Atak na Iran może rozpocząć kolejną wojnę światową
Generał Masoud Dżazejeri, zastępca głównodowodzącego irańskimi siłami zbrojnymi, zapowiedział w sobotę (30.08), że zbrojna agresja na Iran może doprowadzić do kolejnej wojny światowej. Teheran obawia się zbrojnego ataku na swój kontrowersyjny program atomowy.
„Każda agresja skierowana przeciwko Iranowi doprowadzi do wybuchu wojny światowej”, powiedział generał cytowany przez państwową agencję IRNA. „Nieograniczona chciwość przywódców Stanów Zjednoczonych i syjonistów prowadzi świat na skraj przepaści”, dodał. Potwierdzeniem jego słów ma być sytuacja w Afganistanie, Iraku, Sudanie i Gruzji.
Teheran obawia się siłowego rozwiązania sporu o charakter swojego programu atomowego. Utrzymuje on, że program atomowy będzie służył wyłącznie celom cywilnym – produkcji energii. Jednak państwa zachodnie uważają, że prawdziwym celem jest konstrukcja bomby atomowej. Iran nie chce jednak porzucić swojego programu pomimo już trzech pakietów sankcji nałożonych przez Radę Bezpieczeństwa ONZ i wielu innych przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone. Prezydent Ahmadinedżad powtarza, że "naród irański ma suwerenne prawo do atomu".
Waszyngton nie godzi się na irański program atomowy. Jest on sprzeczny z układem o nierozprzestrzenianiu broni atomowej (NPT) z 1969 roku - mówią amerykańscy dyplomaci. Biały Dom ciągle powtarza, że „wszystkie opcje leżą na stole” w sprawie rozwiązania sporu z Teheranem. W tym znajduje się możliwość ataku wyprzedzającego, którego Biały Dom nigdy nie wykluczył.
Izrael, główny sojusznik Stanów Zjednoczonych w tym regionie, przeprowadził atak lotniczy na instalacje atomowe w Osirak niedaleko Bagdadu w 1981 roku. Doprowadziło to w praktyce do zatrzymania irackiego programu. Podobna akcje jest rozważana przez Biały Dom. Dlatego każde ćwiczenia, zarówno Amerykanów jak i Irańczyków w rejonie Zatoki, powodują duże napięcie.
Korpus Strażników Rewolucji, elitarne oddziały irańskiej armii, przeprowadziły w lipcu ćwiczenia na wodach Zatoki pod kryptonimem Wielki Prorok 3. Pełnym sukcesem zakończyć się miały wtedy testy rakiet średniego i dalekiego zasięgu. Irańczycy grozili, że w wypadku ataku na ich terytorium są w stanie sparaliżować flotę amerykańską znajdującej się w Zatoce. Co więcej są w stanie zablokować Cieśninę Ormuz, przez którą przechodzi 40% światowego zapotrzebowania na ropę naftową.
Generał Mahammad Ali Dżafari, dowódca Korpusu Strażników Rewolucji, powiedział w środę, że istnieje możliwość ustanowienia niezależnego dowództwa dla sił rakietowych. To dowód na to, żę Teheran szczególną troska otacza program rakietowy. Przetestowana w lipcu rakieta Sahab-3 jest w stanie dolecieć do terytorium Izraela, co podkreślają irańscy politycy.
Tel Awiw nie czeka jednak z założonymi rękami. Izraelskie lotnictwo przeprowadziło w październiku 2007 roku udany atak na syryjską elektrownię. Według wywiadu amerykańskiego była to elektrownia atomowa. Z uwagi na charakter sprawy ani Syryjczycy, ani Izraelczycy nie potwierdzili ataku. Kolejnym wydarzeniem, które mocno podziałało na wyobraźnię decydentów w Teheranie były izraelskie manewry wojskowe pod koniec czerwca tego roku. Zostały w nich użyte siły powietrzne w skali niespotykanej od kilkunastu lat. Nazywane były próbą przed atakiem na Iran.
Na podstawie: afp.com, xinhuanet.com, irna.ir, washingtonpost.com