty opozycji, bo jego realizacja miała być bardzo skomplikowana.

Dotąd przeciwnicy rządów konserwatystów podejmowali liczne próby przeprowadzenia impeachmentu wobec ministrów i pracowników administracji. Prezydent Republiki Korei w swoim wtorkowym wystąpieniu wspomniał o blisko dwudziestu dwóch podobnych przypadkach. Zgodnie z obowiązującym prawem, parlamentarzyści mogą przeprowadzić procedurę wobec kilkunastu określonych urzędników, gdy ich działania są niezgodne z zapisami ustawy zasadniczej.

Tylko na przełomie listopada i października Zgromadzenie Narodowe zajęło się kilkoma wnioskami o impeachment wobec czołowych urzędników państwowych. Opozycja zarzuca niekonstytucyjne działania między innymi prezesowi Komisji Audytu i Inspekcji, dyrektorowi Departamentu Antykorupcyjnego czy szefom Prokuratury Okręgu Centralnego i Prokuratury Okręgowej w Seulu.

Poza tym opozycja ma zdaniem głowy państwa paraliżować działanie instytucji państwowych poprzez sprzeciw wobec ustawy budżetowej. Dzień przed wprowadzeniem stanu wojennego przez Juna, przewodniczący Zgromadzenia Narodowego zdecydował się na przełożenie głosowania nad projektem, uzasadniając swoje działania brakiem konsensusu w sprawie jego przyjęcia. Woo Won-sik dał więc rządzącym i opozycji  jeszcze kilka dni na wypracowanie porozumienia.

Dla południowokoreańskiego prezydenta opóźnienia w przyjęciu budżetu i wprowadzane do niego poprawki, były potwierdzeniem jego tezy  o „antypaństwowych” działaniach progresywnej opozycji. Jun uważa, że cięcia wydatków na administrację rządową doprowadzi do faktycznego paraliżu państwa, a służby nie będą mogły wypełniać swoich funkcji na zadowalającym poziomie.

Korea protestująca

W zarządzeniu wydanym przez dowódcę stanu wojennego i szefa sztabu generalnego Sił Zbrojnych Republiki Korei, generała Parka An-su, wezwano cały personel służby zdrowia do powrotu do pracy. Medycy mieli mieć 48 godzin na wykonanie rozkazu, który miał bezpośredni związek ze strajkiem prowadzonym przez lekarzy-stażystów oraz lekarzy-rezydentów.

Od lutego medycy poprzez strajk sprzeciwiają się rządowemu planowi zwiększenia liczby przyjęć na studia. Akurat te posunięcie rządzącej Partii Władzy Ludowej cieszy się poparciem społecznym, ponieważ Republika Korei ma jeden z najniższych współczynników liczby lekarzy przypadających na pacjentów wśród najbardziej rozwiniętych gospodarek świata, który wynosi zaledwie 2,5 lekarza na 1000 osób. Prezydent wielokrotnie potępiał medyków zarzucając im wzięcie pacjentów jako zakładników, a zdaniem rządu lekarze bronią swoich wysokich zarobków przed konkurencją.

Nie tylko pracownicy służby zdrowia organizują protesty. W połowie ubiegłego roku w Korei Południowej odbył się duży strajk Koreańskiej Konfederacji Związków Zawodowych, domagającej się poprawy warunków oferowanych pracownikom. W tym roku pierwszy raz w historii Samsunga zatrudnieniu zorganizowali akcję protestacyjną, podczas której domagali się wyższych pensji, lepszych standardów socjalnych, dłuższych urlopów oraz jasnych zasad premiowania.

Ogółem w ostatnim czasie słaby dotąd południowokoreański ruch związkowy wyraźnie się zmobilizował. To zapewne również zaniepokoiło Juna, który w swoim dekrecie o stanie wojennym zakazał organizowania zarówno protestów politycznych, jak i strajków w zakładach pracy. Koreańska Konfederacja Związków Zawodowych po nieudanych działaniach prezydenta i szefa sztabu południowokoreańskiej armii zapowiedziała protesty dopóki Jun nie ustąpi z urzędu.

Niepopularny

Osobiste względy oczywiście musiały mieć wpływ na decyzję podjętą przez prezydenta Republiki Korei. Jak już wspomniano, środowisko polityczne Juna przegrało kwietniowe wybory parlamentarne, bo były one ankietą dotyczącą pierwszych dwóch lat rządów głowy państwa. Plebiscyt wskazał jasno, że nie cieszy się on popularnością wśród społeczeństwa, o czym świadczą również sondaże – prezydenturę Juna pozytywnie ocenia tylko 17 proc. ankietowanych.

Jednocześnie jest on skłócony ze swoim własnym obozem politycznym, który nie poparł nieudanego stanu wojennego. Nieporozumienia między Junem i szefem Partii Władzy Ludowej Hanem Dong-hunem miały miejsce w czasie kampanii przed kwietniowymi wyborami parlamentarnymi, gdy Han nie był jeszcze liderem ugrupowania. Przed zwycięstwem w lipcowym głosowaniu na przewodniczącego Partii Władzy Ludowej, Han krytykował Juna za próbę ingerencji w partyjne wybory. Nierozważna decyzja głowy państwa o wprowadzeniu stanu wojennego mogła być więc podyktowana także jego politycznym osamotnieniem.

Opozycja zarzuca prezydentowi Korei Południowej między innymi chęć uniknięcia odpowiedzialności za próby łamania prawa. Chodzi głównie o samą małżonkę Juna. Kim Keon-hee była już kilkukrotnie oskarżana o niepłacenie podatków, przyjmowanie łapówek czy udział w oszustwie dotyczącym akcji giełdowych spółki Deutsch Motors. Najwięcej kontrowersji wzbudziło umorzenie sprawy manipulacji na giełdzie, chociaż pozostali oskarżeni usłyszeli wyroki sądu. Z tego właśnie powodu opozycja na początku grudnia złożyła wspomniany wniosek o przeprowadzenie impeachmentu wobec szefa Prokuratury Okręgu Centralnego w Seulu.

Przynajmniej na razie Jun nie musi martwić się o natychmiastowe rozliczenia. Partia Władzy Ludowej mimo konfliktu z prezydentem nie zamierza popierać wszczęcia procedury jego usunięcia z urzędu. Nowe wybory prezydenckie z dużym prawdopodobieństwem oznaczałyby bowiem porażkę kandydata konserwatystów. Rachunek za działania południowokoreańskiego prezydenta w końcu będzie musiał być jednak wystawiony, a będzie on kosztowny dla rządzącej prawicy.

Maurycy Mietelski

fot. Republic of Korea / Kim Sunjoo / Wikimedia Commons