Białoruskim nawozem w litewskiego prezydenta
Na półtora miesiąca przed wyborami, litewski prezydent Gitanas Nausėda musi mierzyć się z zarzutami dotyczącymi powiązań z białoruskimi producentami nawozów. Specjalna parlamentarna komisja twierdzi, że w jego otoczeniu może znajdować się nawet kilkadziesiąt osób stwarzających zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.
Litwini pójdą do urn wyborczych 12 maja. Wiadomo już, że o fotel prezydenta będzie ubiegać się dwunastu kandydatów. Ponownie dojdzie do pojedynku Nausėdy z premier Ingridą Šimonytė z konserwatywnego Związku Ojczyzny – Litewskich Chrześcijańskich Demokratów (TS-LKD), która przed pięcioma laty przegrała z nim w drugiej turze wyborów. W niektórych sondażach szefowa rządu przegrywa jednak z niezależnym prawicowym kandydatem, Ignasem Vėgėlė. I tak Šimonytė i Vėgėlė tracą kilkanaście punktów procentowych do Nausėdy, który właśnie mierzy się z poważnymi zarzutami.
Śledztwo, informacje i nawozy
Wszystko za sprawą oskarżeń komisji śledczej Seimasu w tak zwanej sprawie „referenta”. Chodzi o zbieranie informacji o kandydatach w trakcie poprzedniej kampanii prezydenckiej. Miał je gromadzić Departament Bezpieczeństwa Państwa, dlatego parlamentarzyści badają legalność podjętych przez niego działań.
W kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich kluczowy jest wątek z udziałem aktualnej głowy państwa. Jednym z celów powołania komisji było wyjaśnienie, czy Nausėda w latach 2018-2019 utrzymywał kontakty z białoruskimi producentami nawozów sztucznych. Departament Bezpieczeństwa Państwa obserwował bowiem otoczenie ówczesnego kandydata, w tym także sponsorów jego kampanii.
Według przewodniczącego komisji, Vytautasa Bakasa z socjalkonserwatywnego Związku Demokratów „W imię Litwy” (DSVL), jej członkom udało się zebrać wystarczające dowody dotyczące powiązań Nausėdy z białoruskimi biznesmenami. Na dodatek w otoczeniu prezydenta ma znajdować się kilkadziesiąt osób stanowiących zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Są one podejrzane o utrzymywanie kontaktów z białoruskimi służbami specjalnymi, przedsiębiorcami i politykami. Dodatkowo według komisji część z nich zatajała prawdę podczas przesłuchań, stąd też w ich sprawie kierowane będą wnioski do prokuratury. W 2019 roku przedstawiciele białoruskiej branży nawozów mieli zaś spotkać się z Nausėdą w siedzibie jego sztabu wyborczego.
O powiązaniach urzędującego prezydenta Litwy mają też świadczyć podejmowane przez niego decyzje. Miał on wielokrotnie zabiegać, aby nawozy sztuczne nie były objęte sankcjami wobec Białorusi, nakładanymi na ten kraj po wyborach prezydenckich z 2020 roku. W tej sprawie istniał rozdźwięk między Nausėdą i rządem Šimonytė.
Prezydent odrzuca oskarżenia
Komisja kierowana przez Bakasa wciąż nie otrzymała dostępu do wszystkich dokumentów. Departament Bezpieczeństwa Państwa Parlamentarzysta zapewnia, że znajdzie sposób na odtajnienie informacji interesujących komisję. W tej sprawie konieczne będzie zwrócenie się albo do prezydenta, albo do Seimasu i Komisji Koordynacyjnej ds. Tajemnicy Państwowej.
Samemu Departamentowi zarzuca się między innymi nieprzekazanie odpowiednim instytucjom i politykom informacji o wynikach śledztwa, które dotyczyło wspomnianego finansowania kampanii Nausėdy. Ponadto dyrektor służby, Darius Jauniškis, podczas przesłuchania przez komisję miał wprowadzać ją w błąd poprzez przekazywanie nieprawdziwych danych. Jeśli chodzi o samą kampanię z 2019 roku, Jauniškis według Bakasa miał udostępniać Nausėdzie informacje ze śledztwa prowadzonego przez Departament Bezpieczeństwa Państwa, gdyż otrzymał listę osób do sprawdzenia właśnie od ówczesnego kandydata na prezydenta.
Szef tej instytucji skrytykował wnioski końcowe z prac komisji. Jauniškis zapewnia, że dostarczył parlamentarzystom wszystkie interesujące ich dokumenty i wszelkie materiały. Ponadto utrzymuje, iż po sprawdzeniu otoczenia Nausėdy nie stwierdzono żadnego zagrożenia, dlatego nie podjęto działań w sprawie wspomnianych rzekomych powiązań jego współpracowników z białoruskimi i rosyjskimi służbami specjalnymi. Na niektóre pytania Jauniškis nie udziela odpowiedzi mediom, zasłaniając się tajemnicą państwową.
Litewski prezydent od początku krytykował pracę specjalnej komisji Seimasu, odmawiając złożenia przed nią zeznań. Nausėda komentując podsumowanie jej prac stwierdził, że od początku prowadziła ona śledztwo pod z góry ustaloną tezę, a także została powołana właśnie do zdyskredytowania jego osoby jako prezydenta. Przypomina on, że mimo twierdzeń komisji nie mógł przekazać Jauniškisowi listy osób do sprawdzenia, ponieważ nie był jeszcze nawet oficjalnym kandydatem na prezydenta.
Nausėda broni się też przed zarzutami o torpedowanie sankcji wobec białoruskich producentów nawozów. Twierdzi, że kontakty z nimi może mieć najwyżej jedna osoba, która w chwili omawiana kwestii restrykcji nie pracowała już w jego kancelarii. On sam od początku ma zaś zabiegać o jak najbardziej dokuczliwe sankcje wobec Białorusi i Rosji.
Nie będzie impeachmentu
Warto podkreślić, że przewodniczący komisji jest jedynym politykiem opozycji biorącym udział w jej pracach. Pozostałe ugrupowania skupiające przeciwników koalicyjnego rządu TS-LKD, Ruchu Liberalnego (LS) i liberalnej Partii Wolności (LS) od początku zarzucały jej członkom upolitycznienie, a przede wszystkim próbę skompromitowania kandydatury Nausėdy.
Prezydent Litwy komentując wnioski z prac komisji przypomniał zresztą, że jej przewodniczący przed pięcioma laty był jego przeciwnikiem w kampanii i obecnie chce „wyrównać rachunki”. Bakas pełnił bowiem funkcję szefa sztabu wyborczego ówczesnego premiera Sauliusa Skvernelisa, który ostatecznie zajął trzecie miejsce w wyborach prezydenckich. Większość członków komisji stanowią natomiast posłowie konserwatystów, mający mieć oczywisty interes w zdyskredytowaniu swojej partyjnej koleżanki i zarazem kontrkandydatki Nausėdy.
Wątpliwości wobec prac parlamentarzystów ma także Prokuratura Generalna Republiki Litewskiej. Po ogłoszeniu wniosków zwróciła się ona do komisji etyki Seimasu, aby dokonała ona oceny działań podejmowanych przez posłów od października ubiegłego roku. Prokuratura uważa, że komisja w sprawie „sygnalisty” nie koordynowała swoich działań z prokuratorami, ujawniła dane informatora Tomasa Gailiusa i podchodziła wybiórczo do dostępnych informacji. Bakas odpowiadając Prokuraturze Generalnej zarzucił jej regularne atakowanie prac kierowanego przez niego organu.
Raport komisji będą musieli zatwierdzić parlamentarzyści, a koalicja rządowa liczy na poparcie dokumentu przez część opozycji. Zarazem jej członkowie wykluczyli możliwość impeachmentu urzędującego prezydenta, chociaż zarzucają mu utrudnianie prac komisji, naruszenie konstytucji i sprzeniewierzenie się przysiędze szanowania prawa. Zauważają zresztą, że przed wyborami nie starczyłoby czasu na przeprowadzenie procedury.
Maurycy Mietelski