Wielka Brytania ostrożnie przywraca relacje z Chinami
Wizyta ministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii w Chińskiej Republice Ludowej w zasadzie odbyła się po cichu. Zwłaszcza, że w jej trakcie nie zawarto żadnych przełomowych porozumień czy zapowiedzi współpracy. Jak widać nowe władze w Londynie ostrożnie podchodzą do nowego otwarcia w relacjach z Pekinem.
Przed wyjazdem szefa brytyjskiej dyplomacji Davida Lammy’ego do chińskiej stolicy najwięcej o konieczności nawiązania poprawnych relacji mówił jego kolega z rządu, minister handlu Jonathan Reynolds. Przekonywał on, że Wielka Brytania jest jedynym krajem należącym do grupy G7, które w ostatnich latach w żaden sposób nie rozwijało relacji z Państwem Środka. W tej kwestii ma mieć więc dużo do nadrobienia.
Audyt
Partia Pracy jeszcze będąc w opozycji zapowiadała wzmocnienie brytyjsko-chińskiej relacji. Ich „gruntowna przebudowa” miała nastąpić właśnie w ciągu kilku miesięcy po objęciu przez nią władzy, którą laburzyści przejęli na początku lipca. Obecny minister spraw zagranicznych będąc jeszcze członkiem lewicowego gabinetu cieni przykładał do tej kwestii dużą wagę, co zasadniczo nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę rosnące znaczenie Chin na świecie.
Lammy w opublikowanym w kwietniu eseju przedstawił swoją wizję „postępowego realizmu” w polityce zagranicznej[1]. Jego podstawowym założeniem jest „wykorzystywanie realistycznych środków do osiągania postępowych celów”, co można rozumieć jako bardziej pragmatyczne podejście do dyplomacji. W przypadku Chińskiej Republiki Ludowej chodzi przede wszystkim o konkretną strategię, którą rządzący Wielką Brytanią mieliby kierować się w podejściu do wielu aspektów wzajemnych relacji.
Po objęciu urzędy ministra spraw zagranicznych, Lammy zlecił opracowanie audytu na temat stosunków brytyjsko-chińskich. Analiza ma w założeniu określić, w których sektorach współpraca jest rzeczywiście możliwa. W praktyce audyt, którego publikacja została zaplanowana na przyszły rok, powinien doprowadzić do bardziej owocnych wizyt na wysokim szczeblu. Po Lammym do Pekinu najprawdopodobniej uda się minister skarbu Rachel Reeves, ale niewykluczone, że w przyszłym roku chińską stolicę odwiedzi także premier Keir Starmer.
Sam szef rządu wydaje się być bardziej skupiony na sprawach wewnętrznych, dlatego zasadniczo trudno zdefiniować jego dokładne poglądy na politykę zagraniczną. Nie zmienia to faktu, że Starmer rozmawiał w sierpniu telefonicznie z chińskim przewodniczącym Xi Jinpingiem. Obaj politycy zgodzili się wówczas, że obie strony potrzebują „otwartych, szczerych i uczciwych” rozmów na temat dzielących je kwestii.
Lata chaosu
Nowe podejście do Państwa Środka ma być, jak już wspomniano, bardziej spójne od dotychczasowej polityki Zjednoczonego Królestwa. Partia Pracy w sprawie relacji z Chinami zarzucała Partii Konserwatywnej prowadzenie wyjątkowo chaotycznej polityki. Zasadniczo dzieliła się ona na okres ożywionych kontaktów podczas rządów Davida Camerona, a także na znaczne pogorszenie stosunków w trakcie sprawowania urzędu premiera przez Rishiego Sunaka.
Rządy Camerona mimo to również nie charakteryzowały się spójną strategią wobec rosnącej potęgi Chińskiej Republiki Ludowej. Początkowo w ogóle się nią nie zajmował, później przyjmował Dalajlamę, aby ostatecznie uznać suwerenność Chin nad Tybetem i zaprosić Xi do Londynu. Co więcej, Wielka Brytania w planach Camerona miała być najważniejszym chińskim partnerem w świecie zachodnim, głównie za sprawą współpracy gospodarczej.
Podejście do Państwa Środka zmieniło się po jego rezygnacji. Theresa May i Boris Johnson byli zbyt zajęci sprawami wewnętrznymi, czyli głównie procesem wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej, natomiast Liz Truss i Sunak nie kryli swojej niechęci wobec chińskiej polityki. Dodatkowo byli w tej sprawie naciskani przez konserwatywnych parlamentarzystów, krytykujących Chińską Republikę Ludową głównie za łamanie praw człowieka.
Brytyjsko-chińskie relacje za rządów Sunaka zostały praktycznie zamrożone. Były już premier chwalił się, że prowadzi najbardziej zdecydowaną politykę ze wszystkich zachodnich państw, dlatego po „złotej erze” z czasów premierostwa Camerona pozostało jedynie wspomnienie. Londyn regularnie krytykował Pekin nie tylko za nieprzestrzeganie praw człowieka, lecz również za działalność szpiegowską prowadzoną przez Chiny i za ataki ze strony jej hakerów.
Gospodarcza potrzeba
Nawet Sunak musiał jednak mierzyć się z krytyką swojej polityki ze strony zwolenników twardego kursu. Jeszcze na początku tego roku za mało zdecydowaną reakcję na ataki cybernetyczne był krytykowany przez laburzystów. Lider torysów musiał zaprzeczać wówczas zarzutom jakoby tylko deklaratywnie zwalczał chińskie wpływy, na przykład nie zwalczając obecności Huawei w Wielkiej Brytanii.
Kluczowe okazały się powiązania gospodarcze z Chinami. W ciągu kilkunastu lat Państwo Środka zainwestowało znaczące środki w Wielkiej Brytanii, dzięki którym istnieje 120 tys. miejsc pracy. Korzyści finansowe ze współpracy uzyskują także brytyjskie uczelnie, chociaż rząd Partii Konserwatywnej ostrzegał przed rosnącym wpływem Chińskiej Republiki Ludowej na uczelniach. Swoje interesy gospodarcze w Państwie Środka mają też brytyjskie firmy, stąd też Wielka Brytania w porównaniu do Unii Europejskiej nie uczestniczy w swoistej wojnie handlowej prowadzonej w sektorze motoryzacyjnym.
Pozbycie się chińskich inwestycji skutkowałoby więc wzrostem bezrobocia, gdy tymczasem Partia Pracy obiecała swoim wyborcom ożywienie gospodarcze. Portal analityczny East Asia Forum w związku z tym uważa, że lewica mogłaby być zainteresowana kolejnymi inicjatywami z Chin[2]. Mogłyby one na przykład ulokować swoje kolejne inicjatywy na obszarach północnej Anglii, która zmaga się z problemami ekonomicznymi. Wówczas Chińczycy mogliby zyskać również wpływy polityczne, co mogłoby już wywołać zaniepokojenie w rządzie Starmera.
Związana z laburzystami organizacja Progressive Britain proponuje, aby władze w Londynie oparły swoje relacje z Pekinem na trzech zasadach: współpracy, konkurencji i stawianiu czoła nowym wyzwaniom[3]. Relacje gospodarcze z Chinami miałyby być bardziej pragmatyczne, ale zarazem nie zapominające o kwestiach wartości, takich jak obrona praw muzułmańskich Ujgurów czy obywateli Hongkongu. Wiele będzie jednak zależeć od podejścia samych chińskich władz, które również muszą zdefiniować swoje oczekiwania wobec współpracy z brytyjskim rządem.
Maurycy Mietelski
fot. GCRP Grey / Wikimedia Commons (CC BY 2.0)
[1] https://www.foreignaffairs.com/united-kingdom/case-progressive-realism-david-lammy
[2] https://eastasiaforum.org/2024/09/18/uk-faces-a-critical-juncture-in-its-china-relationship/
[3] https://www.progressivebritain.org/crossing-the-river-by-touching-the-stones-working-towards-a-coherent-uk-china-relationship/