Rosja-Gruzja/ Echa wizyty N. Burdżanadze w Moskwie
Przewodnicząca gruzińskiego parlamentu i jedna z liderów zimowej gruzińskiej "rewolucji róż" Nino Burdżanadze przebywała z wizytą w Moskwie. 1 i 2 listopada spotkała się ona m.in. z ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem, szefem Rady Bezpieczeństwa Narodowego Rosji Igorem Iwanowem oraz przewodniczącym wyższej izby rosyjskiego parlamentu Siergiejem Mironowem. Wizyta to stała się okazją do omówienia wielu problemów spornych w relacjach gruzińsko-rosyjskich.
Stosunki gruzińsko-rosyjskie można określić jako "napięte" od momentu wybrania na prezydenta uchodzącego za pro-zachodniego Michaiła Saakaszwilego na początku tego roku. Nowej dynamiki wzajemnym relacjom nadało spotkanie prezydentów Gruzji i Rosji na szczycie Wspólnoty Niepodległych Państw w Astanie 16 września 2004 r.
Choć w czasie wizyty N. Burdżanadze w Moskwie obie strony podkreślały gotowość do podjęcia "konstruktywnego dialogu", a I. Iwanow stwierdził, że można zaobserwować pozytywne tendencje we wzajemnych stosunkach, do rozwiązania zasadniczych problemów cały czas wydaje się być daleko.
N. Burdżanadze oskarżyła Rosję o stosowanie podwójnych standardów w polityce wobec regionu Kaukazu: walcząc z antyrosyjskim separatyzmem czeczeńskim Moskwa jednocześnie wspiera antygruzińskie ruchy separatystyczne w Południowej Osetii oraz Abchazji. Szczególne rozgoryczenie przewodnicząca gruzińskiego parlamentu wyraziła w związku z aktywną ingerencją Rosji w wybory prezydenckie w Abchazji: najpierw prezydent W. Putin w przeddzień głosowania spotkał się z premierem R. Chadżimbą (kandydującym jako przedstawiciel pro-moskiewskiego obozu władzy), obecnie zaś aby przezwyciężyć pat wyborczy obaj kandydaci (Chadżimba i opozycyjny Bagapsz) udali się do… Moskwy. To świadczy aż nadto dobitnie o tym, że deklaracje Federacji Rosyjskiej o poszanowaniu integralności terytorialnej Gruzji to tylko puste słowa. W takich warunkach trudno mówić o partnerskiej współpracy między oboma państwami.
W strefie konfliktu osetyjskiego doszło ostatnio do kilku incydentów (m.in. pobicie rosyjskich żołnierzy ze stacjonującego kontyngentu sił pokojowych przez gruzińską milicję). Tym niemniej to właśnie gruziński minister do spraw konfliktów Goga Chaindrawa wystąpił niedawno z kompleksowym planem uregulowania problemu Południowej Osetii. Zakłada on 3 kroki.
Pierwszy to demilitaryzacja wszelkich nielegalnych ugrupowań południowoosetyjskich (broń miałaby zostać przekazana rosyjskim siłom pokojowym) oraz likwidacja fortyfikacji na wzgórzach otaczających stolicę regionu Czkinwali. Za bezpieczeństwo w republice miałyby odpowiadać tylko legalna milicja oraz siły pokojowe. Krok drugi zakłada ekonomiczną rewitalizację regionu, która miałaby się dokonać m.in. dzięki funduszom UE (zgodnie z deklaracjami UE ma poświęcić na ten cel w 2005 r. około 2 mln euro), dołożyć by się do tego miały solidarnie Gruzja i Rosja. Elementami planu jest też ułatwienie dostępu dla firm południowoosetyjskich do gruzińskich portów oraz wprowadzenie reżimu bezwizowego między Południową (gruzińską) a Północną (rosyjską) Osetią. Wreszcie krok trzeci to opracowanie "rozwiązania politycznego", czyli określenia statusu zbuntowanego regionu. Tbilisi oferuje Południowej Osetii pozycję "niegorszą jaką cieszy się w ramach Federacji Rosyjskiej Północna Osetia" (która posiada swojego Prezydenta, Parlament oraz samodzielny w sprawach wewnętrznych Rząd).
Odpowiedzi na plan Chaindrawy dotychczas brak.
W wystąpieniu na forum słynnej uczelni MGIMO N. Burdżanadze bardzo cierpko wypowiedziała się na temat rosyjskich baz wojskowych rozlokowanych cały czas na terytorium Gruzji. Stwierdziła ona, że bazy w żaden sposób nie przyczyniają się do polepszenia relacji gruzińsko-rosyjskich i wyrażając wprawdzie gotowość do negocjacji, zażądała stanowczo ich wycofania. W zamian zasugerowała, że oba kraje powinny zaangażować się w tworzenia efektywnych "centrów antyterrorystycznych".
Niemiłe dla rosyjskich gospodarzy były także zapewne oświadczenia o możliwości wystąpienia Gruzji ze Wspólnoty Niepodległych Państw, która została przez N. Burdżanadze określona jako organizacja nieefektywna (przypomnijmy zresztą, że Gruzja wstąpiła do WNP późno, bo dopiero w grudniu 1993 r. po dojściu do władzy E. Szewardnadzego).
N. Burdżanadze podkreśliła również, że kursem obowiązującym w polityce zagranicznej Gruzji jest przyszłe wstąpienie do UE i NATO. Gruzińska polityk oznajmiła, że zdaje sobie sprawę, iż są to cele długoterminowe, ale że już w tej kadencji parlamentu (potrwa jeszcze 3 lata) Gruzja zamierza dostosować swoje prawo do norm unijnych na tyle, by możliwe stały się rozmowy o uzyskaniu statusu państwa stowarzyszonego z UE. Enuncjacje te zostały przez rosyjskich obserwatorów przyjęte bardzo chłodno.
Wydaje się więc, że szybkie rozwiązanie złożonych problemów w stosunkach gruzińsko-rosyjskich będzie bardzo trudne do osiągnięcia. Tym niemniej wartościowy jest już sam fakt prowadzenia intensywnych rozmów przez strony. Wobec panujących na Kaukazie napięć znalezienie formuły uregulowania konfliktów w Południowej Osetii i Abchazji nabiera bardzo dużego znaczenia. Pytanie tylko, czy realne (a nie tylko oficjalnie deklarowane) cele obu stron okażą się na tyle zbieżne, by doszło do trwałej stabilizacji w stosunkach gruzińsko-rosyjskich.
[na podst. itar-tass, civil.ge, rian.ru, bignewsnetwork.com i in.]