Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Świat USA Opinie Polityka Jak najpopularniejsza partia w Irlandii przegrała wybory

Jak najpopularniejsza partia w Irlandii przegrała wybory


14 czerwiec 2024
A A A

Sinn Féin dokonała nie lada wyczynu. Najpopularniejsza partia w Irlandii przegrała wybory samorządowe i europejskie, choć jeszcze niedawno w sondażach wyraźnie dystansowała pozostałe ugrupowania. Lewicowi nacjonaliści ponownie źle zaplanowali swoją kampanię, a ponadto nie byli w stanie wypracować jednoznacznego stanowiska w elektryzującej Irlandczyków sprawie imigracji.

Z powodu obowiązującego w Irlandii systemu proporcjonalnego pojedynczego głosu przechodniego dopiero dzisiaj ogłoszono pełne wyniki wyborów. Sinn Féin przypadły więc dwa miejsca w czternastoosobowej irlandzkiej delegacji do Parlamentu Europejskiego. Już wcześniej było natomiast wiadomo, że partia otrzymała tylko 11,1 proc. pierwszych głosów pierwszej preferencji, przegrywając z rządzącą centroprawicą z Fine Gael i Fianna Fáil.

Nie osiągnęło też sukcesu w wyborach do rad lokalnych. Łącznie lewicę poparło 11,8 proc. wszystkich głosujących, co przełożyło się na 102 z 949 możliwych do zdobycia mandatów. W porównaniu do wyborów sprzed pięciu lat nacjonalistyczna partia zyskała tylko 21 nowych radnych, czyli dużo mniej niż oczekiwała. Celem Sinn Féin było bowiem zdobycie około 200 miejsc w radach, w tym odbicie mandatów utraconych w trakcie głosowania z 2019 roku.

Sukcesywny spadek

Duże oczekiwania nie były przypadkowe. Nacjonalistyczna lewica w wyborach parlamentarnych przed czterema laty uzyskała najwyższy wynik w historii. Zdobyła wówczas 24,5 proc. głosów pierwszej preferencji, a w ostatecznym rozrachunku uzyskała tylko jeden mandat poselski mniej od rządzącej centroprawicowej Fine Gael. Od czasu ostatnich wyborów do Dáil Éireann poparcie dla Sinn Féin stale rosło i wydawało się, że zdobycie przez nią władzy jest tylko kwestią czasu.

Jeszcze w pierwszej połowie ubiegłego roku chęć oddania głosu na tę partię deklarowało w niektórych badaniach nawet od 35 do 37 proc. Irlandczyków. Ostatni tak wysoki wynik miał jednak miejsce we wrześniu ubiegłego roku. Od tamtego czasu nacjonaliści odnotowują stałą utratę swojego poparcia.

Ugrupowanie kierowane przez Mary Lou McDonald ostatni raz cieszyło się zaufaniem ponad 30 proc. Irlandczyków na przełomie roku. W ostatnich sondażach przed wyborami europejskimi i samorządowymi poparcie dla niego stopniało do poziomu 22-23 proc., chociaż zdarzały się pojedyncze badania dające Sinn Féin około 27 proc. poparcia. Nawet wyraźny spadek popularności lewicowców nie zwiastował tak dużej katastrofy, bo mimo strat wciąż utrzymywali pozycję najpopularniejszego irlandzkiego ugrupowania.

Imigracyjne tsunami

Co więc poszło nie tak? W kontekście wyborów lokalnych zwracano głównie uwagę na złe planowanie kampanii. Przed pięcioma laty nacjonaliści mieli ponieść duże straty w radach lokalnych z powodu wystawienia w wyborach zbyt małej liczby kandydatów. Teraz sytuacja była odwrotna i zgłoszono ich za dużo, dlatego ugrupowanie nie wykorzystało swojego potencjału we wspomnianym systemie pojedynczego głosu przechodniego.

Najczęściej pojawiającym się wytłumaczeniem obu wyborczych porażek jest niejednoznaczne stanowisko Sinn Féin w sprawie trwającego od wielu miesięcy kryzysu migracyjnego, z którym związany jest także kryzys mieszkaniowy. Partia pod przywództwem McDonald wyraźnie nie wiedziała czy chce kłaść nacisk bardziej na swoją lewicową, czy jednak nacjonalistyczną tożsamość ideową.

Jeszcze przed pojawieniem się wyraźnego trendu spadkowego w jej poparciu, Sinn Féin nie krytykowała przybycia do Irlandii blisko 100 tys. uchodźców z Ukrainy i ponad 26 tys. osób ubiegających się o azyl w Unii Europejskiej.. McDonald twierdziła, że kryzysowi mieszkaniowemu nie są winni obcokrajowcy, lecz rząd, który nie prowadzi polityki budowy tanich publicznych lokali na wynajem.

Jej poglądy stały jednak w sprzeczności z opiniami wyrażanymi przez sam elektorat lewicowych nacjonalistów. Z praktycznie wszystkich sondaży wynika, że wyborcy Sinn Féin są największymi przeciwnikami imigracji spośród zwolenników wszystkich irlandzkich ugrupowań. Ugrupowanie ostatecznie opowiedziało się za surowym egzekwowaniem prawa wobec obcokrajowców, ale uczyniło to zbyt późno i zdaniem jego polityków nie dotarło z przekazem do wyborców.

Pod dywanem

Szefowa Sinn Féin po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów nie widziała powodów, aby podawać się do dymisji. McDonald zdecydowała się raczej na wypowiedzenie kilku wyświechtanych formułek o „wyciąganiu wniosków” i „konieczności przegrupowania” partii. Zapowiedziała też, że jej ugrupowanie będzie teraz jaśniej wyrażać swoje poglądy na temat kwestii mieszkalnictwa, służby zdrowotnej czy opieki dla dzieci. Nawiązała w ten sposób do pojawiających się głosów, że lewicowi nacjonaliści chcąc utrzymywać jak największe poparcie przestali być wyraziści.

Dużo ciekawszym wątkiem w powyborczych refleksjach przewodniczącej Sinn Féin była krytyka wobec wyborców. Zdaniem McDonald jednym z czynników wpływających na słaby wynik jej ugrupowania było obwinianie jej partii za błędy centroprawicowo-zielonego rządu, co ostatecznie spowodowało, że część elektoratu zdecydowała się poprzeć mniejsze ruchy lewicowe i lokalne. Lider nacjonalistycznej lewicy zapewne miała tutaj na myśli oskarżenia o „zdradę’, które niektórzy jej zwolennicy artykułowali w mediach społecznościowych w związku z niejasnym stanowiskiem ugrupowania w sprawie imigracji.

Sinn Féin jest znana z utrzymywania w tajemnicy wszystkich wewnętrznych sporów, aby nie przenikały one do mediów. McDonald zapewnia, że nie poda się do dymisji, ale wewnątrz partii w rzeczywistości mogą trwać rozliczenia. Czołowi nacjonalistyczni politycy nie ukrywają, że źle zbalansowano wspomnianą liczbę kandydatów, a także nie wykorzystano narastającego gniewu wyborców na sytuację społeczno-ekonomiczną Irlandii.

Podsycać napięcia wśród lewicy próbują jej konkurenci. O możliwości zmiany przywództwa w Sinn Féin mówił między innymi były polityk tej partii, Peadar Tóibín. Zdaniem lidera narodowo-konserwatywnej Jedności (Aontú), wewnątrz jego dawnego ugrupowania narasta krytyka wobec McDonald, dlatego możliwe jest podjęcie próby zmiany na stanowisku przewodniczącego. W kontekście kandydatów na nowego szefa nacjonalistów wymieniany jest najczęściej poseł Pearse Doherty, ale on sam dementuje pojawiające się informacje na temat możliwego zastąpienia McDonald.

Szansa dla rządzących

Pogłoski o rozpisaniu przedterminowych wyborów parlamentarnych dementuje z kolei premier Irlandii i lider Fine Gael. Simon Harris zastępując na stanowisku szefa rządu Leo Varadkara miał za zadanie minimalizować straty rządzącej centroprawicy, a tymczasem zwyciężyła ona w wyborach europejskich i praktycznie utrzymała swój stan posiadania w samorządach. Podobnie jest zresztą z ich jej koalicjantami z Fianna Fáil, którzy także zdobyli cztery mandaty w wyborach europejskich i utrzymali pozycję ugrupowania z największą liczbą radnych w samorządach.

Idea przyspieszonych wyborów do Dáil Éireann jest w tym wypadku bardzo prosta. Centroprawica miałaby wykorzystać niewątpliwy cios, jakim dla lewicy są wyniki niedzielnego głosowania. Osłabiona Sinn Féin, zajęta powyborczymi rozliczeniami i kłótniami o swój polityczny kierunek, nie stanowiłaby już takiego zagrożenia dla koalicji Fine Gael, Fianna Fáil i Zielonych.

Harris wykluczył takie rozwiązanie, ale nikt nie spodziewał się kwietniowej dymisji jego poprzednika, dlatego w irlandzkiej polityce trudno obecnie wykluczyć jakikolwiek scenariusz. Szef rządu po niedzielnych wyborach nie szczędził zresztą słów krytyki pod adresem Sinn Féin. Oskarżył jej liderkę o obrażanie Irlandczyków, nawiązując w ten sposób do wspomnianych słów McDonald o obarczaniu lewicy odpowiedzialnością za kryzys migracyjny przez wyborców. Harris podkreślił też, że  Irlandczycy nie zgadzają się z Sinn Féin w kwestii przedstawiania Irlandii jako „państwa upadłego”.

Wybory parlamentarne w Irlandii powinny odbyć się najpóźniej w marcu przyszłego roku. Wcześniej, czyli na jesieni, odbędą się wybory uzupełniające do Dáil Éireann. Sytuacja lewicowych nacjonalistów może do tej pory stać się niezwykle trudna, bo rządzący zaczęli wdrażać bardziej stanowczą politykę wobec masowej imigracji. Sinn Féin dalej lawirując w tej sprawie raczej nie odzyska swojego antyimigracyjnego elektoratu, który ma obecnie alternatywę zarówno w postaci nowych ruchów krytycznych wobec imigracji, jak i rządzących, którzy w tej sprawie zaczęli spełniać oczekiwania większości społeczeństwa.

Maurycy Mietelski

fot. Wikimedia Commons (CC BY-SA 4.0)