Bill Clinton w Korei Północnej na pomoc dziennikarkom
Były prezydent USA przybył do Korei Północnej negocjować zwolenienie amerykańskich dziennikarek skazanych na 12 lat obozu pracy za nielegalne wtargnięcie na terytorium Korei Północnej.
W czerwcu zostały skazane na 12 lat gułagu za "popełnianie wrogich czynów wobec narodu koreańskiego i nielegalne wtargnięcie na terytorium państwa".
Administracja Baracka Obamy już od tygodni zastanawiała się, czy na pomoc dziennikarkom należy wysłać specjalnego negocjatora. Początkowo, negocjacje z Koreą Północną osobiście koordynowała sekretarz stanu, Hillary Clinton.
Wśród kandydatów na specjalnego wysłannika do Phenianu był wymieniany były wiceprezydent, Al Gore, który jest współzałożycielem stacji telewizyjnej, w której pracowały aresztowane dziennikarki.
Tymczasem wybór Billa Clintona - dla którego będzie to pierwsza publiczna misja od czasu opuszczenia Białego Domu - ma podkreślić wysoki priorytet, jaki Amerykanie nadają sprawie dziennikarek.
Clinton to drugi amerykański eksprezydent, który udał się do Korei Północnej. Wcześniej do Phenianu podróżował Jimmy Carter.
Bill Clinton miał wprawdzie udać się do Korei Północnej jeszcze jako urzędujący prezydent - na miesiąc przed ustąpieniem ze stanowiska, w grudniu 2000 roku.
Ostatecznie do wizyty nie doszło, ponieważ układ o zbrojeniu jądrowym nie był do końca przygotowany, a sam Clinton zdecydował się na ostatnią próbę osiągnięcia przełomu w bliskowschodnim procesie pokojowym - kosztem wizyty w Korei.
W ostatnich miesiącach stosunki między USA a Koreą Płn były pełne napięć - głównie z powodu prób jądrowych Phenianu, czy prowokacji w rodzaju odpalania rakiet 4 lipca, w amerykański Dzień Niepodległości.
Dziennikarki Current TV przygotowywały reportaż o kobietach z Korei Północnej sprzedawanych przez handlarzy ludzkim towarem do Chin.
Po zatrzymaniu reporterek, amerykańskie władze nazywały zarzuty, jakie postawiono Laurze Ling i Eunie Lee "bezpodstawnymi". W ostatnich tygodniach nastąpiło jednak złagodzenie stanowiska USA: nie jest wykluczone, że Stany Zjednoczone uznają do jakiegoś stopnia winę obu dziennikarek, jeśli przyczyni się to do ich zwolnienia.