Martin Schulz - wybawca SPD ze Strasburga?
Czy postrzegany w Polsce jako kontrowersyjny Przewodniczący Parlamentu Europejskiego, Martin Schulz, już wkrótce przeniesie się do Berlina, aby zostać lokomotywą wyborczą niemieckich socjaldemokratów w kampanii wyborczej do Bundestagu? Czy jako kandydat SPD na kanclerza jest w stanie realnie zagrozić kanclerz Angeli Merkel i po 12 latach odsunąć ją od władzy?
Martin Schulz jest Przewodniczącym Parlamentu Europejskiego od 2012 roku, kiedy zastąpił Jerzego Buzka. Mimo iż sprawuje tę funkcję już drugą dwuipółletnią kadencję, chciałby pozostać na stanowisku także na trzecią – do następnych wyborów europejskich w 2019 roku. Jednak zgodnie z porozumieniem między europejskimi chadekami, którzy są największą frakcją w PE, a socjaldemokratami, których kandydatem jest Schulz, Niemiec powinien ustąpić z funkcji w styczniu 2017 roku i zwolnić miejsce przedstawicielowi chadeków.
Schulz jeszcze przed wakacjami podjął próby zdobycia poparcia dla przedłużenia swojej misji o kolejne 2,5 roku. Na początku lipca wspólnie z szefem Komisji Europejskiej Jeanem-Claudem Junckerem udzielili wspólnego wywiadu tygodnikowi „Der Spiegel”, w którym Luksemburczyk oficjalnie, i wbrew swojej chadeckiej frakcji w PE, opowiedział się za pozostawieniem Niemca na stanowisku. Schulza poparła także jego rodzima, niemiecka partia SPD, której szef, wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel, zachwalał go, mówiąc o „najlepszym przewodniczącym PE z możliwych”. W podobnym tonie za kolejną kadencją Schulza opowiedział się szef frakcji socjaldemokratów w Strasburgu Gianni Pitella.
Oficjalna kampania na rzecz Niemca wpłynęła na zwarcie szeregów wśród europejskich chadeków, którzy oczekują obsadzenia stanowiska szefa PE przez polityka swojej frakcji. Paradoksalnie działania Schulza wzbudziły największy opór wśród niemieckich chadeków. „Obowiązuje umowa, zgodnie z którą po jego kadencji dojdzie do zamiany. Ponieważ pan Schulz jest człowiekiem honoru, wychodzę z założenia, że będzie się trzymał poczynionej przez siebie obietnicy” – oświadczyła wiceprzewodnicząca CDU Julia Klöckner. Do ewentualnego przegłosowania swojej kandydatury wbrew chadekom Schulz potrzebowałby poparcia mniejszych frakcji, jednak zarówno wśród europejskich Zielonych, jak i liberałów Niemiec uchodzi za postać kontrowersyjną.
W Niemczech Martin Schulz uchodzi za charyzmatycznego mówcę. Zdjęcie: Flickr.com/Olaf Kosinsky
Warto zauważyć, że zamiana socjaldemokraty na chadeka na stanowisku przewodniczącego PE oznaczałaby, że wszystkie trzy kluczowe funkcje w UE piastowaliby politycy chadeccy. Przy takim rozwiązaniu wzrosłaby presja na zmianę na innym stanowisku, którego kadencja trwa również dwa i pół roku – mianowicie Przewodniczącego Rady Europejskiej, którym jest Donald Tusk. Decyzje co do przyszłości Schulza mają zapaść jeszcze tej jesieni.
Interesujący plan B
Zdając sobie sprawę z tego, jak trudno będzie utrzymać się na stanowisku lidera PE, Martin Schulz zaczął już sobie przygotowywać plan awaryjny – powrót do Niemiec. Coraz częściej pojawia się w terenie, zabiera głos na partyjnych imprezach, przedstawił niedawno swoją książkową biografię, a w jego okręgu wyborczym już zarezerwowano mu pierwsze miejsce na liście wyborczej do Bundestagu, gdyby zdecydował się kandydować.
Po utracie funkcji w PE znany z ambicji i pewności siebie Schulz byłby skazany na rolę zwykłego posła. Przeniesienie się do polityki wewnątrzniemieckiej w jej przedkampanijnym okresie otwiera tymczasem przed nim zupełnie nowe perspektywy. Schulz bowiem z miejsca jest przymierzany do kluczowych ról w partii – z kandydatem SPD na kanclerza na czele.
SPD w kryzysie
SPD od blisko dziesięciu lat znajduje się w kryzysie. W wyborach w 2009 i w 2013 roku nie była w stanie nawet zbliżyć się do poparcia osiąganego przez prowadzoną przez Angelę Merkel CDU/CSU. Nie zmieniło się to do dziś. SPD notuje obecnie w sondażach najniższe poparcie w powojennej historii Niemiec. W niektórych z nich spadała nawet poniżej progu 20%. Ponieważ w SPD już nikt nie wierzy w możliwość zwycięstwa nad partią Angeli Merkel, jedyną szansą na przejęcie Urzędu Kanclerskiego jest, niechciana przez wielu, eksperymentalna centrolewicowa koalicja z Zielonymi i Lewicą (o ile w ogóle będzie ona możliwa przy wyniku SPD w okolicach 22-23%).
Od 2009 roku partią kieruje obecny wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel, który jednak nie cieszy się popularnością ani we własnym ugrupowaniu, ani w społeczeństwie. Zarzuca mu się chwiejność w poglądach, niejasny kurs polityczny i związany z nimi brak wiarygodności, w końcu brak charyzmy. W partii powszechne jest przekonanie, że z Gabrielem na czele SPD nie jest w stanie wygrać ogólnokrajowych wyborów, dlatego coraz częściej w mediach spekuluje się o możliwym, innym niż obecny lider, kandydacie SPD na kanclerza w nadchodzącej wielkimi krokami kampanii wyborczej. Najpoważniejszym z nich jest właśnie Martin Schulz.
Wybawca ze Strasburga
W tej trudnej sytuacji obecny Przewodniczący Parlamentu Europejskiego traktowany jest przez wielu jako wybawca, polityk, który podniesie partię z kolan. „Gdziekolwiek przemawia Schulz, członkom SPD błyszczą oczy. Czy on nie jest człowiekiem, który mógłby oswobodzić partię z jej marnych wyników sondażowych? Prawdziwy kandydat na kanclerza dumnej SPD?” – opisuje nastroje w partii dziennikarz „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Thomas Gutschker. Zwolennicy jego kandydatury podkreślają przede wszystkim charyzmę i entuzjazm Schulza, jego autentyczność (pochodzący z biednej rodziny, były alkoholik, bez matury, który własnymi siłami wspiął się na szczyt), umiejętność komunikacji z wyborcami ich językiem. Schulz uchodzi za polityka, który nie zważa na polityczną poprawność, mówi bezpośrednio, atakuje i krytykuje wtedy, kiedy inni dyplomatycznie milczą, co w oczach wyborców często dodaje mu wiarygodności (a za granicą, np. w Polsce – przeciwników). Co w Niemczech szczególnie istotne, Schulz ze względu na swoje doświadczenie może się mierzyć z Angelą Merkel w kwestii polityki zagranicznej i europejskiej. Wszystko to w oczach wielu członków SPD składa się na obraz niemal wymarzonego lidera kampanii wyborczej.
Angela Merkel i Martin Schulz. W UE od lat blisko ze sobą współpracują. Czy staną naprzeciw siebie w kampanii wyborczej? Zdjęcie: Flickr.com/Erlebnis Europa
Nadzieje wielu członków SPD potwierdzają niektórzy komentatorzy. „Jeśli faktycznie [Schulz] zostanie rywalem Merkel, byłby to zupełnie inny kaliber. Wówczas wybory do Bundestagu mogłyby być znacznie ciekawsze, niż się obecnie wydaje” – przekonuje publicystka tygodnika „Focus” Linda Hinz. Schulz jako lider kampanii SPD „miałby szansę pozyskać dla partii nowe grupy wyborców i odzyskać tych utraconych” – dodaje szef pracowni sondażowej Forsa Manfred Güllner. Kiedy w 2014 roku, u szczytu popularności Angeli Merkel, Schulz był liderem kampanii wyborczej przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, SPD osiągnęła 27,3%-procentowy wynik, który w wyborach do Bundestagu za niecały rok dałby większość ewentualnej centrolewicowej koalicji.
Męska przyjaźń vs. kariera
Martin Schulz czuje okazywane poparcie i, jak wszystko na to wskazuje, jest gotowy do wzięcia na siebie roli lidera SPD w zbliżającej się kampanii wyborczej. Problemem jest jednak Sigmar Gabriel, który jako przewodniczący partii ma pierwszeństwo do objęcia roli kandydata na kanclerza i wysyłał wielokrotnie sygnały, że chce nim zostać. Obu polityków – Schulza i Gabriela – ma łączyć zaś męska przyjaźń od czasu, gdy Gabriel w 2004 roku odstąpił Schulzowi rolę lidera niemieckiej listy SPD w wyborach do Parlamentu Europejskiego, czym przyczynił się do przyspieszenia jego kariery. Schulz nie będzie oficjalnie ubiegał się o przynależne Gabrielowi miejsce, dopóki ten sam z niego nie zrezygnuje. Ponieważ zaś partia chce uniknąć otwartego konfliktu, za kulisami stale wzrasta presja na Gabriela, żeby ten ustąpił Schulzowi miejsca. Ostatnio poparcia temu drugiemu udzielił m.in. ważny polityk SPD, premier Dolnej Saksonii Stephan Weil.
Sam przewodniczący SPD, chociaż wciąż zabiega o poparcie wśród członków partii, zdaje sobie sprawę ze swojej słabej pozycji i wielu przeciwników, a także z braku popularności wśród wyborców. Gabriel nie tylko od lat znacząco odstaje w rankingach od kanclerz Merkel. Ustępuje też wyraźnie właśnie Schulzowi. Gdyby Niemcy mogli wybierać kanclerza bezpośrednio, na obecnego wicekanclerza Gabriela zagłosowałoby tylko 18% wyborców – na nieobecnego zaś na co dzień w mediach Schulza aż 29%. Obaj tracą jednak wyraźnie do szefowej CDU, którą wskazałoby 45% głosujących. Między Schulzem a Gabrielem istnieje także wyraźna różnica w ocenach negatywnych. Tego pierwszego za nieodpowiedniego kandydata na kanclerza uważa aż 58% badanych, podczas gdy Schulza 35%.
Schulz uchodzi za konserwatywnego socjaldemokratę i mieści się w prawym skrzydle swojej partii. W Parlamencie Europejskim bardzo dobrze odnajdywał się we współpracy z chadekami. W Niemczech po drugiej „Wielkiej Koalicji” CDU/CSU-SPD w ostatnich latach zarówno wśród socjaldemokratów, jak i wśród chadeków panuje jednak daleko idąca niechęć do jej odtworzenia w 2017 roku. Chociaż koalicja z Zielonymi i Lewicą, określana w Niemczech skrótem R2G, nie jest jego wymarzoną, trudno po polityku SPD oczekiwać, że z tego powodu zrezygnuje z szansy zostania kanclerzem na czele takiego centrolewicowego sojuszu. Jak wszystko na to wskazuje, bliższej sercu Schulza koalicji z Zielonymi i liberałami z FDP zabraknie natomiast głosów do większości.
Decyzję w sprawie kandydata na kanclerza SPD ma teoretycznie podjąć dopiero w lutym 2017 roku. Jeśli jednak na kongresie w grudniu CDU potwierdzi kandydaturę Angeli Merkel, wzrośnie także presja na socjaldemokratów, aby wskazali swojego kandydata. Do tego czasu przyszłość europejskiej kariery Schulza powinna być już jasna.
Michał Kędzierski
Artykuł ukazał się pierwotnie na stronie Centrum Inicjatyw Międzynarodowych.
Więcej na temat przyszłorocznych wyborów parlamentarnych w Niemczech w analizie "Niemiecka scena polityczna na rok przed wyborami do Bundestagu".