Czas brytyjskich radykałów
Nie tylko prawicowe ReformUK chce być beneficjentem zmęczenia brytyjskich wyborców Partią Pracy i Partią Konserwatywną. W Wielkiej Brytanii o poparcie rozczarowanych dotychczasową polityką chcą rywalizować też radykalne partie prawicowe i lewicowe. Od pewnego czasu sporym poparciem cieszy się również progresywna Partia Zielonych.
Od kilku miesięcy liderem sondaży jest ugrupowanie kierowane przez charyzmatycznego Nigela Farage’a. Partia „ojca Brexitu” nabrała wiatru w żagle zwłaszcza po majowych, częściowych wyborach lokalnych. Kandydaci ReformUK zdobyli wówczas najwięcej głosów spośród członków wszystkich startujących ugrupowań. Rosnąca popularność antyimigracyjnej prawicy spowodowała, że zaczęła ona zabiegać o bardziej centrowy elektorat, dlatego pojawiają się już inicjatywy powołane do życia przez polityków rozczarowanych nowym kursem partii kierowanej przez Farage’a.
Na prawo od Farage’a
Na początku roku lider ReformUK skonfliktował się z posłem swojego ugrupowania, Rupertem Lowe’m. Lowe, będący dotąd rzecznikiem partii do spraw biznesu i rolnictwa, w wywiadzie dla mediów skrytykował model przywództwa wybrany przez Farage’a. W jego opinii lider antyimigracyjnej prawicy jest traktowany przez swoje otoczenie niczym mesjasz, a tymczasem ruch powinien zacząć przywiązywać większą wagę do przygotowywania propozycji konkretnych rozwiązań problemów Zjednoczonego Królestwa, bo jak na razie sprawia jedynie wrażenie sezonowej „partii protestu”.
Niedługo potem Lowe został oskarżony przez kierownictwo ReformUK o agresywne zachowania wobec byłego już przewodniczącego ugrupowania, Zii Yusufa, a także o mobbing w biurze parlamentarnym. W tle tego sporu rozgrywał się konflikt pomiędzy Farage’m i amerykańsko-południowoafrykańskim miliarderem Elonem Muskiem. Ówczesny szef amerykańskiego Departamentu Efektywności Rządowej na początku roku wzywał Farage’a do rezygnacji ze stanowiska szefa ReformUK. Przedmiotem krytyki ze strony Muska była niechęć Farage’a do osoby antyislamskiego aktywisty Tommy’ego Robinsona, oskarżanego o rozpowszechnianie demonstracji podczas ubiegłorocznych manifestacji przeciwników imigracji do Wielkiej Brytanii.
Musk wzywając Farage’a do ustąpienia pochwalił Lowe’a, który w swoich poglądach jest dużo bardziej radykalny od Farage’a. Wbrew stanowisku swojej byłej już partii popierał postulat reemigracji, czyli masowej deportacji imigrantów ze Zjednoczonego Królestwa, gdy Farage uważa podobne pomysły za całkowicie nierealistyczne. Zdaniem lidera ReformUK sama imigracja jest zresztą potrzebna, ale w ograniczonej liczbie i tylko do regionów rzeczywiście zmagających się z problemami niedoboru wykwalifikowanych pracowników.
Lowe już po rozstaniu się z ugrupowaniem Farage’a ogłosił powstanie swojego własnego ruchu politycznego. Założona w czerwcu inicjatywa „Restore Britain” według jej liderów za swój podstawowy cel obrała wywieranie presji na największe brytyjskie ugrupowania, aby zaczęły one realizować jej najważniejsze postulaty. Ruch kierowany przez Lowe’a za swoje priorytety uważa wspomnianą deportację imigrantów, zwalczanie islamskiego ekstremizmu czy promowanie wartości chrześcijańskich.
„Restore Britain” to niejedyna nowa inicjatywa plasująca się światopoglądowo na prawo od ReformUK. Pod koniec czerwca partię Advance UK stworzył Ben Habib, były wiceprzewodniczący ReformUk, skłócony z Farage’m i Yusufem. Habib również jest bardziej radykalny od swojej partii. Jeszcze będąc jej działaczem twierdził, że nie należy pomagać na morzu imigrantom próbującym przedostać się z Francji na Wyspy Brytyjskie i zostawić ich na pastwę losu w razie jakichkolwiek problemów. Niedawno dołączenie do Advance UK zapowiedział wspomniany Robinson, aresztowany na początku sierpnia pod zarzutem napaści na dworcu kolejowym.
Na razie oba ugrupowania nie są uwzględniane w sondażach, a wygrana ich kandydata w którymkolwiek z jednomandatowych okręgów wyborczych byłoby nie lada sensacją. Partie sytuujące się na prawo od ReformUK mogą jednak spełniać rolę, o której wspominał lider „Restore Britain”, czyli dalej przesuwać dyskurs brytyjskiej debaty publicznej. Zwłaszcza, że Farage stara się pozyskiwać bardziej umiarkowany elektorat, żeby przejąć rozczarowanych wyborców Partii Pracy, tracącej poparcie od czasu ubiegłorocznych wyborów do Izby Gmin.
Przeciwko laburzystom i Izraelowi
Dużo dzieje się nie tylko po prawej stronie brytyjskiej sceny politycznej. Rozczarowani dotychczasowym podziałem partyjnym są również lewicowi radykałowie. Ich najważniejszym głosem pozostaje Jeremy Corbyn, lider Partii Pracy w latach 2015-2020, wykluczony z ugrupowania przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi między innymi za tolerowanie antysemityzmu. Doświadczony polityk wciąż cieszy się dużą popularnością wśród lewicowych aktywistów oraz mediów.
Corbyn mimo wykluczenia przez laburzystów dostał się zresztą do Izby Gmin, a we wrześniu ubiegłego roku utworzył własną grupę parlamentarną. Na bazie Niezależnego Sojuszu (Independent Alliance) ma teraz powstać nowa partia polityczna, choć jeszcze kilka miesięcy temu lider ruchu nie był zwolennikiem jego przekształcenia w ugrupowanie. Na zmianę zdania przez Corbyna miała najprawdopodobniej wpływ posłanka Zarah Sultana, która odeszła w lipcu z Partii Pracy po zawieszeniu jej w prawach członka w związku z głosowaniem w sprawie zmian w świadczeniach socjalnych. Pod koniec lipca Corbyn i Sultan rozpoczęli proces tworzenia stronnictwa pod roboczą nazwą Twoja Partia (Your Party).
Posłowie skupieni wokół byłego przewodniczącego laburzystów są znani głównie ze swojego poparcia dla sprawy palestyńskiej, a niektórzy z nich mają imigracyjne pochodzenie i są muzułmanami. Tym samym priorytetem nowej partii ma być polityka zagraniczna traktująca priorytetowo pokój zamiast wojny. Radykalna część brytyjskiej lewicy sprzeciwia się bowiem działaniom centrolewicowego rządu Keira Starmera, który ich zdaniem w sprawie wojny w Strefie Gazy jest zbyt uległy wobec Izraela. Sam Corbyn krytykował z kolei brytyjskie władze za wsparcie militarne okazywane Ukrainie, sprzeciwiając się wszelkim próbom wysłania do tego kraju wojsk Zjednoczonego Królestwa.
Kluczowe dla nowej partii będzie jednak pozyskanie elektoratu laburzystów rozczarowanego polityką gospodarczą obecnego rządu, który jeszcze wiosną zapowiedział cięcia w świadczeniach społecznych. Twoja Partia w opozycji do Partii Pracy postuluje zakończenie polityki zaciskania pasa, o czym Corbyn pisał w niedawnym artykule dla dziennika „The Guardian”. Oskarżył w nim swoje byłe ugrupowanie o prowadzenie polityki nieróżniącej się niczym od agendy Partii Konserwatywnej. Laburzyści i torysi wbrew oczekiwaniom społecznym mają wspólnie wprowadzać oszczędności, prywatyzować usługi publiczne oraz lekceważyć problem ubóstwa wśród dzieci.
Warto zauważyć, że radykalna lewica w sferze czysto politycznej stawia sobie podobne cele, co ich prawicowi odpowiednicy. Corbyn we wspomnianym artykule podkreślił, że jego ruch ma rzucić wyzwanie establishmentowi także poza samym parlamentem. Ma on „rozwijać się przez pokolenia” i budować ośrodki władzy w lokalnych społecznościach oraz organizacjach pozarządowych. Zdaniem byłego szefa laburzystów, związki zawodowe i ruchy aktywistyczne mogłyby zdziałać wiele więcej jednocząc się wokół nowej lewicowej inicjatywy.
Zielona alternatywa
Komentatorzy w Wielkiej Brytanii uważają, że nowe ugrupowanie będzie dużym zagrożeniem dla Partii Pracy, zwłaszcza w obszarach miejskich (w tym społecznościach imigrantów) i wśród nastawionych lewicowo najmłodszych grup wyborców. Już wcześniej straciła ona zresztą część poparcia na rzecz Partii Zielonych Anglii i Walii. W ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych oraz samorządowych ugrupowanie kilkukrotnie zwiększyło swoje poparcie.
W wyborach lokalnych z maja 2024 roku Zieloni zwiększyli liczbę radnych o kilkudziesięciu. Tamten sukces wzbudził spore kontrowersje z powodu zachowania niektórych samorządowców lewicowej partii. W Leeds jej nowy radny ogłosił zwycięstwo „mieszkańców Strefy Gazy” oraz wznosił okrzyk „Allah Akhbar”. Nowymi wyborcami Partii Zielonych mają być bowiem głównie społeczności muzułmańskich imigrantów w dużych miastach, rozczarowane postawą Partii Pracy wobec wojny we wspomnianej palestyńskiej enklawie.
Samo kierownictwo Zielonych twierdziło wówczas, że kluczowe znaczenie dla jej wyborców miały mieć jednak inne „winy” laburzystów. Chodzi o ich sceptycyzm wobec nowych inwestycji w ekologiczne rozwiązania, czy też o zmianę polityki wobec usług publicznych. Wydaje się, że po roku rządów Partii Pracy liczba lewicowych wyborców rozczarowanych kursem obranym przez Starmera jest jeszcze większa. Partia Zielonych Anglii i Walii obecnie w sondażach może więc liczyć na poparcie oscylujące wokół 10 proc.
Rywalizacji z partią Cobryna mogą zaszkodzić różnice pojawiające się wśród władz ekologicznego ugrupowania. O stanowisko jego przewodniczącego w trwającym wciąż głosowaniu rywalizują obecnie Zack Polanski i Adrian Ramsay. Obaj posłowie mają odmienne wizje rozwoju lewicowej partii. Polanski uważany jest za „eko-populistę”, który chciałby zdynamizować i zradykalizować działania Zielonych. W opozycji do niego pozycjonuje siebie Ramsay, opowiadający się za mniej populistycznym i bardziej umiarkowanym kursem, mającym przyciągnąć do ugrupowania zupełnie nowych wyborców.
***
Radykalizacja sporej części brytyjskiego społeczeństwa jak widać od kilku lat jedynie postępuje, a populizm stał się w praktyce stałym elementem tamtejszego dyskursu politycznego. Faktyczny koniec monopolu torysów i laburzystów powoduje, że prawicowi i lewicowi radykałowie nie bez podstaw mogą wierzyć w wyborczy sukces. Dodatkowo po majowych wyborach lokalnych pojawiły się głosy ekspertów mówiących o zmianie podejścia wyborców do samego głosowania. Brytyjczycy mają kierować się nie lojalnością wobec konkretnej partii czy nurtu politycznego, ale swoimi aktualnymi potrzebami. Laburzyści i torysi tymczasem wydają się już niezdolni do ich zaspokojenia.
Maurycy Mietelski
fot. Alisdare Hickson / Wikimedia Commons (CC BY-SA 2.0)