Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home Opinie Polityka Magdalena Górnicka: Superwtorek czy superrozczarowanie?

Magdalena Górnicka: Superwtorek czy superrozczarowanie?


05 luty 2008
A A A

Hillary Clinton zaczęła dzisiejszy wyborczy maraton w swoim rodzinnym stanie. Barack Obama – na drugim końcu kraju, w San Francisco. Czy jedno z nich zyska dziś poparcie całej Ameryki? Albo przynajmniej jej demokratycznych wyborców?

Dzisiejsze prawybory w 22 stanach określane są mianem pojedynku Clinton – Obama. Najnowsze, sensacyjne, sondaże dają zwycięstwo senatorowi z Illinois.

Oboje przez cały dzień podkreślają w swoich wystąpieniach dwa kluczowe elementy programu: powszechnie ubezpieczenie zdrowotne i poprawę stanu amerykańskiej gospodarki.

Oboje stosują też chwyty, które ładnie mają wyglądać w relacjach telewizyjnych: ściskają się z gwiazdami Hollywood, a także próbują zdyskontować sukces zwycięzców SuperBowl – New York Giants. Problem jednak w tym, że wybory prezydenckie, w przeciwieństwie do futbolu amerykańskiego, to konkurencja indywidualna.

Niezależnie jednak od futbolowych sympatii, Hillary Clinton może liczyć na poparcie większej liczby „superdelegatów” niż jej konkurent. Superdelegaci – to partyjni notable, stanowe „grube ryby”, z Billem Clintonem na czele. Ich głosy są ważne, bo mogą przechylić szalę zwycięstwa na stronę pani senator Nowego Jorku. Oczywiście, o ile wyniki dzisiejszych prawyborów będą wyrównane. Warto podkreślić, że Demokraci, w przeciwieństwie do Republikanów, przy podziale głosów między delegatów w danym stanie, nie stosują zasady „zwycięzca bierze wszystko”. To, oraz zmienne wyniki sondaży, pozwalają zastanowić się, czy sprawa partyjnej nominacji rozstrzygnie się już dzisiaj.

Coraz więcej komentatorów, a także samych polityków Partii Demokratycznej podkreśla, że po raz pierwszy od bardzo dawna, nazwisko partyjnego pomazańca poznamy dopiero podczas letniej konwencji.

Rozwiązanie nieszablonowe, ale niezbyt korzystne. Wydłużyłoby to ostrą, momentami brutalną, kampanię o kilka miesięcy. Nie mówiąc o kolejnych milionach, które jedno z kandydatów wyda całkiem niepotrzebnie.

Nie byłoby to również korzystne dla samej Partii Demokratycznej i nie ułatwiłoby to jej obsadzenia najważniejszego fotela w Ameryce.

Elektorat Demokratów jeszcze bardziej by się spolaryzował, podczas gdy Republikanie będą mieli prawie cały rok na zwarcie szeregów.  Od partyjnej konwencji do listopadowych wyborów nie ma wystarczająco dużo czasu, by zakopać topory wojenne. Niechęć do polityka, który otrzymał nominację, może być silniejsza niż poparcie dla partii. Stąd już tylko krok do zagłosowania na kandydata Republikanów. W tych wyborach byłoby to wyjątkowo łatwe, bo John McCain, który – jak wszystkie znaki na niebie i ziemi zapowiadają – otrzyma nominację Republikanów, jest autorytetem, człowiekiem kompromisu, dalekim od skrajności George’a  Busha. Zważając na fakt, że elektorat negatywny pani Clinton większy od tych, którzy ją popierają, może dojść do bezprecedensowej sytuacji, gdy skompromitowana przez urzędującego prezydenta partia, utrzyma swojego człowieka w Białym Domu.

Przed Amerykanami jeszcze kilkanaście godzin głosowania. Wytypują ostatecznych kandydatów już dzisiaj? Trudno powiedzieć. Doświadczenia finału SuperBowl pokazują, że za oceanem lubią grać do ostatniej minuty.