Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Bennett może spaść z fotela premiera w polityczny niebyt

Bennett może spaść z fotela premiera w polityczny niebyt


28 czerwiec 2022
A A A

Izraelski Kneset jest bliski samorozwiązania i rozpisania szóstych z rzędu przedterminowych wyborów parlamentarnych. Zaledwie rok trwała więc niełatwa kadencja Naftaliego Bennetta na stanowisku szefa rządu. Być może rozpad parlamentarnej większości będzie także oznaczać jego koniec z wielką polityką.

W ubiegłym tygodniu izraelscy posłowie głosowali w ramach wstępnego czytania projektu uchwały o samorozwiązaniu Knesetu. Kolejne trzy etapy procesu legislacyjnego będą natomiast miały miejsce już w najbliższych dniach. Wciąż istnieje więc niewielka szansa na uniknięcie wyborów, które musiałyby zostać przeprowadzone w listopadzie. I byłyby piątym głosowaniem od kwietnia 2019 roku.

Bunt w rządzie…

Religijni syjoniści z Jaminy, liberałowie z ruchu „Jest Przyszłość”, socjaliści z Partii Pracy, progresywni lewicowcy z Merec, centrowcy z koalicji „Biało-Niebieskich”, umiarkowani konserwatyści z „Nowej Nadziei” czy arabscy islamiści ze Zjednoczonej Listy Arabskiej (Ra’am). Tak duża rozpiętość ideowa wśród partii tworzących rząd Bennetta od początku zwiastowała kłopoty. Przez ponad rok piastowania przez niego urzędu, w koalicji doszło więc do wielu różnego rodzaju sportów.

Tak naprawdę zaczęła ona jednak rozpadać się w kwietniu. Wówczas swój udział w gabinecie Bennetta zawiesili arabscy islamiści. Ra’am zareagowało w ten sposób na kolejny spór związany ze świętym dla muzułmanów meczetem Al-Aksa w Jerozolimie. W jego wnętrzu interweniowała izraelska policja, a kilkukrotnie doszło na tym tyle do poważnych zamieszek. Ostatecznie po miesiącu partia kierowana przez Masuda Abbasa powróciła do rządu.

Koalicję opuściło jednak dwóch reprezentantów interesów arabskich obywateli Izraela, czyli Mazen Ghnaim ,z Ra’am oraz Ghaida Rinawie Zoabi z Merec. Abbas poświęcił sporo czasu na przekonanie ich do dalszego wspierania rządu Bennetta, ale bezskutecznie. Ghnaim i Zoabi nie zgadzali się bowiem na przedłużenie przez władze przepisów nadzwyczajnych, które uznają zwierzchnictwo nad żydowskimi osiedlami utworzonymi na terytorium Zachodniego Brzegu.

…i partii premiera

Z zupełnie innego powodu koalicję opuścił poseł należący do ugrupowania szefa rządu. Nir Orbach był uważany dotąd za bliskiego współpracownika Bennetta, lecz ostatecznie uznał, że nie zamierza wspierać gabinetu z udziałem Arabów. Zdaniem posła Jaminy, koalicja rządowa stała się zakładnikiem Ghnaima i Zoabi, a dwójka polityków nie kryje się ze swoimi radykalnie antysyjonistycznymi poglądami. Orbach zamierza więc pracować na rzecz stworzenia alternatywnej koalicji, która miałaby nie dopuścić do rozpisania kolejnych wyborów.

Nie był on pierwszym deputowanym partii Bennetta, który przestał wspierać rząd. Na początku kwietnia odcięła się od niego Idit Silman, a niedługo potem Jaminę na rzecz swojego własnego ugrupowania opuścił Amichai Chikli. Obojgu nie podobała się współpraca z lewicą i islamistami, a Chikli dodatkowo oskarżał swojego niedawnego szefa o akceptowanie palestyńskich flag w przestrzeni publicznej. Silman wezwała z kolei do budowy nowego rządu opartego o nacjonalistyczne wartości.

Zakwestionowanie linii Jaminy przez trójkę posłów było poważnym ciosem dla Bennetta. Zwłaszcza, że Orbach, jak już wspomniano, był jego bliskim współpracownikiem, natomiast Chikli został w ubiegłym roku umieszczony na liście wyborczej religijnych syjonistów w celu przyciągnięcia prawicowych, ale świeckich wyborców. Na dodatek, według doniesień medialnych, Orbach i Silman mieli otrzymać oferty startu w kolejnych wyborach parlamentarnych z list Likudu byłego premiera Benjamina Netanjahu.

Uniknąć wyborów

Nie tylko wspomniana dwójka posłów chciałaby współpracować z obecnym liderem opozycji. Rozmowy na temat stworzenia nowej większości ma prowadzić współzałożycielka Jaminy, minister spraw wewnętrznych Ajjelet Szaked. Zdaniem mediów wykonała ona odpowiednie telefony, a w sprawie stworzenia alternatywnego rządu spotkali się ze sobą liderzy partii prawicowych i religijnych. Ale nie wszystkich, bo o współpracy z Netanjahu nie chce słyszeć jego były współpracownik i lider „Nowej Nadziei”, Gordon Saar.

Szaked przez cały okres trwania rządu Bennetta była oskarżana przez koalicjantów o nielojalność. Miała bowiem torpedować wysiłki na rzecz uchwalenia prawa wymierzonego jednoznacznie w Netanjahu. Czyli ustawy zakazującej ubiegania się o stanowiska ministerialne przez osoby skazane za poważne przestępstwa. W ten sposób miała zachowywać poprawne kontakty z szefem Likudu.

Z drugiej strony izraelskie media w ubiegłym tygodniu obiegło zdjęcie Netanjahu z posiedzenia Knesetu, gdy czytał na telefonie wiadomość od swojego syna. Dziennikarze szybko rozczytali jej treść. Wynikało z niej, że syn byłego premiera uważa próby podejmowane przez Szaked za podstęp. Jego zdaniem mówiła ona specjalnie o gotowości utworzenia nowego rządu bez rozpisywania przedterminowych wyborów, aby dać obecnej koalicji więcej czasu na ewentualne rozmowy o jej odbudowaniu.

Bennett zejdzie ze sceny?

W ciągu zaledwie roku sytuacja Bennetta zmieniła się diametralnie. Tworząc koalicję rządową stał się pierwszym religijnym syjonistą piastującym funkcję premiera Izraela, a na dodatek objął urząd jako przedstawiciel jednej z najmniejszych partii w Knesecie. Obecnie nie tylko musiał ustąpić na rzecz Jaira Lapida (lider „Jest Przyszłość” ma przygotować Izrael do przedterminowych wyborów), ale na dodatek jego ugrupowanie wydaje się obecnie istnieć głównie na papierze.

Według ostatnich sondaży wyborcy jeszcze całkowicie nie odwrócili się od Jaminy. Partia religijnych syjonistów wciąż może liczyć na przekroczenie progu wyborczego i wprowadzenie do parlamentu czterech posłów. Widać jednak wyraźnie, że z każdym tygodniem traci ona poparcie wyborców. Nic więc dziwnego, że jej posłowie, zwłaszcza Ci oficjalnie odcinający się od obecnej koalicji rządowej, starają się podejmować rozmowy z Likudem. W celu utworzenia nowego rządu lub otrzymania miejsca na liście partii Netanjahu.

Bennett nie ma natomiast takiego pola manewru. Zdaniem mediów próbuje on przedłużyć swoją polityczną karierę poprzez rozmowy z „Nową Nadzieją” na temat startu w przedterminowych wyborach. Partia Saara w sondażach również balansuje na granicy progu wyborczego, dlatego sojusz z Jaminą może być dla niej ostatnią deską ratunku. Ich współpraca może jednak przeszkodzić w utworzeniu nowego prawicowego rządu. Jak widać szykuje się więc ciekawe lato w izraelskiej polityce.

Maurycy Mietelski

fot. Mati Milstein/The Israel Project (CC)

Może Cię zainteresuje: