Portal Spraw Zagranicznych psz.pl




Portal Spraw Zagranicznych psz.pl

Serwis internetowy, z którego korzystasz, używa plików cookies. Są to pliki instalowane w urządzeniach końcowych osób korzystających z serwisu, w celu administrowania serwisem, poprawy jakości świadczonych usług w tym dostosowania treści serwisu do preferencji użytkownika, utrzymania sesji użytkownika oraz dla celów statystycznych i targetowania behawioralnego reklamy (dostosowania treści reklamy do Twoich indywidualnych potrzeb). Informujemy, że istnieje możliwość określenia przez użytkownika serwisu warunków przechowywania lub uzyskiwania dostępu do informacji zawartych w plikach cookies za pomocą ustawień przeglądarki lub konfiguracji usługi. Szczegółowe informacje na ten temat dostępne są u producenta przeglądarki, u dostawcy usługi dostępu do Internetu oraz w Polityce prywatności plików cookies

Akceptuję
Back Jesteś tutaj: Home

Świat według Mitta Romneya


03 luty 2012
A A A

  • Czego moglibyśmy się spodziewać po prezydencie Romneyu? Czy okazałby się drugim Georgem W. Bushem jak straszą „uczuleni” na neokonserwatystów, czy też utrzymałby swoją prezydenturę w duchu realizmu i większej powściągliwości?


“Jeśli nie chcecie, żeby Stany Zjednoczone były najsilniejszym krajem na świecie to nie jestem waszym prezydentem. Macie takiego prezydenta dzisiaj.”

("If you do not want America to be the strongest nation on Earth, I am not your president. You have that president today.")

 Mitt Romney


Mitt Romney to człowiek sukcesu, jeden z najbogatszych republikańskich polityków  w historii, a także według wielu obserwatorów jedyny „wybieralny” polityk, który pozostał w wyścigu i realnie może zagrozić Obamie 6 listopada 2012 r. Były gubernator Massachusetts ma jednak jedną podstawową wadę – dla wielu jest uosobieniem amerykańskiego establishmentu,  elitarnej grupy którą dzieli przepaść od problemów zwykłych ludzi. Jest człowiekiem bez elektryzującej charyzmy i jak dotąd nie potrafi wzniecić entuzjazmu konserwatywnego elektoratu, dla którego jest kandydatem zbyt umiarkowanym. Mimo wszystko republikanom nie pozostał nikt lepszy.

Biorąc pod uwagę, że poglądy i plany dotyczące amerykańskiej polityki zagranicznej to najistotniejszy dla światowej opinii publicznej element rywalizacji o republikańską nominację partyjną, warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań: Czego moglibyśmy się spodziewać po prezydencie Romneyu? Czy okazałby się drugim Georgem W. Bushem jak straszą „uczuleni” na neokonserwatystów, czy też utrzymałby swoją prezydenturę w duchu realizmu i większej powściągliwości?

Odpowiedzi na postawione pytania, można poszukiwać w „No Apology: The Case for American Greatness” – ostatniej książce Romneya wydanej w 2010 r., w której przedstawił swoje poglądy na temat miejsca Stanów Zjednoczonych w zglobalizowanym świecie. Kolejnym, źródłem informacji jest opublikowany na kampanijnej stronie Romneya tekst pt.: „An American Century—A Strategy to Secure America’s Enduring Interests and Ideals” oraz liczne wystąpienia publiczne  i republikańskie debaty prezydenckie.

Podstawowym przesłaniem, które emanuje z wypowiedzi Mitta Romneya jest przeświadczenie o wyjątkowej roli Stanów Zjednoczonych jako mocarstwa o uniwersalnych wartościach oraz  najsilniejszej gospodarce i sile militarnej. W opinii Romneya wszelkie głosy o zmierzchu potęgi jaką są Stany Zjednoczone są nieuprawnione i przedwczesne. XXI wiek, podobnie jak poprzednie stulecie, będzie w jego opinii okresem dominacji Ameryki. Według Romneya świat potrzebuje amerykańskiego przywództwa, które sprzyja stabilizacji. Do wyzwań, stojących przed Stanami Zjednoczonymi zalicza wspieranie prodemokratycznych przemian ustrojowo-społecznych w ChRL i Rosji. Bez takich działań rosnące ambicje Pekinu i Moskwy mogą jego zdaniem zagrozić bezpieczeństwu międzynarodowemu. Mimo kilku wymiernych sukcesów w walce z Al-Kaidą Mitt Romney podkreśla, że radykalny Islam ciągle jest groźny dla Ameryki i jej sojuszników. Wiele niebezpieczeństw wiąże się również z tzw. państwami upadłymi, do których zalicza Somalie, Jemen, Afganistan i Pakistan, a także do pewnego stopnia Meksyk. Wyjątkowym problemem są tzw. państwa hultajskie – Kuba i Wenezuela, a przede wszystkim rozwijające program atomowy Iran i Korea Północna.

W celu przeciwstawienia się tym zagrożeniom Mitt Romney proponuje dwutorową strategie. Wszędzie tam gdzie trzeba pokazać siłę Ameryki odwołuje się do ostrej retoryki i hard power, nie rezygnuje jednak z podkreślania znaczenia środków soft power. Zwraca uwagę, że amerykańska polityka zagraniczna musi być klarowna i konsekwentna. W opozycji jednak do działań byłego prezydenta Georga W. Busha Romney stoi na stanowisku, że Stany Zjednoczone nie mogą się wycofać z aktywnego uczestnictwa w organizacjach międzynarodowych i sojuszach. Romney będzie chciał wykorzystać ponadnarodowe platformy, aby podkreślić amerykańską rolę przywódczą. Co ciekawe, wśród wartości zasługujących na promocje w amerykańskiej polityce zagranicznej wymienia wolny rynek, rządy przedstawicielskie oraz prawa człowieka. W dużym stopniu upodobnia się tym samym do obecnego prezydenta Baracka Obamy.

Dobór doradców jest w Stanach Zjednoczonych niezmiernie istotną kwestią, gdyż wiele może powiedzieć o kształcie polityki kandydata na prezydenta. Wśród 22 doradców ds. bezpieczeństwa narodowego i polityki międzynarodowej, których Romney przedstawił jeszcze pod koniec 2011 roku widoczne są poważne różnice. W grupie doradców znajduje się m.in. neokonserwatysta Eliot Cohen (jeden z głównych architektów II wojny w Zatoce Perskiej), z drugiej strony w tym samym gronie występuje Paula Dobriansky, która skupia się na zagadnieniach soft power takich jak np. prawa człowieka. Spotkało się to z różnymi ocenami, jednakże wydaję się, że wybór Romneya został generalnie pozytywnie oceniony i uznany za dojrzały. Doceniono, że były gubernator Massachusetts postawił na umiarkowanych przedstawicieli skrzydła neokonserwatywnego.

W kwestii konkretnych działań na arenie międzynarodowej Romney jest zwolennikiem zaostrzenia kursu wobec Iranu. W jego opinii irański program nuklearny jest największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa międzynarodowego od czasu rozpadu Związku Radzieckiego. Otwarcie deklaruje, że jeżeli zostanie prezydentem Iran nie wejdzie w posiadanie broni nuklearnej. Romney chce to osiągnąć nie wykluczając żadnej z możliwości rozwiązania konfliktu interesów, wliczając w to interwencję militarną. Polityka łagodniejszego podejścia do kwestii irańskiej, którą jeszcze w czasie poprzedniej kampanii prezydenckiej prezentował Obama w opozycji do McCaina nie zdała egzaminu według republikańskiego kandydata. Romney ma zamiar nie tylko wprowadzić kolejną (piątą) rundę ostrzejszych sankcji wobec Iranu, ale także zwiększyć amerykańską obecność w regionie. Miałoby to zostać zrealizowane za pomocą amerykańskich lotniskowców, które zajęłyby pozycje we wschodniej części Morza Śródziemnego i w Zatoce Perskiej.  Romney naciskałby również na Teheran, przez wsparcie wewnętrznej opozycji w Iranie. Jeśli okazałoby się, że Iran prowadzi intensywny rozwój technologii rakietowej Romney w roli prezydenta powróciłby prawdopodobnie do pomysłu budowy systemu obrony przeciwrakietowej z instalacją przechwytującą na terenie Polski.

Były gubernator Massachusetts sporo uwagi poświęcił krytyce prezydenta Obamy za jego stosunek do Izraela. W opinii Romneya obecna administracja dystansuje się od swojego najbliższego sojusznika na Bliskim Wschodzie, a wypowiedź Obamy z maja 2011 r. dotycząca powrotu do granic z 1967 r. w kontekście procesu pokojowego jest tego najlepszym przykładem. Z wypowiedzi Romneya, wynika  że w interesie Stanów Zjednoczonych jest nie tyle katalizowanie bliskowschodniego procesu pokojowego, co wsparcie dla Izraela.

W związku z co raz większymi wydatkami jakie ponosi ChRL na zbrojenia, Romney podkreśla, że Stany Zjednoczone muszą mocno zaznaczyć swoją militarną obecność w zachodniej części Pacyfiku. Równocześnie republikański kandydat obiecuje ostrzejszą politykę wobec Chin, które otwarcie oskarża o nieuczciwe praktyki handlowe.

W ogniu krytyki pod adresem prezydenta Obamy znalazła się również polityka tzw. resetu w relacjach z Rosją. Romney sprzeciwiał się zmianom w projekcie systemu obrony przeciwrakietowej pod dyktando Rosji, jak również deklaruje chęć rewizji najnowszego porozumienia o ograniczeniu zbrojeń strategicznych. Zdaniem Romneya Nowy START był bardzo niekorzystny dla Stanów Zjednoczonych, gdyż zmuszał Amerykanów do redukcji swojego potencjału. Rosja zaś w dniu, w którym osiągnięto porozumienie posiadała mniej głowic niż zakładała umowa i w związku z tym pozostawiono jej swobodę rozbudowy arsenału do wyznaczonego limitu.

Podsumowując, polityka zagraniczna w wykonaniu prezydenta Mitta Romneya różniłaby się w wielu sprawach od tej prowadzonej przez obecnego prezydenta Baracka Obamę, jednakże jeśli miałbym wskazać podstawową różnicę to byłaby to ostrzejsza retoryka. Neokonserwatyści nie do końca mogą być pewni Romneya jako „swojego” człowieka, a świadczą o tym m.in. wypowiedzi republikańskiego kandydata na temat Afganistanu, który ma być ostatecznym potwierdzeniem, że Stany Zjednoczone nie mogą walczyć na frontach cudzych wojen o niepodległość. Z drugiej jednak strony to właśnie neokonserwatyści wydają się najsilniejszym obozem w otoczeniu Romneya, który już na tym etapie wpływa na mesjanistyczny ton jego wypowiedzi oraz mocno utwierdza go w przekonaniu o potrzebie rozprawienia się z Iranem. Romney jest przeciwnikiem cięcia amerykańskiego budżetu wojskowego i już w swoich pierwszych 100 dniach zapowiada, że marynarka wojenna będzie wzbogacać się rocznie nie o 9 jak do tej pory, ale o 15 okrętów wojennych. Kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami, a nam pozostaje z zainteresowaniem śledzić walkę o przywództwo nad jedynym supermocarstwem.

Zobacz także tego autora