Magdalena Górnicka: Ameryka jest kobietą
Hillary Clinton podczas przemówienia na forum ONZ-owskiej Komisji ds. Statusu Kobiet, wyraźnie zaznaczyła zmianę postrzegania praw kobiet jako kwestii „dodatkowej” amerykańskiej polityki zagranicznej. „Zniewolenie kobiet to zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych” – powiedziała szefowa dyplomacji USA.
Jeśli ktokolwiek mógł powiedzieć te słowa, to tylko Hillary Clinton. Piętnaście lat temu, będąc wówczas pierwszą damą, wygłosiła pamiętne przemówienie na Światowej Konferencji Kobiet ONZ w Pekinie: „Prawa kobiet są prawami człowieka, a prawa człowieka – prawami kobiet”.
Teraz poszła o krok dalej, stwierdzając: „Postęp kobiet jest postępem ludzkości, a postęp ludzkości jest postępem kobiet”.
Chociaż od czasu pekińskiej konferencji, sytuacja kobiet na świecie – generalnie – poprawiła się, to nie sposób nie zauważyć istotnych związków między rozwojem gospodarczym, zmniejszeniem odsetka ludności żyjącej w skrajnej nędzy, poprawą zdrowia, a polepszeniem sytuacji kobiet.
Z tym, że to wszystkie te pozytywne efekty, to następstwa tego ostatniego procesu.
„Ciągle jeszcze wiele możliwości znajduje się poza zasięgiem kobiet” – powiedziała Clinton. „Więcej jest kobiet niż mężczyzn wśród najuboższych, niewykształconych, chorych, niedożywionych. W zbyt wielu miejscach na świecie kobiety nie są traktowane jak równe mężczyznom osoby, z przysługującymi im prawami i własnymi aspiracjami, lecz jak istoty niższego rzędu”
Prawo do edukacji dla dziewcząt, program mikroprzedsiębiorstw prowadzonych przez kobiety: właśnie te, co prawda - mało spektakularne kwestie, mogą okazać się decydujące w zapewnieniu bezpieczeństwa i pokoju w skali globalnej.
Oprócz nowych wyzwań, pojawiły się także nowe zagrożenia dla kobiet: „politycznie motywowana przemoc seksualna”, czyli gwałty będące politycznym narzędziem – zwłaszcza w Afryce. Inne „zbrodnie przeciwko kobietom” to zmuszanie dziewczynek do małżeństwa z dużo starszymi mężczyznami, a także „gendercide” (od słów gender i genocide) – masowe aborcje (i innego typu doprowadzanie do śmierci – przez porzucenie czy zaniedbanie) ze względu na płeć dziecka. W kulturach Azji, zwłaszcza Chin i Indii, to męski potomek jest błogosławieństwem, a córka - szczególnie kolejna - przekleństwem, hańbą i obciążeniem finansowym.
Jak wyliczył niedawno „The Economist”, dysproporcje między płciami w Chinach, zwiększają się coraz bardziej. O ile w latach 80., na 100 dziewcząt przypadało 108 chłopców, to wobec dzieci urodzonych w XXI wieku, 100 dziewczynek przypada na 124 chłopców!
W niektórych prowincjach Chin, ten wskaźnik sięga nawet 100:130.
W wywiadzie udzielonym NBC, Hillary Clinton podkreśliła, że chce nadać kwestiom praw kobiet wymiar globalny – tylko w ten sposób można bowiem liczyć na prawdziwe sukcesy.
Jednym z wymiarów „kobiecej” polityki, ma być walka o to, by zredukować śmiertelność kobiet przy porodzie, realizowana dzięki opiewającemu na 63 miliardy dolarów programowi Baracka Obamy Global Health Initiative.
W tym samym czasie, Amnesty International opublikowała raport, w którym krytykuje USA za…wysoki wskaźnik śmiertelności kobiet przy porodzie. Organizacja twierdzi, że USA wypadają „prawie najgorzej spośród państw rozwiniętych”. Wynikać to ma z faktu, że co piąta Amerykanka nie ma ubezpieczenia zdrowotnego.
Dyrektor amerykańskiego oddziału AI wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że „ W USA matki umierają przy porodzie nie dlatego, że państwo nie jest w stanie zapewnić im odpowiedniej opieki, lecz dlatego, że brakuje politycznej woli, by uczynić tę odpowiednią opiekę dostępną dla wszystkich”.
Hillary Clinton chce uczynić prawa kobiet tematem przewodnim swojej polityki jako szefowej amerykańskiej dyplomacji.
Chociaż Clinton nie jest pierwszą kobietą na stanowisku sekretarza stanu, to za prezydentury jej męża, prawa kobiet zostały wprzęgnięte do mainstreamu dyskusji o amerykańskiej polityce zagranicznej.
Sama Clinton natomiast zajmowała się prawami kobiet i prawami dzieci, zanim jeszcze zamieszkała w Białym Domu – poświęciła tym kwestiom kilka artykułów, które opublikowała jeszcze pod panieńskim nazwiskiem.
Do pewnego stopnia, Hillary Clinton może brać przykład z Madeleine Albright – pierwszej kobiety – sekretarz stanu, z którą łączą ją serdeczne stosunki.
Czasy, których na czele amerykańskiej dyplomacji stała Albright, były zdecydowanie inne. Sama sekretarz stanu musiała przetrzeć szlaki w męskim świecie dyplomacji, co barwnie opisuje w swoich wspomnieniach „Madame Secretary”.
Clinton ma ten komfort, że nie musi zabiegać o pozycję wobec przywódców innych państw – na arenie międzynarodowej była doskonale znana, zanim jeszcze stanęła na czele Departamentu Stanu.
Co więcej, jako pierwsza dama prowadziła bardzo aktywną działalność – także na forum międzynarodowym.
To wtedy zbudowała grupę bliskich współpracowniczek (i współpracowników), zwaną Hillarylandem. Część z nich pracuje dzisiaj w Foggy Bottom [jak nazywany jest budynek Departamentu Stanu].
Jedną z najważniejszych osób z tej ekipy, jest Melanne Verveer, ambasador at-large ds.kobiet.
Christine Stansell, autorka „The Feminist Promise”, nazwała mianowanie Verveer punktem przełomowym w pozycji zagadnienia praw kobiet na forum międzynarodowym: po raz pierwszy działania takie nie mają być prowadzone ad hoc, niejako przy okazji, lecz staną się równoprawnym filarem polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych.
Po roku, jaki spędziła na stanowisku szefowej dyplomacji Hillary Clinton, widzimy, że Stansell miała rację.
Oprócz tradycyjnych działań dyplomatycznych, Clinton, zwolenniczka dyplomacji publicznej i inicjowania dialogu społecznego w skali międzynarodowej, postanowiła wzmocnić swój przekaz, wręczając nagrodę International Women of Courage Award Shafice Quraishi, dyrektor ds. kobiet, dzieci i praw człowieka afgańskiego ministerstwa spraw wewnętrznych.
Dodatkowo, Clinton wzięła też udział - obok królowej Jordanu Ranii, w zorganizowanej przez instytucje pozarządowe konferencji „Women in the World” .
Tina Brown, redaktor naczelna „The Daily Best”, stwierdziła, że „na świecie nadszedł czas na zaznaczenie przez kobiety swojego miejsca”, a konferencja jest naturalnym tego wynikiem.
O znaczeniu, jakie Hillary Clinton przywiązuje do promowania praw kobiet, może także świadczyć wybór pięciu najważniejszych zagadnień amerykańskiej polityki zagranicznej, na temat których wypowiadają się zagraniczni internauci w nowym serwisie Departamentu Stanu – Opinion Space. Obok terroryzmu i broni masowego rażenia, widnieje wspieranie praw kobiet i dziewcząt.
Takie zestawienie tylko potwierdza to, co powiedziała szefowa amerykańskiej dyplomacji w ONZ: prawa kobiet nie są „dodatkiem” do polityki zagranicznej, a priorytetem – bezpieczeństwo narodowe. Prawa kobiet to bowiem jego warunek.
Wujka Sama z plakatów werbunkowych do armii zastąpiła Statua Wolności – symbol nadziei i szansy. W końcu jest ona kobietą.
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża poglądy autora.