Somalijskie paliwo dla Donalda Trumpa
Śledztwo w sprawie wyłudzania świadczeń socjalnych przez imigrantów mieszkających w stanie Minnesota dało nowe paliwo prezydentowi Stanów Zjednoczonych, Donaldowi Trumpowi. Biały Dom stara się dalej zaostrzać swoją politykę imigracyjną, na wszelkie sposoby utrudniając cudzoziemcom osiedlanie się w Ameryce.
Wydawało się, że amerykańska głowa państwa nie jest już w stanie bardziej zszokować światowej opinii publicznej. Trump zdecydował się jednak na wygłoszenie swoich, jak to sam określił, „niepoprawnych politycznie” uwag na temat Somalii i Somalijczyków. Jego zdaniem afrykański kraj „śmierdzi”, a imigranci przyjeżdżający z niego do Ameryki „niczego nie wnoszą”. Dodatkowo określił on urodzoną w Mogadiszu kongresmen Ilhan Omar mianem „śmiecia”, kilka dni później dodatkowo wzywając do jej wyrzucenia z kraju.
Wieloletni proceder
Kontrowersyjne wypowiedzi Trumpa były jego bezpośrednią reakcją na śledztwo prowadzone od kilku tygodni przez Prokuraturę Federalną. Dotyczy ona oszustw i wyłudzeń świadczeń społecznych na dużą skalę. W sprawie oskarżonych jest już dokładnie siedemdziesiąt osiem osób pochodzących głównie z Somalii.
Podejrzani mieli wykorzystywać organizację pozarządową Feeding Our Future w kilkuletnim procederze pozyskiwania środków z federalnego programu, który w czasie pandemii koronawirusa zapewniał wyżywienie dzieciom. Środki przekazywane na ten cel pochodziły z budżetu Departamentu Rolnictwa Stanów Zjednoczonych, natomiast w samej Minnesocie ich rozdysponowaniem zajmował się stanowy Departament Edukacji.
Oskarżeni w sprawie mieli łącznie wyłudzić blisko trzysta milionów dolarów. Jedynie niewielka część z tej kwoty rzeczywiście została wykorzystana do pomocy potrzebującym. Według Prokuratury Federalnej zdecydowana większość środków wydano na luksusowe nieruchomości, samochody czy podróże.
Cały proceder był możliwy dzięki zmianom przepisów wprowadzonym podczas pandemii COVID-19. Reformy w założeniu miały ułatwić dystrybucję żywności dla nieletnich i potrzebujących dorosłych, przebywających w domu w związku z wprowadzeniem obostrzeń sanitarnych. Sam fakt zamknięcia szkół miał zresztą ułatwić działanie oszustom, ponieważ z powodu lockdownów trudno było zweryfikować, czy kierowana przez nich organizacja w praktyce realizuje swoje zadania.
Należy podkreślić, że śledztwo federalne w tej sprawie toczy się już od trzech lat. Na początku 2022 roku przeprowadzono przeszukania w biurach Feeding Our Future, z kolei kilka miesięcy później pierwsi podejrzani usłyszeli zarzuty federalne. Co ciekawe, sama organizacja już wcześniej była podejrzewana o nieprawidłowości, dlatego jeszcze przed pandemią miała problemy z otrzymaniem publicznych środków.
Skala nadużyć najprawdopodobniej jest dużo większa, a państwo mogło zostać narażone na straty rzędu nawet miliarda dolarów. Śledczy zajmują się bowiem nie tylko sprawą Feeding Our Future, ale również innymi nadużyciami. Osoby somalijskiego pochodzenia miały ponadto wyłudzać pieniądze z programów federalnych skierowanych do osób niepełnosprawnych i dzieci z autyzmem, czy też przeznaczonych na wsparcie stabilizacji rynku mieszkaniowego i na opłacenie rachunków za usługi medyczne.
Wprawdzie większość oskarżonych pochodzi z Afryki, ale jednym z dwóch głównych organizatorów procederu jest Aimee Bock, biała Amerykanka będąca założycielką i dyrektor wykonawczą rozwiązanego już Feeding Our Future. Bock konsekwentnie nie przyznaje się do winy, choć w marcu została uznana winną wyłudzania środków finansowych we współpracy z Salimem Saidem. Said jako restaurator otrzymywał publiczne pieniądze za nieprzygotowane w rzeczywistości posiłki dla potrzebujących.
Terroryzm?
Emocje głównie wśród zwolenników Partii Republikańskiej wzbudza ponadto wątek dotyczący finansowania organizacji terrorystycznej. Amerykański sekretarz skarbu Scott Bessent zlecił podległym mu agencjom sprawdzenie możliwości otrzymania części środków przez Asz-Szabab. Zbrojna grupa od kilkunastu lat jest uznawana za filię Al-Kaidy w Somalii i innych państwach regionu Rogu Afryki.
Sugestie dotyczące finansowania terroryzmu za pośrednictwem Feeding Our Future pojawiały się dotąd na łamach prawicowego pisma „City Journal”. Dziennikarze magazynu twierdzą, że osoby oskarżane o wyłudzenia przesyłały część pieniędzy w gotówce do Somalii, Chin i Kenii. Asz-Szabab według redakcji niczym mafia pobiera „uliczny podatek” od transakcji przeprowadzanych na kontrolowanym przez nią somalijskim terytorium, stąd też najprawdopodobniej środki ze Stanów Zjednoczonych trafiły do terrorystów.
Jak dotąd amerykańska Prokuratura Federalna nie postawiła zarzutów akurat w sprawie wspierania organizacji terrorystycznej. To nie oznacza jednak, że problem związków somalijskich imigrantów z tego rodzaju ugrupowaniami nie istnieje, bo władze Minnesoty od lat walczą z rekrutowaniem członków miejscowej somalijskiej społeczności przez Asz-Szabab i samozwańcze Państwo Islamskie.
Sprawa polityczna
Minnesota jest uważana powszechnie za „najbardziej somalijski” amerykański stan. Z oficjalnych szacunków wynika, że ogółem w całych Stanach Zjednoczonych mieszka ponad ćwierć miliona osób pochodzących z Somalii. Ponad osiemdziesiąt tysięcy spośród nich żyje na obszarze metropolitarnym Minneapolis-Saint Paul. Blisko 58 proc. Somalijczyków mieszkających w Minnesocie urodziło się już w USA, a 87 proc. osób urodzonych poza amerykańskim terytorium posiada amerykańskie obywatelstwo.
Z głosem somalijskiej społeczności z powodu jej liczebności musza liczyć się lokalni politycy. Najbardziej znaną reprezentantką tej grupy mieszkańców Minnesoty jest wspomniana Omar, która jest pierwszą zasiadająca w amerykańskim Kongresie osobą pochodzenia somalijskiego oraz pierwszą parlamentarzystką ubierającą hidżab. Członkini Partii Demokratycznej w ostatnich miesiącach naraziła się politykom Partii Republikańskiej, po swoich wypowiedziach krytykujących zastrzelonego we wrześniu konserwatywnego publicysty Charliego Kirka. Omar reprezentuje somalijską mniejszość na szczeblu federalnym, natomiast dodatkowo kilka osób pochodzących z Somalii zasiada w stanowej legislaturze.
Demokratyczny gubernator Minnesoty Tim Walz od kilku tygodni broni somalijską społeczność przed napiętnowaniem ze strony republikańskich polityków. Zdaniem byłego kandydata na wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych, obarczanie wszystkich Somalijczyków winą za przestępstwa popełnione przez kilkadziesiąt osób jest nadużyciem, a sam Trump nie proponuje żadnych realnych rozwiązań w zakresie codziennych problemów mieszkańców Minnesoty.
Warto zauważyć, że Walz w przyszłym roku będzie ubiegać się o trzecią kadencję jako gubernatora stanu, dlatego potrzebuje głosów somalijskiej mniejszości. Z drugiej strony Trump działaniami wymierzonymi w polityka Partii Demokratycznej chce wzmocnić swoją własną Partię Republikańską. Między innymi temu służy nagłaśnianie całej sprawy przez wspierające go środowiska, choć śledztwo dotyczące oszustw i wyłudzeń trwa od kilku lat, zaś niektórzy podejrzani usłyszeli już wyroki.
Dokręcanie śruby
W ostatnich dniach amerykański prezydent zaczął intensyfikować realizację swojej polityki imigracyjnej. Śmiertelne postrzelenie nieopodal Białego Domu żołnierz służącej w Gwardii Narodowej przez Afgańczyka, wraz ze sprawą somalijskich imigrantów, posłużyło administracji Trumpa do podjęcia kolejnych działań przeciwko obcokrajowcom.
Do Minnesoty skierowanych zostało stu agentów federalnego Urzędu Celno-Imigracyjnego Stanów Zjednoczonych (ICE), mających zatrzymać i deportować Somalijczyków nieuprawnionych do pobytu w USA. W ubiegłym miesiącu amerykańska głowa państwa cofnęła tymczasowy status ochronny dla somalijskich uchodźców, przysługujący łącznie nieco ponad siedmiuset osobom w całym kraju.
Na celowniku Białego Domu znaleźli się w tym tygodniu obcokrajowcy pochodzący z dziewiętnastu krajów Afryki, Ameryki Południowej i Azji, uważanych przez Trumpa za zagrożenie dla amerykańskiego bezpieczeństwa. Urzędnicy zgodnie z nowymi wytycznymi Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego w przypadku obywateli z określonych państw mają odrzucać wszelkie wnioski dotyczące pozwoleń na pobyt w Stanach Zjednoczonych, a także wstrzymać ceremonie wręczenia zatwierdzonych już dokumentów. Poza tym instytucje federalne będą sprawdzać osoby, które przebywają na amerykańskim terytorium na mocy decyzji podjętych jeszcze przed administrację Joe Bidena. Z doniesień mediów wynika, że obecna głowa państwa rozważa rozszerzenie obostrzeń łącznie na trzydzieści krajów.
W ubiegłym miesiącu nowe wytyczne otrzymały placówki dyplomatyczne USA na całym świecie. Urzędnicy zostali w nich poinstruowani, aby sprawdzali dokładnie stan zdrowia nie tylko osób ubiegających się o wizy, ale także ich rodzin, które mogłyby później wykorzystywać amerykańską opiekę zdrowotną.
Działania Trumpa można tym samym uznać za kolejny etap realizacji polityki prowadzonej przez niego od kilku miesięcy. Agenci ICE starają się wyszukiwać i deportować obcokrajowców przebywających w Stanach Zjednoczonych nielegalnie, koncentrując się na miastach rządzonych przez Partię Demokratyczną. Jak zauważają amerykańskie media, teraz Biały Dom stara się w praktyce całkowicie zamknąć granicę dla obcokrajowców, a wyjątkiem ma być jedynie biała ludność opuszczająca Republikę Południowej Afryki.
Maurycy Mietelski



Somalijskie paliwo dla Donalda Trumpa
Twoja skłócona lewica
Arabia Saudyjska wraca do amerykańskich łask
Centryści, nacjonaliści, fałszerstwa. Holandia po wyborach