USA: wyciek ropy 5-krotnie większy niż przypuszczano
-
IAR
Plama ropy w Zatoce Meksykańskiej staje się coraz groźniejsza, uważają eksperci. Do usuwania skutków wycieku przyłączyła się amerykańska armia.

Do walki przyłączyli się żołnierze, mówi kontradmirał Mary Landry: „W okolicach Louisiany, Mississipi, Alabamy i Florydy przygotowywana jest pływająca bariera, by zapobiec przedostaniu się ropy na brzeg. W akcji bierze udział 1100 żołnierzy, 50 statków i liczne samoloty."
Gubernator Luizjany ogłosił stan wyjątkowy. Lokalne władze mogą teraz zmobilizować miejscowe jednostki oraz zwracać się o pomoc do władz federalnych. Plama ma jutro dotrzeć do delty rzeki Missisipi w Luizjanie.
Zdaniem niektórych ekspertów wiele wskazuje na to, że wyciek z platformy wiertniczej w Zatoce Meksykańskiej, może okazać się jedną z największych tego typu katastrof w historii. Wyciek już porównywany jest z katastrofą tankowca Exxon Valdez u wybrzeży Alaski w 1989 roku, kiedy to do wody wylało się 41 milionów litrów ropy. Przetrwała wtedy zaledwie jedna czwarta gatunków lokalnych roślin i zwierząt.
Tymczasem amerykański rząd oświadczył, że za zanieczyszczenie wód w Zatoce odpowiada koncern British Petroleum, który dzierżawił platformę wiertniczą zatopioną na skutek wybuchu. To wtedy rozpoczął się wyciek ropy do wód Zatoki. Władze zażądały od BP natychmiastowej reakcji i pokrycia kosztów akcji ratunkowej. Na zaistniałą sytuację nerwowo zareagowali gracze giełdowi - akcje BP straciły dziś na wartości aż o 6 procent.
Prezydent Barack Obama zarządził zastosowanie wszelkich możliwych środków, by zapobiec negatywnym skutkom wycieku ropy. Jak poinformował Biały Dom, Obama nie wyklucza wykorzystania kolejnych oddziałów wojska.